Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2018, 16:15   #23
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Obejmująca dziewczynę dłoń mocno przytulała, jednocześnie kreśliła delikatne kręgi na jej plecach.
- Wiesz co, właściwie poza tym gazem, palazzo Tintoretta było bardzo fajne - zauważył.
- To prawda… gdybym nie mogła zamieszkać z tobą pewnie podjęłabym się remontu. - Amanda wtuliła nos w zagięcie pomiedzy szyją, a ramieniem Tomasso i zaciągnęła się jego znajomym i bardzo podniecającym zapachem.
- Palazzo nie jest w dobrym stanie, ale ma pewien plus, całkiem dobre fundamenty oraz ogólnie stan elewacji. Mieszkasz tutaj, interesujesz się Wenecją, więc sama wiesz, jak wyglądają niektóre budynki. Akurat jakiś czas temu prowadzone były badania. Hm, wiesz, kiedy jesteś przy mnie czuję się … bardzo specjalnie. Hm - czując że jest już gotowy, zaś jego męskość od tulenia się do dziewczyny drgnęła lekko powiększając się. - Czy ma pani, lady Sinclair jakieś specjalne życzenie, jak mógłbym się do pani dobrać? - powiedział jakoś tak bardzo ciepło.
- Wiem.. ale gdy widzę taką rui… - Amanda zaczęła odpowiadać na poprzednią kwestię gdy dotarło do niej ostatnie pytanie. Odchyliła się, ale tylko tyle by spojrzeć w twarz Tomasso. - Ja… wcześniej ja wybierałam, więc może, mogę ci sprawić nieco przyjemności?
- Wobec tego pozwól, że zrobimy to bardzo klasycznie. Mam ochotę nie tylko się kochać, ale patrzeć na twoją piękną twarz, na ciebie … - przewrócił ją na plecy oraz zaczął mocno, jakoś tak radośnie całować, bowiem cały czas się uśmiechał, no prawie cały. Podczas pocałunków bowiem trochę ciężko. Ale całował układając się odpowiednio pomiędzy jej nogami. Mrrrrr … uniósł się nieco na łokciach podnosząc także trochę biodra.

- Zróbmy to teraz powoli oraz wygodnie, co ty na to … - poprawił sobie ułożenie męskości tak, żeby wejść w nią. Potem już pozostał jedynie wolny ruch ciała, które wciskało się w jej najsłodszą głębinkę. Amanda ułożyła dłonie na jego ramionach i zacisnęła delikatnie palce gdy ponownie forsował jej wnętrze.
- Obawiam się… - Wyszeptała uśmiechając się do niego. - Że może przyjść dzień kiedy po prostu nie opuścimy sypialni.
- Ale chyba nam to nie przeszkadza, prawda? - dotarł do samego końca oraz zatrzymał się na chwilkę. - Dobrze mi tutaj - wymruczał. Jego męskość jednak, pomimo bezruchu mężczyzny, mocno drżała wewnątrz niej powodując delikatne wibracje. Później jednak powolutku wycofał się, później ponownie ruszył. Oraz ponownie … - myślę kochanie, ach dobra, będę myślał później … - przyspieszył ruchy. - Ech … - jęknął bowiem faktycznie nagle uderzyło do mocniejsze drgnienie przyjemności.
Amanda objęła go nogami i docisnęła do siebie, niemal uniemożliwiając ruch. W jej oczach pojawiły się ogniki.
- O czym myślałeś? - Uśmiechnęła się odrobinę zawadiacko.
- Że mi obłędnie dobrze oraz no … czy tobie jest tak samo jak mi - cóż, dla faceta to było zawsze ważne od wiek wieków oceniać własną męskość na podstawie przyjemności sprawionej kobiecie.
- Nie oddawałabym ci się tyle razy gdyby było mi źle prawda? - SInclair mocno przytrzymywała mężczyznę czując jak jej własne ciało zaczyna reagować na ten dziwny stan. Mięśnie zacisnęły się na jego męskości, a po skórze przechodziły przyjemne ciarki.
- Wiem ale … powtarzaj mi to jak najczęściej - powiedział jakoś dziwnie łącząc filuterność oraz powagę. Usiłował się poruszyć, ale zarówno jej nogi, jak zacisk trzymał go mocno. - Mrr, twardzielka, zobaczymy czy teraz dasz radę - zaczął mocno oraz intensywnie całować Amandę próbując jednocześnie się choć leciutko poruszać. Podniecał się coraz bardziej. - Amando, mrrr …
- Dobrze… - Amanda oddawała delikatne pocałunki. - Dobrze mi… bardzo dobrze… uwielbiam jak mnie wypełniasz… jak mnie bierzesz… jest taki… uwielbiam go to jak drażni moje wnętrze… - W końcu nie wytrzymała i poluzowała chwyt nogami oswobadzając swojego kochanka. - Uwielbiam czuć jak we mnie wchodzi.. Przesuwa się w moim wnętrzu.
- Także uwielbiam poruszać się, czuć dokładnie każdy fragment twojego ciała, twojego pięknego sezamu rozkoszy, odczuwać każdą karbkę, docierać do samej ostatniej ścianki … Amando, uwielbiam to co robimy od początku do końca … - poruszył się wreszcie trochę szybciej. - Mrrr, już nie mogę tak wolno - wymruczał. - Kocham cię, pragnę cię - faktycznie jego biodra zaczęły mocniej pracować. Ustawione lekko pod kątem naciskały na jej wrażliwe ciało pod nieco innym kątem niż wcześniej. - Ach …
Przy pierwszym mocnym uderzeniu Amanda poczuła jak jej ciałem targnął mocny impuls wyrywając z jej ust głośny okrzyk.
- Tom… już! - Wbiła paznokcie w jego ramiona wijąc się pod kolejnymi atakami kochanka. - Cudownie.. Tak cudownie!
- Cudo … - chciał się głośno zgodzić, ale akurat nie dokończył słowa. Gwałtowne uniesienie przyjemności uderzyło go nie pozwalając wypowiedzieć wszystkiego. Jego biodra uderzyły same mocniej, zaś męskość wystrzeliła gwałtownie jasnobladymi kropelkami. Właściwie zrobiło się tak wspaniale różowo mglisto dookoła na momencik. Czuł się, jakby był zamroczony przyjemności, dlatego dopiero chwilę później dokończył. - … wnie.
Amanda wpatrywał się w niego oddychając z trudem. Ciepło z podbrzusza przyjemnie rozlewało się po całym jej ciele, utulając ją do snu.
- Nigdy nie spodziewałam się… że będe mogła… tyle razy. - Powiedziała cicho przesuwając dłonią po torsie mężczyzny, ciesząc się bliskością i ciepłem jego ciała.
- Też nie, nigdy wcześniej … oraz nigdy nie myślałem … - powoli wyszedł z niej, choć raczej można rzec, wreszcie wypadł zdecydowanie pomniejszony. Położył się na boku. - Cudownie byłoooo, może … może uda się przespać teraz chwilkę? - zaproponował czując totalnego lenia.



- Myślę, że tak… twoje ciepło jest przyjemnie uspokajające. - Amanda przeciągnęła się i ułożyła na boku, wtulając głowę w poduszkę. - Wszystko pachnie tobą… to sprawia, że czuje się bezpiecznie.
- Właśnie tak ma być - poczuł się strasznie dumny. Rzeczywiście, jego matka, babka oraz pewnie dalsi przodkowie nie musieli zbyt wiele sypiać. Jemu wystarczyło po trzy, cztery godziny dziennie. Dobre geny … chyba … bowiem legendy rodzinne wspominały … nieważne. Wreszcie nawet taki on potrzebował przez chwilę przedrzemać się nie zdejmując objęcia ze swojej dziewczyny.

31 grudnia
Tomasso obudził podmuch chłodnego wiatru dolatujący od uszkodzonego okna. Amanda leżała tak jak usnęła. W jego objęciach. Oddychała spokojnie uśmiechając się delikatnie przez sen. Jej włosy lśniły w świetle jutrzenki wpadającym przez okna. Pięknie wyglądały tak wypieszczone promieniami chłodnego poranka Wenecji! Było wcześnie rano. No tak, Włoch nie sypiał zbyt wiele. Brytyjka jeszcze spała jednak i jej chłopak chciał pozwolić ukochanej się jeszcze zdrzemnąć co nieco. Miał czas. Msze w katedrze odbywały się o 10.00 i 12.00. Teraz zaś była 7.00. Powolutku nie budząc jej, wysunął się z objęć dziewczyny, szybko wykąpał oraz zaczął zabawę.
Najpierw Maggi Binocci, stary kumpel, namiętny szachista oraz urzędnik miejski. Dodajmy jeszcze, iż ktoś wstający względnie rano nawet w niedzielę.
- Halo - głos Maggiego był całkiem rześki. - Tomasso, kurde, co ty o tej porze?
- Potrzebuję pomocy?
- Pomocy? Jakiś mandat za śmiecenie, czy co? - pojawiła się w głosie rozmówcy ciekawość.
- Prawie. Mam nazwisko turysty i chcę wiedzieć, gdzie jest zameldowany. Jeśli oczywiście jest?
- Tomasso, czy to coś ... - głos kumpla stał się lekko niepewny.
- Krewniak mojej dziewczyny, trochę namolny. Ale zachowujesz to dla siebie, rozumiemy się?
- Rozumiemy, jasny gwint, masz dziewczynę? - Maggi aż wrzasnął do słuchawki. - Taką prawdziwą, nie lalkę po tym, jak tamta ci skopała jaja?
- Prawdziwą oraz jestem obłędnie zakochany. Zrobisz to dla mnie?
- Obłędnie zakochany - powtórzył kumpel. - No dobra, na kiedy, za tydzień?
- Za godzinę.
- Jaja sobie robisz.
- Nie, ale wiem, że masz dostęp do systemu z domu. Mówiłeś wszak kupę razy, jak ułatwia ci to pracę.
- To nie problem, ale jak zgram dane to ktoś kiedyś może dojść. Nie można tak.
- Dlatego masz nie zgrywać. Co ty. Po prostu jak wrzucisz listę turystów, wszak to twoje zajęcie, odnajdziesz kogoś nazywającego się James Richard Sinclair. Brytyjczyk urodzony 23 czerwca 1984 roku.
- Eee, trzeba było gadać od razu, że cudzoziemiec. To nie ma sprawy. Moja działka, moja robota. Jeszcze Brytyjczyk, czyli Unia ...
- ... jeszcze.
- Ano ale Unia oraz poza Shengen. Idealnie, muszą się meldować, bo jak nie ...
- Tak?
- Jeśli nie łamią przepisy. Dobra, daj mi chwilę, wyślę ci SMSem adres, jeśli jest zameldowany na terenie Wenecji.
- Dobry chłop jesteś ...
- Niewystarczająco, żeby dołożyć Scraciatellemu - wyrwało się tamtemu, Włoch zaś wiedział, że kolega przeszedł na swój ulubiony temat szachów.

Ogólna dyskusja oraz wysłuchiwanie relacji zajęło kwadrans, wreszcie mógł porozmawiać z Maurizio Seviago, owym karabinierem, który pomógł im poprzedniego dnia. on miał normalną służbę w centrum, w okolicach Placu Świętego Marka.
- Oooo, Tomasso, dobrze, już chciałem do ciebie dzwonić. Cieszę się, że to nie był dowcip, a tymczasem okazało się, że naprawdę ktoś ci urządził kawał.
- Jaki kawał? - skrzywił się Włoch. - Cześć.
- Tak tak, witaj. Chłopaki przesłuchali tego ABS-a i wyszło, że wynajął go jakiś elegancki mężczyzna w średnim wieku. Nazwiska nie zna, ale miał krótkie włosy oraz nosi imię Christopher. Puzio nie jest zbyt bystry, ale spojrzenie ma dobre. Dostrzegł imię na wystającej karcie kredytowej. Tamten Christopher dał mu 100 euro, gaz oraz maskę mówiąc, że chce zrobić kawał kumplom.
- Fajny kawał - skrzywił się ponownie Visconti.
- Ogólnie kawał. Zwykły usypiacz na chloro ... coś tam ...
- Mówił coś jeszcze?
- Zaklinał się, iż to miał być kawał, bowiem nie zrobiłby czegoś przeciwko swojakowi. Prawdopodobnie mówi to co właśnie myśli. Tacy jak on zostali wychowani patriotycznie, czyli obrabiają jedynie turystów, swoich zaś nie ruszają.
- Fajny patriotyzm.
- Cóż poradzisz.
- Co dzisiaj porabiasz?
- Służba na głównym kawałku. Do 18-tej, niech to gęś. Wylosowałem ją.
- Zawsze losujesz.
- Wiem,już myślałem, że chłopaki robią mi kawał, ale właściwie nie wiem jaki ... - karabinier zaczął roztkliwiać się nad ciężarami służby, aż wreszcie szczęśliwie musieli kogoś wylegitymować, dlatego przerwali rozmowę.
Kolejną osobą była Nina Bonetti. Zadumany Włoch zastanawiał się, jak sformułować SMS-a do dziewczynki, która obecnie trzęsła połową weneckich podwórek zarządzając młodocianym gangiem. Trzymała jakimś cudem w łapach osoby starsze od niej, dzieciaki, których niejeden dorosły mógłby się obawiać. Oczywiście były też młodsze. Znali się od dawna, bo Nina mieszkała niedaleko i z niewiadomych przyczyn odwiedzała wielokrotnie Viscontiego, który także lubił dziewczynkę.
- Nina, chciałbym się spotkać - wysłał jej pierwszy SMS.
Odpowiedź przyszła szybko.
- Tak przypuszczałam. Musimy porozmawiać. Dwie sprawy.
- Jakie dwie?
- Pierwsza to tych dwóch, którzy cię obserwują, druga to, WIELE WAŻNIEJSZA, blondynka, która mieszka u ciebie.
- Skąd wiesz?
- Myślałeś, że nie zauważę. Kto to jest? Zresztą nieważne, powiesz mi.
- Spotkanie jak zwykle w wiadomym miejscu?
- Dobra. Będziesz się musiał mocno tłumaczyć.
Tutaj SMSy się urwały, zaś Visconti mógł przygotować fajne śniadanie.

Amandę obudził zapach świeżo zaparzonej kawy. Przez chwilę nie potrafiła się odnaleźć. Co tu robiła? Czemu spała nago? Odrobinę obite pośladki przypomniały jej wydarzenia poprzedniej nocy i przywołały na twarz rumieniec. Owinęła się kołdrą i ruszyła do kuchni. Tomasso akurat zajmował się jajecznicą. Kubeczki kawy stały już gotowe. Zajęty przez chwilę nie zauważył wejścia, jednak głos stóp Amandy otrzeźwił go.
- Witaj kochanie - podszedł do niej całując oraz obejmując. Na chwilkę odstawił jajka. - Kocham cię - uniósł dziewczynę w powietrze przytulając mocno. - Myślałem, że jeszcze chwilkę pospisz, to zdążę przygotować śniadanko. Tymczasem potrzeba jeszcze chwilka - wyjaśnił jej. - Jak się spało?
- Chyba się wyspałam bo obudził mnie zapach kawy. - Amanda przytrzymała kołdrę, która osłaniała jej nagie ciało i pocałowała Tomasso. - Z przyjemnością poczekam patrząc jak gotujesz, chyba że mogę jakoś pomóc.
- Haha, przy obiedzie chętnie cię zatrudnię do obierania ziemniaków. Stop, jeśli po włosku to do gotowania makaronu, ale tutaj ... kurde - skoczył do jajecznicy gwałtownie mieszając. Obejmując dziewczynę widać zapomniał, iż danie dalej się pitrasi. - Uf - drewniana łyżka szybko szurała po specjalnej tafli patelni - udało się - podniósł patelnię. Wszystko odpowiednio poustawiał. - Ooo, mam dla ciebie robotę, ustaw proszę talerzyki. Są tam - wskazał na szafkę. Tam jest także chleb. Hm, chyba trzeba kupić, choć starczy na jutro spokojnie.
Amanda przytaknęła i na chwilę zawiesiła się zastanawiając się jak to ma zrobić w swoim nietypowym stroju. Toż Tomasso widział ją nago tyle razy… Odłożyła kołdrę na krzesło i zabrała się z akojenie chleba i wydobycie talerzyków. To było nieco dziwne. Jej piersi momentalnie napięły się, a na twarz wypłynął rumieniec. Na szczęście udało się jej nie zaciąć.
- Chyba gotowe. - powiedziała odstawiając wszystko na stół.
- Wobec tego siadajmy - nałożył porcje jajecznicy. - Mamy akurat chwilę na śniadanie. Smacznego Amando. Rozmawiałem rano ze swoimi znajomymi. Mam otrzymać pewne informacje oraz mam się spotkać po kościele ze swoim informatorem.
Amanda owinęła się ponownie kołdrą i zabrała się za śniadanie. Tomasso musiał wstawać potwornie wcześnie. Zerkała na mężczyznę odrobinę nie dowierzając, że jest tu naprawdę. To już trzeci dzień, a ona nadal ma go na wyciągnięcie ręki. Jakby się upewniają że to jawa nie sen, pogładziła jego dłoń.
- Informatorem jest twoja przyjaciółka?
- Och nie, albo raczej kumpel z urzędu miejskiego. On sprawdzi wszystkie zameldowania twojego brata. Zaś moja przyjaciółka, cóż, ona jest informatorem, ale też wykonawcą pewnej akcji ...
Kiedy mówił zadźwięczał SMS. Włoch podniósł telefon, włączył. Właśnie dostał ewentualny adres pobytu Jamesa, albo raczej kilka adresów. Plus wyjaśnienie: "Brak meldunku, ale znalazłem kilka adresów, których właścicielem jest albo on, albo ktoś inny o takim samym nazwisku". Pokazał Amandzie.
- James nie melduje się nigdzie. Nasza rodzina ma liczne apartamenty w tym na lądzie w Wenecji… a jak nawet nie to regularnie nocujemy w domach znajomych.
- We Włoszech istnieje obowiązek zameldowania. Skoro pracujesz na uczelni oraz mieszkasz w hotelu, zrobił to za ciebie hotel. Jeśli twój brat nie zgłosił się do urzędu, złamał prawo. Nawet na dzień. Oczywiście jeśli ktoś się nie zamelduje na chwilę, policja przymyka oczy, niestety. Identycznie, jeśli mieszka u znajomych, aczkolwiek jeśli zajmuje swój własny apartament, nie rodziny, ale swój własny na niego kupiony, chyba obowiązek go nie obejmuje, bowiem już podał takie dane. Wtedy trzeba inaczej. Podaj proszę adresy tych apartamentów, może tutaj - pokazał SMS - są nie wszystkie, ja zaś je sprawdzę pod kątem choćby zużycia prądu, znaczy nie ja, ale ów kumpel. Chyba - zażartował - owe apartamenty są ciągle wykorzystywane, wynajmowane lub pod czekającą, gotową służbą?
Właściwie czegoś nie rozumiał. Rodzina posiadała apartamenty, wiele apartamentów w Wenecji, a Amanda mieszkała w hotelu? Widocznie nie chciała mieć czegokolwiek wspólnego z rodziną. Ale taki apartament to półtorej miliona dolarów. Mając parę ... właściwie po kiego grzyba komukolwiek parę apartamentów na tym samym terenie? Może osobny miał ojciec Amandy, osobny brat? Musieli dokładnie ustalić te sprawy właśnie, inaczej mieliby problemy nie posiadając odpowiednich info.
- Wenecki apartament znajduje się na lądzie. - Amanda podała adres jednej z droższych dzielnic. - Mamy sporo kuzynostwa i korzystamy nawzajem z tych miejsc… a raczej ja od jakiegoś czasu nie korzystam. Zazwyczaj we Włoszech Londujemy w Rzymie lub Mediolanie i tam się odmeldowujemy. Oczywiście gdy mieszkam w hotelu jego właściciel też mnie zgłasza, ale gdy korzystała z apartamentów zazwyczaj nie chciało mi się iść do Carabinieri.
Wenecja miała sporo wysp, jednak większość mieszkańców preferowała część bardziej stabilną. Czyli ląd. Standardowe podejście właściwie. Czyli oficjalnie braciszek zameldował się w innym mieście, natomiast tutaj tylko przebywał. Jednak istniała wenecka rezydencja należąca do względnie bliskiej rodziny, której adres dziewczyna podała. Komplikowało trochę sprawę takie kombinowanie, bowiem nie dało się normalnie namierzyć, ale nawet na to miał pomysł.
- Skoro nie możemy tak, to spróbujemy inaczej. Na razie śniadanko, potem bazylika, później spotkanie.
- Niech będzie. - Amanda nachyliła się i ucałowała Tomasso w policzek. - Jakby co… chyba mogłabym sprawdzić czy skorzystał z apartamentu, ale nie chciałabym się logować z naszego sprzętu… choć niby i tak wie gdzie mieszkam. - Westchnęła ciężko.
- Spokojnie. Sprawdzimy najpierw ten adres. Tutaj są Włochy, tutaj się spełnia drobne rzeczy dla swoich. Dopiero jeśli nie wyjdzie moimi sposobami, spróbujemy z internetu, ale skądinąd. To co, najedzona? - spytał uśmiechając się do dziewczyny.
- Tak było przepyszne. - Amanda odchyliła się na swoim krześle, zaciskając dłonie na okrywającej ją kołdrze. - To co… zbieramy się i wychodzimy?
- Musimy, jeśli chcemy zdążyć - Włoch spojrzał na zegarek, bardzo przeciętny wyrób jakiejś japońskiej firmy bez jakichkolwiek bajerów. - Chodźmy.
 
Aiko jest offline