Wątek: Agenci Spectrum
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2018, 23:36   #130
Loucipher
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
Noc w hotelu (by Lou & Aiko) - cz. I

Gabrielle po dotarciu do hotelu skupiła się na doprowadzeniu się do porządku. Wzięła kąpiel i zmieniła ubrania na czyste, po czym starannie ukryła pod makijażem rozwijające się siniaki. Tak przygotowana pojawiła się w pokoju Johna.
- Musimy się poważnie zastanowić co dalej. - Bez skrępowania rozsiadła się na fotelu zakładając i krzyżując nogi tak, by spod obcisłej spódnicy garsonki wychyliło się nieco więcej jej uda.
John, który również właśnie wyszedł spod prysznica i przebrał się w luźniejszy, acz nadal elegancki strój, usiadł naprzeciw niej na łóżku, udając, że nic a nic nie zauważył z manewrów jego przełożonej.
- Masz rację - odparł. - Na przykład nad tym, czy w ogóle jest sens dalej kręcić się wokół ciężkiej wody po tym, w co się wpakowaliśmy. Na dodatek we dwójkę... bo Edvard zdaje się przepadł jak kamień w wodę.
- Tak… niepokoi mnie to. - Gabrielle westchnęła ciężko na chwilę odwracając wzrok od swojego podopiecznego. - Udało mi się wyciągnąć informacje od jednego z policjantów. Wiem, gdzie zatrzymał się Lapointe. - Spojrzała ponownie na Johna. - Nie mam jednak żadnej gwarancji, że nadal tam jest.
- Skoro wiemy, gdzie jest, może warto złożyć mu wizytę - przytomnie zasugerował Anglik. - Zachowywał się trochę zbyt bezczelnie jak na faceta, którego te zbiry mało nie wywlekły z kawiarni. Sądzę, że to poza. Ciekawe, co za nią ukrywa. Co zaś do Edvarda... - John utkwił w Gabrielle uważne spojrzenie. - Zauważyłaś coś dziwnego podczas waszego wcześniejszego spaceru? Cokolwiek podejrzanego?
- Nic, a nic… Szykowało się raczej na to, że spędzimy wieczór razem, a nie że zniknie. - Gabrielle zamyśliła się na chwilę. - Myślę, że dobrze by było, bym spotkała się z Lapointe w cztery oczy. Gdyby nie ci Niemcy myślę, że załatwiłabym nam ten kanister. Tylko nie wiadomo, czy znów nie spróbują uderzyć i chyba byłoby dobrze, byś był w okolicy.
John zamyślił się przez chwilę.
- Moglibyśmy popytać o niego na recepcji hotelowej... albo dać znać policji, niech go poszukają. Oczywiście podamy jego fałszywe nazwisko. - Anglik urwał na chwilę. - A co do Niemców... sądzisz, że mogą spróbować ponownie? Broń im zabraliśmy, oberwali też nieźle, poza tym policja zna ich rysopisy i samochód, którym się poruszają. Musieliby być samobójcami, żeby ryzykować ponowną próbę porwania. Chyba, że to nie jedyna grupa, która próbuje porwać naszego francuskiego przyjaciela.
- Nie chce zaogniać sytuacji. Wydawał się być chętny do współpracy i może udałoby się pozyskać ciężką wodę nawet przez granicę francuską, zawsze mogłabym z nim skontaktować jakiegoś mojego rodaka, by podszył się za przedstawiciela naszej firmy. - Gabrielle westchnęła ciężko. - Kusi, by wykorzystać to, że są osłabieni. Widzieliśmy ich auto, może jeszcze go nie porzucili i udałoby się nam ich zlokalizować.
John kiwnął głową z aprobatą.
- Jeśli uda Ci się wpłynąć na Lapointe’a, to byłoby wspaniale. Ja zajmę się tym, by nasi niemieccy przyjaciele nie przeszkodzili Wam w dobiciu targu. - John uśmiechnął się lekko. - Noża mi w każdym razie nie zabrali... więc jakby co, mam czym się bronić. - zakończył z zawadiackim uśmiechem na twarzy.
- Wobec tego chyba nie ma co zwlekać. - Gabrielle wzięła głęboki oddech, pozwalając sobie jeszcze na chwilę odpoczynku w wygodnym hotelowym fotelu. Obolałe ciało przeszkadzało, a obita mocno twarz zaczynała nieco puchnąć.
- Chcesz go odwiedzić teraz? - spytał John. - Nie będzie miał Ci za złe, że odwiedzasz go o tej porze? Nie wydawał się być skłonny do rozmowy z nami tam, w tej alejce.
- Mogę spróbować posłać mu wiadomość i spróbować się z nim umówić. Nie chciałabym dopuścić do tego, że nam umknie.
- Dobry pomysł - odparł John. - Może powinniśmy też złożyć meldunek do bazy i sprawdzić, czy nie mają dla nas jakichś nowych informacji lub instrukcji? Sądzę, że z telefonu w lobby powinniśmy się dodzwonić do Agencji, oczywiście z zachowaniem szyfrów i innych środków ostrożności.
- Wolałabym chwilę odczekać... Obawiam się że policja może nas obserwować. - Gabrielle westchnęła ciężko. - Pozwólmy im się nami znudzić. Może jeden dzień? Może dwa?
- Jeden dzień na pewno - zgodził się John. - Musimy dojść do siebie po tym laniu, jakie dostaliśmy od Fryców. - Anglik spojrzał na Gabrielle z troską w oczach. - Mocno oberwałaś?
- Całkiem, i obawiam się, że brak odpowiedniej reakcji niestety mógł mnie zdradzić. - Gabrielle przesunęła palcem po szramie na czole. - Przeciętna sekretarka straciłaby raczej przytomność.
John obdarzył Francuzkę czarującym uśmiechem.
- Cóż... - powiedział powoli, lekko figlarnym tonem. - W takim razie Niemcy dowiedzieli się o Tobie tego, co ja wiem już od pewnego czasu.
Gabrielle zaśmiała się delikatnie.
- A co takiego o mnie wiesz? - Spytała z zaciekawioną miną przyglądając się Anglikowi.
John popatrzył Gabrielle głęboko w oczy.
- Że jesteś nieprzeciętna. - powiedział powoli.
- To bardzo dyplomatyczna odpowiedź. - W głosie agentki nadal słychać było delikatne rozbawienie. - Ale masz rację, co nieco o mnie wiesz. Myślę też, że całkiem sporo miałeś okazję zobaczyć. - W jej oczach pojawiła się iskierka, gdy nawiązała do ich przygody z pewnego niemieckiego statku.
- Co nieco widziałem - odrzekł John, wciąż patrząc prosto w oczy Gabrielle. - Ale jestem pewien, że nieraz mnie jeszcze zaskoczysz.
Gabrielle podniosła się z fotela i podeszła do Anglika, stając tuż przed nim.
- Jeśli tylko uda nam się to jakoś przetrwać… to kto wie.
John, widząc podnoszącą się z miejsca Gabrielle, również wstał z łóżka, na którym siedział. Dwoje agentów stanęło naprzeciwko siebie. John wciąż patrzył Gabrielle prosto w oczy, które w przytłumionym świetle lampy oświetlającej hotelowy pokój żarzyły się jak dwa węgielki w ognisku. John omiótł spojrzeniem zadrapania na czole Francuzki, a potem ponownie popatrzył dziewczynie prosto w oczy.
- Wiesz... - powiedział. - Naprawdę się bałem, że ten obrzydliwy Niemiec zrobi Ci krzywdę. Po prostu nie mogłem mu na to pozwolić.
- Doskonale wiesz, że nie z takich opresji wychodziłam. - Francuzka sięgnęła do twarzy Brytyjczyka i powoli przesuwając palcami po siniakach zjechała dłonią niżej. Ostrożnie badała kryjące się pod ubraniem ciało i skrzywiła się natrafiając na bandaże. - A ty mocno oberwałeś?
- Tylko parę zadrapań... - szepnął John, czując na sobie elektryzujący dotyk Gabrielle. Również wyciągnął ręce, biorąc szczupłą kobietę w ramiona. - Nic poważnego... - mruknął, przybliżając twarz do twarzy Francuzki.
- Chyba ci nie wierzę. - Gabrielle odezwała się przesuwając ustami po wargach Brytyjczyka. Powoli sięgnęła do zapięcia jego marynarki, gotowa sprawdzić, jak poważne odniósł obrażenia.
John odwzajemnił pocałunek i mocniej przytulił Gabrielle do siebie.
- Sprawdź sama. - szepnął.
Beaumont kilkoma sprawnymi ruchami rozpięła marynarkę Brytyjczyka i sięgnęła do jego koszuli.
- Wyczuwam kilka bandaży, kłamczuchu. - Uśmiechnęła się zalotnie do drugiego agenta rozpinając jego kolejną część garderoby.
Wainwright pomógł francuskiej agentce uporać się z guzikami koszuli, po czym zdecydowanym ruchem zrzucił z siebie marynarkę i koszulę.
- Szpital zrobił dobrą robotę - zachichotał, po czym obdarzył Gabrielle łobuzerskim spojrzeniem. - Może sprawdzimy, czy Ciebie opatrzyli równie dobrze? - dodał, ponownie obejmując dziewczynę. Jego ręce powędrowały wzdłuż ciała agentki, pewnym, zdecydowanym ruchem zmierzając w stronę guzików garsonki.
- Ja nie dałam sobie zadać tyle ran. - Gabrielle uważnie przyglądała się ciału agenta przesuwając dłonią po bandażach. Jej podopieczny znów został ranny… Czuła, że to niezbyt dobrze świadczy o niej jako o starszej. Pozwoliła Johnowi rozpiąć swój żakiet i po tym jak opadł na podłogę, sięgnęła do paska spodni Brytyjczyka. - Tam też odniosłeś jakieś rany?
John zachichotał.
- Nie... tam akurat jestem w pełni sprawny - odparł łobuzerskim tonem, wprawnymi ruchami rozpinając Gabrielle bluzkę.
- Niestety muszę się upewnić. - Francuska uśmiechnęła się zalotnie. - Już skłamałeś na temat wyższych partii. - Z wprawą rozpięła rozporek męskich spodni i pozwoliła im opaść na ziemię. Bez skrupułów przyglądała się ciału mężczyzny, samej stojąc w staniku i dolnej części garderoby, którą z taką uwagą dobierała.
John ułatwił Gabrielle pozbawienie go resztek garderoby i obejrzenie go w pełnej krasie, po czym sięgnął za plecy francuskiej agentki. Jego palce chwilę badały zapięcie biustonosza, po czym kilkoma zręcznymi ruchami pokonały tę przeszkodę. Następnie ześlizgnęły się niżej, do zamka i guzików spódnicy. Kilka kolejnych ruchów później spódnica również leżała na podłodze, a ręce Johna, muskając opuszkami palców uda Gabrielle, wślizgiwały się z powrotem do góry.
Ciało Francuzki zadrżało w ramionach Johna.
- Chyba… list do Lapointe będzie musiał poczekać. - Wyszeptała przywierając nagim ciałem do torsu swojego podopiecznego.
- Poczeka. - szepnął John, przytulił Gabrielle nieco mocniej i pocałował ją. Następnie, wciąż trzymając dziewczynę w objęciach, zrobił pół kroku w tył, w stronę stojącego za nim łóżka.
Gabrielle, oddając pocałunki, dała się poprowadzić w stronę obranego przez Brytyjczyka celu. Jej dłonie przesunęły się po szyi mężczyzny i zanurzyły w jego włosach dociskając ich twarze do siebie.
- Powinieneś…. Uważać na rany. - Wyszeptała gdy zrobili przerwę na wzięcie oddechu.
- Będę uważał - szepnął John, po czym znów przywarł ustami do gorących ust Francuzki i przyciągnął ją do siebie. Ciała obojga agentów miękko opadły na łóżko.
Gabrielle zaśmiała się leżąc na mężczyźnie.
- Takie upadanie to nie jest uważanie. - Uniosła się na rękach eksponując przed Johnem swoje nagie piersi.
John ujrzał przed sobą ten sam obraz, który utkwił pod jego powiekami podczas misji na “Altmarku” miesiąc temu. Tym razem jednak nie zamknął oczu. Jak zahipnotyzowany chłonął oczami zniewalający kształt piersi Gabrielle, których sutki zalotnie sterczały w jego kierunku. Niewiele myśląc obsypał je pocałunkami, drażniąc wargami i językiem delikatną skórę wokół sutków.
- Bądź grzeczny. - Głos Gabrielle stał się rozpalony gdy otarła się swym łonem o biodra kochanka, szukając oręża agenta.
John nie dał jej dokończyć. Delikatnym ruchem przewrócił ją na plecy, sam zaś ukląkł nad nią. Ręce Johna dołączyły do ust wciąż obsypujących pocałunkami piersi Gabrielle, same zaś usta zaczęły stopniowo wędrować coraz niżej, zataczając krąg wokół pępka i znacząc delikatnymi muśnięciami szlak wiodący tam, gdzie zgrabnie wyprofilowane krzywizny ud francuskiej agentki spotykały się z łagodnie nachylonym łonem.
Gabrielle przyglądała się Brytyjczykowi z pomieszaniem fascynacji i pożądania. I pomyśleć, że jeszcze niedawno John starał się zgrywać nieczułego na jej uroki. Pozwoliła mu działać, obserwując czy mężczyzna nie nadwyręża swojego ciała.
Jeśli nawet John odczuwał jakieś dolegliwości, nie dawał ich po sobie poznać. Jego usta z zapierającą dech w piersiach konsekwencją zmierzały w stronę obranego celu. Gdy tylko uda Gabrielle rozchyliły się lekko, przekonane seriami delikatnych muśnięć, wargi mężczyzny dotknęły łona kochanki, a jego język, najpierw powoli, a potem coraz śmielej, począł torować sobie drogę w jej wilgotne wnętrze.
Z ust agentki wyrwało się ciche jęknięcie, a ciało wygięło w lekki łuk, eksponując smukłą sylwetkę. Gabrielle czuła, jak każdy kolejny dotyk kochanka wywołuje w niej przyjemne dreszcze. Nie wiedziała, skąd u Brytyjczyka ta zmiana postawy, ale musiała przyznać, że bardzo jej odpowiadała. Ciało Francuzki pomału rozgrzewało się, zmarznięte po wieczornych przebieżkach i wizycie na posterunku. Rozchyliła nogi szerzej ułatwiając mężczyźnie dostęp do siebie.
Anglik nie potrzebował lepszej zachęty. Jego język poczynał sobie coraz śmielej, penetrując Gabrielle coraz głębiej i żwawiej, przeplatając filuterne, podłużne pchnięcia kółkami, zawijasami i meandrami. Smak i zapach jej ciała sprawiał, że Johnowi lekko kręciło się w głowie, a serce waliło mu jak młotem. Nie przerywał jednak pieszczot, robiąc wszystko, co w jego mocy, aby doprowadzić kochankę do ekstazy.
Francuzka ujęła swoje piersi i zaczęła je ugniatać w tempie, w jakim pieścił ją John. Jej rozpalonym ciałem zaczęły targać dreszcze, gdy pomału zbliżała się do szczytu. Czuła, jak jej ponure myśli o misji znikają, a głowę wypełnia przyjemna pustka. Liczyły się tylko dochodzące z okolic mlaśnięcia i gorący dotyk, któremu towarzyszyły. W końcu szala rozkoszy przelała się i Gabrielle doszła z głośnym okrzykiem.
John usłyszał głośny jęk rozkoszy i wyczuł drżenie, jakie przeszyło szczytującą Gabrielle. Oderwał od niej usta, wyprostował się i popatrzył na nią. Leżała przed nim, z włosami rozsypanymi w nieładzie na poduszce, z szeroko rozrzuconymi nogami. Jej kształtne piersi unosiły się i opadały, wciąż przykryte smukłymi dłońmi, w takt urywanego, spazmatycznego oddechu.
Mój Boże, pomyślał. Jaka ona jest piękna.
Powoli wślizgnął się na łóżko, delikatnie położył się obok dochodzącej powoli do siebie Gabrielle, po czym przytulił się do niej tak, jakby chciał, by ich ciała stopiły się w jedno. Francuzka przez dłuższą chwilę cieszyła się niedawnym spełnieniem, powoli uspokajając oddech z półprzymkniętymi powiekami. W końcu objęła Johna mocno.
- To było bardzo przyjemne. - Wyszeptała, nim ponownie pocałowała mężczyznę w usta.
- Cieszę się - odszepnął John, gdy tylko odwzajemnił pełen pasji pocałunek. - Lubię sprawiać Ci przyjemność.
- A pozwolisz mi się odwdzięczyć? - Gabrielle popchnęła delikatnie swego podopiecznego, by znów znaleźć się nad nim.
- Oczywiście - odszepnął John, patrząc na Gabrielle roziskrzonym wzrokiem.
Beaumont ucałowała czubek nosa Brytyjczyka i podniosła się tak, by uklęknąć okrakiem ponad mężczyzną.
- Zdradzisz, skąd ta zmiana? - Spytała z uśmiechem, sięgając do męskości mężczyzny i nakierowując ją na swój rozpalony kwiat. - Myślałam... - Zaczęła pomału nabijać się na kochanka. - ...że nie masz... - Czuła jak milimetr po milimetrze mężczyzna wypełnia jej wnętrze. - ...na mnie ochoty. - Zakończyła z cichym jęknięciem, gdy jej pośladki opadły na biodra Brytyjczyka.
Ciało Johna przeszył dreszcz, który uniemożliwił mu odpowiedź. Mięśnie, smagnięte elektrycznym impulsem, napięły się i zaczęły przewodzić czystą rozkosz. Jakaś niewidzialna siła uniosła ręce mężczyzny i wyrzuciła je wzdłuż ciała, na spotkanie słodkiego ciężaru spoczywającego na jego biodrach. Dłonie mężczyzny spoczęły na pośladkach jego kochanki, zdecydowanym ruchem nadały rytm ich kołysaniu. Rozkoszne ciepło kobiety zniewalało, obezwładniało... a jednocześnie w głębi jego ciała narastała rozkosz, jakiej John nigdy jeszcze nie doświadczył. Łomot pulsu, krótkie, urywane oddechy i ruch bioder Gabrielle kołysały Johnem jak wzburzony ocean łódką, doprowadzając go niemal na skraj obłędu.
A Francuzka postanowiła zapewnić mu niewielki sztorm na pokładzie. Unosiła się na początku powoli, jakby uczyła się ciała kochanka. Cieszyła się tym, jak ją wypełnia, jak rozpycha się w jej wnętrzu. Jak rozpala ją od środka wywołując wrażenie, jakby miała się zaraz roztopić. Ujęła swoje piersi i pieszcząc je na oczach Johna zaczęła przyspieszać. Każdy kolejny ruch był coraz pełniejszy i gwałtowniejszy. Jej ciało falowało w rytm tej zabawy, a z ust coraz częściej wyrywały się słodkie jęki.
Widok smukłego ciała Gabrielle kołyszącego się nad nim, jej sterczące sutki migające pomiędzy palcami dłoni, zgrabne uda obejmujące mocnym uściskiem jego boki i rytmiczne, kołyszące pchnięcia jej bioder rozpaliły zmysły Johna do czerwoności. Chociaż z całej siły walczył o zachowanie kontroli nad własnym ciałem, gwałtowne impulsy przyjemności wywoływane każdym kolejnym ruchem bioder kobiety nieubłaganie pchały go do nieuchronnego finału. Czując gwałtownie wzbierającą w nim falę obezwładniającej rozkoszy, John wydał z siebie zduszony, gardłowy krzyk... ostatnie ostrzeżenie przed tym, czego nie był już w stanie powstrzymać. Gabrielle przyjęła jego trybut w siebie, wbijając męskość Brytyjczyka jak najgłębiej. Jęknęła głośno, czując wypełniające ją ciepło.
- Och John... - jej ciałem targnął wstrząs, gdy ponownie dotarła na szczyt.
Mięśnie ciała Johna powoli zaczęły się rozluźniać. Serce, pompujące dotąd krew w oszalałym, wywołującym szum w uszach tempie, zaczęło powoli zwalniać. Płuca, pompujące powietrze jak kowalskie miechy, zmieniły rytm pracy, zastępując szybkie, płytkie i spazmatyczne oddechy długimi, wolniejszymi, wykorzystującymi całą ich pojemność. Obezwładniony falą nieziemskiej błogości John znalazł w sobie tylko tyle siły, by przytulić do siebie Gabrielle, gdy tak samo wyczerpana kolejną eksplozją namiętności opadła na niego, wtulając kształtne piersi w jego rozgrzane miłosnymi zapasami ciało.
- Och, Gabrielle... - wyszeptał w jej włosy. - To było cudowne.
- Było. - Francuska ucałowała go delikatnie. - Czemu zdobyłeś się na to dopiero teraz?
John lekko przekrzywił głowę i obdarzył Gabrielle filuternym uśmiechem.
- Od dzieciństwa wbijano mi do głowy, że rzucanie się na piękne kobiety jest wyjątkowo w złym tonie. - odparł. - Tym niemniej możesz uznać, że po prostu dłużej nie byłem w stanie Ci się opierać.
- Bardzo mnie to cieszy. - Gabrielle pocałowała go jeszcze raz, teraz jednak namiętnie w usta. - Co teraz Panie Lloyd?
John zrobił minę zadowolonego z siebie kota z Cheshire i zachichotał.
- Teraz, panno Hepburn - odparł łobuzerskim tonem - weźmiemy się do pracy.
 
Loucipher jest offline