Gorg nieco się obruszył na sugestię, że Zamtuz Aldony może być przybytkiem podłego autoramentu, jego zdaniem ma swoją klasę. Jednocześnie przyznał, że dworskie komnaty to to nie są.
Z tego, co powiedział, wynikało że ochroniarzy jest dwóch: Olo i Bolo - są nieco nerwowi, szczególnie wobec obcych. No ale też nie jest tak, że walą bez powodu. Zresztą nawet wtedy zazwyczaj ograniczają się do użycia pałek i to tylko wówczas, kiedy klient sam nie chce wyjść po dobroci.
Martha w relacji Gorga jawi się jako dość wysoka, kształtna kobieta z burzą kruczoczarnych loków. Nieco młodsza od sierżanta, który wygląda jakby przekroczył czterdzieści wiosen.
Ziół, eliksirów, proszków, czy maści zdaniem Gorga w Kompanii nie mają na stanie - rzadko używają, nie potrzebują mieć zapasów. I - jak się okazuje - nie wolno im za bardzo się tym zajmować na własną rękę.
Bo monopol na preparaty ziołowe mają kapłani, a maści i eliksiry na bazie innych substancji leżą w domenie alchemików, ewentualnie magów. Podział jest płynny, ale osoby spoza tych gildii nie mają prawa wytwarzać tego rodzaju dóbr.
Nic więcej sierżant ciekawego sam z siebie nie powiedział. Dodał tylko, że właśnie zmierzał do tego zamtuza, kiedy się spotkali przy Czarodzielni, jak nazywał siedzibę Gildii Magów.