Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2018, 09:27   #8
WielkiTkacz
 
WielkiTkacz's Avatar
 
Reputacja: 1 WielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputację
Manfred miał rację - droga była długa i męcząca. Początkowo podróż do La Maisontaal była nawet przyjemna. Leśny dukt mimo, że dość zarośnięty i rzadko uczęszczany nie stanowił wyzwania dla wozu. Na tym dukcie już dawno wycięto drzewa, gdyż cała droga została naturalnie porośnięta roślinnością charakterystyczną dla niskich partii gór - domyślała się Rowan, której wiedza może nie wykraczała aż tak daleko, ale pewne aspekty natury są normalne w każdym miejscu na świecie.

Las w końcu przerzedził się ustępując krajobrazom gór i niskiej roślinności, w której przeważał zimowit jesienny, różowymi kwiatami niczym dywan na drobnej trawie okolicznych łąk. Obraz natury jednak stawał się coraz surowszy im dalej poruszali się w górskie partie. Tu dukt leśny ustąpił miejsca kamienistej, wąskiej drodze wiodącej po zboczu między wystającymi głazami i mchem. Wiatr zaczął dawać się we znaki i powietrze stało się cięższe, co również odczuwały konie wyraźnie zwalniając. Na dodatek w pełnym słońcu, które jak na złość tego dnia świeciło wyraźnie i mocno, wiatr był suchy i ciepły. Nierozważnym osobom z pewnością zapasy wody mogły skończyć się dość szybko, a jeśli nie, to resztę wypiły konie podczas popasu.

Tu gdzie skończyły się kosodrzewiny zaczęła się porośnięta trawami grań górska, po której droga wiodła ich już spokojnie w kierunku kanionu, wspomnianego przez Yll. Piękne krajobrazy górskie towarzyszyły im przez całą wyprawę granią. Gdy słońce było już wysoko na horyzoncie pogoda przestała być ich sprzymierzeńcem. Rowan i Yll jednoznacznie stwierdziły nadchodzącą ulewę, sądząc po czarnych chmurach od zachodu.

Skonfudowany Simon w końcu odważył się zwrócić uwagę na postać, którą zauważył już trzeci raz od kiedy wyruszyli z Grunére. Postać, a raczej jej cień od tego momentu stała się zagadką podróży. Mimo usilnych starań, ciemna sylwetka prezentująca się kilkadziesiąt metrów przed nimi, zawsze niknęła gdzieś między załomami skalnymi. Mogła to być po prostu kozica górska, ale nie musiała... Z czasem pogarszającej się jednak pogody nie to było ich głównym utrapieniem. Zerwał się silny wiatr, a na tej wysokości i przy braku schronienia mocno utrudniało to wędrówkę.

Gdy chmury przykryły już słońce, ciężko było oszacować porę dnia. Z pewnością nie dalej jak kilka mil zaczęli schodzić w dół w kierunku kanionu. Deszcz zerwał się gwałtownie i brutalnie. Nie było drobnych kropel czy mżawki - lunęło od razu niczym z wiadra. Przy porywistym wietrze, szybko oziębiło się i zaczęli to odczuwać nawet najwytrwalsi. Kamieniste, pokryte mchem i trawą zbocze stało się śliskie i nie raz musieli zatrzymywać się, żeby wspólnymi siłami przepchać wóz z kołami zablokowanymi między śliskimi głazami.

Gdy wjechali w kosodrzewiny i wysokie głazy droga stała się bardzo stroma i slalomem kierowała ich wprost do kanionu, bardzo gęsto porośniętego lasem i złowieszczo wyglądającego między szczytami. Idealny punkt na zasadzkę - pomyślał von Witten. Jeśli ów towarzyszący im wcześniej cień był zwiadowcą, to wyprawa mogła być zagrożona. Yll biorąca na siebie odpowiedzialność za wyprawę wyruszyła w roli zwiadowcy. Nie musiała się mocno starać, aby wrócić przed ich wjazdem w las. Wóz poruszał się na tyle wolno, aby nie zsunąć się ze zbocza.

Elfka uspokoiła ich ciekawość i poinformowała, że w lesie prócz kapryśnej pogody i natury nie ma żadnego innego przeciwnika. Przemoknięci do bielizny, z wodą chlupoczącą w butach, głodni i zziębnięci weszli w gęsty las. Wóz ledwo przetaczał się w błotnistym podłożu. Z każdym metrem Simon sprawdzał, czy grunt nie zamienia się w bagno. Mrok spowił ich wokół, a gęsty las wydawał się przytłaczać ich z każdej strony. W końcu mnich zwrócił ich uwagę wskazując na małą chatkę po lewej stronie. Niewątpliwie była to wspomniana kapliczka Taala.
[MEDIA][/MEDIA]
 

Ostatnio edytowane przez WielkiTkacz : 06-11-2018 o 09:33.
WielkiTkacz jest offline