Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2018, 18:04   #82
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Wspinaczka szła opornie. Koichi wciąż ześlizgiwał ze ściany, gdyż nie mógł znaleźć dobrej przyczepności a to za sprawą mazi wypływającej z dziwnych porostów, grzybni i przypominających purchawki narośli, w które obfitował mur. W pewnym momencie, gdy sięgał dłonią do kolejnego pęknięcia muru, poczuł, że pnącza wokół jego nóg wręcz eksplodują śluzem. W jednej chwili stracił oparcie dla stóp i zawisł całym ciężarem ciała na dwóch palcach. Już szykował się do upadku, jednak ku jego zdumieniu, stary mur wytrzymał jego ciężar. Z kamienną twarzą, Japończyk podciągnął się, znalazł oparcie dla stóp w nowym miejscu, sięgnął ręką do następnej wyrwy po cegle i kontynuował wspinaczkę.

W końcu doszedł pod sufit i połączył odpowiednie kable w puszce. Cały peron rozjarzył się chorobliwym, delikatnym blaskiem jarzeniówek. Można było dostrzec więcej szczegółów upiornego mchu porastającego korytarze. I wcale nie był to krzepiący widok.
Koichi zręcznie zszedł na dół, podniósł swój łom i pozwolił, aby Abi natarła jego kombinezon jagodami. Zapowiadał się sprint na powierzchnię. Bieg, który przypominał ścieżkę zdrowia nie dla wszystkich zakończył się happy endem. Pechowo, stracili kolejnego członka wyprawy - blondwłosa kobieta została rozerwana przez krwiożercze pnącza na kilka kawałków. Koichi widział wielokrotnie rozczłonkowywanie, nigdy jeszcze nie był świadkiem, jak robią to rośliny. Zapatrzony na scenę kaźni, nie zauważył wystrzeliwującego w jego stronę pnącza, które powaliło go na schody siłą uderzenia. Japończyk błyskawicznie wykonał ukemi, zamortyzował upadek i sprężyście poderwał się do dalszego biegu. Wyjście nie było daleko.

Wybiegł na spowitą czerwoną mgłą ulicę. Jak na Londyn, było cicho. Za cicho. Strzepnął z kombinezony największe plamy mazi, którą ubrudził się biegnąc przez korytarz. Sprawdził też, czy niczego nie zgubił. Zerknął na pozostałych - zziajani, kilku przestraszonych, ale poza białowłosą w komplecie.

-Witamy w strefie świeżaki! - dał się słyszeć kpiący głos Nicka. Koichi kolejny raz utwierdził się w przekonaniu, że ten człowiek jak nikt inny nie nadaje się na przywódcę. Stracił już cztery osoby z tych, które wybudził z hibernatorów i nadal był z siebie niezwykle zadowolony i nie opuszczało go szyderczo-kpiące nastawienie. Całości dopełniały głupawe teksty i zachowanie, które przypominało nadąsaną licealną cheerleaderkę. I to był człowiek mający pod opieką innych...
Koichi wiedział jak to jest tracić ludzi. Wspomniał Iroshizuku zabitą w walkach w Nowym Jorku z rąk potomków sycylijskiej mafii. Asagao zastrzelonego podczas wojen z Triadami i Shinzu torturowanego przez Bratwę tak długo, aż jego serce odmówiło posłuszeństwa. Każdy z nich był wojownikiem i rozumiał, że może w każdej chwili zginąć. Jednak nikt z dowództwa nie podchodził do straty człowieka tak lekceważąco, jak robił to Nick.

-Wszyscy cali? Nikogo więcej nie straciliśmy za wyjątkiem Keiry? - zapytał spokojnym głosem, wodząc wzrokiem po ocalałych.

Po chwili refleksji, Koichi sprawdził, jak się mają łaty i klej do prowizorycznego naprawiania kombinezonu, który niestety pękł podczas szaleńczego biegu.
 
Azrael1022 jest offline