09-11-2018, 13:50
|
#127 |
| Gabrielle korzystając z chwili wyrzuciła do kosza zdobyczną broń, a już przez sekundę znów czuła się dobrze będąc uzbrojoną. Uśmiechnęła się do Lapointa.
- Jak rozmawialiśmy.. Nastroje w europie są jakie są. Nikt nie przysłałby tutaj dwójki bezbronnych biznesmenów.- Niezbyt nachalnie spróbowała ująć Francuza pod ramię. - Ochraniam pana Lloyda i pilnuję by potrzebna dla Kanady przesyłka dotarła cało na miejsce. Chętnie wyjaśnię więcej ale… spróbujmy to zrobić bez policji, dobrze?
Skinęła głową w kierunku z którego dochodziły odgłosy zwiastujące zbliżających się ludzi i jak podejrzewała, policję. Przysunęła się do ucha mężczyzny i odezwała się szeptem.
- Nie jesteśmy z Niemcami, a nawet… chyba można rzec, że jesteśmy po tej drugiej stronie. - Odsunęła się nieco jednak pozwalając by ich twarze prawie się stykały czubkami nosów. - Proszę… to ważne.
Chwilę potem w uliczce zrobiło się tłoczno, a ona Gabrielle musiała się odsunąć od Lapointa i mieć nadzieję, że nieco go przekonała, choćby do tego by dał jej szansę na rozmowę. ***
Gabrielle udając nieco przerażoną starała się wytłumaczyć, że nie wie dlaczego to zajście miało miejsce. Bardzo pospiesznym francuskim tłumaczyła, że na szczęście przeszła kurs samoobrony i że to oburzające by zaatakować kobietę i że nie powinni wpuszczać takich ludzi do restauracji. Złożyła szybkie zeznania podkreślając jak ją zastraszano i podbito.
Gdy znaleźli się w szpitalu Francuzka w końcu mogła zobaczyć w jakimś stanie skończyła i nie była z tego stanu zadowolona. Dała się opatrzyć i dbając o swoją przykrywkę, wydobyła kalendarz, w którym wszystko skrupulatnie zapisała wydarzenia na końcu dopisując wyraźnie słowo “UBEZPIECZENIE” i podkreślając je dwukrotnie. Poprawiła makijaż i podeszła do drzwi.
- Przepraszam, chciałabym się dowiedzieć w jakim stanie są Panowie Lapointe i Lloyd. - Mówiąc do jednego z policjantów rozejrzała się po korytarzu. - Muszę porozmawiać z moim pracodawcą. |
| |