Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2018, 15:23   #24
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Lev siedział niespokojnie na swoim miejscu. Wyczuwał zapach krwi ich gościa i powoli udzielał mu się jego humor. Pachniał gniewem, agresją i zazdrością. Podobnie jak osiedlowe dresy. Pytanie brzmiało tylko czy w wypadku spokrewnionego ten zapach oddawał jego stan psychiczny, czy też był to efekt uboczny typowej diety Szeryfa. Lev nigdy się nad tym nie zastanawiał. Musiał koniecznie to sprawdzić, ale do tego będzie potrzebował czasu i kooperacji Lexa, albo Adama. Może pomoże mu to w odkryciu kolejnego sekretu wampirzego stanu? Czy wampir mógł “czuć”, czy tylko nabierał cech swojej zwierzyny?
Westchnął delikatnie, odganiając w ten sposób niepotrzebne myśli i wyjął z kieszeni telefon. Wstukał szybką wiadomość i wysłał ją do członków koterii.
Cytat:
Napisał Lev
Jestem na górze, gdzie jesteście?
Odpowiedź przyszła niemal natychmiast:
Cytat:
Napisał Lex
Ja na dole, czekam na Adama
Wampir westchnął ponownie.
Cytat:
Napisał Lev
Pośpieszcie się, nasz gość pachnie na wkurzonego.
Odpisał szybko i skupił się ponownie na Szeryfie.
- Przykro mi, będzie trochę dzisiaj opóźnienia. - rzekł Lew.
Mężczyzna ziewnął i pokręcił z niezadowoleniem głową.

Mijały kolejne minuty, a ich gość wyglądał na coraz bardziej zirytowanego. Lew bawił się w tym czasie telefonem, ale nie był wstanie się na nim tak naprawdę skupić. Co mogło zatrzymać Adama aż tak bardzo? Z sekundy na sekundę miał coraz gorsze przeczucia, w końcu zirytowany schował swoją zabawkę i zwrócił się do Szeryfa:
- Nie wiem co zatrzymuje moich kolegów, możemy zacząć teraz. Nie chcę bardziej marnować pana czasu. - wyjaśnił przepraszająco wampir - W czym możemy panu pomóc?
W trakcie wypowiedzi do pomieszczenia wszedł Lex, ale nie odezwał się. W kwestii Adamay jedynie zrezygnowanym, lekkim pokręceniem głowy dał znać Lwowi, gdy siadał.

Gość westchnął.
- No nic, kleszcze - mężczyzna klepnął się po kolanach. - Teraz widzę, nic nie grzmi… więc jakoś to wszystko musi zostać ogarnięte. Zacznijmy od najprostszych rzeczy wróć… - zawahał się i pstryknął palcami. - Dobra, może nie tych całkiem prostych, ale tych zaraz potem w kolejności czyli: jak się podcierać, spuszczać wodę i myć ręce. - Twarz gościa zaczęła się wykrzywiać w grymasie, który albo świadczył o komizmie albo o szaleństwie, może zresztą o wszystkim tym na raz.

[MEDIA]https://i.imgur.com/IyH4qAi.png[/MEDIA]


- Co to za burdel tutaj w ogóle jest! - wampir wreszcie wybuchł: jego twarz pobladła, skóra jakby naciągnęła się mocniej na kości policzkowe, doły pod oczami pogłębiły się - co wy sobie w ogóle gnoje wyobrażacie?! To nie średniowiecze! co to za burdy na dzielnicy! co to za trupy! Śledztwa! Prasa!
- To jest ten moment, kiedy powinniśmy paść na kolana prosząc możliwość naprawy problemu? - Lex mimo wybuchu Szeryfa był spokojny. - To ja go przegapiłem. Ta rozpierducha to nie nasza robota.
- Dzisiaj w trakcie obchodu okolicy doszły mnie słuchy o jakimś zboczeńcu, przypuszczam że to o to chodzi? - spytał Lev, powoli zaciskając i rozluźniając pięści.
- “Nie nasza robota”... - powtórzył szeryf znacznie spokojniej choć jego oblicze nie wróciło do bardziej żywego wyglądu. - A kto tutaj pomieszkuje hmm? - Wstał i podszedł do małego stolika, oparł się o blat na dwóch rękach spoglądając spode łba na parę kainitów. - To jest ogromne miasto, Szczury donoszą Carycy o wszystkich turystach, uchodźcach, bękartach i innych takich jak wy komarach i kleszczach. Innymi słowy mam przeważnie pełną szczękę roboty w wypierdalaniu prochów do dunaju. Jeśli ktoś natomiast jest na tyle rozgarnięty by ogarnąć własne poletko, ładnie wszystko oporządza a kompostownik nie śmierdzi sąsiadom, to kto wie, może nawet przyjdzie takim kleszczom stanąć na salonach Jej Mości. Zapewne przez wzgląd na własnego potomka, którego nota bene nie przypominam sobie by miał prawo spokrewnić, ten szczurzy Ojciec waszego przystojnego koleżki sprawiał by wasze małe trio nie pojawiło się jeszcze na moim talerzu. Teraz jednak, zamiast pytać Szczurów wystarczy otworzyć gazetę… - Wampir odbił się dłońmi od blatu stolika. - Macie trzy noce na rozwiązanie wszystkich problemów w Zemun, albo mniej jeśli zrobi się jeszcze goręcej. Mnie gówno obchodzi czy sami jak pojeby kroicie te laski, po prostu ma tu być cicho!
- Jak już mówiłem na dole: to nie jest problem naszej domeny, a szerszy. - Lex skrzywił się lekko. - Akurat jedna z ofiar została zarżnięta na naszej ulicy, ale to nie znaczy, że stąd śmieć się wywodzi. Mamy rozwiązać wszystkie problemy Zemun? Czy to oznacza, że Caryca uznaje całe Zemun za naszą domenę?
- Jej Miłość uznaje, co jej odpowiada. Nie jesteście pierwszym kłębkiem kleszczy, który zalągł się Zemun w ostatnich dekadach, po prostu jedynymi które są tutaj teraz… Zemun jak i cały Belgrad należy tylko i wyłącznie do Jej Miłości i radziłbym o tym pamiętać. - Wampir przeszedł się po pomieszczeniu - To powiedziawszy, Jej Miłość potrafi docenić gdy korzystający z jej dóbr spokrewnieni dbają o Jej ziemie. W swojej łasce, mogłaby nawet uznać takie jednostki za oficjalnych mieszkańców tego miasta i nadać lub potwierdzić ich łowieckie przywileje.

Lew westchnął. Wniosek był prosty, mieli posłużyć za tanią siłę roboczą, albo kozła ofiarnego.
- Jeśli problem wywodzi się stąd, zrobimy co trzeba. Jeśli świr jest z innej dzielnicy… - wzruszył ramionami - będziemy potrzebowali satrudniczestwo zainteresowanych. - wtrącił po rosyjsku.
- Należy też założyć, że świr zamorduje ponownie, gdzie indziej. Powiedzmy na Cukaricy. Albo Zvezdarze. Co wtedy? - Holender spojrzał na szeryfa z zainteresowaniem. - Teren innych spokrewnionych i wtedy na nich spada ściganie? Bo bez odpowiednich plenipotencji, to my gówno możemy na cudzej domenie - dodał potwierdzając słowa Lwa.

Mężczyzna pokręcił głową.
- Po prostu ogarnijcie swoje podwórko, nie kłopoczcie zbytnio główek innymi miejscami. Oczywiście nie próbujcie zrobić czegoś brzydkiego pod czyimś nosem ale zasadniczo trzymajcie się “swojej” okolicy. Pokażcie, że potraficie sprostać choćby temu. - Mężczyzna wykonał gest zerkania na zegarek ostentacyjnie ukazując swój całkowicie nagi i wolny od ozdób nadgarstek. - Inne dzielnice… heh, oczywiście też muszą się wykazać, spróbujcie nie pozabijać się wzajemnie, a jeśli już to zrobicie, to nie twórzcie więcej problemów i tak mam pełne usta roboty.
- Ogarniemy. - Holender wyglądał na bardziej rozluźnionego, gdy szeryf jasno dał do zrozumienia, że widzi ich jako załatwiających sprawę lokalnie, a nie kompleksowo. Spojrzał na Lwa. - Atak na naszych podopiecznych. I tak trzeba byłoby się tym zająć.
- Świetnie! - Wampir przestał wpatrywać się w jakiś punkt na suficie i spuścił spojrzenie na dwójkę spokrewnionych, jego twarz znów wyglądała zupełnie zdrowo, ludzko. - I tak nie mógłbym mieć tego w żaden inny sposób, aż mnie korci by już pogratulować wam sukcesu, bo przecież nie ma opcji alternatywnej… - To powiedziawszy mężczyzna wymownie zlustrował oczy obu kainitów i ruszył ku schodom.

- Jednego nie rozumiem… - Lex rzucił za szeryfem, choć patrzył w kierunku parkietu widocznego za taflą weneckiego szkła. Miejsce do tańca wciąż było jeszcze puste o tej porze. - Ludzie mordują się na różne sposoby, bez ustanku. Co wyróżnia tego pojeba, że mamy zaszczyt być opieprzeni od góry do dołu i skierowani do natychmiastowego załatwienia tu spokoju? Istnieje podejrzenie, że to nie człowiek? To nie pierwsza ofiara, zatem może coś wywęszyliście badając poprzednie mordy. Poszłoby nam łatwiej i szybciej gdybyśmy mieli większą wiedzę na ten temat.
- Może to faktycznie jakiś komar - przyznał wampir - może nawet sabaciarz albo inny sekciarz? Może wilk? Może muslim, który nienawidzi kobiet? Nastolatek z małym chujkiem? Albo kosmita? Jedyne co ma dla nas znaczenie to to, że zwraca uwagę. To jest świat śmiertelnych, za dnia i w nocy też. Takie historie sprawiają, że ludzie zaczynają się zastanawiać, szukać, “sprzątać”. Wierzyć w istnienie potworów których nie powinno być.

Lew i Lex milczeli gdy powiedziawszy to Szeryf wyszedł z pomieszczenia.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline