Chwila samotności dłużyła się, a ilość potencjalnych scenariuszy rozgrywanych w głowach obu zawodników rosła. Wreszcie po każdego z nich zjawił się ubrany w togę mężczyzna, który gestem ramienia zaprosił każdego z gladiatorów do udania się przed ołtarz Khesty. Obaj mężczyźni po raz pierwszy mogli zobaczyć na własne oczy biały, górujący nad wszystkimi posąg bogini wojny i losu. Przede wszystkim jednak mogli po raz pierwszy spojrzeć adwersarzowi prosto w oczy. Obaj byli podobnego wzrostu (ciężko było ocenić z dystansu, ale Gajus wydawał się być minimalnie wyższy) i obaj dysponowali atletycznym, muskularnym ciałem.
- Witajcie, wojownicy - oznajmił donośnym głosem stojący przed ołtarzem kapłan, po czym uniósł ramiona nad gładko ogoloną głowę. - Bogini Khesto! Składamy ci w ofierze krew oraz pot tych młodych mężczyzn, byś w swej łaskawości pomogła nam wyłonić po czyjej stronie jest racja!
Gajusa oraz jego bezimiennego przeciwnika dzieliło kilka metrów. Na wszelki wypadek żadnemu z nich nie pozwolono mieć przy sobie broni, a w pobliżu znajdowało się czterech silnorękich, którzy w razie awantury mieliby rozdzielić gladiatorów. Jeszcze nie czas na starcie. Teraz trwała bardziej cywilizowana część spektaklu...
- Niech Khesta zdecyduje o kolejności wyboru - dodał po chwili kapłan, spoglądając na ubranego w togę urzędnika, który zaprezentował wszystkim zebranym przedstawicielom obu miast tetragram - złotą monetę, wybijaną w Arlezji. W obrębie murów nie sposób było znaleźć środek płatniczy o większej wartości. To właśnie ten kawałek metalu miał zdecydować o tym, kto wybierze arenę.
- Awers oznacza Arlezję... - oznajmił urzędnik prezentując Gajusowi stronę monety, na której wybity był brodaty profil króla Arlezji, Harkusa III. Z kolei w stronę przybysza z Kanabossy skierował majestatycznie wybitą Khestę, dzierżącą włócznię. - Rewers oznacza Kanabossę.
- Nie zgadzamy się - wtrącił strojnie odziany urządnik z Kanabossy, stojący tuż obok bezimiennego gladiatora. - Nie mamy pewności czy ta moneta jest na pewno dobrze wyważona. My chcemy awers.
Wśród pochodzących z Arlezji dostojników przebiegł złowrogi szmer. Dzierżący tetragram urzędnik zdawał się być zbity z pantałyku. Rozejrzał się po zgromadzonych, aż w końcu jego wzrok spoczął na Gajuszu - zupełnie tak jakby chciał potwierdzenia, czy gladiator zgadza się na warunek postawiony przez przedstawicieli Kanabossy.
Ostatnio edytowane przez Bardiel : 19-11-2018 o 20:29.
|