Wątek: [autorska] Meon
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2007, 03:22   #62
Satan^^
 
Satan^^'s Avatar
 
Reputacja: 1 Satan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie coś
[Przed przyjazdem i w Nobis]
Kryliss przez całą drogą ciągnęła się na końcu karawany, rozmyślając nad nadchodzącym występem i dopiero widok ogromnych murów, z owych rozmyślań ją wyrwał. "Zbliżamy się" pomyślała bez radości. Maszerowali jeszcze przez jakiś czas aż cień majestatycznych baszt, usytuowanych po dwóch stronach bramy, nie przykrył ich całkowicie. Gdy wchodzili do miasta powitała ich straż. Później głównym bulwarem, otoczeni przez tłum ludzi, poruszali się w stronę, już z odległości widocznego, placu. "A więc to jest Nobis" powiedziała do siebie Kryliss. Przebijając się przez ludzką tuszę dostrzegłą, idącą z otwartymi ustami Hanae. Rzuciła kilka uwag w stylu "Nie sądzisz, że łatwiej byłoby kupić lep ?", lecz albo nie została albo nie chciała być usłyszana. Resztę drogi przebyła w ciszy. Aż wreszcie dotarli, szybko uwinęli się z rozbiciem obozu i czekali. To za kilka godzin... Wielki występ.

[Przygotowanie]
Kryliss przeszedł zimny dreszcz. Po raz setny powtórzyła w myślach swój układ, nie była jednak zeń zadowolona. "Może by tak ..." z rozmyślań wyrwał ją Kain, który w swej prostej naturze, nie znał pojęcia stresu.
-Za dwie godziny występ Kryl przygotuj się- powiedział, zadowolony z siebie.
-Wiem, naprawde nie musisz mi przypominać. A teraz idź już- odpowiedziała lekko zirytowana. "Więc gdyby ten ruch był dłuższy można by..." Popatrzyła na chłopaka, który dalej stał jak wryty.
-Ty dalej tutaj...- I wtedy uświadomiła sobie co tak przykuło uwagę Kaina. Jej sukienka lekko obsunęła się ukazując jej kształtne nogi. Chłopakowi wróciła świadomość. Jego twarz przybrała kolor purpury zaś on sam nie wiedział gdzie podziać wzrok.
-Ja... Ja już idę ...- powiedział szybko chłopak i już miał wyjść z namiotu gdy usłyszał głos pełen słodyczy.
-Czekaj. Może jednak na coś się przydasz-
...
Wszystko skończyło się w dwadzieścia minut. Dwadzieścia upojnych minut. Kryliss leżała obok dyszącego Kaina, nie wydając z siebie nawet najmniejszego dźwięku.
-Kain- powiedziała.
-Tak ?-
-Podejdź do rynku i kup dla mnie kilka rzeczy, dobrze ?-
- Co tylko zechcesz-
-No , więc ...- lista, wydawać się mogło, nie miała końca.
-Ach i jescze dużą kremówkę, najdroższą jaką znajdziesz- dodała. Zanim dziewczyna skończyła, on zdążył się ubrać i miał już wychodzić, gdy zebrało mu się na czułość i rzekł:
-Co tylko zechcesz kotku- Nastało milczenie. Grobowa cisza, nie przerwana nawet najlżejszym szmerem. Kryliss podniosła głowę, w oczach tańczyły płomienie.
-NIGDY, ALE TO NIGDY NIE NAZYWAJ MNIE KOTKIEM- powiedziała cicho. Jednak w uszach chłopaka zagrzmiało to niczym grom. Spojrzenie świdrowało na wylot.
-Dobrze Kryliss- powiedział chłopak, przyjmując postawę zbietego szczenięcia.
-Mam nadzieje, że zrozumiałeśa teraz idź- Chłopak wyszedł bez słowa, pozostawiając Kryl z jej rozmyślaniami.
...
Był po godzinie, co jest iście rekordowym czasem jak na tyle rzeczy. Plecak wypchany po brzegi zostawił u wejścia do namiotu a na nim pudełeczko z ogromną kremówką. "Myśle, że zrozumiał" powiedziała do siebie wnosząc rzeczy do środka. A teraz czas się przygotować, Balldini będzie w szoku. Po jakimś czasie była już gotowa. "teraz pozostało teraz jeszcze powiedziać chłopakom ...Do dzieła."

[Występ]
Był już po zmroku, widzowie z napięciem czekali na rozpoczęcie spektaklu. Aż wreszcie się zaczęło. Ciszę przerwał gong i na scenę wszedł pulchny mężczyzna w cylindrze.
-Witam. Pragne powitać wszystkich w imieniu Trupy "Dzieci Balldiniego" i życzyć dobrej zabawy. A teraz nie przedłużając przed Wami Kryllis ...- powiedział i zbiegł ze sceny. Zapadł mrok. Cichutko, jakby z oddali, dobiegała muzyka. Nagle światło. Dwa słupy oświetliły postać na środku sceny. Cała w czerni osłaniała swą twarz wachlarzem. Muzyka zaczęła powoli narastać (pum, pum, pum, pum) wraz z nią opadał wachlarz, odsłaniąc zielonkawe oczy, później nos, małe usta (pozwalając widzowi pragnąć, oczekiwać, niecierpliwić się). Gdy wachlarz zupełnie opadł i ukazał twarz kobiety. Szlachetne rysy, lekko wydęte usta, które wydawać by się mogło były słodsze niż sam cukier i gorętsze niż sam ogień, idealna cera. W ten muzyka ustała by za chwilę ponownie się pojawić tym razem w postaci fletu. Dziewczyna ruszyła z wolna. Jej wspaniała sylwetka i precyzyjne ruchy przyprawiały mężczyzn o drżenie i szybszą akcje serca. Szła tak tylko przez chwilę a przed nią sypały się iskrzące płatki, które gdy dotykały ziemi zmieniały swój kolor na zielony. Przystanęła, oboma rękoma chwyciła wachlarz i przyłożyła go do serca. Przekręciła głowę, zamknęła oczy, podkurczyła jedną nogę jakby w pocałunku ( w stronę widowni). Męska część publiki westchnęła. Flet ucichł. Nagle coś za aktorką się zaiskrzyło, wubuchnął słup iskier i zgasł, równie szybko jak się pojawił. Ubrana w czerń piękność obróciła się z gracją i skoczyła wyknoując w powietrzu piruet. Materiał zafalował, przyległ na chwilę do ciała artystki, ukazując jej idealnie kształty, lecz trwało to tylko ułamek sekundy potem wylądował na jedej nodze i schyliła się... DUM ! Kolejny snop iskier pojawił się tóż przed widownią. Tam też za chwilę pojawiła się ona. DUM! DUM! Po prawej i lewej stronie. Przerzut do tył i oto aktorka znalazła się na środku sceny, nasłuchując. Przez chwilę cisza... DUM! DUM! DUM! DUM! DUM! DUM! DUM!
Wszędzie wokół światła i ogień. Koło otaczało, przykurczoną postać. Jednak nawet na chwilę nie traciła pewności siebie ani uroku. I nagle z przykurczu wyskoczyła. Za jej rękoma unosiły się dwa srebrzyste pasy, które obracały się wraz z nią. Spod jej butów sypał się zielony pył. Gdy osiągnęła najwyższy punkt swojego lotu wyciągnęła ręce do góry, pozwalając by gdy spadała pasy leciały prosto wraz z nią. Zanim opadła na ziemie ognia już nie było. Powoli zbliżyła się do widowni. Zakryła usta dłonią, jakby coś się stało i... I zionęła ogniem. Później ruszyła się o krok do tył i rozpoczęła taniec. Seria śrub, salt, salw ognia, skoków i piruetów, teoretycznie nie możliwych do wykonania, trwała pozornie przez całe wieki, chodź w rzeczywistości były to tylko minuty. Gdy skończyła, oniemiała publika obserwowała jak staje na środku, trzymając małą kulkę. I choć z pozoru mała i nieznacząca jest wznoszona przez artystkę z namaszczeniem do góry i opuszczana z dużą prędkością by w końcu rozbić się o ziemie. BUM! Cała scena staje w płomieniach wraz z aktorką... Nie ma jednak krzyku, płaczu ani łez jest taniec, uwieńczony spadającymi płatkami kwiatów w kolorze pogrzebowego welonu. Zbliża się jednak koniec. Spopielone rękawy opadają odsłaniając nagie ciało. I kobieta wykonuje ostatni obrót, przystaje i spogląda na widownie. Uśmiesz wykwita na jej ustach a w oczach pojawia się błysk. Rozpoczyna ostatni bieg... Przy samej krawędzi sceny odbija się i skacze wprost na widownie. Leci i opada by tóż nad głowami ludzi rozpłynąć się pozostawiając tylko dymiącą suknie...
 
__________________
It's all part of a plan ...
Satan^^ jest offline