Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2018, 16:36   #172
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
17 września 1503

Obudziły ją te same dźwięki, które poprzedniej nocy układały ją do snu. Łoże było puste ale znajdująca się w nieładzie pościel, świadczyła, że Alessandro chyba przespał się przez chwilę. Niechętnie uniosła się na łożu i sięgnęła po kielich. Przestrzeń pustej komnaty, nagle potwornie zaczęła ją irytować. Wypiła szybko zawartość kielicha, za szybko jak na cudowny smak vitae, która się w nim znajdowała. Ubrała się w prostą suknię i ruszyła w kierunku swojego gabinetu. Po drodze spotkała Gillę, która po krótce zdała jej relację ze stanu prac. Agnese przysłuchiwała się wszystkiemu uważnie idąc o krok przed swoją ghulicą w stronę gabinetu. Tam sporządziła kilka listów do lokalnych rzemieślników, o których słyszała podczas pobytu w Rzymie z zaproszeniem do pracy na terenie palazzo. Yangelia wywiozła gdzieś Pazziego, a wampirzycę nie za bardzo interesowało gdzie. Wiedziała, że związała go z sobą więzami krwi i będzie musiał mocno z sobą walczyć by ponownie chcieć jej zaszkodzić. Gilla potwierdziła spotkanie z kuzynem następnego wieczora i po tym obie mogły wrócić do swych obowiązków.

Alessandra spotkała dopiero późno w nocy. Oboje wpadli na pomysł wzięcia kąpieli po tym ciężkim czasie i chyba oboje byli równie wykończeni, bo poza wymienieniem jednego pocałunku, bez żadnych przeszkód wylądowali w basenie wypełnionym ciepłą wodą. Wampirzyca dłuższą chwilę przyglądała się swemu narzeczonemu bez słowa, delektując się ciepłą wodą. Nagle jakby coś ją tknęło. Naprawdę zaczynała się martwić czy po tych ostatnich walkach markiz nie ma dość jej i jej towarzyszy.
- Jesteś pewny, że nadal chcesz się ze mną żenić?
- Jestem
- zdziwił się trochę, właściwie bardzo patrząc na nią. Wampirzyca mogła dostrzec w tym pytającym spojrzeniu także obawę, czy ona się nie domyśliła, tylko próbuje tak delikatnie rozpocząć dyskusję. - Agnese, czy coś się stało, czy powinienem o czymś specjalnym wiedzieć?
- Nie… a raczej wiesz działo się sporo
. - Wampirzyca uśmiechnęła się słabo. - Martwię się, że od kiedy tu jestem na Palazzio Venecia spadają same nieszczęścia.
- Owszem, nie przeczę, działo się, ale też z tobą przyszło szczęście, przynajmniej dla mnie nie. Natomiast przecież nie ty atakowałaś pałac. Służba wspominała, iż ciężko pracujesz przy odbudowie. Akurat zapunktowałaś, choć chyba najbardziej Kowalski. uratował tylu ludzi, że prawie po rękach go całują. Jednak skoro jest po naszej stronie nie będę narzekał. Pocałuj mnie - poprosił nagle
.
Wampirzyca podpłynęła do niego i kładąc mu ręce na ramionach, złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. nadal była zmartwiona, ale ten drobny gest już lekko poprawił jej nastrój. Przywarła do niego całym ciałem, zaś on objął ją mocno. Widać było, jak bardzo jest zmęczony. Jego oczy były mocno zaczerwienione. Niewątpliwie spał niezbyt długo, zaś podobnie zapowiadało się parę następnych dni.
- Jak tam zaproszenie kuzyna? - spytał uśmiechając się do niej. Widać nie miał ochoty na seks, ale na rozmowę oraz przytulanie jak najbardziej. - Widziałeś go?
- Przełożyłam spotkanie na jutro, dziś chciałam się skupić na pracach w pałacu
. - Agnese oparła się głową o jego pierś.
- Mamy jeszcze sporo rzeczy - przyznał. - Mistrz Vitruvio, twórca bram, zajmie się naszą natychmiast, jednak tak czy siak to mnóstwo pracy oraz czas. Ponadto on oraz jego ludzie przeniosą się na dziedziniec zamkowy, żeby przyśpieszyć pracę. Będzie szybciej, ale głośniej.
- Była tutaj Oko… poprosiła bym pomogła jej jeszcze raz
. - Agnese pocałowała skórę Alessandra. - Może jednak tym razem zajmę się tym sama?
- Chyba nie wyobrażasz sobie, że cię zostawię tak
- stwierdził mocno pełnym uczucia głosem. - Agnese wiesz jak jest, małżeństwo oraz miłość traktuję bardzo poważnie. Powiedz, jaka pomoc miała na myśli?
- To co ostatnio, przemiana w sukkuba i dwa dni nieobecności. Nie chciałabym cię znów stąd zabierać od twoich ludzi, szczególnie w takim momencie
. - Wampirzyca mówiła cicho ale jej głos i tak niósł się po podłodze. - Po za tym może jeśli zniknę na chwilę tutaj też będzie spokój.
Colonna chwilę zastanawiał się. Jakaś niepewność rysowała się na jego twarzy. Chciałby niewątpliwie być przy niej, jednocześnie miał rzeczywiście mnóstwo obowiązków.
- Dobrze oraz dziękuję - powiedział wreszcie. - Rzeczywiście teraz trochę ciężko, chyba, żebyś mogła przełożyć owo zadanie dla Oka. Jakieś ciężkie, bardzo ważne?
- Tak jak powiedziałam, przemieni mnie sukkuba, jak ostatnio. Będę się musiała ładnie zaprezentować i tyle
. - Agnese chwilę milczała, po czym dodała jeszcze ciszej. - Lubię cię mieć, obok siebie.
- Także lubię być przy tobie. Właściwie zresztą chyba to normalne
- pocałował ukochaną. - Może dałoby się przesunąć, jeśli zaś nie, proszę, bądź ostrożna - zadrżał leciutko.
- Chcę to załatwić jak najszybciej i skupić się na naszym ślubie. - Agnese pocałowała jego skórę, delikatnie ją zasysając. Czuła pod wargami jak jest ciepły, jak jego znużone ciało niespiesznie pompuje krew. - Mam jeszcze dwie informacje… - Powiedziała, jednak jej głowa lekko odpłynęła. Nie chciała go rozpalać, rozumiała jego zmęczenie, jednak… jej język podążył wzdłuż obojczyka i wyżej na szyję. Całowała ją delikatnie, zaledwie muskając wargami. Był taki smaczny, taki ciepły i do tego całkowicie jej. - Wybaczysz mi odrobinę pieszczot? - Spytała tęsknym głosem.
- Obejmij mnie, moje kochanie. Jestem padnięty, zmęczony, zaś moje myśli rozbiegane, lecz przy tobie jest zawsze wspaniale. Jakie informacje? - spytał lekko przymykając powieki.
Agnese objęła go, jednak nie przestawała pieścić wargami jego skóry.
- Spytano mnie czy zapewnilibyśmy tu schronienie dla kardynała Rovere. Prawdopodobnie będzie mógł się obawiać ataków. - Wampirzyca przerwała swoje pocałunki i oparła o niego głowę. - Powiedziałam, że tylko jeśli wyrazisz zgodę.
- Ba, nie mam doświadczenia w tych sprawach. Zgodziłbym się bez problemu, jeśli stwierdzisz, że warto
- spojrzał na nią pytająco.
- Jest szansa, że będzie to przyszły papież. Wiesz co oznacza przychylność papieża. - Westchnęła. - Warto, ale znów ryzykujemy atakiem na pałac.
- Papieżowi właściwie się nie odmawia. Ewentualnemu papieżowi także
- stwierdził sentencjonalnie Colonna. - Jeśli nie masz nic przeciwko, to przyjmiemy go, bowiem rzeczywiście, warto mieć takiego sojusznika. Jednak myślałbym jeszcze, żeby wzmocnić nieco obronę pałacu, może wynająć jakichś najemników? - spojrzał pytająco.
- Mogę poprosić Borso by się rozejrzał. Mam obawy przed wprowadzaniem obcych do pałacu. - Przytaknęła ruchem głowy. - Na pewno musimy wzmocnić obronę pałacu.

Czyli tyle było ustalone. Właściwie Alessandro także obawiałby się obcych, ale jednak rzeczywiście musieli coś zrobić. Jakimś wyjściem byłoby na przykład trzymanie oddziału z pięćdziesięciu ludzi gdzieś stosunkowo niedaleko tak, żeby mogli zawsze nadejść z pomocą atakując ewentualnych napastników od tylnej flanki. Borso niewątpliwie należał do kompetentnych osób, dlatego można było liczyć, iż wyszuka jakieś rozwiązanie.
- A ta druga informacja… - szepnęła cicho, wprost w jego skórę, jednak niedaleko ucha, by na pewno słyszał. - Istnieje szansa, że jeśli pomogę Oko, ona umożliwi nam posiadanie dziecka.
- Dziecko
- powtórzył. - To możliwe? - widać, iż informacja nim wręcz wstrząsnęła.
- Właśnie sprawdza to na sobie… - Agnese uniosła się lekko by spojrzeć markizowi w oczy. - Chciałabym dać ci dziecko. To byłby pierwszy raz dla mnie. Niby jestem martwa nie powinnam. Martwi nie powinni mieć dzieci, prawda? Ale taka możliwość… gdyby to okazało się prawdą. - Po Agnese widać było, że jest zagubiona, zmartwiona. Wpatrywała się w oczy Alessandra jakby mogła znaleźć tam odpowiedź.
- Chciałbym mieć dzieci. chciałbym mieć nasze dziecko. Jeśli to niemożliwe, to dla mnie jesteś najważniejsza, przy dzieciach, czy bez. Jednak jeśli byłaby taka możliwość, jednak wedle tego, co zrozumiałem, chyba nierealna? - widać było wyraźne skołowanie Colonny.
- Oko mogłaby mnie przemienić w kobietę na te kilka miesięcy. Sprawdza czy jej się uda. Więc wydaje się, że to może być możliwe… dziwnie się czuję. Myślałam, że to nigdy nie będzie możliwe. - Oparła swoje czoło o jego. - Boję się łapać tej nadziei.
- Eee, przecież jesteś kobietą. Osobiście stwierdziłem
- uśmiechnął się na wspomnienie wyprawianych numerków.
- Wiesz, może trzeba się więcej dowiedzieć na ten temat, póki zaś co, próbować utrzymywać kontakt. Powiedz moja droga, wspomniane przez Oko zadanie wydaje się jakieś skomplikowane?
Agnese uśmiechnęła się odpowiadając na uśmiech markiza.
- Pamiętasz jak byliśmy u niej ostatnio? Głównie się kochaliśmy, ale pojawiły się dziwne istoty. Znów musi z nimi porozmawiać i chce mnie mieć obok.
- Aha pamiętam, tamte na łodzi?
- Dokładnie te. Chcą wiedzieć, że Oko ma po swojej stronie sukkuby.
- Właściwie kto to był
? - markiz chyba usiłował wyszukać w pamięci wspomnianą informację. - Pamiętasz może, jakieś niebezpieczne?
- Źli kuzyni naszego faerie… tak są niebezpieczni. Ale to tylko spotkanie… przynajmniej ostatnio było.
- Taaa … jak sama czujesz, chcesz spróbować? Wiesz bowiem ja chciałbym mieć dzieci, ale bez nich też mogę być sobą przy tobie
- próbował wyjaśnić.
- Chcę ci dać dziecko. Jeśli jest taka szansa to chcę spróbować.
- Rozumiem Agnese, kocham cię
- mocno uścisnął ją swoim męskim ramieniem.
- Ja ciebie też. - Pocałowała go namiętnie. - To co, idziemy spać?
- Och tak
- pocałowali się, wytarli i ruszyli do łóżka. Markiz kiedy tylko doszedł do siebie, padł niczym kawka. Agnese położyła się razem z nim i tak ostatnio sypiała głównie w jego sypialni. Chwilę obserwowała swojego narzeczonego nim ją także zmorzył sen.

18 września 1503

Wieczorem kolejnego dnia wampirzyca obudziła się. Markiz spał przy niej chrapiąc głośno. Agnese uśmiechnęła się i przytuliła do niego.
- Tylko na chwilę… - Szepnęła cicho, nie chcąc go obudzić. Powinna wstać ruszyć się, jednak za bardzo jej brakowało czułości w ostatnich dniach. Przytulenie wyszło świetnie, zaś na ten dzień były kolejne zadania, choćby odwiedziny kuzyna. Agnese chwilę leżała tuląc markiza, po czym niechętnie zwlokła się z łóżka. Ubrała się i ruszyła na poszukiwanie Gilli. Znajdując ją bez problemu. Ghulica stała jak zwykle za drzwiami czekając na jakieś wyraźniejsze ruchy swojej pani, ażeby poczęstować ją cudownym śniadankiem. Dokładnie jak zwykle sympatyczny kielich. Obydwie panie niemalże nie zderzyły się za drzwiami na pałacowym korytarzu.
Agnese uśmiechnęła się i sięgnęła po naczynie.
- Witaj moja droga.
- Signora kochana
- oddała czułe spojrzenie Gilla - twoje śniadanie oraz jakie polecenia na dzisiaj?
Wampirzyca ucieszyła się widząc to spojrzenie. Nieświadomie odpowiedziała zalotnym uśmiechem, upijając z kielicha. Brakowało jej czułości w ostatnich dniach.
- Przejdziemy się? Chciałabym obejrzeć pałac nim wyruszę do kuzyna. - odezwała się, może zbyt ponętnym głosem jak na treść. - Opowiedziałabyś mi jak postęp prac.
- Bardzo chętnie, proszę
– wskazała na korytarz. - Jesteśmy na drugim piętrze – mówiła Gilla wskazując wokoło. - Tutaj było najmniej problemów. Wdzierali się niekiedy pojedynczy napastnicy, dlatego pozostawało tylko posprzątać, wymienić potłuczone donice oraz wymyć ślady krwi. Częściowo jednak piętro wymaga malowania, choćby tutaj – wskazała na ścianę, gdzie widać było wyraźnie purpurowe pozostałości. Komnaty właściwie są nienaruszone. Oczywiście zupełnie inaczej jest niżej, szczególnie na parterze przy pałacowej bramie – tam odbywały się siła rzeczy największe starcia, jak wampirzyca pamiętała.
Agnese piła krew, przysłuchując się swojej ghulicy. Niespiesznie zeszły na parter mijając korytarze.
- Jak brama i furta? - Spytała przyglądając się zniszczeniom w ogrodzie, który wyglądał kiepsko. Bowiem na ogrodowy dziedziniec dotarła spora grupa napastników, do której dochodzili kolejni. Ażeby powstrzymać to wypuszczono na nich Jeorge, który oczywiście doskonale się sprawił, jednak przepiękny ogrodowy dziedziniec z trawnikami, kwiatami, krzewami, figurami, fontanną przypominał pobojowisko. Właściwie nie było tu nic na swoim miejscu. Wprawdzie usunięto zwłoki, jednak zniszczonych rzeczy nie dało się naprawić. Pałacowy ogrodnik próbował coś na użyźnionej ziemi ponownie sadzić, jednak to wymagało czasu, nie wspominając już pozostałych zniszczeń. Trochę lepiej, jednak także źle, było na parterze, szczególnie niedaleko bramy, gdzie właściwie trwał non stop potworny ścisk oraz uporczywa walka. Tutaj mnóstwo pokoi, pomieszczeń było pozbawionych drzwi. Magazyny miały poniszczone półki, które usiłowano wykorzystać podczas walki. Czyli fatalnie. Bramy nie było, ale zbite pomysłem Merkuccio jakieś kawałki wewnętrznych drzwi podparte sztabami. Plusem było to, że niedaleko bramy rozkładała się grupa rzemieślników.
- Osada mistrza Juana, specjalisty od bram - wyjaśniła Gilla. - Aha, jeszcze Yondala jest. Kazalam jej czekać na pani rozkazy, ukochana signoro.
- Zaprowadź mnie do niej
. - Agnese dopiła krew i uśmiechnęła się do Gilli. Jej drobny języczek przesunął się po wargach zdejmując ostatnie ślady pysznego vitae. - Masz jakieś plany na noc, czy może chciałabyś ze mną udać się do mego szanownego kuzyna?
- Jeśli udaje się pani gdzieś, lepiej, żebym towarzyszyła. Napad na pałac wcale nie musiał być jedynym łajdactwem, które jest planowane przeciew pani
- ghulica szła do dalszej komnaty, gdzie czekała na nich seksowna Yondala. - Hm, proszę wymyślić dla niej coś, chyba należy do tych, którym własne lenistwo przeszkadza - wyjaśniła spokojnie Gilla, choć wiedziała, iż tamta może słyszeć te właściwie miłe dosyć słowa pochwały.
- Już wymyśliłam, prosząc o to by przybyła. Czy Borso odesłał kogoś by wywiózł Pazziego?
- Sprawa Pazziego jest już załatwiona. Znajdą go może za paręset lat
- wyjaśniła Gilla spokojnie.
- Nie wywieźliście go? - Spytała lekko zaskoczona.
- Wywieźliśmy, to było jednak trochę dziwne. Tuż za miastem wydawało się, że jesteśmy obserwowani i wtedy Pazzi jakby zwariował, po prostu rzucił się pomimo tego, że był odpowiednio związany. Skoczył z wozu wprost do wąwozu. Przepraszam signora, nie mogliśmy wiele zrobić, bowiem ktoś zaczął nas ostrzeliwać. Niby tylko kilka strzał, ale wystarczało - wyjaśniła skrzywiona ghulica.
- A miałam ochotę w końcu kogoś nie zabić. - Agnese westchnęła ciężko.
- Ostatnio chyba było sporo roboty, zaś przypuszczam, że coś jeszcze się znajdzie po drodze, jeśli chciałaby pani odwiedzić karczmę - weszły do pomieszczenia, gdzie siedziała Yondala. Wampirzyca natychmiast zerwała się chcąc przyklęknąć przez Agnese oraz ucałować jej śnieżnobiałą dłoń.
- Witaj. Jak się czujesz? - Spytała, klęczącą przed sobą wampirzycę. Rozmowę z Gillą mogą dokończyć za chwilę.
- Doskonale pani, jestem na twoje wszelkie rozkazy. Wszelkie - uniosła spojrzenie, zaś Agnese wydawało się, iż dziwnym trafem Yondala gapi się prosto w jej kształtny biuścik.
Widząc to Agnese aż uśmiechnęła się szerzej. Jednak jednej rzeczy nie potrafiła w sobie zmienić, uwielbiała być podziwiana. Uwielbiała gdy ludzie jej pragną. Jak zawsze gdy skupiała się na myślach, jej dłoń powędrowała do wiszącego na szyi wisiora i zaczęła się nim bawić. Nie powinna…. ma tu kochankę i narzeczonego. Wystarczy tej zachłanności.
- Będę chciała byś zebrała dla mnie co nieco informacji z naszego nieśmiertelnego światka.
- Czego sobie tylko życzysz, pani. Aczkolwiek wspomniałam, że jestem tutaj najemnikiem, więc po prostu nie mam znajomych. Wiem jednak, iż jest tu taka pseudokarczma - pseudoelizjum. Możliwe, iż tam ktoś złoży mi jakieś propozycje oraz powie co nieco, jeśli delikatnie wrzucę informację, że poszukuję zajęcia. Ach signora, jaka jesteś piękna, jak bardzo cię pragnę
- wyrwało jej się. Ewidentnie nie mogła oderwać spojrzenia od krągłości Contarini.
Agnese puściła wisiorek i przesunęła dłonią między swymi piersiami. Sięgnęła nią do twarzy Yandali.
- To miłe, jednak … - Sama nie wierzyła w to co zamierza powiedzieć. Czuła już przyjemne łaskotanie w brzuchu, na myśl o krągłościach Yandali. Nazbyt dobrze pamiętała jej piersi poruszające się podczas walki. - … musimy się skupić na uzyskaniu informacji, kto pomagał Giovannim i zniechęceniu ich do powtórki.
- Oczywiście signora, zrobię wszystko, żeby cię zadowolić oraz wypełnić twoje polecenia. Jesteś jednak tak niezwykle piękna, tak bardzo pociągająca
- wyszeptała. - Pragnę cię bardziej, niż kogokolwiek innego.
Agnese zaczynała się na poważnie zastanawiać czy nie przesadziła z użyciem dyscyplin. Jednak najgorsze było to, że sama była na głodzie. Po całonocnych igraszkach, pozostała nagle z niczym. Przygryzła wargę czując jak ciepło na dole staje się nieznośne.
- Skup się na razie na zadaniu, dobrze? - Powiedziała bez przekonania.
 
Kelly jest offline