Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2018, 22:36   #48
Gortar
 
Gortar's Avatar
 
Reputacja: 1 Gortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputację
Puta! Kiedy z twardego sicario stał się miękką pipką, której jakaś jebana w dupę olbrzymim murzyńskim kutasem puta, odbiera broń? Był wściekły. Wściekły na siebie za to, że dał się podejść z taką dziecinną łatwością. Może to kwestia tej akcji w szpitalu, może tego, że dawno nie miał tequili w ustach, ale coś zdecydowanie było z nim nie tak. I to dziwne przeczucie żeby przyjść właśnie tutaj… Juan ty chory pojebie - przeszło mu przez myśl. Ta pierdolona cipa wyglądała na taką, która zdąży pociągnąć za spust zanim Alvarez odbierze jej broń. Wdech i wydech, wdech i wydech, jak przy strzale z dużej odległości. Przecież nie był całkiem bezbronny. Za paskiem ukryta spoczywała druga sztuka broni. No i ta puta czegoś od niego chciała, a to już można było rozpatrywać w kategoriach szansy.
- Tylko spokojnie z tą spluwą laleczko bo komuś stanie się krzywda. Kim jesteś i o jakich “nas” mówisz?
- Nie czujesz tego? Nie dostrzegasz?
W jej głosie było coś naprawdę przyjemnego. Coś hipnotycznego. Wpływał niczym miód przez uszy i owijał ciepłym kokonem wokół umysłu Juana. Usypiał czujność, uspokajał i łagodził.
- Budzą się. Wypełzają z cieni. Wychodzą z ukrycia marząc o tym, co kiedyś mieli i czego nie mają. Myślą, że Węże im to dadzą. Że pomogą osiągnąć. Ale Węże się nie liczą. Nic się nie liczy. Poza jednym. Aby spali dalej i ON razem z nimi.
To ON zabrzmiało groźnie. Twardo. Zawzięcie.
- Sam go widziałeś, prawda? Widziałeś, jak pożarł Uccoza. Widziałeś, jak wypełznął z cienia. Widzę to w twojej głowie. Twój pot śmierdzi strachem. I słusznie. Masz powód, aby się bać, wężu. Oni chcą waszej śmierci, nim ON was naznaczy. Już zaczęli polowanie. Teraz, w tej chwili, osaczają was. Jak zwierzynę. On was nie ochroni. My możemy. Powiedz. Ile byś dał, aby ocalić siebie. Swoich kumpli? Jak wiele byś za to oddał?
Westchnęła. Teatralnie i ciężko.
- Nie wiesz o czym mówię, prawda? Zagubiony szczeniaczek, który myśli, że z tą spluwą i twardym charakterem zawojuje świat. Też taka byłam. Dawno temu. Może dlatego…
Urwała w pół słowa.
- O nie! - syknęła. - Już tutaj są. Ostrzeż swoich nim będzie za późno. Ja spróbuję dać wam czas. A potem, o północy, spotkajmy się przy głównym wejściu do Acuario Mazaltan. Jeśli przeżyjecie.
I nagle Juan usłyszał wiatr, taki dmący, jak mały huragan, i zamaskowana kobieta zniknęła. Za to spluwa, jego spluwa, znów tkwiła na swoim miejscu, tam gdzie ją nosił.
Kurwa… znowu jakieś majaki? - Pomyślał Juan
Widział przecież wyraźnie kobietę celującą mu prosto w twarz. Widział i czuł, że został rozbrojony, a potem, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, kobieta zniknęła, a broń pojawiła się na swoim miejscu. Juan wierzył w cuda. Zdecydowanie. Ale w cuda, które są spowodowane mocą jedynego i dobrego Boga, a nie jakichś dziwnych mocy. Nie wiedział już czy może ufać swojemu instynktowi. Bo o ile wąż z ciemności na pewno go przerażał to drugie widziadło było już bardziej “przychylne”. Drugi majak potwierdzał istnienie pierwszego… pojebana sytuacja… I teraz co dalej? Co powinien zrobić? Faktycznie ostrzec chłopaków? Wparować do środka knajpy? Zaufać tej kobiecie, której istnienia nie był pewien?
Znów wziął głęboki wdech, rozejrzał się wokoło i wyciągnął telefon. Wybrał numer Hernana i mimo wątpliwości zadzwonił by go ostrzec, że coś jest nie w porządku.
Zajęte. Sygnał świadczył o tym, że Hernan albo gada, albo wyłączył telefon.
- Puta! - zaklął.
Nie zostało mu nic innego jak wejść do lokalu i ostrzec chłopaków. Postanowił wejść tylnym wejściem.

Tylne wyjście prowadziło do kuchni, w której uwijali się trzej czarni kucharze - krojąc, siekając, mieszając w garach. Wszystko śmierdziało tłuszczem i smażonymi owocami morza oraz mięsem. I było cholernie gorąco. Pot lał się po półnagich mężczyznach jak w saunie.
 
__________________
---------------
Rymy od czasu do czasu :)
Gortar jest offline