Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2018, 15:27   #49
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację


Hotel Grunveld

Alicja wróciła do hotelu, klnąc w duchu że przez swoje zapominalstwo musi nadkładać drogi. Podeszła do recepcji upewnić się czy nikt do niej nie dzwonił.

Alicja dostała list od matki. Gabi informuje że w gazecie zamieszczono ogłoszenie dotyczące śmierci Blackwooda i rodzina jest zaproszona na pogrzeb. Gabi jest zszokowana śmiercią, waha się czy przyjechać.
Blackwood podziękowała za list i poinformowała, dziewczynę na recepcji, że jutro będzie chciała nadać odpowiedź. Ściskając w dłoni kartkę udała się do pokoju.
W pokoju sięgnęła po jedną z zakupionych przez siebie gazet dotyczących śmierci ojca i znalazła tą, na której było zawiadomienie o pogrzebie. Wybrała numer z telefony hotelowego. Musiała się chociaż dowiedzieć ile ma czasu nim da matce odpowiedź.
- Rezydencja Blackwoodów, słucham?
- Dzień dobry. Nazywam się Alicja Lachance. Dzwonię w sprawie pogrzeby Howarda Blackwooda. Była o nim mowa w gazecie. - Blackwood podała tytuł gazety.
-Aha to pani. Mam na imię Miriam, zajmuje się domem państwa Blackwoodów. Pogrzeb odbędzie się w niedziele. Ale rozumiem że przyjechała pani już dziś. Mam przygotować dla pani pokój jeśli pani sobie tego życzy, możemy po panią wysłać kierowcę. - gadatliwa czarnoskóra niania Milli nie pozwalał Alicji dojść do słowa. Gdyby nie potężne kichnięcie gadałaby dalej.
- A, o której będzie pogrzeb? Moja mam, która była bardzo blisko z Panem Blackwoodem chciałaby przyjechać, ale musi dotrzeć z Kuby. - Alicja celowo zignorowała temat mieszkania w domu rodziny ojca.
- Zacznie się w domu o pierwszej po południu.
- Wobec tego pojawiłybyśmy się bezpośrednio na pogrzebie. Czy będzie to duży kłopot? - Blackwood udała zakłopotaną. Miała jeden dzień by spotkać się z żoną i córką. Tylko jak? I czy miało to sens skoro nie miała aktu urodzenia?
- Żaden kłopot. Przekażę panience Milly. - gospodyni zamilkła oczekując.
- Dziękuję uprzejmie. - Alicja odetchnęła. - Pod jakim adresem mamy się stawić?
Blackwood skorzystała z leżącego przy telefonie notesu i zapisała podany adres: Calhoun St. 248. Jutro sprawdzi co to za dzielnica. Podziękowała jeszcze raz i rozłączyła się.

Wrzuciła do torby brakujący, niewielki aparat i razem z notesem siadła przy niewielkim stoliku znajdującym się w jej pokoju. Sporządziła telegram do matki, dając znać o dokładnym adresie i godzinie pogrzebu, a także prosząc ją o swój akt urodzenia i część ubrań. Delikatnie zasugerowała, że chyba rodzina nie wie nic o nich. Tak sporządzony list zniosła do recepcji wychodząc z hotelu.


House of Pink Garter - kabaret popołudnie

[MEDIA]http://d30y9cdsu7xlg0.cloudfront.net/png/16310-200.png[/MEDIA][/center]

W kilku ostatnich dniach Emmanuelle Boquet miała sporo problemów, dziś wyjątkowo była chwilowo w dobrym humorze.



Alicja założyła na siebie klasyczną małą czarną.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/01/f9/65/01f965809f86a06e8be8c4710aee9944.jpg[/MEDIA]

Wzięła z sobą głównie żałobne ubrania, a na transport reszty garderoby będzie musiała jeszcze chwilę poczekać. Z zainteresowaniem rozejrzała się po lokalu poprawiając na ramieniu torbę ze sprzętem.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/736x/c7/30/99/c7309925aa41ba6992047d4c3c81da61.jpg[/MEDIA]

Pani Boquet przywitała Alicję ciepło, zaprosiła do jednego z pokoi na górnym piętrze. Niby była wesoła, gdy zaczęła zadawać pytanie wydawała się szorstka i niezbyt miła.

- Proszę mi opowiedzieć o sobie. Ale nie historyjki z dzieciństwa czy rodzinne opowieści. Czym się pani interesuje? Jakie książki pani przeczytała?

- To jak pani wygląda widzę wyraźnie. Tak. Chcę poznać pani poziom intelektualny. Tego nie widać przy pierwszym wrażeniu.
- Ostatnio przeczytałam “Absalom, Absalom!” autorstwa William Faulkner. - Alicja uśmiechnęła się do pani Boquet. Prawda była taka, że czytywała zazwyczaj to, co pomagało jej w pełni zadowolić jej ofiarę. Ostatnio zapoznawała się z wystawami fotograficznymi w stanach i sytuacją na rynku, ale tego właścicielka kabaretu nie musiała wiedzieć. Była ciekawa jaką opinię o tym co widzi ma Emmanuelle, ale wolała na nią uważać. KObieta mogła się okazać jeszcze lepsza w tej grze niż Blackwood. - Czytałam całkiem dużo, choć nie idzie mi to bardzo szybko. Wcześniej o ile dobrze pamiętam było The Waves autorstwa Virginii Woolf.

Pani Boquet przyjrzała się uważniej Alicji:
- Co wyciągnąłeś z książki Virginii Woolf? Nuda życia, cynizm, przeczucie nadchodzących porażek. Czas przemija. Fale się ścigają ze sobą, ale i tak rozbiją się o brzeg, znikną w piachu. - ”Wszyscy znikniemy.” pomyślała Emmanuelle i zamilkła na chwilę.

- Podobała Ci się ta książka? Nie nazbyt poetycka?
- Nigdy nie miałam nic przeciwko poetyckości a książki byłam ciekawa z dwóch powodów. Autorki, której widmo pojawia się w postaci jednej z bohaterek. Oraz pewnej opinii, którą usłyszałam. - Alicja cały czas mówiąc delikatnie się uśmiechała choć niepokoił ją ten nietypowy egzamin. - Podobno autorka ukazała w swej powieści to jak wychowanie mężczyzn ma wpływ na ich dorosłe życie. Byłam ciekawa jak objawiło się to w książce.
- Ciekawe. - pani Boquet dotknęła dłonią swojego policzka - Jaki wpływ, pani zdaniem, ma wychowanie na mężczyzn?
- Taki sam jak na kobiety. - Blackwood zaśmiała się szczerze. - Ale to i tak ciekawe gdy ten temat porusza osoba z innej epoki.

- Wypytuje panią o kulturę, bo przychodzą do nas mężczyźni wykształceni, intelektualiści, którzy lubią towarzystwo oczytanych kobiet. - wyjaśniła właścicielka. - Czuje się pani na siłach spędzić czas w takim towarzystwie?
- Czuję się, ale chciałabym się upewnić jakie dokładnie jest moje zadanie. Przysłano mnie tutaj bym wykonała zdjęcia… z tego co zrozumiałam w miarę możliwości dyskretnie. - Alicja przyglądała się uważnie Boquet.
- Tak pani zadanie dotyczyć będzie robienia zdjęć z ukrycia. Ale nie mogę powierzyć pani tego, ot tak, pierwszego dnia znajomości. Jeszcze niewiele o pani wiem. Powiem, kiedy i komu zrobisz zdjęcia. Na razie proszę wieczorami u nas bywać i sprawiać wrażenie, że dla mnie pracuje. Dobrze?
- Jeśli takie były ustalenia z Dalietem z przyjemnością będę tutaj gościć. - Alicja puściła opakowanie z aparatem, przez chwilę nie będzie on jej potrzebny choć… chyba nie zaszkodzi mieć przy sobie swój własny podręczny sprzęt.
- Daliet powiedział pani… - Emmanuelle - Zatrudniamy kobiety, które uprawiają miłość z gośćmi. Ale pani nie zamierzam mieszać w sprawy tego typu. Dla większości gości to nocny klub z ekskluzywnymi występami kobiet… striptizerki, tancerki, znane wokalistki… Na scenie właśnie trwają próby może pani zerknąć.
Alicja przytaknęła kątem oka zerkając na występ. Bywała już w podobnych lokalach na Kubie. Nigdy jej nie kusiło by tak występować, ale wiedziała że byłaby w tym dobra.
- Dziś wieczorem proszę przyjść do mnie. Zrobi pani kilka zdjęć na próbę.
- Z przyjemnością. - Uśmiechnęła się przenosząc wzrok z powrotem na Emmanuele. - Tylko mam pytanie… czy skoro mam pozować na pracownice, otrzymam jakiś strój?
- Nie. Wystarczy pani strój wieczorowy. Naszych pracowników rozpozna pani po różowych wstążkach, lub wstawkach w stroju i specyficznych formach biżuterii.

Pani Boquet sięgnęła do komody i podała Alicji dwie różowe wstążki. Trzecią zawiązała jej w nadgarstku lewej dłoni.
- Noś to w widocznym miejscu. - poinstruowała nową współpracowniczkę.
- Dobrze. - Alicja przyjrzała się nietypowemu dodatkowi po czym schowała pozostałe wstążki do torby na aparat. - Wobec tego komu mam zrobić zdjęcia?
- Dziś na próbę zrób kilka zdjęć występującym i fotografuj mnie. Zobaczymy jak te zdjęcia wyjdą.
- Z przyjemnością. - Blackwood podniosła się z krzesła i sprawdziła czy w futerale na aparat wszystko znajduje się na swoim miejscu.
Emmanuelle Boquet oprowadziła Alicję tak aby większość pracowników “Podwiązki” mogła je widzieć razem. Blackwood przyglądała się lokalowi wybierajac miejsca, w których w razie czego mogłaby się przyczaić by wykonać niezbędne zdjęcia, jednocześnie zapamiętując jak wygląda praca w kabarecie. Wzrokiem odnajdywała dziewczyny ze wstążeczkami.*

Alicja robiła zdjęcia rozglądała się po lokalu. Podwiązka była kabaretem, gdzie spotykali się ważni ludzie z półświatka gangsterskiego, bywali tu młodzi utracjusze przepuszczający rodzinne majątki na hazard i panienki, bywali członkowie elit biznesowych.

Na parterze znajdował się kabaret ze sceną, barem i stolikami. Na pierwszym piętrze salony do kameralnych spotkań, sale ze stołami do gry. Wyższe piętra był pilnowane przez ochroniarzy, tam dziewczyny z podwiązki zapraszały gości na bardziej intymne spotkania.

Na parkingu i w korytarzach kabaretu mijali się przedstawiciel prawa i gangsterskiego świata. Alicja podążała za gospodynią i choć przesuwała spojrzeniem po mijanych osobach, starała się na nikim nie zawieszać wzroku na dłużej. Wolała nikomu nie podpaść nim dokładnie nie zorientuje się na czym stoi i jak się mają nastroje w tutejszym światku. Po spotkaniu z Lovellem była jeszcze ciekawsza co stało się z Howardem. Czy rzeczywiście miała szanse na dziedziczenie? A jeśli tak, to czy jej na tym zależało

Kiedy obie panie były w pobliżu sceny kabaretowej do Emmanuelle przyszła jedna z dziewcząt i powiedziała że pan M. Chce się przywitać i przedstawić.
- Widział panie z loży i sama pani rozumie.
Boquet spojrzała w kierunku loży, ale nie było tam już nikogo.
- Alicjo chcesz poznać naszych bywalców czy wolisz już zbierać się do domu?
- Z chęcią poznam klientów Pink Garter. - Blackwood z zainteresowaniem przyjrzała się pracownicy kabaretu. Była ciekawa kim były dziewczyny, które tak zarabiały tu na życie.
- To może potrwać. - zaznaczyła szefowa kabaretu.
- Milioner poszedł do pokoju z pokerem. Jestem Lulu. - śniada dziewczyna przedstawiła się Alicji.
- Alicja. - Blackwood przedstawiła się dziewczynie i spojrzała na Boquet. - Wobec tego czy Pan Daliet mógłby tu zaczekać chwilę? Przyjedzie po mnie by zawieźć sprzęt do atelier.
- Oczywiście Adrien często tu bywał. Odnajdzie się u nas. Dlatego zaproponowałam mu to zlecenie. Ale ty się do tego lepiej nadasz. Jesteś piękna i to nie wzbudzi podejrzeń. Ale zachowajmy to w tajemnicy. - szybko wypowiedziała się Emmanuelle.



Pokój gry

Pokój do pokera znajdował się na piętrze.

Panowie widząc Emmanuell wstali od stołu. Pierwszy podszedł pan Moorhouse, nazwany przez Lulu milionerem. Przedstawił się Alicji zaprosił obie panie do stołu. Siedziało tam kilku mężczyzn. Alicja zapoznała się również z nimi. Towarzystwo przyjęło panie bardzo miło. Kilka nazwisk udało Alicji się zapamiętać Aron Ballard, William Jones, dwu irlandczyków młody miał na imię Erik, a starszy przedstawił się pan McGrathor, ostatni mężczyzna miał na imię Robert i też nie był młodzieniaszkiem.

Wokół stołu było kilka miejsc wolnych. Alicja została poproszona o zajęcie miejsca między panem Moorhousem, a Erykiem.

Alicja podziękowała i zajęła wskazane miejsce. Nieznacznie odsunęła się od stolika dając znak, że nie planuje grać. Założyła nogę na nogę pozwalając by nieco więcej uda wysunęło się spod sukienki i uśmiechając nieznacznie przyjrzała grającym.

Po chwili rozmowy Emmanuelle stwierdziła, że przyłączy się do gry. Poprosiła krupierkę o 2000 dolarów w żetonach. Śmiała decyzja pani Boquet została nagrodzona brawami.
- Znasz zasady pokera? - zagadnął Alicję pan Moorhouse.
Alicja pokręciła głową dając znak, że nie.
- Choć… to nie do końca prawda. Tam skąd pochodzę grywa się niemal w każdym zaułku. - Spojrzała na milionera spod zasłony długich rzęs i uśmiechnęła. - I choć rzadko zdarzało mi się widywać grę z krupierem, odniosłam wrażenie, że są różnice.

Rozmowa pozostałych panów toczyła się wokół planowanej gali boksu. Padały nazwiska bokserów i ich osiągnięcia.

Po chwili rozmowy Emmanuelle stwierdziła, że przyłączy się do gry. Poprosiła krupierkę o 2000 dolarów w żetonach. Śmiała decyzja pani Boquet została nagrodzona brawami. Alicja przyłączyła się do oklasków by po chwili nachylić się nieco w stronę Moorhousa.
- Czy zechce mi Pan nieco wyjaśnić zasady?
Milioner poprosił krupierkę o kartę z układami pokerowymi.
- Prosze zerknąć. To są układy kart według starszeństwa. W tej odmianie pokera zwanej Texas Hold'em każdy gracz otrzymuje dwie karty. Po czy odbywa się licytacja pozostałych pięciu kart, które będą wspólne dla wszystkich graczy. Z tych pięciu kart wspólnych i dwu własnych należy stworzyć jak najkorzystniejszy układ pięciu kart.
- Dwu graczy musi postawić nie znając kart w ciemno. Eryk postawił 40$ to tzw. Big blind, ja muszę postawić połowę stawki 20$ zwaną Small blind. Pozostali muszą zdecydować czy wyrównują stawkę 40$ i pozostają w grze w tym rozdaniu czy rezygnują udziału w tej licytacji.
Alicja przytaknęła ruchem głowy. Gdy Moorhous opowiadał przysunęła się do niego bliżej. Z jednej strony po to by mężczyzna mógł mówić ciszej, a po drugiej by zwracając się do niej mógł niechcący zerknąć w jej dekolt.

Krupier rozdała wszystkim siedzącym po dwie zakryte karty.
- Najważniejsza jest licytacja. Zobaczmy co tam mamy. - Moorhouse zerknął na karty. Pokazał je Alicji. Były As kier i 10 kier.
Blackwood zachowała niewzruszoną minę. Wiedziała, że to istotne w sumie najważniejsze. Nie zdradzić się z tym co ma się na ręce, a ona nie zamierzała psuć milionerowi rozgrywki.
Starszy irlandczyk siedzący po lewej ręce Eryka oddał karty mówiąc: Fold.
- Irish zrezygnował z licytacji. Dopiero co zgarnął niezły stos. Ale karta nie zawsze idzie.
Kolejni gracze Robert i Aron również zrezygnowali z tego rozdania. Pan Jones powiedział “Call” i dołożył 40$. Identyczne postąpiła siedząca obok pani Boquet i jej cztery żetony po 10$ wylądowały na stole. Teraz była kolej na Moorhouse’a.
- Wchodzimy w to rozdanie. Alicjo dołóż 20$ do 20$ z tego co postawiłem w ciemno. Wszyscy na razie wyrównujemy do stawki 40$. Ostatnim w tej kolejce był Eryk, stwierdził, że czeka.
Blackwood wyłożyła żetony pozwalając by różowa wstążeczka, zawiązana na jej nadgarstku zalśniła w świetle lampy.
- Licytacja zatoczyła koło. Teraz zostaną odkryte trzy karty i licytacja znów zatoczy koło. Wyłożone trzy karty to 7 trefl, As karo, 3 trefl.
Alicja wiedziała, że te karty nie były dla nich zbyt korzystne. Mieli szansę na fulla, ale bardziej prawdopodobne, że na jakieś trójki i pary… ewentualnie czwórka, ale to oznaczałoby, że pozostałe karty to asy. Blackwood zachowała pokerową minę czekając na deklaracje milionera.
William Jones wszedł do gry za kolejne 40$, Emannuelle spasowała. Moorhause pokierował dłonią Alicji i wyrównał stawkę. Erik zrezygnował. Oczywiście istniała możliwość podbicia stawki o kolejne 40$ i wtedy każdy kto chce licytować dalej musi. Blackwood zerknęła z zainteresowanie na Moorhausa ciekawa czy będzie grał dalej. Moorhouse czekał na kolejną kartę i ruch jedynego przeciwnika. Czwarta ujawniona karta czyli tzw. Turn odkryta przez krupierkę to 10 trefl. Moorhouse zbliżył się do ucha Alicji i wyszeptał:
- Dwie pary, ale jeśli on ma dwa trefle i kolor to przegramy. Co myślisz?
Alicja uśmiechnęła się i także nachyliła do ucha milionera, pozwalając by jej nos delikatnie zahaczył o jego małżowinę uszną.
- Bez ryzyka nie ma zabawy… mawiają. - Odsunęła się jednak nieznacznie, nadal pozostając blisko mężczyzny.
Jones zmarszczył brwi i czekał. Moorhouse postawił 160$ i oczekiwał na wyrównanie. Przeciwnik się wahał i w końcu zrezygnował. Krupier całą pulę żetonów przesunęła w stronę milionera i Alicji. Wygrali. Moorhouse uśmiechał się, ale nie patrzył na pieniądze tylko w dekolt Alicji.
Blackwood uśmiechnęła się i ponownie nachyliła w kierunku milionera.
- To była bardzo ciekawa gra. - Powiedziała szeptem. - Mam nadzieję, że jeszcze się tutaj spotkamy i będę mogła się więcej nauczyć.
- Moja droga przynosisz mi szczęście. - uśmiechnął się Moorhouse. Podał Alicji Asa karo i poprosił Eryka o pióro.
- Zapisz mi tutaj swoje nazwisko, numer telefon i adres. - powiedział ton, który mówił nie pożałujesz kolejnego spotkania.
Alicja przyjęła kartę ale zerknęła na Emanuelle ciekawa czy ma przyzwolenie do takiego zachowania.
- Zatrzymałam się w hotelu… - Zaczęła niepewnie.
Pani Boquet uśmiechnęła się i mrugnęła do Alicji. Nie zamierzała jej powstrzymywać. Jej postawa zdawała się mówić, rób co uważasz. Choć może to był jakiś test nowej pracownicy.
Alicja pochyliła się nad kartą i starannym pismem napisała swoje imię i nazwisko. Taką kartę podarowała Moorhousowi. Nawet jeśli miała przyzwolenie od Emanuelle to nie chciała mężczyźnie zdradzać wszystkiego. Niech się nieco postara o jej względy.
- Dziś zdradzam tyle. Jutro także tu będę i kto wie… - Uśmiechnęła się ciepło do milionera. - Może jutro zdradzę więcej.
Moorhause uśmiechnął się.
- As to ważna karta, ale trzeba wiedzieć kiedy ją zagrać. - powiedział udzielając rady, ale tak pewnym głosem że wszyscy zwrócili na niego uwagę.
- Sam As nic nie znaczy, byle para go zagłuszy - powiedział Ballard. - Nie mówiąc już większej kompanii.
- Chcesz powiedzieć, że w grupie jest siła. To banał. - skwitował William Jones. - Siła objawia się najpełniej w wybitnych jednostkach.
- Synku, sentencje zostaw dla prostaczków i pracowników fabryk. Na nich może zrobią wrażenie - skręcił go Moorhouse i odwrócił się w stronę Alicji. Kartę podpisaną przez Alicję trzymał zakrytą pod prawą ręką, na której błyszczał wielki sygnet.
- To Pan ma tą kartę. - Alicja uśmiechnęła się ciepło do milionera. - Ja mogę liczyć tylko na to, że Pan z niej skorzysta.
- Skorzystam z pewnością. Ale nie teraz. - odparł Blackwood.

Dwa kolejne rozdania wygrała Emmanuelle i powiększyła swoją pulę żetonów o około 1500 tysiąca.
Prawie się pani podwoiła - skwitował z uznaniem pan Jones.
Praktyka - odpowiedziała Emmanuelle.
Nie miał szczęścia siedzący obok Alicji, Erik McGee. Młody prawnik sprawiał wrażenie pewnego siebie, ale porażka podcięła mu skrzydła. Postawił wszystko co miał. Zagrał all in i przegrał.
Przewietrz głowę młody człowieku. Pożycze ci tysiąc jak wrócisz - zaproponował Ballard i przesunął w jego stronę paczkę papierosów.

Erik odsunął krzesło i zwrócił się z pytaniem do Alicji:
-Zechce mi pani towarzyszyć? Tu niedaleko jest balkon.
- Z przyjemnością. - Blackwood podniosła się z krzesła. - To bardzo emocjonująca gra i z pewnością przyda mi się nieco oddechu. - Delikatnie dygnęła przed pozostałymi graczami i ruszyła za prawnikiem.



Scena balkonowa. Przerwa na papierosa.

Erik otworzył drzwi i wyprowadził Alicje na balkon. Poczęstował ją papierosem.

- Nie widziałem pani wcześniej w “Podwiązce”. Pani Boquet ma talent do zatrudniania pięknych kobiet. Podoba się pani tutaj?
Blackwood poczęstowała się papierosem i odpaliła go.

[MEDIA]https://2.bp.blogspot.com/-R3ktnSLTgBw/Wxkl0AOE6zI/AAAAAAAAaCY/kl3DBM65o34L0aiQRwPFO5yG_LCAoA6_ACLcBGAs/s640/gardner%2Bthe%2Bkillers.gif[/MEDIA]

Uśmiechnęła się do mężczyzny wypuszczając powoli strumień dymu.
- Pan Moorhouse wypatrzył nas w chwili gdy Pani Boquet pokazywała mi moje nowe miejsce pracy. - Mrugnęła do prawnika. - To miejsce o niesamowitym nastroju i bardzo przypadło mi do gustu. A Panu? Dobrze się Pan czuje w “Podwiązce”?

Erik początkowo nie miał wesołej miny. Przed kilkoma minutami przegrał wszystkie żetony.
- Zwykle czuję się tu świetnie, często tu bywam, ale dziś nie miałem szczęścia. - prawnik grymas przykrył wydychanym papierosowym dymem. - Moorhouse panią wypatrzył bo dawno nie było w podwiązce tak atrakcyjnej kobiety jak pani.
- Skąd się pani do nas przeprowadziła?
- Z Hawany. - Alicja oparła się o balustradę balkonu, spoglądając na oświetlony latarniami Nowy Orlean. - Ale nie czuję różnicy… to miasto bije podobnym co Kuba pulsem. - Powróciła spojrzeniem do Erika. - Pan jest stąd? Jeśli oczywiście wolno mi spytać.
- Moja rodzina pochodzi z Irlandii, ale ja mieszkam od urodzenia tutaj w Crescent City. - Erik wskazał ręką pejzaż miejski, który býło widać z balkonu. - Miasto Półksiężyc to obiegowa nazwa Nowego Orleanu, który zbudowano początkowo w półkolu rzeki Missisipi.
Alicja wypuściła z ust dym podążając wzrokiem za dłonią mężczyzny.
- Mam nadzieję, że znajdę chwilę by zgłębić nieco z jego tajemnic. - Przeniosła wzrok na prawnika. Zupełnie jakby to on był jedną z tych tajemnic.
- Tajemnice miasta? Gazety krzyczą o różnych tajemnicach. Zgłębianie tajemnic to ciekawe zajęcie, ale ludzie nie lubią ujawniać swoich tajemnic. - Eryk zbliżył się nieco do Alicji i bardziej poufałym tonem zapytał:
- Jest pani na tropie jakiejś tajemnicy?
- Kilku. - Blackwood przesunęła wzrokiem po ciele prawnika i uśmiechnęła się ciepło. - Chciałby mi Pan pomóc?
- Z przyjemnością pani pomogę. Proszę powiedzieć o co chodzi?
Alicja zaśmiała się delikatnie zasłaniając usta dłonią. Opuszczając ją delikatnie dotknęła rękawa Eryka w wysokości jego przedramienia.
- Nie chciałabym Pana kłopotać… - Zaczęła ostrożnie, udając zakłopotanie. - Może zwrócił Pan uwagę na moje nazwisko…
- Przepraszam, ale podała pani tylko imię. A jak się pani nazywa? - McGee zaciekawił się i uśmiechnął czując dotyk kobiety.
- Blackwood. Alicja Blackwood. - Kobieta odsunęła dłoń nie chcąc niepokoić mężczyzny.
- Na pewno zapamiętam pani nazwisko. Jest pani może spokrewniona z tym potentatem naftowym od Blackwood Oil Company?
- Tak i to jedna z tajemnic tego miasta, którą chcę rozwikłać. - Uśmiechnęła się nieco tajemniczo do prawnika.
- To dosyć enigmatyczne. Proszę powiedzieć czego pani ode mnie oczekuje?
- Chyba nie jestem w pozycji by czegokolwiek oczekiwać. To sprawa, którą pewnie będę musiała się zająć sama, ale skoro należy Pan do środowiska… może orientuje się Pan kto zajmuje się sprawą spadkową Blackwooda?
- Wiem. Znam tego prawnika. - bez wahania odpowiedział Erik. - James Caine. Pracujemy razem w jednej kancelarii.
- Och… - Alicja oparła się balustradę pozwalając by światła ulicy podkreśliły jej zgrabną figurę. Musiała przyznać, że tego się nie spodziewała. Wolała nie mieszać swoich spraw z pracą dla Adriena… przynajmniej nie “zbyt bardzo”. Pytanie tylko czy już przekraczała tą granicę, którą sama sobie wyznaczyła. - Bardzo chciałabym go poznać. Dowiedzieć się nieco…
- Rozumiem - Erik zamyślił się na chwilę. - Mogę ułatwić pani spotkanie z Jamesem Caine’m. Reprezentuje panią już jakiś prawnik? Jeśli nie to pozwolę sobie zaproponować siebie jako przedstawiciela prawnego.
Alicja uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny udając nieco zakłopotaną.
- Nawet nie miałabym jak Panu zapłacić, a przyznam że wątpię by spadek w jakimkolwiek stopniu mnie obejmował.
- Jakie są podstawy pani wątpliwości? Jeśli dobrze rozumiem, nie kontaktowała się pani jeszcze z Cainem. Ktoś z rodziny powiedział pani, że nie ma na co liczyć? To dosyć częste rozgrywki rodzinne. Nigdy nie szkodzi zorientować w swoich prawach. - Erik mówił dużo, był wygadany i pewny siebie.
- Myślę, że rodzina może nic o mnie nie wiedzieć. - Alicja uśmiechała się delikatnie udając niepewność. Pozwalała prawnikowi błyszczeć teraz przed nią. Wykazać się.

- Proszę się nie martwić o honorarium. Może się umówić na pewien procent od tego, co pani uzyska ze spadku. Jeśli nic pani nie zapisano, nagrodą dla mnie będzie samo pani towarzystwo. Co pani o tym myśli?
- To będzie dla mnie wielka pomoc. - Odsunęła się od barierki i ponownie podeszła do mężczyzny. - Omówimy to może rano? Mógłby mi Pan pokazać kancelarię, w której pracuje.
- Tak. Możemy się umówić na spotkanie rano w kancelarii. Dlaczego ciekawi panią kancelaria? - McGee nieco zdziwił się. -To piekielnie nudna praca. No może poza ciekawymi ludźmi, których dzięki niej poznajemy. Takich jak pani. - dodał uśmiechając się.
- Przyznam, że po prostu jestem ciekawa takich miejsc. - Alicja ujęła Eryka pod ramię. - Po za tym może przedstawiłby mi pan Pana Caina i mogłabym poznać nieco sekretów na temat spadku. - Pozwoliła sobie na nieco żartobliwy ton wypowiadając ostatnie zdanie.
- Oprowadzę panią. - Erik zgodził się szybko. “Sekrety na temat spadku. Chyba naczytała się za dużo powieści kryminalnych.” - pomyślał Erik, ale wnioskując z tonu wypowiedzi domyślił się że Alicja żartuje. Postanowił skierować rozmowę na osobelę James'a Caina.
- Wątpię, by James Caine opowiadał jakieś plotki o swoich klientach. To dyskretny i przebiegły prawnik. Radziłbym pani mieć się przy nim na baczności. Mam dla pani wiele sympatii, dlatego nie będę ukrywał, że Caine może panią wypytywać o prywatne sprawy. Dlatego polecam ostrożność w kontaktach z nim i zawsze bezpieczną zasadę ograniczonego zaufania. - Erik mówił to wszystko z lekkością, jaką osiąga się tylko podczas wypowiadania sądów pewnych i dawno ukształtowanych.
Alicja zaśmiała się cicho.
- Zaproponował Pan być moim prawnikiem więc wierzę, że zadba Pan o to bym nie powiedziała nic nierozsądnego, prawda? - Mrugnęła do Eryka. - A nie zamierzam też wypytywać Pana Caina o jego klientów, a jedynie czy zostałam uwzględniona w testamencie czy nie.
- Rozumiem. To dla pani ważne. - skwitował sprawę McGee. - Zostaje pani dziś na całą noc w podwiązce?
- To mój pierwszy dzień i niestety muszę pozałatwiać jeszcze kilka spraw. - Alicja udała szczerze zasmuconą tym faktem. Była ciekawa czy Adrien już czeka i ciekawa czemu ten fakt jest dla niej samej ważny. - Wierzę, że jutro już bardziej będę mogła się poświęcić pracy tutaj.
- Proszę pamiętać o tym, że jutro widzimy się w kancelarii. Mieści się ona w kamienicy tuż obok kompleksu budynków sądowych. Adres to: South Broad Street 2690. - Eryk zgasił papieros. - Wracamy do towarzystwa?
- Z przyjemnością. - Alicja dała się poprowadzić z powrotem do sali karcianej.
Erik ponownie usiadł do stołu i z obiecaną pożyczką wrócił do gry w pokera.


Tymczasem Adrien Daliet od kilkunastu minut przebywał w kabarecie. Znał to miejsce dobrze. Rozmawiał z jednym z barmanów. Dowiedział się, że Alicja i Emmanuelle są w pokojach przeznaczonych do gier hazardowych. Przez jedną z kelnerek posłał Alicji informację, że oczekuje na nią na dole przy barze. Daliet sączył drinka i słuchał barmana Vincenta, który streszczał mu ostatnie, mocno podkoloryzowane plotki.
Po otrzymaniu informacji Alicja delikatnie spróbowała pożegnać się z towarzystwem kontynuującym grę.
- Wybaczą mi państwo, ale z uwagi na to, że jestem nowa w mieście, czeka mnie dziś jeszcze jedno spotkanie…. Niestety raczej formalne i nie w tak doborowym towarzystwie. - Uśmiechnęła się ciepło do wszystkich zebranych.
- Szkoda że pani już nas opuszcza. - powiedział Moorhouse.
- Liczę na rychłe spotkanie. - Blackwood skłoniła się przed wszystkimi. Starając się nie przeszkadzać grającym powiedziała Boquet, że pojawi się jutro.

Emannuelle ułatwiła Alicji opuszczenie towarzystwa. Panna Blackwood schodząc po schodach usłyszała strzały z broni palnej. Po chwili na schodach wbiegli dwaj ochroniarze i wyminęli Alicję.
Blackwood zwolniła by zatrzymać się gdy mężczyźni wpadli na górę. Cofnęła się o kilka stopni by móc zerknąć na to co się dzieje ledwo wystając czubkiem głowy ponad podłogę. Czy strzały miały miejsce w pokoju, z którego wyszła? Nieco ją to zaniepokoiło.
Odgłos strzałów już się nie powtórzyły. Na korytarzu przed wejściem do pokoju gry stał jeden z ochroniarzy z bronią. Po chwili Alicja usłyszała głosy na dole schodów. Ktoś wchodził do góry i zbliżał sìe do niej. Zeszła kilka stopni w dół udając przerażoną. Starała się wyglądać jakby za wszelką cenę starała się uniknąć tego co działo się na piętrze oddalając się jak najszybciej.
Na dole u wejścia na schody zebrała się grupa ludzi. Oczekiwali na coś, ale nie wychodzili do góry. Wśród nich był również Adrien Daliet. Gdy tylko dostrzegł Alicje przebił się przez tłumek i szybko znalazł się przy pannie Blackwood.

Alicja objęła go nadal udając wystraszoną całym zajściem i korzystając z okazji by szepnąć coś tuż przy jego uchu.
- To.. to chyba z pokoju, w którym byłam. - Starała się by jej głos dotarł jedynie do fotografa. Z jakiegoś powodu czuła, że chyba nie powinna być blisko gdy sobie przypomną, że przed chwilą też z nimi siedziała.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 21-11-2018 o 15:30.
Aiko jest offline