Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2018, 17:16   #40
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=V5YOhcAof8I[/MEDIA]

Mechler był wściekły, ale miał na tyle taktu, żeby nie okazywać tego wprost. Mimo pozornie spokojnego przebiegu porannej rozmowy, nie dało się nie odczuć kwasu gotującego się tuż pod sympatyczną powierzchnią. Pomyśleć że jedna gnida narobiła tyle zamieszania, psując ludziom krew. Dobrze, że już jej nie było, a większość machlojek dało się odkręcić na plus. Duży, tłusty, ołowiany plus, śpiący grzecznie w kamperze Kristi, obok odzyskanego busa - ten ostatni wymagał paru napraw, zatankowania i znowu mógł cieszyć dziewczynę z Detroit możliwością wożenia się po okolicy, tym razem bez zbędnych elementów. Wychodząc z Patrickiem od szefa CSA milczała, trzymając język za zębami w nienaturalny sposób, ale miała o czym myśleć. Teoretycznie bryka którą wróciła należała do całej exbandy, więc Colonel i Daniel też mieli w niej swój wkład. Teoretycznie była dobrem wspólnym, za wspólne gamble skołowanym… teoretycznie.

W praktyce panna Holden postanowiła wziąć ją jako opłatę za rozwiązanie problemu listów gończych, które razem z odwaleniem roboty przez Nemesisa, zdjęto z ich karków. Skrzynie z wygraną za to zarekwirowała bez mrugnięcia okiem. Jako zapłatę za ciężkie warunki pracy i opuszczenie afterparty po koncercie Kristi.

- Ta poranna rozmowa przy śniadaniu - odezwała się wreszcie, wracając do rzeczywistości, upału, skrawu, duchoty. I Patricka. Ten ostatni element sprawił, że odruchowo się uśmiechnęła - Byłeś przy niej? Co ta bladź nagadała staremu?

- Niezupełnie byłem. Znaczy byłem w tym lokalu no ale oni gadali we dwójkę więc nie słyszałem o czym. My siedzieliśmy ze dwa stoliki dalej i ta jej obstawa podobnie. Trochę spina była bo właściwie nie było wiadomo czego się spodziewać. A ona niby taka paniusia z jednak z bronią chodzi. No ale skończyło się na gadaniu. Szef był trochę spięty, ona chyba trochę mniej albo lepiej się maskowała. W każdym razie coś pogadali przy śniadaniu, potem wstali, pożegnali się jak to w dobrym tonie wypada i ona zabrała się ze swoimi ludźmi a Mechler wrócił do nas. Resztę więc znamy z tego co on powiedział.
- Teksańczyk wzruszył ramionami gdy przeglądał leżący lub wiszący ekwipunek w sklepie. Opowiadał leniwym, spokojnym tonem jakby nie było specjalnie o czym. Ale streścił ogólny przebieg negocjacji dwóch grubych ryb tak dobrze jak zdołał w tych paru słowach.

- Federaci… są specyficzni - mruknęła, wyjmując paczkę skrętów i zapaliła jednego, resztę wystawiając do kowboja aby się poczęstował - Próbowała mnie wrobić w kradzież… przyjechaliśmy tu z Alexem większą grupą - wydmuchnęła dym, stawiając na szczerość - Znasz Pustkowia, lepiej tam nie podróżować samemu. Na trasie było ok, gorzej już tutaj. Różnica charakterów, zdań… wczoraj rano kazaliśmy im spierdalać, tak mniej więcej - pokręciła głową - Jedna z nich podpisała umowę z Amari, wzięła zaliczkę. W naszym imieniu też. W moim - warknęła zła - Zaliczkę postawiła na Akiro w turnieju i wygrała. Wygrane gamble zapakowała w naszego busa i dała nogę ze swoim przydupasem. Próbowała - zaciągnęła się znowu, tym razem ze złym uśmiechem - Normalnie kazałabym pani szlachcic się gonić, widziałam tę umowę. Mogła gadać o listach gończych, ale na mnie by nie wystawili. Na pewno nie tutejsze władze. Taka tam… papierologia, kruczki i tym podobne bzdury… - popatrzyła na kowboja mrużąc oczy - No ale. Mnie też okradła. Ten bus był wspólny, zostało w nim parę moich gratów, więc się dogadałyśmy. Amari chciała swoje złoto, ja moje pierdoły… plus wygrana Anne jako rekompensata za straty moralne… zgadałam się z jej człowiekiem i oboje pojechaliśmy na polowanie. Udało się załatwić od ręki… a Alex to przespał - dokończyła niby lekko, ale coś humor się jej zepsuł.

- Aha. - Patrick pokiwał głową i przez chwilę wydawało się, że nic więcej nie powie bo tak przebierał i sprawdzał kolejne ubrania jakby kupno kolejnej dżinsowej kurtki czy kapelusza interesowało go w tej hurtowni ubrań najbardziej. - No to dobrze, że się wyjaśniło. Nie wiadomo jakby wyszło gdyby nie. Ale skoro policja potraktowała sprawę tej kradzieży serio to resztę mogła potraktować podobnie. - kowboj chyba nie do końca był przekonany w wersję Vesny, że kruczkami i papierologią przekonałaby kogoś z władz gdyby sprawa zrobiła się gardłowa. No ale skoro się jakoś rozwiązała i to nawet pomyślnie to chyba nie miał zamiaru tego rozdrapywać.

- Szybko wam poszło w każdym razie. Gdzie ich dopadliście? Tutaj, na południu, nie przepadamy za koniokradami. - Teksańczyk widocznie wcale nie współczuł parze cwaniaczków ale historia chyba w naturalny sposób budziła jego zaciekawienie.

- Parę godzin za miastem. Zatrzymali się w starej stodole na uboczu, w jakimś lesie - Ves bez przekonania zaczęła przekładać ubrania, w koszu pełnym materiału szukając szczęścia, miłości, bogactwa i odpowiedzi na pytanie o sens życia - Za to u nas na północy nie przepadamy za tymi którzy próbują nas wyfrajerzyć. Coś jeszcze chcesz wiedzieć? Ile zajęło odcięcie głowy Anne? Na ile kawałków rozwalił się łeb Zena, albo jak ciężko wydrapywało się resztki jego mózgu z tapicerki? Potrzebuję nowej szyby do bryki - burknęła do koszuli w kratkę którą trzymała bez przekonania w rękach - Mamy już transport. Naszego busa. Da się do niego zapakować potrzebny szpej… i zapas ubrań. Myślisz że są tu jakieś kalosze na obcasie?

- Kalosze na obcasie? No chodźmy i zapytajmy.
- Patrick widząc, że rozmowa o nocnej wyprawie za miasto nie sprawia rozmówczyni przyjemności nie drążył więcej tematu. Podszedł do jakiejś ekspedientki i pół żartem, a pół serio naprawdę zapytał o te kalosze na obcasie. Ekspedientka chyba się mocno zdziwiła ale poprowadziła ich do jakichś skrzyń. Wewnątrz były różne buty, głównie właśnie kalosze. Większość w jednolitych, ciemnych barwach jak to po elemencie typowo roboczym, i to zwykle używanego przez facetów, można było się spodziewać. I przez dobrą chwilę we trójkę mogli grzebać i przebierać w tej skrzyni. W końcu sklepowa ich zostawiła przy tym zajęciu i grzebanie, szukanie gumiaków w różnych wzorach, parowanie gdy były rozkompletowane jakoś puściło przykry temat w niepamięć.

Oczywiście, że nie było kaloszy na obcasie, to by było za proste… albo Ves za dużo wymagała. Albo po prostu okolica nie było dostatecznie stylowa żeby pomyśleć o tym jak niby kobieta miała iść na bagna… skandal. Najbardziej jednak pocieszająca była obecność bruneta tuż obok. Zdziwiła się, że odpuścił, nie drążył, nie dopytywał. Zamiast tego robił co mógł żeby przestała zamulać… jak jakiś zamulony frajer. Wreszcie zaprzestała poszukiwań gumiaków w wersji damskiej, robiąc krok do tyłu i w bok, czystym przypadkiem wpadając na kowboja. Obróciła się i objęła go z całej siły, chowając twarz w jego koszuli i swoich włosach.
- Chcę ci coś kupić… ale nie wiem co by ci się spodobało. Co już masz, albo uznasz za niepotrzebne - podniosła wzrok, uśmiechając się blado, ze zmęczeniem - Może okulary? Przydadzą się na te słońce. Druga propozycja to różowe sztuczne futro… bardzo męskie. I ciepłe. Idealne na bagna. Wszystkie moskity twoje.

- Różowe, bardzo męskie futro? -
Patrick wydawał się poważnie zastanawiać nad tą opcją. Objął wtuloną w niego kobietę uspokajająco głaszcząc ją po plecach i przy okazji włosach. - No jakiż facet by się nie skusił na taki podarek. - powiedział w końcu poważnie. - Ale nie wiem czy tu znajdziemy coś takiego. A stoisko z okularami chyba widziałem na rogu. Chodź zobaczymy co tam mają. - rzucił łagodnie i równie łagodnie zgarnął ze sobą Vesnę tak, że ruszyli przez te sklepowe stoły, szafy, wieszaki, wnęki i sporą ilość innych klientów. Grzebali za odpowiednimi pinglami dobre dziesięć minut, gdy kowboj przymierzał dziesiątki modeli, a technik krytycznie go w nich oglądała, aż wreszcie, kiedy zaczynał się już chyba irytować, doszli oboje.
Tym razem do kompromisu wizerunkowego.

Hutrownia paliw Petro


Czy szefowa Petro ucieszy się na widok gościa z Detroit nie szło zgadnąć. Christie robiła dobre wrażenie, rozsiewając optymizm i przy okazji zgarniając pannę Holden w głąb biura, dzięki czemu zniknęła konieczność siedzenia na recepcji, chociaż nie było tam aż tak źle… i wentylator działał.
- Widziałam wczoraj walki w błocie - technik zagadała do towarzyszki, uśmiechając się szeroko - Świetnie ci poszło. Mnie pewnie trzeba by było zbierać z podłogi ledwo bym przeszła przez próg areny… jak wtedy w tym kiślu - zaśmiała się serdecznie, kiwając głową - Dużo tu macie roboty? Nie chcę ci przeszkadzać, w razie czego umiem sama się sobą zająć.

- Miałam startować już w zeszłym roku ale w ostatniej chwili się spietrałam. No to w tym roku jak po tych miskach i kiślu mi tak dobrze poszło i było świetnie to postanowiłam iść na całość. Szkoda, że ciebie nie było.
- ciemnowłosa kobieta prowadziła swojego gościa jakimiś korytarzami i schodami, przechodząc przez kolejne drzwi i mijając kolejnych ludzi. Wyglądało na to, że całkiem tłoczno w tym biurze i ludzie nie przychodzą tu spędzać czas wolny tylko naprawdę coś pracują. Jednak Christine wydawała się zadowolona i zachowywała się swobodnie i z wizyty gościa i z weekendowych wspomnień. Zerkała na idącą obok koleżankę z filuternym uśmiechem na znak, że ów po części wspólny weekend wspomina całkiem przyjemnie.

- A co u Alexa? Pewnie wypruty po takim weekendzie co? Widziałam jego wczorajsze walki dał czadu no ale pod koniec wyglądał dość niespecjalnie. Zresztą ten skośny też. - zapytała otwierając jakieś drzwi w którym chyba był jakiś gabinet. Gestem zaprosiła czekoladowłosą koleżankę do środka.

- Tutaj rezyduję. - wyjaśniła gdy ta weszła a gospodyni zamknęła drzwi. - Musiałam coś skserować. Mamy tutaj działające ksero. - oznajmiła i pochwaliła się jednocześnie. No ksero może nie było w dzisiejszych czasach większą sensacją niż telefon, telewizor czy komputer no ale podobnie jak z innymi urządzeniami dawnego użytku codziennego z kategori “RTV i AGD” działające urządzenie już rzucało się w oczy.
- A roboty jak co poniedziałek. Zebranie mamy zawsze w poniedziałek rano. Właściwie już po, dlatego się tak szwendam jak widzisz. Ale szefowa jeszcze coś została obgadać to pewnie niedługo skończy. A tak w ogóle to co cię tutaj, do nas, ściągnęło? - Christine usiadła po swojej stronie biurka dając znać, że koleżanka też może się rozsiąść gdzie chce.

- Jak go widziałam rano to spał. - Vesna westchnęła, przysiadając na blacie obok gospodyni i machinalnie zaczęła się bawił kosmykiem włosów - Wygląda… jakby znowu pochlał i wdał się w bójkę. Bywało gorzej - uśmiechnęła się krzywo - Niezłe biuro, dawno nie widziałam działającego xero. Czyli… jeśli bym potrzebowała odbitki fotek mogę się do ciebie o nie uśmiechnąć? - spytała żeby zmienić temat na lżejszy i dodała pogodnie - A byłam w okolicy to pomyślałam że wpadnę, odwiedzę cię przy okazji. No i twojej szefowej dałam słowo że się pojawię… jakoś. No to jakoś jestem - zaśmiała się, rozkładając ramiona.

- O. Gadałaś z szefową? I mówiłaś jej, że przyjdziesz? Ciekawe. Masz jakąś sprawę czy co? - czarnowłosa pracownica hurtowni paliwowej wydawała się zaintrygowana powodem odwiedzin swojej nowopoznanej koleżanki. - A już myślałam, że to ze względu na mnie. A tu widzę taka zwykła kierowniczka działu to dla ciebie za nędzna zdobycz i celujesz w fotel prezesa. - zaśmiała się autoironicznie parodiując melodramatyczny ton. Całkiem udanie zresztą.

Panna Holden przewróciła oczami i westchnęła wymownie, załamując do tego ręce.
- No musiała mnie przejrzeć… ehhh - westchnęła po raz drugi, tym razem bardzo boleśnie i przewróciła oczami - Ja tu próbuje być profesjonalna, udawać poważną businesswoman… a ta i tak wie, że wpadłam na ploty - pociągnęła nosem patrząc na brunetkę z błyskiem w oku - Winna, proszę o łagodny wymiar kary… i kawę, jeśli to nie problem. - rozweseliła się - Byłam w okolicy i serio pomyślałam że wpadnę zobaczyć co u ciebie… a przy okazji i tak… no obiecałam Millard że zajrzę. Wczoraj miałam urwanie głowy, dziś też… - pokręciła wspomnianą częścią ciała - Mam parę talonów na zamianę na paliwo, zresztą próbuję tu się dowiedzieć gdzie się da podstawić furę żeby wstawić przednią szybę bo mi się rozwaliła w busie… a poza tym chyba cię chciałam wyrwać na piwo pod wieczór. O ile zechcesz wyjść na miasto ze zwykłą jakąś tam mechanik… pani kierownik.

- Pani kierownik.
- czarnowłosa gospodyni zmrużyła oczy podpinając się pod te przedstawienie i chwilę leniwie obracała lekko obrotowym krzesłem to w lewo, to w prawo jakby smakowała w głowie to co powiedziała “jakaś tam mechanik”. - No teraz może być. Tak prawie całkiem udana próba podlizywania się i zbierania punktów. I jeszcze te wieczorne wyjście na piwo czy co… tak, tak, teraz o wiele lepiej… - pokiwała ciemnowłosą głową w zadumie nad tymi pomysłami Vesny. - Wreszcie ktoś mnie tu docenił. A nie, że tylko była asystentka szefowej co to za włażenie jej w dupę dostała awans. - powiedziała trochę z ironią a trochę z irytacją. Ale zaraz wstała i przeszła obok siedzącej na jej biurku Vesny.

- Jakby nie widzieli, że już trochę tu robię i jeszcze jej poprzednik mi obiecał to stanowisko. I przyszła Roxy to się wreszcie doczekałam. Mówię ci, jakbym była facetem to pewnie nikt by nawet nie mrugnął okiem. - odwróciła się do rozmówczyni gdy otworzyła jaką szafkę. W niej był chyba kącik gospodarczy bo Vesna dojrzała poza szczupłą sylwetką, tym razem ubraną po biurowemu a nie w kuse majteczki i takiż podkoszulek, jakieś puszki, pudełka z cukrem, herbatą, łyżeczkami, szklanki, kubki i podobne precjoza. - Dobra, olać to. Kawę tak? Pijesz z czymś tą kawę? - machnęła ręką starając się chyba zatrzeć jakoś to co właśnie powiedziała.

- I daj spokój, chyba jesteśmy od wczoraj po imieniu nie? - uśmiechnęła się wstawiając czajnik elektryczny do gotowania. W pomieszczeniu widocznie był prąd bo czajnik Christin podpięła pod zwykłą, ścienną, wtyczkę, zupełnie jak kiedyś. - Mamy panele słoneczne na dachu. To na sporo rzeczy starcza tego prądu no bo słonecznych dni jest u nas całkiem sporo. Nawet w pochmurne, takie jak dzisiaj, też na najważniejsze rzeczy wystarcza. A w razie czego są jeszcze generatory w piwnicy. W końcu paliwa też troszkę mamy. - roześmiała się biurowa dziewczyna na ten chyba firmowy żarcik.

- A szybę mówisz. Chyba najpewniej do “Truck Garage”. Szyby chyba też powinni zrobić. - zmarszczyła brwi z zastanowieniem opierając się o skraj szafki gdy czekała aż woda w czajniku się zagotuje.

- Kawę zwykle pijam z cukrem, mlekiem… kanapkami, ciastem, pizzą, bułkami, batonikami, cukierkami… chlebem z nutellą też nie pogardzę - technik zrobiła niewinną minę, a potem się skrzywiła - Kto taki mundry, co? Lej na takich co gadają, zawiść i zazdrość… wszędzie tego pełno jak pcheł na starym kundlu. Słuchaj… ja bym cię doceniała codziennie - wyszczerzyła się - Szczególnie jakbyś miała ten uniform co wtedy po kiślu, pod prysznicami. Ale teraz też jest elegancko. Czym się tu w ogóle zajmujesz? Słyszałam że Roxane trochę podobno wredna jest. I jędza… powtarzam plotki, to nie moja opinia - parsknęła - Wydaje się sympatyczna i inteligentna. Dobrze się z nią pracuje?

Czarnowłosa kobieta oparta o plecami o szafkę roześmiała się serdecznie gdy jej gość wspomniała o stroju w jaki obydwie były wystrojone w sobotni wieczór w klubie “Blue Star”. Przygryzła nieco wargę i pokiwała głową przyglądając się siedzącej na jej biurku koleżance.
- No tak, też świetnie wyglądałaś w tamtym podkoszulku, kiślu i w ogóle. Ale teraz też niczego sobie. Też bym tak chodziła gdybym nie była w pracy. - zgodziła się promiennie posyłając jej ciepłe spojrzenie. Odwróciła się bo para zaczęła wesoło uciekać z czajnika dając znać, że woda jest gotowa. Podeszła do niego aby zając się kuchennymi precjozami przez co musiała stanąć na chwilę tyłem do swojego gościa.

- Obawiam się, że mam cukier i mleko. Może znajdę jakieś zdechłe herbatniki dla specjalnych gości. - wróciła do herbacianego tematu gdy rozporządzała sprawnie swoimi zasobami z kącika gospodarczego.

- A Roxy. - westchnęła gdy skończyła nalewać wrzątku i spakowała wszystko na małą tackę. - To trochę skomplikowane. - dodała odwracając się przodem i wracając do biurka z tacką. Położyła ją na blacie tak by i Vesna i ona sama mogły do niej swobodnie sięgać. - Trochę prawda z tym co o niej mówią. A trochę jak nie. Jak zresztą chyba z wszystkimi plotkami. - zostawiła tackę i wróciła do szafki. Grzebała tam chwilę i po chwili zamachała triumfalnie paczką jakichś ciastek. Rozerwała je i przesypała na talerzyk. Powąchała je bo w końcu z żywnością mającą kilka dekad po terminie ważności różnie bywało. Ale tym razem widocznie było w porządku bo Christin wróciła z powrotem na swoje krzesło stawiając talerzyk z ciastkami obok kawy. Sobie też zrobiła ale jeszcze była zbyt gorąca aby ją pić.

- Roxy jest ambitna i wymagająca. Dużo wymaga i umie trzymać wszystko w garści. Ale sama też daje z siebie wszystko i angażuje się mocno w sprawy firmy. Wiesz to jedna z największych placówek ludzi z platform po tej stronie Rzeki. Może ta w Miami może się z nami równać. Reszta to przy nas płotki. Więc to ważna placówka. I można się wykazać a Roxy się chce wykazać. No ale w takim zestawieniu łatwo przedobrzyć i odebrać ją jako bezlitosną jędzę. - Christin zamyśliła się wsuwając nogi na całą długość i znów lekko bujając się na krześle, raz w jedną, raz w drugą stronę. Wzięła herbatnika i zagryzła go kawałek.

- No a ja dostałam własny dział. Logistykę. Wcześniej byłam asystentką Roxy. Jak się uda i nie zaliczę żadnej wpadki to kto wie? Może będę tutaj numerem dwa? Logistyka to ważny dział. Cała flota naszych firmowych cystern, ich grafik, mechanicy, trasy, dobranie załóg no same załogi to już dział kadr, to nie mój ale i tak sporo na głowie. Tak więc sama widzisz, że różni “życzliwi” twierdzą, że szefowa dała ten ważny dział swojej sekretarce. - na koniec skrzywiła się nieco ironicznie kończąc herbatnika. Ale sam awans i praca wydawały się sprawiać jej satysfakcję i o szefowej też chyba miała raczej pochlebne zdanie. - A co masz za romans do Roxy? - zapytała podnosząc głowę na siedzącą wyżej kobietę i dając wyraz babskiej ciekawości.

- Wpadkę? Ty? - technik zmarszczyła czoło i prychnęła - Daj spokój, nie żartuj. Znasz się na robocie i masz predyspozycje. Mówisz, że Roxy ogarnięta, do tego zaangażowana. Nie dałaby tak ważnego działu sekretarce. Powierzyła go komuś zaufanemu, kto wiedziała że sobie poradzi - wzięła herbatnika, a potem cztery następne. Nawet dobre, nie takie suche jak się zapiło kawą… no i za darmo. W końcu się rozpogodziła - Chcę się spytać jej czy za dwa - trzy miesiące nie potrzebowałaby jednego przemądrzałego mechanika… chyba będę szukać pracy… za jakiś czas - popatrzyła za okno nieobecnym wzrokiem - Nie mów na razie nikomu, ok? Chcę załatwić tę sprawę z czołgiem i tu wrócić na stałe. Macie naprawdę świetne miasto, podoba mi się tu… dobrze byłoby wreszcie mieć dom, taki normalny. No i robotę. Legalną, z trzynastkami, L4 i urlopem na żądanie.

- O! Chcesz u nas pracować? Na stałe? I zostaniesz na stałe? Byłoby świetnie! - Christi tak samo jak się zaskoczyła tymi rewelacjami swojego gościa tak i się nimi ucieszyła. Z tej radości poderwała się i objęła po przyjacielsku Vesnę. - O. A jakbyś została na przykład do przyszłorocznego festynu to za rok byśmy mogły potrenować razem aby wypaść jeszcze lepiej. - trochę odchyliła się do tyłu kiwając głową i śmiejąc się wesoło oczami. - I wiem, że Roxy też się podobały te zawody. Przynajmniej te moje wczorajsze tarzanie w błocie widziała na arenie. W sobotę to nie wiem czy była. - ściszyła głos jakby zdradzała jej wielki sekret. Potem usiadła z powrotem na swoim krześle znów pozwalając sobie wyciągnąć nogi na całą długość. Czuła się tak swobodnie, że nawet ściągnęła buty.

- To właściwie jesteś trochę też i służbowo? By zakręcić się za robotą? To o tym gadałaś z Roxy? Właściwie to kiedy? - Christin sięgnęła po swój kubek i podmuchała trochę aby ściągnąć kożuch z kawy a potem siorbnęła ostrożnie pierwszy, jeszcze bardzo gorący łyk.

- Spotkałyśmy się wczoraj na porannych konkursach. Wygrałam z nią w pamięciowym, ona ze mną w wiedzy ogólnej - Vesna schrupała herbatnika i sięgnęła po nowego - Wydaje się miłą babką, sama wyleciała z tekstem żebym wpadła… na razie tak ogólnie, wybadać grunt. I przy okazji cię obeżreć i opić - zasalutowała obgryzionym ciastkiem, a potem zrobiła kosmatą minę - Słuchaj… ten trening to jest akurat genialny pomysł. Możemy potrenować zapasy w błocie, bez błota. kisiel też ok, tak samo jak prysznic. Trzeba będzie nabrać kondycji - wyszczerzyła się - No i może namówimy Roxane żeby też się dołączyła. Nie ma co dać się wbijać w sztywne ramki i kanony. Życie jest jedno, warto je przeżyć żeby niczego nie żałować, a skoro się jej konkursy podobały - rozłożyła ręce - Może za rok też wystartuje razem z nami?

- Ona? Nie, chyba nie, nie sądzę. Przynajmniej dopóki ma swoją fuchę. -
Christin przymrużyła nieco oczy z zastanowienia ale chyba występy szefowej w tarzającej się w błocie czy kiślu zawodniczki chyba nie wydawał jej się zbyt prawdopodobny. Zamyśliła się nieco i machninalnie jadła kolejnego herbatnika popijając kawą. W końcu zerknęła koso na siedzącą na jej biurku kobietę w niebieskiej, kusej spódniczce.

- I chciałabyś potrenować? Z błotem i bez? Jej. A u mnie od podwórka zawsze takie bajoro stoi. I basenik też chyba jest. Wpadnij na grilla czy co, jak będziesz miała ochotę to się potarzamy. - pomysł widocznie spodobał się gospodyni co Vesna widziała bardzo dobrze po jej zapraszającym i chętnym uśmiechu oraz dobranym do niego spojrzeniu.

- I faktycznie, Roxy bardzo spodobały się te festynowe pamięciówki i lubi brać w nich udział. Wygrała w zeszlym roku. Ale jak dałaś jej radę wczoraj to też musisz być mocna w te klocki. - roześmiała się z przyjemnością gdy skojarzyła widocznie w jakich okolicznościach jej kumpela i szefowa spotkały się wczoraj na festynie. Chwilę gryzła ciastko i popiła kawą.

- Ona zagadała do ciebie? Żebyś wpadła? - uniosła powieki w wyrazie zaciekawienia. - No, no. To musiałaś zrobić na niej wrażenie. - rzekła z zastanowieniem. - Niee… to jak tak z tobą gadała to pewnie nie na zwykłego mechanika. Do tego pamięć jest niepotrzebna. Albo wiedza. - pokręciła ciemnowłosą głową rozkminiając tą zagadkę. - Myślę, że ona myśli, o tobie jako nowej asystentce. - powiedziała zerkajac znowu w górę na siedzącą na biurku kumpelę. - Bo odkąd ja przeszłam do logistyki to nie ma asystenta i ta fucha jest wolna. Trochę ja niby dalej jestem no ale już nie tak jak wcześniej to może naprawdę pomyślała, że się nadasz na tą fuchę. Chciałabyś? - Christin skończyła rozkminać zagadkę zachowania szefowej oraz celu wizyty swojej kumpeli i popatrzyła z zaciekawieniem na nią samą czekając jak zareaguje.

- Stanowisko asystentki? Tooo… byłabym pod tobą? - Vesna udała że ten fakt niezwykle ją zaintrygował. Poskubała herbatnika i przepiła go kawą - Hmmm… interesujące. Szczególnie w zestawieniu z basenem i grillem. Czy w obowiązkach miałabym co piątkowe treningi przy piwie i błocie? - uśmiechnęła się szeroko - Jeśli tak to bardzo, ale to bardzo chętnie. Tylko chcę mieć to na piśmie. I biurko w twojej okolicy… myślisz że to by się dało załatwić? Coś się chyba znajdzie, czas jeszcze jest - udała że się zastanawia, bujając stopą i próbując się nie śmiać.

Christin zaśmiała się wesoło na reakcje i pomysły swojego gościa. Upiła spory łyk kawy i pobujała się chwilę w swoim krześle zerkając na siedzącą na blacie kumpelę i otaksowała ją spojrzeniem od jej twarzy aż po bujającą się stopę.
- Ty pode mną? W błocie i piwie? Bardzo kusząca propozycja, chyba bym nie mogła jej się oprzeć. - powiedziała luźno i wesoło z wyraźnie zaznaczoną dwuznacznością tych użytych przez nie obydwie zwrotów. - Może te piątki to by się zrobiły najciekawszymi dniami tygodnia. - dodała z uznaniem dla pomysłowości swojego gościa.

- Ale technicznie i służbowo byśmy były mniej więcej równe. Jako asystentka byłabyś prawą ręką Roxy więc jej ustami, oczami i rękami tam gdzie ona nie może. A ja, jako szefowa działu podlegam tylko Roxy. Ale pewnie często byśmy się widziały i dostałabyś biuro obok Roxy. To na końcu tego korytarza. - wyjaśniła machając dłonią w stronę drzwi na korytarz i jedną z jego stron gdzie pewnie mieściły się owe gabinety o jakich mówiła. Zamilkła na chwilę i zaczęła bawić się trzymanym kubkiem. Patrzyła na niego jak jej palec wodzi po obramowaniu kubka, kreśląc kolejne kółka.

- A ta Roxy to ci się podoba? - zapytała niespodziewanie podnosząc wzrok na twarz Vesny. - Miałabyś na nią ochotę? - zapytała z enigmatycznym spojrzeniem. Upiła kolejny łyk kawy więc kubek częściowo zasłonił dół jej twarzy.

- Roxy… Roxy… hmmmm - panna Holden zastanowiła się, drapiąc kciukiem czubek brody - Żadnych widocznych mutacji, skóra w dobrym stanie. Do tego prosta, zdrowe włosy i zęby. Myślę że nie byłoby przeciwwskazań poznać się bliżej. - wyszczerzyła się - Pobawić w doktora, a to całkiem niezła zabawa. Chcesz to w któryś piątek ci zademonstruję - zmarugała szybko parę razy - Skoro biurko będzie niedaleko od twojego, to w przerwie na lunch też da się to ogarnąć. Jestem otwarta na propozycje - mrugnęła, zapijając herbatnika kawą.

- Ja również. - Christine odpowiedziała z przyjaznym uśmiechem i wydawało się, że Vesna podała tą właściwą odpowiedź. Bo w tym uśmiechu i spojrzeniu szefowej działu logistycznego było i trochę ulgi. - No ale jak tak, to kto wie, może jak się dogadacie to zostaniesz osobistą asystentką Roxy. Bardzo osobistą. - uśmiechnęła się czarnowłosa kobieta w biurowej koszuli i spódniczce znad swojego kubka. - Poczekaj, sprawdzę. - powiedziała i odstawiła kubek z powrotem na biurko. Do tego pochyliła się nieco do przodu i chwyciła bujającą się nogę Vesny. Ściągnęła z niej buta i obejrzała zawartość. Przesunęła dłonią po jej stopie i pokiwała z uznaniem głową.
- O tak. Myślę, że macie sporą szansę się dogadać. Jeśli nie masz nic przeciwko. - dodała z uśmiechem i stopniowo obniżała twarz aż pocałowała stopę Vesny.

- Na umowie o zatrudnieniu Roxy wymaga odcisku stopy zamiast podpisu? - technik spytała niewinnym tonem, przekręcając się tak żeby drugą nogę położyć na podłokietniku fotela i mieć gospodynię między rozłożonymi udami. - Długo to spotkanie jeszcze im zajmie? - spytała zaciekawiona, wzrokiem już pozbywając się po kolei ubrań z drugiej kobiety.

Wychodziło na to, że Vesna ma chyba talent do wprawiania Christin w rozbawienie bo czarnowłosa szefowa logistyki znowu się roześmiała wesoło słysząc jej kolejny pomysł o specyfice podpisu u szefowej firmy. Gdy przestała się śmiać popatrzyła na swoją kumpelę mniej więcej takim samym spojrzeniem jakie od niej dostała. Oparła się wygodnie na krześle ustawiając je tak aby były frontem do siebie. Z zaciekawieniem zjechała wzrokiem z twarzy panny Holden na jej rozchylone zapraszająco uda. I to co kryła króciutka, niebieska spódniczka.
- Nie wiem ile jeszcze potrwa. Ale powinna się skończyć przed sjestą. - odpowiedziała zerkając na chwilę na drzwi prowadzące na korytarz. Potem wróciła oczami do ud Vesny. Dłonie Christin zaczęły się bawić stopami Vesny dotykając je i głaszcząc. Nieśpiesznie przesuwały się w górę jej łydek, podrażniając lekko paznokciami. Zatrzymywały się gdzieś w okolicy kolana i potem znowu wracały na dół.

- Ładne pęcinki. Nawet bez kisielu i błota. Tak, myślę, że Roxy powinny się spodobać. Mnie na pewno. - mruknęła cicho pochwałę kiwając głową i posyłając właścicielce owych ładnych pęcinek kose spojrzenie. - Tylko teraz jeszcze musisz to jakoś wszystko zgrabnie rozegrać z Roxy. No i mnie nie sprzedaj co ci o niej powiedziałam. - ostrzegła siedzącą na blacie kumpelę.

Czyli panna Millard gustowała w kopytkach - ta informacja bardzo Vesnę ucieszyła. Dobrze wiedzieć zawczasu czym zagrać żeby ugrać co się potrzebuje. Podniosła stopę z oparcia i położyła ją Christine na udzie, przesuwając powoli w górę i w dół, bez przerywania kontaktu wzrokowego.

- W życiu by mi to przez głowę nie przeszło - odpowiedziała na kwestię o sprzedawaniu, przesuwając się i zmieniając pozycje żeby zsunąć się z blatu i wylądować gospodyni na kolanach. Szybko też zarzuciła jej ramiona na szyję, uśmiechając się niewinnie - To może zanim Roxy skończy spotkanie potrenujemy te zapasy? Na razie na sucho… żeby wiedzieć co w przyszłości poprawić już na mokro - zaproponowała, zaczynając rozpinać guziki biznesowej bluzki.

- Ooohh… - czarnowłosa szefowa logistyki popatrzyła smętnie i boleśnie na Vesnę a potem na drzwi. Wcześniej na jej manewry stopą po swoich udach zareagowała lekko i kusząco przygryzając mały palec swojej dłoni. I nieco szerzej rozchylając uda. Nie miała też nic przeciwko zmianie pozycji i ciepło przywitała przyjemny ciężar kobiecego ciała na swoich udach. Nie stawiała też oporu gdy Vesna zaczęła rozpinać guziki jej koszuli. Ale jednak w końcu westchnęła z wyraźnie słyszalnym żalem w głosie patrząc na te drzwi.

- Chciałabym. - mruknęła wodząc swoją dłonią po odkrytych ramionach i szyi panny Holden. - Ale tu w każdej chwili może ktoś wejść. A zebranie też może się skończyć w każdej chwili. - dodała z chyba szczerym smutkiem bo palce przeszły przez szyję dziewczyny z Det i zaczęły badać jej policzki, brodę i usta.

- A nie możemy udać, że drzwi się zacięły? - odpowiedziała pytaniem, nie przerywajac pracy, a kiedy zrobiła dostatecznie dużą wyrwę, wsadziła dłonie pod bluzkę i tam zaczęła zwiedzanie między biustonoszem, a ciepłą, gładką skórą - To by kupiło parę chwil w razie jeżeli… coś miałoby się wydarzyć. Zebranie skończyć, albo coś - mruknęła z nosem przy jej szyi.

- To chyba by mogło wyglądać trochę podejrzanie. - uśmiechnęła się ciepło czarnowłosa i sama też zrewanżowała się odchylając górę niebieskiej kiecki aby zajrzeć na te najlepsze piersi w tym sezonie. - Ale chrzanić to. - uśmiechnęła się podnosząc wzrok na jej górne oczy i pocałowała ją w usta jednocześnie wstając więc zmuszając pannę Holden aby też wstała. - Poczekaj no tutaj chwilkę. - wyszeptała jej do ucha które też pocałowała a potem szybko przeszła przez swój gabinet do drzwi i przekręciła zamek. No i zostały same, we dwie w gabinecie szefowej działu logistycznego. - Taadaam! I zamknięte. - roześmiała się wesoło czarnowłosa kobieta rozchylając ramiona jakby prezentowała jakąś magiczną sztuczkę. A potem wróciła pośpiesznie i z niecierpliwością do czekającej kumpeli. - Ale musimy być cicho i załatwić to szybko bo serio w każdej chwili ktoś może zacząć się dobijać. - poinstruowała ją po cichu i z żalem, że muszą się poznać bliżej w tak niekorzystnych warunkach. - Ale jak przyjedziesz w piątek no to cała farma będzie tylko dla nas. - roześmiała się znowu patrząc figlarnie na drugą kobietę.

- Postaram się… nie w ten to w następny - wymruczała przyciągając ją do siebie i pchajac żeby położyła się na blacie biurka - Zobaczę jak wyjdzie z tym czołgiem… ale jak wrócę - zawiesiła głos już bez żenady pozbywając się z gospodyni ubrań, a uśmiech coraz bardziej się jej poszerzał - To już się ode mnie nie odgonisz.


Christin zapowiadała się być wyborną koleżanką z pracy, z którą Vesna mogła dzielić i pasje i zainteresowania. Do tego zarówno w pracy jak i po godzinach. Chociaż jak szybko się przekonała w pracy było to trochę nerwowo. Rzeczywiście działała presja, że lada chwila ktoś szarpnie za drzwi czy wejdzie stawiając je w kłopotliwej sytuacji. Ale jednak chociaż ten pierwszy raz, na biurku Christin wyszło ekscytująco, żywiołowo i spontanicznie. Obydwie kobiety, które w weekend pod prysznicem za bardzo nie miały okazji ze sobą do czynienia, teraz mogły nadrobić te braki.

- O rany. Wcześniej w pracy robiłam to tylko z Roxy. - zaśmiała się z zadowolenia ciemnowłosa kobieta łapiąc oddech i z powrotem ubierając się w swoje ubranie. - Mam naprawdę nadzieję, że zostaniesz z nami. To byłaby właściwa osoba na właściwym miejscu. - uśmiechnęła się zapinając z powrotem koszulę. - I w samą porę. Tak łażą to pewnie zebranie się skończyło. - machnęła brodą w stronę zamkniętych drzwi. Z drugiej strony dało się słyszeć kroki i głosy świadczące o przechodzących tamtędy ludziach. Spokojne i miarowe, widocznie nikt się nie spieszył i nie gorączkował. - To co? Mam cię przedstawić czy wolisz iść sama? - zapytała kończąc zapinać koszulę i schylając się po spódniczkę.

- Czyli rychło w czas… dobrze - panna Holden kończyła się w biegu doprowadzać do porządku, na szczęście za dużo ubrań nie miała. Zakładała buty, a wzrok zawiesiła na drugiej kobiecie, szczerząc się z wysoce zadowoloną miną - Chodźmy razem, będzie jeszcze chwila zanim nie trafię na dywanik - podeszła do gospodyni i uścisnęła ją krótko, całując na pożegnanie prywatności - Z takim zręcznym językiem jak twój zrobienie dobrego pierwszego wrazenia to pryszcz.

- Oh, twój też będę pamiętać bardzo ciepło.
- Christin zrewanżowała się podobnie z przyjemnym uśmiechem. Jeszcze chwila zeszło im na ostatnie poprawki ubrań, włosów i reszty wizerunków. Jeszcze strzepnięcie jakiegoś włosa, wyrównanie zmarszczki na ubraniu, głębszy oddech i już chyba wyglądały jakby jakaś koleżanka z miasta wpadła do tej w firmie aby ta ją umówiła z szefową. - Dobrze, to chodźmy. Ale nam się udało, że nikt się nie dobijał. - zaśmiała się wesoło i psotnie gospodyni gabinetu otwierając zamek.

- Indiański masaż. Roxy tak na to mówi. Jak coś będzie o tym mowa to właśnie coś w ten deseń. Tylko nie wyskakuj do niej z tym tekstem. - rzuciła swobodnym, cichym tonem gdy szły raźnym krokiem przez korytarz. Jeszcze parę kroków i Christine otworzyła jakieś drzwi. Za nimi był gabinet i kolejne drzwi. Ale właśnie w tym pierwszym była prezes “Petro”. Chyba właśnie albo wychodziła albo wracała do swojego gabinetu by odwróciła się aby sprawdzić kto wszedł.

- Cześć Roxy. Zobacz kto nas odwiedził. - Christin weszła śmiało i zrobiła miejsce aby i Vesna mogła wejść do środka.

- O proszę! Jaka niespodzianka. Jednak pamiętałaś i przyszłaś. - panna Millard błysnęła bielą ciepłego uśmiechu podchodząc do gościa i witając się z nią ciepło.

- Przyszła trochę za wcześnie to przetrzymałam ją u siebie. Czekałyśmy kiedy skończysz. I tak miałam przerwę na kawę to spiłyśmy razem i Ves mi dotrzymała towarzystwa. I opowiadała mi o wczorajszym konkursie. No ja zaspałam, za wcześnie jak dla mnie po takiej sobocie. Ale jak Ves ma taką głowę no to na pewno przydałby nam się ktoś taki zanim ktoś nam ją sprzątnie sprzed nosa. I wcale nie mówię tego dlatego, że to moja kumpela ze świetnymi nogami co się z nią tarzałam w kisielu. - Christin zgrabnie przedstawiła sprawę promując swoją kumpelę z jak najlepszej strony. Panna Millard słuchała z ciepłym zainteresowaniem i roześmiała się jeszcze raz słyszac ten przyjacielski korytarz. Obrzuciła sylwetkę Vesny spojrzeniem nieco dłużej zatrzymując się na wspomnianych przez szefową logistyki, nogach techniczki.

- No mam nadzieję, mam nadzieję. Cóż kochanie, ja swoją cysternę rozładowałam. Taki nasz firmowy żarcik. Więc jak się tak wybawiłaś z Christin no to mam nadzieję, że dasz się zaprosić najwredniejszej jędzy w tej firmie na chwilkę. - prezes firmy odsunęła się nieco i zaczęła iść w stronę tych wewnętrznych drzwi zapraszając Vesnę gestem do środka. Christin uśmiechnęła się na pożegnanie, odwracając się uniosła kciuk do góry w geście powodzenia i dyskretnie mrugnęła jej oczkiem a potem wyszła mówiąc by wpadła jeszcze jak będzie wychodzić.

- Grzechem byłoby odmówić zaproszenia do tak intelignetnej i oczytanej…. chociaż nie wiem czy jędzy - technik uśmiechnęła się pogodnie, wchodząc do gabinetu i aż westchnęła - O rany… jest szansa że stąd nie wyjdę - wskazała na wiatrak który przyjemnie chłodził powietrze - Od samego rana latam po tym skwarze, nóg już prawie nie czuje… a tutaj wreszcie da się oddychać i żyć. Mam nadzieję że nie przeszkadzam - skończyła wesoło.

- Nie, ależ skąd. Gdybyś przeszkadzała nie zapraszałabym cię do środka. - Roxy zamknęła drzwi do swojego gabinetu. I był to gabinet co się zowie. U Schultzów też nie musiałaby się go wstydzić. Zupełnie jak wyjęte z kadru jakiegoś dawnego filmu o biurowcu. Potężne, władcze biurko, krzesło, też obrotowe no ale prawie jak fotel, przy nim te u Christin wydawało się skromne i proste.

Do tego komputer który świecił działającym monitorem, zamknięty laptop, rośliny doniczkowe, sofa, niski stolik do mniej oficjalnych rozmów i fotografie na ścianach. Jedna, największa, przedstawiała jakąś platformę wiertniczą w słoneczny dzień i na ślicznym granacie morza. Oraz zdjęcia różnych ludzi od razu kojarzących się ze światem biznesu. Tylko nie było wiadomo czy obecnego czy dawnego.

No i chłód. Wnętrze gabinetu było świetnie klimatyzowane więc aż zapraszało ludzkimi warunkami pracy a nie tą spiekotą jaka panowała na zewnątrz. - Ależ, proszę usiądź Vesno. I śmiało wyciągnij te swoje zgrabne nogi jak to mówi Christin. Zwłaszcza jak taka zmęczona jesteś. - szefowa firmy wskazała na sofę która wyglądała i na elegancką i na wygodną. Sama podeszła do jakiś szafek.
- Napijesz się czegoś? Christin opiła cię kawą to nie wiem czy coś chcesz. O. A lubisz lody? Może masz ochotę? - zapytała patrząc w zawartość szafki ale nagle spojrzała z uśmiechem na swojego gościa gdy padła ostatnia propozycja.

Technik skorzystała z zaproszenia i sofy, siadając na niej z cichym jękiem ulgi. Ściągnęła buty, rozprostowała nogi na miękkich poduchach i przymknęła oczy z przyjemności. A to był dopiero początek.

- Uwielbiam lody - przyznała szczerze, wpatrując się w Murzynkę jak w święty obrazek. Zaśmiała się cicho - Najbardziej czekoladowe. Magnez jest dobry na szare komórki, a stymulacji mózgu nigdy za wiele.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR

Ostatnio edytowane przez Amduat : 23-11-2018 o 18:42.
Amduat jest offline