Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2018, 12:20   #45
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
- Chyba... mogę.... chodzić - wysapał Xavi, z pomocą Juana przesiadając się z wózka do samochodu, chociaż zaraz po tym boleśnie jęknął. Nie miał widocznych poważnych ran, tylko podarte ubranie, trochę śladów krwi oraz opatrunek na czole i przedramieniu.
- Camello postrzelił Azteka a Pies zabił Camella - odezwał się nagle. - Kazał mi odwieźć rannego Azteka do ich bazy a tam El Spectre chciał mnie wyciągnąć z samochodu. Uciekłem, gonili mnie i był wypadek. Tamten człowiek z córką zginęli. - trajkotał coraz bardziej bez ładu i składu. - Ale to wszystko tylko próba.

- Jaka próba? Co ty pieprzysz? Znowu ćpałeś? - poddenerwowany Juan siadł za kierownicą i odpalił silnik czekając na Daria, który powinien lada moment do nich dołączyć.
- Jeszcze raz powiedz mi to co mówiłeś o tych wężach - powiedział do poturbowanego kolegi.

- Mówiły do mnie - odpowiedział zaskakująco przytomnym głosem Javier. - Zostaliśmy wybrani, by przywrócić chwałę ich panu. Nie mamy tak naprawdę wyboru, Juan. Nazywamy się wężami nie przez przypadek, to było nam przeznaczone. Węże są złem, ale i my jesteśmy złem, musimy to zaakceptować, inaczej zginiemy. Trafiliśmy do rzeczywistości-pod, abajo de realidad, nie ma stąd wyjścia. Nic już nie będzie takie samo.

- Ja też widziałem węża… - odpowiedział niepewnie Juan.- Wielkiego skurwiela złożonego z samej ciemności… pożarł Ucozza, którego operował Tito...znaczy pożarł jego...duszę chyba… Ja...ja wpakowałem w niego cały magazynek ale nie zrobiło to na nim wrażenia.
Twardy Serpientes mówił urywanymi zdaniami, z wyraźną niepewnością w głosie, zupełnie nie tak jak zwykle.
- Nikt poza mną go nie widział… Madre de Dios, Xavi w co my wdepnęliśmy?
By zająć czymś ręce Juan sięgnął po telefon na który ostatnio nie miał wiele czasu.
Zobaczył wiadomości od Angela i Alvaro.
- Chłopaki piszą o jakiejś akcji z czarnuchami wieczorem... Puta! Narwańce zaczęli na nas polować, pan “U” nie żyje, jakby nam tego burdelu było mało to jeszcze kolejny z nas ma podejrzenia w stosunku do Psa… Kurwa, musimy być cholernie ostrożni jeśli chcemy ujść z życiem z tej afery.

- Zrodzony z ciemności, właśnie tak - pokiwał głową Javier. - Nie ma sensu z nim walczyć. Ci, co będą próbować, Uccoz i wszyscy inni zostaną złożeni w ofierze. Część z nas też pewnie zginie, przetrwają tylko ci, którzy będą służyć wężowi. Trzeba poważnie pogadać z Psem, czuję, że on wie...
Orozco urwał, bowiem właśnie przybiegł i wsiadł do wozu Dario.
- Co z Tito? - zapytał Xavi. - Chyba potrzebuję lekarza…

- Jedziemy do Gniazdka, Tito z Alfredo już tam pojechali. Musimy cię tam jak najszybciej dostarczyć - powiedział Juan, po czym ruszył w stronę ich studia filmowego.
 
Bounty jest offline