Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2018, 01:01   #35
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
Wsiadła obcemu typowi do auta i dała się wywieźć w siną dal, nie informując nikogo prócz Kristi, na wariata zaczynając zadanie zamiast się przygotować… ale najgorsza była ta część o obcym facecie. Za samo to Alex ją oskóruje żywcem.
- Mam na imię Vesna, miło mi cię poznać… Nemesis - uśmiechnęła się do niego nieznacznie - Chcę ci pomóc, nie robić za balast. Przed spotkaniem z milady byłam na koncercie, nie mam przy sobie broni, ani nic przydatnego. Nawet jedzenia. Leków. Nic… nawet głupiej kurtki, a robi się zimno. Ciebie też szukałam na wariata, zresztą widać - westchnęła pocierając twarz dłonią - Proszę, czy byłbyś na tyle uprzejmy aby poświęcić te parę minut?

- Ja mam co potrzeba.
- odpowiedział krótko i sięgnął po coś za swoje siedzenie. Po chwili wydobył jakąś bluzę którą rzucił jej na kolana. - Chcesz to idź na pakę i się prześpij. Ale nie będę robił dla ciebie nadprogramowych przystanków. Dogonimy ich w nocy. Albo rano. Zależy jak będą jechać i kiedy się zatrzymają. Potem ja zrobię swoje i zgarnę swoje. Możesz wziąć resztę. I dalej nie musimy się widzieć. - kierowca przedstawił jak widzi sprawę. A wydawał się być dość mocno ukierunkowany na to aby wykonać zadanie, w jak najszybszym czasie.

- Dobra… a myślałam że Steve był służbistą - przewróciła oczami, ale bluzę przyjęła. Na pewno była na nią za duża, za to z pewnością ciepła. O wiele cieplejsza niż cienka sukienka którą miała na sobie, w dodatku bez rękawów, a z cienkimi ramiączkami.
- Dziękuję - powiedziała mniej nadąsanym tonem, przystawiając materiał do twarzy. Wciągnęła powietrze i parsknęła pod nosem. Ładnie pachniała, wcale nie potem, ani smarem lub stęchlizną tak częstą niestety. Tylko albo dobrym mydłem, albo całkiem znośnymi perfumami czy dezodorantem.

- Jeśli spytam o zapasowe spodnie zostanie to uznane za przekroczenie granic tolerancji na jedną godzinę? - spytała z nieznacznym uśmiechem, coraz ciekawiej zerkając na kierowcę. Profesjonalista, było widać. Chociaż papa nazywał takich szkapami. Takimi, które szkoli się aby miały klapki na oczach, co pomaga przy specyfice ich pracy. Zaraz w jej głowie pojawiły się setki pytań, jak to u typowej kobiety która lubi dużo wiedzieć. Niestety wiedziała też że na większość koleś nie odpowie, a szkoda.

- Daj spokój, nie jesteś taki zły żebym miała uciekać od twojej obecności przy pierwszej możliwej okazji… i o higienę dbasz - mruknęła pogodnie, rozpinając suwak i zakładając ubranie na plecy. Od razu zrobiło się jej przyjemniej. Zdjęła buty i przeniosła nogi na fotel, zginając je w kolanach przy brodzie - Syn Nyks, nie córka… ciekawe. Spodziewałam się kobiety. Przy takim pseudonimie. Pasuje - objęła nogi ramionami i zaśmiała się cicho - Muszę spytać, wybacz. Na tej pace znajdzie się bicz, koło, albo gałąź jabłoni? Bo pewnie pytanie o czapkę z jelenimi rogami uznasz za sugestię odnośnie wierności poprzednich czy aktualnej partnerki i zarobię strzała, a trochę by było szkoda. Lubie swoje zęby. Bez nich dopiero zrobiłaby się… grecka tragedia - zagryzła wspomnianym elementem anatomii wargę.

Facet zerknął na nią. Wrócił do prowadzenia patrząc znowu głównie przed siebie. Tłumy zdawały się rzednąć i chyba zbliżali się do granic miasta.
- Nie mam dla ciebie spodni. Ale z tyłu jest koc i śpiwór. - odpowiedział prowadząc przez noc tą czarną furgonetkę.

- A coś do jedzenia? - spytała z nadzieją i jak na zawołanie zaburczało jej w brzuchu. - Jestem głodna… nie żebym narzekała albo marudziła… ale naprawdę bym coś zjadła - westchnęła tym razem dość ponuro.

- W plecaku. - kierowca wskazał kciukiem gdzieś za siebie. Ale wnętrze półciężarówki było już całkiem ciemne więc nawet jak tam był jakiś plecak to z szoferki nie było go widać.

- Masz jakąś latarkę, albo włącza się tam jakoś światło? Mogę tu zapalić, nie zaczniesz się wydzierać? - seria pytań się ponowiła, dziewczyna gapiła się na towarzysza już całkiem jawnie, całkowicie obracając głowę w jego kierunku - W razie czego znajdą się tam na pace narzędzia do naprawy bryki? A leki? Bandaże, katgut, nici i igły, coś do odkażania… wolę wiedzieć na wszelki wypadek gdzie tego szukać, jeżeli zajdzie potrzeba.

Facet spojrzał na nią. Dość cierpkim wzrokiem. Potem odwrócił się znowu na drogę i sięgnął gdzieś pod deskę rozdzielczą. Wyjął stamtąd latarkę którą podał pasażerce.
- Nie grzeb mi. Idź spać albo siedź. Ale przestań tyle trajkotać. Nie musisz ze mną jechać. A ja nie muszę cię wieźć. Sam też świetnie wypełnię zadanie. - kierowca burknął mając widać za złe pasażerce jej “trajkotanie”. Latarka działała i gdy Vesna przechyliła się przez siedzenie na ławeczce wozu dostrzegła jakiś plecak. Dość wypchany to mogło być tam jedzenie czy coś podobnego. Ale bez przejścia na drugą stronę siedzenia nie miała szans sięgnąć go z tej szoferki.

- W to że sam je świetnie wykonasz nie mam wątpliwości. Milady mówiła że jesteś najlepszy, a to już coś znaczy - wzruszyła ramionami i podniosła się. Najpierw przechyliła się przez siedzenie, zostając dolną połową w szoferce, a górną balansowała w ciemności. Niestety aby dostać się do celu musiała przejść tam cała, co też zrobiła - Nikt tu nie kwestionuje twoich kompetencji… i nigdzie ci do cholery nie grzebię, ani nie trajkoczę. Pytam grzecznie, jak biały człowiek, gdzie w razie potrzeby szukać materiałów do połatania ciebie, albo tej fury. Anne dobrze strzela, a każda strzelanina to loteria. Poza tym robiła jako kurier, jeśli ma tu w okolicy kumpli nagle się okaże że to już nie jedna czy dwie spluwy kontra ty, ale trochę gorszy pieprznik. - odwróciła się do kierowcy i spojrzała kwaśno na jego potylicę. Ręce za to szukały w plecaku wspomnianego jedzenia.

- Co jeszcze o niej wiesz? - zapytał nie odwracając głowy. Wyjechali już chyba z miasta bo domy wokół ulic zniknęły albo były już dość daleko od szosy jak farmy. W plecaku był termos i pakunki z kanapkami, słoikami z żywnością, serem i kurczakiem. Wyglądało jak zestaw na wynos kupiony w jakimś sklepie czy lokalu.

- Półindianka? Arogancka? Zadufana w sobie i patrząca z góry na otoczenie? Podróżuje z kolesiem którego wołają Zen, albo Zenek. Nie integrowałam się za wiele z nimi. Umie strzelać, mają na pewno broń - oczy Vesnie zabłysły kiedy dojrzała wreszcie pozytyw nocnej wycieczki. Jakikolwiek. Szybko rozpakowała pierwszą kanapkę i pochłonęła ją na trzy gryzy. To samo stało się z drugą i trzecią, więc na całą minutę zapanowała cisza. Przy czwartej westchnęła z ulgą, a nawet zamruczała trafiając na pastę z pomidorów i papryki.
- Ale dobhe… - pochwaliła, przełknęła i już spokojniej odkręciła termos - Chcesz herbaty, kawy… zależy co tu masz - dodała gapiąc się podejrzliwie w ciemny otwór.

- Rozpoznasz tego Zena? - zapytał pracownik do zadań specjalnych lady Amari. W tym czasie Vesna odkryła, że w termosie musi być kawa. Przekonała się o tym gdy uderzył ją jej zapach oraz gdy jakaś kropla na jakimś wyboju padła na jej dłoń. Nie parzyła ale była dość mocno ciepła.

- Mhm - potwierdziła siorbiąc kawę i dojadając piątą kanapkę. W plecaku zostały jeszcze cztery i te słoiki. Technik wzięła jeden, odkręciła, powąchała i zgarnęła za sobą i termosem do przodu. Zanim jednak przeszła na powrót do szoferki, zdjęła bluzę, tak samo jak kieckę. Tę ostatnia złożyła ostrożnie aby się nie pobrudziła i znowu wciągnęła pożyczone ubranie na tyle duże aby ją okryć.
- Nie będzie z tym problemu. Wygląda normalnie, żaden mieszaniec. Mniej się rzuca w oczy - mruknęła zgarniając śpiwór, termos, słoik, papierosy i zapalniczkę na fotel pasażera. Przeszła przez oparcie, zaczynając się mościć. I oczywiście nie przestawała gadać.
- Auto też rozpoznam, nawet jeżeli je na szybko przemalują. Zajmowałam się nim, znam każdą plamę rdzy i dziurę. Wiem jak chodzi silnik. Gdzie są pęknięcia na szybach - powiedziała, kończąc się układać, okręcać i wreszcie westchnęła jakby z ulgą, potrząsając termosem. Z zabitym pierwszym głodem zaczynała się robić przyjazna i przyjaźnie nastawiona do najbliższej okolicy.
- Kawki? Przyda ci się kofeina jeśli masz zamiar całą noc prowadzić.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline