Morn przetłumaczył prośbę koboldziąt wpierw bawiły się tak jak zaproponowała Zaza, potem jednak kilkoro stwierdziło, że to nudna zabawa, zaproponowały przy pomocy Morna grę w zbijanie. Dwie drużyny po sześć, jeden zbijający w każdej, potwierdzenie zbicia świecącym mchem, w którym obtaczany będzie pęcherz. Gra trwa do czasu aż pięciu zawodników z jednej drużyny będzie trafionych pęcherzem. Wszystkie chwyty dozwolone nie wolno było tylko gryźć.
Szybko wybrano drużyny. Grano do trzech zwycięstw. Zaza miał zbijać a w jej drużynie były najmniejsze koboldy.
Z początku barbarzynka zapominała obtaczać pęcherz w cebrzyku wyplenionym świecącym mchem. Bardzo szybko jej drużyna przegrała, bo przeciwnicy nie wykorzystywali wszelkie chwyty by ich zbijającemu było łatwiej chwytali unieruchamiali mniejsze koboldy. Gra była szybka, żywiołowa i brutalna. Już w pierwszym meczu polała się krew z skaleczeń, na którą nikt nie zwracał uwagi. Druga zwyciężyła drużyna Zazy dzięki jej umiejętności celnego rzucania. Potem zaciekłe partie doprowadziły do remisu. Ostania gra trwała najdłużej i najwięcej krwi się polało, przy przytrzymywaniu najmniejszego zawodnika z drużyny Zazy przeciwnicy wybili nawet mu rękę z barku. W końcu to jednak drużyna Zazy dzięki zwinność małych zawodników i jej celności rzutów wygrała ostaniom grę a tym samym całe współzawodnictwo.
-
Dziewczyny górą - zakrzyknęła najmniejsza z koboldek ta wybitym barkiem.
-
Do następnego razu - odparł ze szczekliwym śmiechem zbijający przeciwników.
Morn szybko przetłumaczy to Zazie.
Drużyna Zazy była w opłakanym stanie. Wszystkie koboldki krwawiły z licznych skaleczeń a najmłodsza z grających miała wybity bark. Zapewne przydał bysie im jakaś pomoc, a zwłaszcza małej z wybitym brakiem.
***
W czasie gdy inne koboldziątka grały najmniejsze z nich podeszło do Morna.
-
Jestem Xina, a tobie jak na imię – zapytał w smoczym –
Jesteś złodziejem czy wojem, nie potrafię rozpoznać.