Główna część negocjacji dobiegła końca. Postacie zakupiły przedmioty z ołtarza, na których im zależało za nader korzystne ceny. Barter, wymiana mistrzowskiego sztyletu i mistrzowskiego bastarda był w tym przypadku mniej opłacalny niż zapłata złotem.
Yusdrayl oprowadzała drużynę po jej małym królestwie. Po pytaniu dodatkowe dobra do wymiany szamanka zaprowadziła bohaterów do spiżarni, w której oprócz zwykłego pożywienia Podmroku takiego jak różnego rodzaju grzyby czy nawet fungoidy. Zoren odkrył sto sztabek dwu funtowych nefelium, materiału o właściwościowych stali, jednakże przezroczystego jak szkło, które jak wiedział można zabarwić na różne kolory, dodając domieszki minerałów. Na pytanie o pochodzenie nefelium przywódczyni odparł, iż zostało znalezione w jednym z pomieszczeń cytadeli i przeniesione w to miejsce. Widać, że nie bardzo wiedziała, co wpadło jej w szpony. Zoren widział wiele zastosowań dla tego materiału, od broni reprezentacyjnych po ochrony wizur w hełmach, czy też zastąpienie szyb i tym podobne zastosowania. Szamanka chęcią pozbyła by się całości. Szperając dokładniej znalazł też duże ilości soli soli, które udało nabyć mu się bardzo tanio. Zadowolona kobolda stwierdziła, iż sami wydobywaj i oczyszczają sól. Oprócz tego alchemik znalazł jeszcze inne interesujące go ingrediencje, lecz niewiele, tak za równowartość trzydziestu sztuk złota.
***
Na pytania Tanisa o pochodzenie odpowiadała zdawkowo. Pochodzili z Podmroku jaja znaleźli w skarbie, w którym zaleźli też magiczne przedmioty. Wiedziona wizją wiedziała jak doprowadzić do jego wyklucia. Potem wiedziona wizjami doprowadziła plemię do bezpieczniej cytadeli. Musieli tylko wykuć stu jardowy kawałek korytarza łączący Podmrok z cytadelą. Co do dalszego wyglądu cytadeli wiedziała, iż dalej droga do terenów goblinów wiedzie przez komnatę z wyschniętą fontanną, oraz drzwiami z pułapką, na której unieszkodliwieniu straciła dwóch współplemieńców. Na wprost korytarz zajęty jest przez wielkie szczury. Drzwi na lewo za komnatą z fontanną prowadzą zaś na teren goblinów silnie strzeżony.
***
Potem szamanka zaprowadziła ich do olbrzymiej kwadratowej komnaty piętnaście jardów na piętnaście. Stało tam kilkanaście jurt. W miejscu tym żyły koboldy, kręciło ich się tu chyba około pięćdziesięciu, w tym z dwadzieścia dzieci, które można było poznać było tylko po rozmiarze. Szamanka zaufała drużynie odkrywając miękkie podbrzusze plemienia - kobiety i dzieci.
Plemię wykazywało tylko umiarkowane zainteresowanie gośćmi, oczywiście strażnicy obserwowali poczynania drużyny.
Drużyna rozłożyła się obozem w południowo-wschodnim narożniku pomieszczenia. Najbardziej zainteresowane były jak to zwykle bywa dzieci. Najodważniejsze z dzieci podeszło z nadmuchanym pęcherzem. Odbiła go od podłoża pod nogi Zazy.
-
Pani gra z nami – powiedziało w smoczym.