Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2018, 16:00   #10
Fenrir__
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
Noc spędzili w zatoce. Morska Wiedźma chłostana deszczem i sztormowymi podmuchami znosiła to dzielnie. Poraniona załoga gorzej. Mimo to ranem kotwica poszła w górę, a na maszty wciągnięte zostąły żagle. Opuszczali w pośpiechu zatokę zostawiając chwiejące sie na falach skrzynie i resztki po 2 okrętach, które udało im się zdobyć..

Nawigator pochylił się nad mapą w kapitańskiej kajucie. Rozwinął ją na pełną szerokość i przybił sztyletem na rogu. Wskazał palcem na archipelag niewielkich wysepek podpisany czerwonym tuszem. “Wyspy Oszpeconych”...

Wiatr dawał się we znaki. Sztormowa pogoda cały czas się utrzymywała. Jedynie dzięki miksturom Alchemika udawało im się halsować. Pod ich wpływem żagle nabierały innej faktury lepiej układając się i wytrzymując nawet sztormowe podmuchy. Mimo to wymagało to sporych umiejętności i dużego wysiłku. Tak, że wieczorami załoga padała wymęczona.

Okazało się, że mnich nie stroni od pracy i mimo, że na żeglowaniu za grosz się nie znał, to był pojętnym uczniem i szybko zgrał się z załogą. Nie można tego jednak powiedzieć o jego towarzyszce. Blanka była wyobcowana, przerażona i absolutnie niekomunikatywna. Spała wciśnięta w najciemniejszy kąt.

Dario odstąpił swoje laboratorium, ale mimo to pracował w wolnych chwilach. Przygotowując się na cel podróży. Determinacja jest w jego przypadku chyba kluczowym pojęciem. Bo gdy na horyzoncie pojawiły się pierwsze wyspy był już w pełni przygotowany.

Dotknięte przez demona kobiety poczuły się lepiej. Większość z nich wstała, choć nie wyglądały najlepiej. Wszystkie co do sztuki miały podkrążone oczy. Były słabe i wymęczone zupełnie jakby wiele dni nie spały. Wszystkie za wyjątkiem Sary, która trawiona gorączką dalej nie była w stanie funkcjonować. Mogło być gorzej gdyby nie odstąpione przez Pierwszego laboratorium.

Zbliżało się południe gdy burzowe chmury wreszcie odpuściły, wiatr zelżał i zrobiło się cieplej. Byli na miejscu. Przed oczami rozpościerał się cudowny widok. Lazurowe wody opływały piękną zieloną wyspę wyrastającą z morza. Gęsty las porastał niemal całą wyspę, jedynie wąski pas białego piasku wyznaczał plażę, nie było widać żadnego śladu ręki człowieka. Gdyby nie ponura sława tego miejsca - wyspa wyglądała by jak raj na ziemi.

Do Kapitana, Pierwszego i Bosmana na dziobie dołączył mnich i powiedział:
- Jaskinia Karchedona znajduje się zapewne w centrum wyspy. Dotarłem do starych podań mówiących, że kiedyś istniała tam świątynia. Demony lubią takie miejsca, więc zapewne tam zaczniemy szukać. Myślę, że jak znajdę się na wyspie będę w stanie wyczuć to okropieństwo.



- Podaj mi kto patrzałkę – zawołał Heist. - Chcę się przyjrzeć nieco tej wyspie z bliska... Ha! Zaiste, Wyspa Oszpeconych. Nie martw się, Kabo, twoja morda nadal jest szpetniejsza od wszystkich durniów na tej wyspie.

- Zostawimy ludzi do pilnowania okrętu, sami podpłyniemy łodzią. Potrzebujemy wziąć najsilniejszych i najzaradniejszych. Reszta niechaj pilnuje kobiet w lazarecie. Lepiej będzie, jeśli będziemy poszukiwać jedną grupą... Kto wie, co czai się na Wyspie. Mnich i dziewka oczywiście idą z nami.

- Przygotować łodzie – zawołał Heist. - Wkrótce schodzimy na ląd!

- Słyszycie psy! - wrzasnął Zaraan. - Do roboty. Stary, obejmiesz komendę, gdy my zejdziemy na ląd.
Odwrócił się i wyłuskał wzrokiem ochotników z załogi.
- Żelaźni - obaj równocześnie skinęli głowami i uderzyli pięścią w lewą pierś, nawyki nie tak łatwo wykorzenić - Dzikus, przydasz się w tym lesie.
- Javolg, my firrer - keld wymamrotał coś pod nosem. Zaraan nawet nie zwrócił na to uwagi, przyzwyczaił się to bełkotu.
- Aulies, jak się dobrze sprawisz to zapłacę za wstawienie ci nowych zębów.
- Złotych?
- Srebrnych, w końcu nie chcemy by jakiś łotr wybił ci je w nocy skuszony zbytnim blaskiem twojego uśmiechu.
Wokoło załoga zarechotała.
- Caeldorne, tylko kurwa bez bębna. I Stein.
Spojrzał na kapitana.
- Wystarczą, czy kogoś jeszcze dobrać?

- Styknie na rekonesans - odparł Heist. - Nie chcemy władować wszystkich na wyspę. Weźmiemy nieco zapasów z okrętu i zaczniemy przeszukiwanie… Huai Ren wskaże drogę.

Wyrzekłszy to, kapitan podszedł do burty i intenstywnie obserwował wyspę. Wkrótce mieli zejść na łódź.

“Przeklęta wyspa, demony, pięknie’”. Dario nie lubił gdy się go w coś w manewruje. Zdrada, to zawsze zdrada. Szybko podszedł do Marcii, ich wargi złączyły się w długim pocałunku.
- Uważajcie na siebie, opiekuj się Sarą. Wrócę.
Dario pociągnął sztylety trucizną bojową. Demon nie demon padnie martwy. Jego trucizna działają zawsze do śmierci istoty. Być może będzie trwało to długo, dłużej niż wszyscy sądzą,w końcu demony są żywotne, lecz efekt zawsze jest taki sam - śmierć.

Dario myślał już o walce z demonem i o skarbach oraz zemście jeśli skarb będzie mniejszy niż oczekiwał. Zaś jego oczekiwanie były ogromne. W końcu tylko to mu zostało najbliższa rodzina oraz zagrożone przez działanie mnicha oraz skarby i łupy.*
 
Fenrir__ jest offline