Nemrod wchodząc do gospody nie ściągnął kaptura. Jego gęba, naznaczona bliznami po mutacjach mogła niepotrzebnie przyciągać uwagę miejscowych. Znając życie, znalazło by się paru takich, gotowych po pijaku przećwiczyć wiedźmina. W środku panował ścisk, wszystkie miejsca wydawały się zajęte. Prawie wszystkie. Z rozczarowaniem popatrzył na Rabenforta oddającego się lekturze mocno poniszczonej księgi. Akurat z tym jegomościem nie było mu po drodze a jak na złość, tylko tam mogli usiąść.
- Zamów nam po kuflu. I jemu też weź – zwrócił się do Egharda wskazując skinieniem na kupca. Po chwili podszedł pod okno rzucając cień na oświetlony świeczkami stół.
- Znajdzie się miejsca dla wiedźmina panie Rabenfort? – spytał beznamiętnie przyglądając się mężczyźnie. |