Zaza, popatrzyła na koboldzie dzieci z nadmuchanym pęcherzem z zaciekawieniem, nie mówiła jeszcze nic bo nie rozumiała co maluchy chcą. Dopiero Morn i Anathem uświadomili jej że dzieciaki chcą się bawić.
Zaza przytaknęła wywołując jakieś poruszenie w koboldzich ...szczeniętach? Kijanek? Piskląt?
Najpierw jednak zostawiła swoje rzeczy i zdjeła napierśnik, w końcu nie będzie jej potrzebny w zwykłej zabawie...chyba.
Poprosiła czaromiota by ten spytał o zasady gry, po otrzymaniu odpowiednich wyjaśnień przez następną godzinę zielonoskóra biegałą z ‘koboldziątkami’ w kopanie nadmuchanego pęcherza stojąc w okręgu nie pozwalając mu upaść na ziemię jak najdłużej się dało nie używając do tego dłoni. Koboldy miały łatwiej bo miały ogony.
Zaza nie miała nadal wyrobionej ostatecznej opinii o tej rasie, ale musiała przyznać że zabawa była fajna. A jeśli nie była przekonana po kontakcie z Meppo czy chce im pomagać, to teraz jej zdanie było przesunięte w bardziej w stronę ‘chce’, niż ‘nie chce’.