- Mamy, cholera, ładunek do spylenia - oznajmił Vince Kubie podczas wieczornej rozmowy przy butelce rumu.
- To kurwisko musi przemieszczać się na krótkim dystansie co nie? Przecież ta jej łajba nie stanie się nagle galerą i nie przyspieszy aż tak - błyszczał grubas świeżo nabywaną wiedzą.
Dużo nauczył się przez ostatnie kilka dni. W wolnych chwilach każdego dnia poświęcał czas na ćwiczenia z rębajłami by mieć pewność, że nie spanikują w obliczu abordażu. Głównie jednak przeżerał zrobione na podróż zapasy. Nowe ubranie schował do skrzyni i przywdział swoje stare szmaty. Na pełnym morzu był normalny – brzydki.
- Sprzedajmy co mamy. Kupmy następne. Znajdziemy jej dostawców, znajdziemy i ją. Nie w porcie, to na wodzie.