Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2018, 23:40   #8
Loucipher
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
Z mojej lektury wstępniaka podlinkowanego przez Leminkainena wyłania się raczej diagnoza, że większość obecnych w kulturze - czy to na ekranie, czy to w literaturze - historii postapokaliptycznych wpada w pewnego rodzaju pułapkę: za bardzo koncentrują się na samej apokalipsie, a za mało na tym, co po niej - a jeśli już przewidują jakieś "coś" po apokalipsie, to jest to najczęściej - cytując sam wstępniak - "uproszczona historia o ponurych próbach przetrwania, w której coraz mniej liczna grupa ofiar zespołu stresu pourazowego próbuje dotrzeć do kolejnych zapasów jedzenia, nim dorwą ich zombie, obcy lub wirusy".

Faktycznie, ten fragment opisu to bardzo celna diagnoza, jak świat i sesja postapo nie powinna wyglądać. Gdyby powyższy scenariusz był jedynym, co postapo ma do zaoferowania, to nie sądzę, aby znalazłoby się wielu odważnych na tyle, by znosić te wszystkie niebezpieczeństwa i przeciwności wiedząc, że walka, którą toczą, jest z góry przegrana.

Cascio, na przykładzie omówienia wątków komiksu, definiuje postapo jako świat, w którym ważniejsze od samej katastrofy jest to, co dzieje się po niej. To prawda, że apokalipsa wywróciła świat do góry kołami, zburzyła wszystkie istniejące porządki, unicestwiła miliony ludzkich istnień i skazała tych, co przeżyli, na egzystencję opartą o własną pomysłowość i zaradność w wykorzystywaniu tych marnych resztek zasobów, jakie ocalały z holocaustu. Pytanie, które powinno paść w tym momencie - pytanie, które również moim zdaniem jest kwintesencją dobrego postapo - brzmi: co dalej z tym światem? Co zrobią bohaterowie wrzuceni w jego środek? Jak obronią się przed niebezpieczeństwami? Jak zapewnią sobie byt i utrzymanie? Czy zechcą na gruzach starego świata zbudować nowy? A jeśli tak, to jaki on będzie? Czego będą potrzebować i jak tego użyją?

Najlepszym tekstem ilustrującym ten sposób myślenia są słowa, jakie padają z ust najlepszego DJa Stołecznych Pustkowi:

Cytat:
Survive, Thrive and Revive - that's the name of the game.

--- Three Dog, GNR, talking about The Wasteland Survival Guide, 2277
Dobre postapo to dla mnie takie, które ma w sobie te trzy elementy.
Survive - czyli jakie niebezpieczeństwa czyhają na postać gracza w postapokaliptycznym świecie i jak się przed nimi bronić;
Thrive - czyli jak na ruinach starego świata znaleźć dość zasobów, aby zapewnić sobie byt;
Revive - czyli jak z porozwalanych kawałków przedapokaliptycznych społeczeństw poskładać na nowo podstawowe komórki społeczne i jak doprowadzić do tego, by ludzie, zamiast zabijać się o resztki jak stada zdziczałych psów (np. wszechobecni bandyci we wszelkich odsłonach Fallouta) zaczęli ze sobą normalnie współpracować, odbudowali zniszczone wsie i miasta i przywrócili cywilizację - na tyle, na ile to możliwe - do stanu sprzed wielkiego zniszczenia.
I tu pora na odniesienie się do tych słów:
Cytat:
Napisał Leminkainen Zobacz post
mam wrażenie że odbudowa jest ogólnie trochę tabu w RPG
Właśnie. W większości systemów RPG to postacie graczy są tymi, którzy sięgają po najpotężniejszą broń, czary, gadżety czy co tam jeszcze... a potem używają tego do wywołania największych zniszczeń, na jakie pozwalają im te środki - wszystko jedno, czy chodzi o odrąbanie orkowi łba toporem, rozchlapanie wroga na ścianie granatem, wyrwanie bramy z miejskich murów taranem czy zrównanie miasta z ziemią salwą orbitalnej artylerii.
Taa. Niszczenie jest fajne

No to przychodzimy z takim nastawieniem do postapo i... no właśnie, "Houston, mamy problem". Zniszczenie już się dokonało. Apokalipsa była. Nie ma co niszczyć, bo Coś przyszło i tak pozamiatało podwórko, że zostały na nim nędzne resztki.
To co nam zostało?
Albo zanurzyć się w orgii niszczenia tych resztek, godząc się z tym, że jedyną zasadą tej orgii jest "last man standing is the last man dying".
Albo zakasać rękawy i spróbować stworzyć coś nowego. Czyli Revival.
Ktoś powie: to trudne.
Prawda. Każda ciężka praca jest trudna. Ale potrzebna.
Ktoś powie: to mało epickie.
Czyżby?
Zjednoczenie pojedynczych rozbitków w zorganizowaną społeczność, zapewnienie każdemu schronienia, pożywienia, wody, lekarstw, paliwa czy czego tam akurat potrzeba... obrona społeczności przed napadami tych, którzy niczego nie chcą budować, więc wolą zabrać siłą to, co inni zbudowali... próba odtworzenia osady, miasta, wreszcie państwa... to materiał na epicką historię. Taką na kilka sesji.

Zresztą spójrzcie na świat Neuroshimy czy Fallouta. Tam to cały czas się dzieje. W tle. Tam, gdzie akurat nie ma BG psujących cały misterny plan łażeniem dookoła, naprzykrzaniem się ludziom i zawracaniem im głów GECKami, zaginionymi krewnymi czy po prostu wtykaniem nosów w nie swoje sprawy. Nowy Jork w Neuro... Megatona czy Rivet City w F3... Modoc, Vault City czy NCR w F2... każde z tych miejsc jest gdzieś w jakimś punkcie tej triady. Ludzie tam mieszkający nie czekają na śmierć. Próbują odmienić swój los na lepszy.

Marzy mi się postapo, w którym postacie graczy będą mogły w ten sposób wpłynąć na świat. Nie tylko "robiąc questy" dla miejscowych... ale również może samemu wykreować takie miejsce i uczynić z niego kolejny zaczyn cywilizacji... odradzającej się na przekór wszystkiemu.
 
Loucipher jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem