Będąc już na dole pomógł usiąść Margaret. Wyglądało na to, że mieli chwilę spokoju. Warto więc przejrzeć zapasy amunicji. Tak jak podejrzewał w magazynku zostało tylko kilka spłonek, wymienił go więc i sprawdził czy wyciąg dalej chodził luźno. Taki czysto mechaniczne czynności pozwalały mu się uspokoić i otrzeźwić myśli. Cały czas czuł suchość w ustach, ale mógł już przełykać ślinę. Mówienie dalej jednak sprawiało mu kłopoty.
- Niewiele wiesz o wojsku, co? – zachrypiał. – Bez posłuszeństwa oddział nie istnieje. My nie jesteśmy od polityki i ciemnych spraw. To wasza działka.
Spojrzał po towarzyszach i przyłożył rękę do słuchawki.
- Lepiej jej nie słuchać. Z nimi nigdy nie wiadomo. Masters, słyszysz nas? Czekamy z przesyłką.
Smutno mu było, że Sandy okazała się być zdrajczynią. Polubił nawet tę małą. Przypominała mu kogoś.
__________________ you will never walk alone |