Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2018, 21:18   #35
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Arnold zmierzył groźnie żaków i rzucił w ich stronę gorzkie, ale prawdziwe słowa.
- Wasz Mistrz odchodzi od zmysłów i jeśli nie wydobrzeje znajdzie schronienie w świątyni Shallyi... - uśmiechnął się tutaj złośliwie - ...a wy stracicie promotora, utrzymanie, kieszonkowe. Ciekawe jak sobie poradzicie, co nie? - jego mina przybrała grobowy wyraz powagi którego mógłby mu pozazdrościć niejeden Morryta - Lepiej się módlcie o jego zdrowie, bo widać dopadło go Przeznaczenie, a pani Verena nie sprzyja jego badaniom...

Spojrzał raz jeszcze na miotającego się Magistra. Tak, a więc Pan Przeznaczenia nie spojrzał na niego łaskawym okiem. Ciekawe jakie plany miał wobec nich. Dobra jego, że żacy widzieli zajście. Inaczej jeszcze by go posądzili o trucicielstwo... Chwała łasce Tzeentcha!

- Hans...
- powiedział ze spokojem i spojrzał na swojego człowieka który przyniósł mu torbę - ...bądź tak dobry i skocz po zapasową linę od żagielunku. Musimy go spętać dla jego dobra, i zamkniemy na klucz w mojej kajucie. Jutro z rana płyniemy dalej. Nocą nie ma co ryzykować.

Taka była prawda. Noc... dość się nasłyszał o "wrakowcach". Ludziach pokroju bandyckiego co nocą światła latarni na skałach zostawiają, a nierozsądni w nie wpływają. Jeszcze nie znał tak dobrze tych wód, a nawet gdyby... to ryzyko nie wchodziło w grę. Nie kiedy on był kapitanem. Cóż, chyba, że płacą tyle coby wszelkie szkody dało radę pokryć, ale szczerze... kto tyle płaci?

- Dobra szczyle. - powiedział oschle do "bagażu", dosłownie i w przenośni, uczonego - Składać tą machinerię i hyc ją na łódkę. Rano wypływamy i lepiej bym was widział, bo popłynę bez was. Bez żalu.

Trzeba było zarekwirować dobytek starca, przeliczyć monety i robić plany na przyszłość. Jak łatwo by było "uszczypnąć" coś więcej dla siebie z jego trzosu i oddać go Shallyiankom... Te dwa smarkacze były bez znaczenia. Oczywiście, większość monet powędrowałaby do kapłanek coby miał fundusze, jakieś, gdyby mu się wyzdrowiało. Na co osobiście nie liczył, ale kontrakt to kontrakt, a dzieciarni z życiem i dobytkiem Hupfnudel'a nie ufał.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline