- W mieście - rzekł bard posępnym pompatycznym tonem niczym bajarz opowiadający o wielkiej bitwie - W wielkim mieście czyhają większe niebezpieczeństwa niż stado goblinów. Tak, tak, szlachetny dzikusie! Cywilizacja śmierdzi, a jej zasady są bardziej okrutne niż niejeden pająk gigant, który działa może i bezwzględnie, ale uczciwie. I, choć nasza pani Hena pokazała już w konfrontacji z bestiami, że nie daje sobie w kaszę dmuchać, to w mieście czatują najgorsze bestie zwane istotami rozumnymi. Cywilizacja! Choć twój rozmówca ponad wszystko ceni sobie umyte pachnące utrefione ciała cywilizowanych kobiet to rozum istoty cywilizowanej służy za broń, a jej ofiarą padają zazwyczaj ci co za słabi są by się samemu obronić!
Bard kończył swój wywód głosem grzmiącym niczym mosiężna surma i kilku przechodniów zerknęło na niego ciekawie. Glaiscav rozejrzał się z zadowoleniem.
- Takoż, powinniśmy dołożyć wszelkich starań, by Henę co prędzej odnaleźć. Nie tylko dlatego, że naszą pracodawczynią jest, ale ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Która to co niektóre cywilizowane serca ogarnia! Rzekłem! |