Raen'drel długo się zastanawiał, jednak w końcu potrząsnął zrezygnowany głową.
- Może mieć coś wspólnego - zgodził się z Detlefem. - Ale nawet jeśli, to przecież nie przyzna się po dobroci. Kolejna osoba nie żyje, a nawet nie wiemy, czy ma jakiś związek ze sprawą, czy broniła tylko swojego domu... - powiedział. - Zachowujemy się jak bandyci... - dodał ze smutkiem.
- Jeśli ci tutaj nie mają nic wspólnego ze śledztwem, to będziemy odpowiadać za morderstwo. Tak pewnie zezna służba, która nas widziała, a ten czarodziej zapewne ma dość wpływów, by żaden sąd nie wziął poważnie naszych wyjaśnień, że tylko broniliśmy się przed atakiem. To MY wtargnęliśmy tutaj... - podniósł głos, by zdać sobie sprawę, że również on jest winny sytuacji, jaka wydarzyła się w tej na pozór opuszczonej posiadłości.
- Dobrze byłoby dowiedzieć się, czy rzeczywiście ten magister jest jednym z elementów tajemnicy, którą próbujemy rozwikłać. - Elf kontynuował. - Z drugiej strony nie możemy tu zostać zbyt długo, bo służba maga z pewnością pobiegła po pomoc. - Dodał.
- Nie ruszajcie niczego, co nie ma związku ze sprawą - w przeciwnym wypadku będą mieli dowody, żeśmy zbójcami... - popatrzył po obecnych.