Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2018, 21:32   #108
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Gęstwina pełna żywych trupów

Poinformowany o wynikach zwiadu Benedykty i Eryastyra sierżant zupełnie spoważniał.
- Dla nas to nowość jest, choć może to dziwnie brzmi. Nie sami nieumarli, nie nie. Ale w dzień? Kapłani swymi modłami nigdy nie dopuścili ich tak blisko, w dodatku w ciągu dnia.
Nie wypowiedział na głos tego, co z oczu strażników można było łatwo wyczytać. Skoro zawsze nad nimi czuwali, gdzie są teraz? Czyżby klasztor został opuszczony? Zdecydowanie opowiedział się jednak za oddaleniem się od gęstwiny.
- Dwóch ruszy do kapitana z raportem, reszta pozostaje tu na czatach. Wybierz elfie co wolisz - oznajmił uprzejmym tonem sierżant. Ten rozejrzał się dookoła ale ani Benedykty, ani Słowika nie było w pobliżu.

Dziewczyna oddaliła się cicho i szybko. Zawładnęła nią ciekawość. Ponownie podeszła zombie bez trudu. Smród był obezwładniający mimo zasłonięcia nosa dłonią. Z rozmysłem rzuciła kamień by ściągnąć uwagę truposzy w jedno miejsce. Te zignorowały stukot i ostateczny plusk, z jakim skała wpadła w kałużę błota. Wydawały się zupełnie pozbawione zewnętrznej kontroli. Nie marnując czasu popędziła z powrotem do reszty. Badanie dało zaskakujący efekt ale czy musiała się nim dzielić?


Klasztor Boga Snów

Olgierd powrócił za kontuar po wysłuchaniu opata.
- Ubierzcie się - zwrócił się do kobiety i mężczyzny siedzących blisko siebie. - Schodzicie z Mormiłem na cmentarz.
Tamci zaczęli się przygotowywać, choć wstali z podłogi wyraźnie obolali.
- Jesteście najbardziej wypoczęci, pójdziemy w pierwszej kolejności - powiedział Olo obracając się do Haralda i Leona z pełnymi kubkami w dłoniach. - Pijcie. Przeor zaraz przyjdzie.

I przyszedł. Jego twarz była pokryta czarnymi piórami a oczy połyskiwały w świetle nie dość jasnym, by odkryć szczegóły tej maskarady. A gdy niskim, gardłowym głosem zaintonował słowa rytuału Elsę i Faeranduila nagły podmuch wiatrów magii mentalnie wgniótł w zimną ścianę. Ścianę, która zdawała się nie ulegać żadnemu naporowi. Jej chłód dawał przyjemną ulgę i przynajmniej chwilowo oddalał ból głowy.
W ten właśnie sposób Harald w zupełnej ciszy opuścił ciało, które bezwładnie upadło na posadzkę. Zaraz też zajął się nim oraz braćmi infirmierz. Ułożywszy bezduszne ciała na cienkich pledach zwilżył im usta tajemniczym płynem po czym wrócił do rannych kapłanów. W międzyczasie szafarz postarał się o koce i napitek. Zgodnie z wolą opata rozdano kubki i ustawiono gąsiorek na stołku.


Jeszcze głębiej w las

Targany w pasie z niewyobrażalną siłą Harald momentami zamykał oczy. Miał wrażenie, jakby stał nagi na potężnym wietrze. Wiatr co chwilę niósł inny rodzaj opadu i tak podczas krótkiej podróży poza ciałem odczuł śnieg, deszcz i dwukrotnie grad. Przez chwilę czuł się też jak pocierany o porowaty, polny kamień. Do miejsca, do którego podróżowali nie było daleko ale dzięki dodatkowym doznaniom podróż duszy dłużyła się.
Gdy rzeczywistość powróciła do normalności a grunt na powrót znalazł się pod nogami Harald nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś poszło nie tak. Wokół było zupełnie cicho. Na domiar złego rycerz widział świat w odcieniach szarości. Las zdawał się być najstraszniejszym z mrocznych miejsc. Leona i Olgierda nie było w pobliżu.
Harald rozejrzał się ponownie opanowując narastające emocje. Między drzewami ktoś uciekał. Zbyt szybko jak na truposza, jednakże szkolenie rycerza nie skupiało się na rozpoznawaniu i unieszkodliwianiu ożywieńców. Zaraz jednak okazało się, że to dwie ludzkie sylwetki uciekały przed dwoma tuzinami innych o pokracznych ruchach. Harald był pewien, że jak dotąd nie został dostrzeżony.
Mylił się. Coruja wędrowała tym lasem w kierunku północnym od bardzo długiego czasu. Zwykła pomagać wędrowcom w potrzebie. Dwóch mężczyzn uciekających przed dużą grupą umarlaków zdecydowanie potrzebowało pomocy i zapewne ruszyłaby z nią od razu. Lecz wtedy na jej drodze stanęła połyskująca błękitem, półprzezroczysta zjawa. Pojawiła się znikąd plecami do niej. Wisiała kilka centymetrów nad ziemią.
Elfka w panice przywarła do pobliskiego drzewa. Dopiero gdy złapała głębszy oddech opanowała się. Wciąż jednak wiele się działo.
 
Avitto jest offline