06-11-2018, 10:03
|
#105 |
| Gdoc z Avitto - Jak już się rozbierzesz, wypij to - powiedział brat Olgierd wskazując na cynowy dzbanek i kilka kubków leżące na podłodze. Harald w powietrzu wyczuł zapach ziemi. Próbował też przypomnieć sobie podobny rytuał, ale musiał przyznać, że nigdy o czymś takim nie słyszał. Powoli zajmował się kolejnymi paskami i sprzączkami zbroi. Ubrania pod pancerzem miał równie czarne. Naszyjnik w kształcie kruka wsunął za bluzę. Czekał na wyjaśnienia, które - jak miał nadzieję - rozjaśnią mu co nieco tę tajemniczą sytuację. Pytań miał sporo. Gdzie mieli iść, z kim mieli walczyć, dlaczego ściągali z siebie pancerze, co to za płyn znajdował się w dzbanku, który podnosił właśnie z ziemi razem z kubkiem...
Po wypiciu płynu poczuł się jak na sznurku. Niewidzialna siła stanowiła lekki opór ciągnąc go za rycerski pas w górę, gdziekolwiek nie próbował się ruszyć. Przemieszczał się zupełnie tak jakby przeciągał linę, na której drugim końcu stało trzech dziesięciolatków. Tymczasem brat Olgierd cicho wyjaśniał sytuację. - Dobrze. Działamy w ten sposób: nasi bracia i siostry dzięki mocy modlitwy wyszukują zagrożenia w okolicy. Gdy je znajdują, wkraczamy my. Dzięki mocy tego naparu przeniesiemy nasze dusze we wskazane miejsce. Efekt jest bardzo krótki, dlatego nie wstrzymuj miecza ni nóg w biegu. Odesłaliśmy dziś do ziemi ponad setkę ożywieńców. Nie wiadomo jeszcze ilu czarowników nas oblega. Z bardziej przyziemnych spraw: przeniesionej duszy nie można zranić zwykłą bronią. Gdyby się jednak zdarzyło, że przeciwnik dysponował będzie zaklętym orężem… Jest z nami brat infirmierz, tylko powrót do rannego ciała jest bolesny.
Harald poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku. Nie rozumiał do końca magii, a teraz miał znaleźć się w centrum zaklęcia i zostać zamieniony w jakąś zjawę. Najeżona kolcami kula kołysała się lekko na końcu łańcucha, gdy poprawiał uchwyt zaciskając mocno kolejne palce prawej dłoni. Przełknął ślinę. - Tarcza? - spytał, nie będąc pewnym, czy może wziąć ze sobą jakąś ochronę. - W postaci eterycznej nic poza unikiem nie ochroni cię przed ciosem. Będziesz jednością ze swą bronią i każdy w nią wymierzony cios dosięgnie ciebie - odparł Olgierd pozostawiając Haraldowi ocenę sytuacji. - Coś jeszcze powinienem wiedzieć? - Rycerz kołysał się lekko, przestępując z nogi na nogę. - O mobilizujących armię książętach Sylvanii słyszałeś? Rozbijamy ich od tygodni. Tylko tylu nas zostało, reszta poluje w Lesie Głodu. Kilkoro już zostawiło tam ciała. A tu taka niespodzianka, ktoś ożywia martwych pod naszym nosem i to całymi zastępami. Postaraj się więc wrócić bezpiecznie do ciała, a będziesz miał o czym rozmyślać.
Olgierd brzmiał, jakby zamiana w eteryczną istotę i przeniesienie się gdzieś daleko było oczywistością nie wymagającą dokładniejszych wyjaśnień, Harald podarował sobie więc kolejne pytania. Poruszał wargami zmawiając modlitwę do Morra o dobrą śmierć, a serce waliło mu coraz szybciej.
Nagle od strony modlących doszły podniesione głosy. Wszyscy nadstawili uszy, ale to Olgierd po chwili skomentował. - Fałszywy alarm.
Kilka oddechów później okazało się, że osąd Ola był przedwczesny.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
| |