Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2018, 08:00   #301
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Zamek Cragmaw



Wbrew wszelkiemu spodziewaniu Delimbiyra jednak odnalazł swój cel...

Starcie z hobgoblinami było szokujące w swojej gwałtowności i łatwo mogło się zakończyć tragicznie, ale obudziło też nadzieję kapłana na odnalezienie ruin - miejsce było idealne na obozowisko dla jakiegoś szczepu goblinoidów, nie wymagającego nadmiernych luksusów. Po uzdrowieniu rany i załadowaniu łupów Marduk poprowadził jucznego w kierunku szczytu wzgórza, gdzie jego oczom ukazały się pokruszone mury obronnej budowli.

Delimbiyra długo wpatrywał się w Zamek. To tutaj omal nie zginął ze dwa razy. Niedaleko spoczywała też nieszczęsna Anna, naznaczona piętnem śmierci jeszcze przed urodzeniem. Tu również pokonywał kolejne stopnie wtajemniczania w naturę Ojca Elfów jako dumnego wojownika, który to aspekt najbardziej przemawiał do serca Marduka.

Budowla wydawała się opuszczona. Żadnego dymu, żadnych sylwetek, ale młody kapłan nie tracił czujności. Jeśli popełniłby błąd, nikt by mu nie pomógł.

- I bardzo dobrze - mruknął do swych myśli, nieświadomie poruszając ramionami by poprawić ułożenie kolczej zbroi - Nie ma nic lepszego na skupienie.

Był również pewien że Ojciec łaskawym okiem patrzy na eliminację goblinoidów przez Swego syna i nie mógł się doczekać dalszego zabijania. Uniesienia, które Marduk czuł kiedy odbierał życie, nie dało się porównać z niczym innym, nawet seksem czy efektem działania różnych specyfików których kosztował wraz z innymi przedstawicielami “złotej młodzieży” Leuthilspar.


Sprawdził skraj lasu nim pozostawił konia i juki. Okryty brudnym płaszczem podkradł się do ruin, czując mrowienie na wspomnienie gradu strzał, którym poczęstowano jego i Jorisa podczas poprzedniej eksploracji zamku. Tym razem nikt chętny do zabawy w strzelca się nie ujawnił.



Ale emocji nie zabrakło i tak...

Zaczęło się od grzechotu luźnych odłamków gdy wkradł się na teren zamku. Już samo to nie było łatwe, bowiem główne wejście było zawalone i straszyło pokruszonymi zębiskami wystających kamieni, podobnie jak większość murów. Marduk nie był krasnoludem - i chwała bogom - i krzywił się niemiłosiernie gdy, mimo całej lekkości stóp raz i drugi wzbudził hałas. Już wewnątrz ruin usłyszał skrzypnięcie skóry o metal i gardłowy, ohydny głos. Ale emocje nie zabrakło i tak...

Zaczęło się od grzechotu luźnych odłamków gdy wkradł się na teren zamku. Już samo to nie było łatwe, bowiem główne wejście było zawalone i straszyło pokruszonymi zębiskami wystających kamieni, podobnie jak większość murów. Marduk nie był krasnoludem - i chwała bogom - i krzywił się niemiłosiernie gdy, mimo całej lekkości stóp raz i drugi wzbudził hałas. Już wewnątrz ruin usłyszał skrzypnięcie skóry o metal i gardłowy, ohydny głos. Gobliny!


Trzy pokurcze wyprysnęły zza węgła, poganiane przez ciemnoskórego hobgoblina. Przystanęły, ale jeno na chwilę - znać było że usłyszały elfa i teraz ruszyły do ataku, wymachując morgenszternami. Jakaś zasługa w tym była ciężkozbrojnego hobgoblina, który najbardziej opieszałego pogonił kopniakiem. Marduk trzasnął obcasami i runął na spotkanie całej czwórki, zbrojny w Talona, puklerz i żądzę zabijania. Prymitywni, bestialscy wrogowie zasługiwali jedynie na eksterminację.

- Krew dla Ojca! - już pierwszym ciosem magicznego ostrza przerąbał goblinowi bark, drugiego wypatroszył szybkim cięciem pod tarczą. Trzeci goblin zamachnął się rozpaczliwie, raniąc jedynie powietrze. Miecz hobgoblina spadł na puklerz elfa, aż ręka kapłana zdrętwiała od siły ciosu. Marduk niemal tego nie poczuł przez obłok euforii i adrenaliny. Przez ułamek sekundy w oczach większego goblinoida widział strach. Cios Talona rozszczepił czaszkę ciemnoskórego. Ostatni goblin w panice odwrócił się do ucieczki, ale z rykiem nienawiści Marduk doskoczył do niego i odciął mu dłoń. Pokurcz padł jak długi, tarzając się z kikutem chlustającym krwią.

Zdyszany Marduk dezaktywował magię butów i w uniesieniu chłonął widok pola krótkiego, gwałtownego starcia. Pisk umierającego goblinoida przykuł jego uwagę. Słoneczny elf z ciekawością podszedł do wykrwawiającego się pokurcza i starannie umieścił but na jego gardle. Nacisnął, powoli zwiększając siłę. Z miażdżonej krtani wyrwał się charkot, a po chwili goblin znieruchomiał.
- Krew dla Ojca - warknął Marduk w uniesieniu. Rozejrzał się i sięgnął po kukri. Pochylił się, złapał za spiczaste, nadgryzione ucho i paroma ruchami przeciął skórę i chrząstkę. Powtórzył to z drugim, a potem ruszył do pozostałych ciał. Jego naszyjnik z uszu goblinoidów robił się coraz dłuższy...


Już wkrótce kapłan dokonał ciekawego odkrycia. Goblinoidy miały ze sobą, oprócz typowo goblino-obozowych gratów, również sporo narzędzi: kilofów, młotów, łomów, nawet zestaw złodziejski. Również antytoksynę czy księżycowy kamień, ale najbardziej interesująca była bardzo stara mapa okolicy i… czyżby plan Zamku Cragmaw??

Marduk zachłannie wpatrzył się w płachtę. Tak, podziemia były zaznaczone, i nic dziwnego, że przy poprzedniej bytności drużyna ich nie odnalazła, bowiem obecnie zasypane były jak się patrzy. Młodzik z namysłem popatrzył w kierunku starcia z goblinoidami. Wyglądało na to że choć raz ubiegł, czy raczej zapobiegł odkryciu przez kogoś innego ciekawego, potencjalnie zyskownego miejsca. Starannie zwinął zdobyczne szkice i ruszył sprawdzać ruiny dalej…


Dobra passa nie trwała długo i chłopak nie odkrył już dużo więcej, ale i tak czuł uniesienie. Na powrót widział światło w tunelu, na powrót wiatr dął w jego żagle! Zdobyczne narzędzia zawinął w płótno nasączone oliwą i zakopał pod murem - mogły się przydać w przyszłości. Kilka kości z cielska jego smoka, zdatnych na przykład do sporządzenia różdżek, znalazło się w jego plecaku. Broń i zbroja hobgoblina i pokurczów trafiły do juków, podobnie jak kamień, antytoksyna czy złodziejski zestaw. To wszystko miało swoją wartość, a Marduk miał dokładny plan co z tym zrobić by być lepszym zabójcą w służbie Ojca. Och tak, miał wielkie plany…

Na koniec zaś, gdy swą wiedzę skonfrontował z mapami, kierunkami i wyznaczył drogę ku Kopalni Phandelver, zrobił jeszcze jedno…


Grób Anny był nienaruszony. Mardukowi ulżyło na ten widok - jakiś cień niepokoju przecież był w jego sercu, gdy wspominał historię nieszczęsnej uciekinierki, córki kultystki Shar, naznaczonej dotykiem nieżycia od samego poczęcia. Położył bukiecik jesiennych kwiatów i zmówił modlitwę za jej duszę, ale jego szare oczy spoglądały twardo a pod czaszką paliła się żądza zabijania. Po raz kolejny obiecał coś kultowi Shar. A potem ruszył w drogę…
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise

Ostatnio edytowane przez Romulus : 09-11-2018 o 01:21.
Romulus jest offline