Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2018, 18:21   #42
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
Trafił w punkt, nie wiedziała jakim cudem, ale wiedział co robić. Tak po prostu, bez sztuczności… albo za dobrze ją znał. Słuchała jak gra, przytulona do niego i z zamkniętymi oczami, a złość, strach i cały brud leżący na duszy znikały jakby nigdy ich tam nie było, nie liczyły się. Liczył się on, to że był tutaj i teraz. Stały, pewny punkt do którego uciekała kiedy świat poza Downtown zaczynał ją przytłaczać i tłamsić. Lub kiedy po raz kolejny wpakowała się w kłopoty, coś zepsuła, bo nic tak pannie Holden nie wychodziło, jak niszczenie tego co dla niej ważne.

- Jesteś głodny? - spytała gdy skończył grać, już spokojnym głosem. Otarła opuchnięte oczy wierzchem dłoni i spróbowała się uśmiechnąć - Przeproś Kristi… proszę. Dla mnie. A potem… spróbujemy załatwić tę brykę i… pojedziesz ze mną do Mechlera?

- Noo doobraa…
- westchnął w końcu z wyraźnym oporem na pomysł przepraszania kogokolwiek. Coś jeszcze pomarudził pod nosem ale mimo wszystko wyczuwała, że laskę, i do tego młodą, ładną i miłą łatwiej pewne mu było przeprosić niż innego samca. Puścił ją i odłożył harmonijkę wracając do przerwanego golenia. Znowu stał przed umywalką i ścinał zarost maszynką.

- Ta. Pojadę z tobą. Też chcę go zobaczyć, pogadać i w ogóle. Może jest jakiś trefny czy co? - dorzucił kończąc brodę i zabierając się za golenie szyi. Musiał do tego nieco unieść głowę i zezować jak to zwykle przy goleniu.

- I załatwiłaś sobie robotę? Tutaj? I co będziesz robić? Chcesz tu zostać? Tak na dłużej? - zerknął na nią w bok chcąc chyba sprawdzić czy mówili o tym samym.

- Nie jest trefny, to stary rozsądny pryk z głową na karku - Vesna odpowiedziała, wstając z taboretu. Przeszła łazienkę i zatrzymała się gangerowi za plecami, obejmując go w pasie i przyklejając od tyłu - Dziękuję kochanie… za wszystko co robisz. Świetnie sobie poradziłeś wczoraj. Cholera… nadal jestem z ciebie dumna. Byłeś najlepszy - pocałowała go między łopatkami, a potem oparła o to miejsce policzek - Zajrzałam dziś do Petro. Christine tam pracuje. Taka ciemnowłosa, ale nie Kaya. Nie ta z krzesła, tylko ta druga. Jej szefowa zarządza tutejszą rafinerią i szuka asystentki. Zajmowałabym się papierkami, kontrahentami… coś jak w domu, ale bez mordowania. I mielibyśmy zniżkę na benzynę - dodała kolejny plus - To całkiem niezłe miasto, ludzie są w porządku. Mili… i odpowiednio daleko od Det. Tutaj nikt nas nie będzie szukał. Moglibyśmy ogarnąć porządny dom… nie chciałbyś? Zapuścić korzeni… założyć rodziny… i inne takie nudne, standardowe rzeczy?

- Sam nie wiem co bardziej trefne. Jak ktoś wydaje się trefny od początku to chociaż wiadomo na czym człowiek stoi. Ale wkurwiające są takie typy. A jak nie wygląda no to chuj wie co w takim siedzi. Też nie wiadomo czego się spodziewać.
- Alex ogolił już jedną stronę szyi i podzielił się swoją filozofią wyniesioną z runnerowej dzielnicy Detroit. Na resztę komplementów i podziękowań nonszalancko machnął ręką. Ale widziała jaką ogromną sprawiło mu to przyjemność taka pochwała i to, że dostrzegła to ta najważniejsza dla niego osoba i doceniła.

- Zostać tutaj? Na dłużej? - zastanowił się nad tym i zamilkł. Maszynka goliła kolejne fragmenty szyi. Wygolił już drugą stronę szyi i zostało mu centrum z grdyką. - Może… No to nie jest Det… Nie mają Ligi ani Wyścigów… Jay, Clody, Patti i reszty… - westchnął świadom tak samo jak ona, że to czy znów będą mogli bezpiecznie postawić nogę w ich ojczyźnie jest bardzo wątpliwe. A jednak chociaż rozum jakoś pojmował, że Detroit będzie bezpieczniej jeśli nigdy już nie zobaczą to jednak serce łapało wolniej tą informację. Nie było wiadomo czy kiedykolwiek załapie.

- Zróbmy ten czołg. Wrócimy to pomyślimy co dalej. - powiedział stukając i czyszcząc maszynkę a potem opłukując twarz wodą. Był ogolony jak jakiś młodziak więc znów z tym goleniem miał spokój na kilka następnych dni.

- Nie ma Wyścigów, Kociaka i Dzikiego… wiem - westchnęła smutno, odklejając mu się od pleców żeby stanąć z przodu. Długo patrzyła mu w twarz, głaszcząc go po policzkach. - Gładzituko - uśmiechnęła się krótko i dodała - Nie ma też Gas Drinkersów, Camino. Steva Handley’a… i Teda. Są za to całkiem niezłe foczki, w różnych zestawach. Dałoby się tu żyć… zawsze łatwiej się wybić na prowincji. - zarzuciła mu ramiona na szyję - Czołg zrobimy, taki jest plan… mam też niespodziankę. - ożywiła się i przybrała tajemniczą minę - Jest w kamperze obok busa. Jest też gruby rulon talonów. Sam zobaczysz i ocenisz co z tym da się zrobić. Mówiłeś o pickupie… szkoda. Wolałabym merola. - wyszczerzyła się - Oczywiście czarnego.

- Merola? Merol rzuca się w oczy. I to czarny. I jak taki merolowaty merol no to trochę kosztuje. W końcu to merol. Ale to może jak wrócimy z bagien. Wtedy mają nam wypłacić większość. Zresztą taki schultzowy merol to by się potopił w bagnach i tyle by z niego było. Teraz nam potrzebny taki muł na czterech kołach co wszędzie wjedzie i jeszcze trochę bagażu weźmie.
- Alex odwrócił się i zgarnął Vesnę ze sobą. Zatrzymał się jeszcze przy ręcznikach aby się wytrzeć. Mówił tak jakby już właśnie planował kolejne posunięcia. Dlatego pewnie wziął słowa Vesny jakby na poważnie i od ręki mówiła z tymi zakupami, samochodami i resztą.

- W kamperze? Dobra, to zjem coś to potem tam zajrzę. - dodał znów ją obejmując i tak przeszli te kilka kroków do drzwi łazienki. Powiedział jakby nie spodziewał się znaleźć w tym kamperze coś specjalnego. Potem otworzył drzwi i wrócili do pokoju Kristin. Sama Kristin nadal siedziała w swoim piżamowym stroju przed toaletką ale w międzyczasie już zdążyła się doprowadzić do porządku podobnie jak Alex.

- O! Jesteście! Skończyliście? To jak? Już nie będziesz się wściekał? - zapytała gospodyni całkiem wesołym głosem i znów zachowywała się jak ta promienna, słoneczna gwiazda za jaką ją uwielbiano w Nice City i nie tylko. W powrocie do stanu przyzwoitości pewnie pomogła blondynce parująca z kubka ciecz oraz szklanka pomarańczowego soku obok. No i taca z zaczętym śniadaniem które widocznie przyniesiono dla całej trójki.

- Nie wściekam się. I sorry za rano. Trochę mnie poniosło. Bałem się, że Ves coś się stało. - Alex zdobył się na tak zgrabne przeprosiny jakie tylko Runner mógł sobie pozwolić bez utraty twarzy.

- Noo… Też się martwiłam. Ale doktora nie musiałeś bić. - Kristin skinęła głową na znak zgody i trochę się skrzywiła na znak, że chociaż część zmartwień i trosk Alexa rozumie. Ale mimo wszystko pewnie uważała, że przesadził.

- Jak obcy facet podlatuje do mnie z jakąś szprycą to to zwykle się tak kończy. Ma szczęście, że nie chciałem mu zrobić krzywdy tylko powiedzieć mu by spadał. - Vesna wyczuwała, że dobra wola i chęć pojednania Runnera zaczynają się właśnie kończyć. Przeprosić laskę jeszcze mógł ale jakiegoś palanta ze strzykawą to inna bajka i pewnie obawiał się, że jak zmiękł na chwilę to blondynka zaraz zacznie wydziwiać kolejne żądania.

- Wiesz jak bywa na Pustkowiach, Kristi… różnie - postanowiła wesprzeć swojego mężczyznę, stając przy nim i głaszcząc uspokajająco po plecach - A za nami długa trasa… zresztą nie ma co gadać - machnęła ręką - Gdybym nie wycięła poza miasto to żadne z was by się nie martwiło, więc za całe nieprzyjemności poranka wińcie mnie… tylko jak można to po śniadaniu - głodny wzrok uciekł jej do talerzy tak przyjemnie pełnych. Przełknęła ślinę i pociągnęła Foxa za łapę - My zaraz wrócimy, za pięć minut dosłownie. Jedz kochana, przynieść ci coś jeszcze z dołu? Chcę coś mu pokazać żeby już tak się nie boczył że tak sobie pojechałam samopas i żadnego profitu z tego nie ma - mrugnęła do blondynki, pokazując gangera jakby go wcale tu nie było. Odczepiła się od niego i przykleiła na chwilę do drugiej dziewczyny - Dziękuję… za wszystko. Jesteś moim aniołem.

- Noo nieee… Tyle na ciebie czekałam, zamówiłam wam śniadanie i mam teraz jeść sama?
- blondynka zapowietrzyła się jakby miała zamiar strzelić focha. Pokazowo wręcz rozłożyła dłonie w geście niezadowolenia. Tym razem Alex ją poparł.

- No. Chodź na szamę. Potem będziemy łazić. I ubrać bym się musiał. - Runnera chyba skusiła taca z jedzeniem po czym wykorzystał przewagę gabarytów i bez trudu pociągnął Vesnę ze sobą na łóżko na którym leżała taca. Siadł więc i zaraz obok niego siadła i Vesna. A potem zaczął wybierać te grzanki, klejący się na nich od ciepła ser, omlety i inne smakołyki.

- No! On dobrze mówi! Zjedzmy coś! A potem możemy pójść na spacer albo co… - blondynka skorzystała z nieoczekiwanego wsparcia i szybko też wylądowała w łóżku siadając z pozostałą dwójką do śniadania.

- No i zepsuli niespodziankę, no… - technik wybruczała z udawaną skargą, ale nie wyglądała na niezadowoloną. Bardziej niż chętnie sięgnęła po grzanki, kładąc trzy sztuki jedna na drugą i tak powstałą piramidkę pochłonęła na cztery gryzy. Przeżuła, popiła sokiem i dodała tonem skargi - Chciałam zrobić niespodziankę, po pączki wyskoczyć w międzyczasie… no ale… to potem możemy iść. - znalazła rozwiązanie, łapiąc nowy zestaw tostów - A chcesz się z nami przejść wybierać brykę? - popatrzyła na blondynkę z uwagą, szczerząc się wesoło - Musimy kupić coś w te bagna… terenowego. Nic co będzie dupę urywać… ale potem można przetestować siedzenia. Czy odpowiednio miękkie i wygodne - skończyła z miną niewiniątka, wgryzając się w jedzenie.

- Taa? Testować siedzenia? No chyba znam pewien sposób. - Alex z tą obitą twarzą, napuchniętymi, rozciętymi wargami był mniej rozmowny niż zazwyczaj. Nawet jadł wolniej bo nie mógł tak lekko i swobodnie ust otworzyć jak zazwyczaj. Ale aluzję co do testowania nowej fury pojął jak na prawdziwego Detroitczyka przystało.

- Ano tak… Bo wy jedziecie i znów was nie będzie… - blondynka trochę posmutniała gdy przypomniała sobie o tym detalu do jakiego szykowała się dwójka jej gości.

- To idziesz z nami? - Alex zapytał krótko mniej czuły na cudze, babskie fochy, smutki i żale.

- No pewnie! - blondi się rozpromieniła podskakując radośnie na łóżku. - O! Chcecie kupić brykę?! - Kristin nagle wytrzeszczyła oczy jakby coś skojarzyła czy wpadła na inny pomysł. Alex lekko uniósł brew ze zdziwienia albo irytacji bo przecież właśnie o tym mówił i on i Vesna. Skinął więc tylko głową flegmatycznie przegryzając kolejną porcję grzanki. - To super! Ale jak pojadę z wami to będę mogła z wami potestować te siedzenia? - zapytała i zamarła z ożywieniem wyczekując na to co powiedzą. Ganger przestał przeżuwać i obrzucił ją badawczym spojrzeniem. Potem spojrzał w drugi bok, na siedzącą brunetkę jakby od niej oczekiwał jakiegoś wyjaśnienia.

Panna Holden przyjrzała się blondynce bardzo uważnie i oceniająco, przeżuwając przy okazji solidną porcję omletu z szynką. Przekrzywiła kark w lewo, potem w prawo i w końcu przełknęła, kiwając powoli głową.
- No tak… tak… - zacmokała i rozwinęła temat - Byłaś bardzo dzielna wczoraj i dzisiaj. Dobra dziewczynka - uśmiechnęła się uśmiechem zadowolonego kota i przepiła sokiem - Mhmm, kupimy brykę… i razem potestujemy siedzenia. We trójkę - zgodziła się łaskawie, biorąc małego pomidorka z talerza - Iiii… niech będzie - westchnęła z wielkopańską miną - Weź marker do autografów. Coś ci wczoraj obiecałam - podrzuciła czerwoną kulkę i odchyliła kark, łapiąc ją ustami i od razu rozgryzając.

- Oooo! Taak?! Naprawdę?! O tak! Tak, tak tak, tak! - blondynka pisnęła z radości i wykonała serię trochę mało skoordynowanych ale za to bardzo spontanicznych odruchów gdy podskakiwała na łóżku, wyrzuciła ramiona w górę a w końcu bez ostrzeżenia rzuciła się na pannę Holden, objęła ją i uściskała mocno. - I jeszcze mi zrobisz autograf? O raanyy… Ty robisz takie świetne te autografy aż zawsze dają mi takiego powera i w ogóle… - gdy doszło do tematu autografów blondynka jak zwykle się jednocześnie i niesamowicie podekscytowana i rozczuliła co w sumie znowu roztopiło ją zupełnie.

- Jaki autograf? - Alex w końcu przepchał się przez to widowisko na tyle aby się odezwać. Patrzył jakby podejrzewał, że działo się coś o czym chyba nie wie.

- No bajerancki! Ves zawsze mi takie robi! Aaaa! Bo nie widziałeś wczorajszego! No tak, bo spałeś… - blondynka wciąż obejmując brunetkę odpowiedziała Alexowi od razu ale też chyba zorientowała się, że co nieco przespał i przegapił. Oderwała się więc od Vesny, wyprostowała się na zgiętych kolanach i triumfalnie ściągnęła na dół swoje damskie bokserki. - Zobacz! - zawołała z tą triumfalną dumą i gorączką w głosie i spojrzeniu jak z każdego, poprzedniego autografu.

- Eee… O w mordę… To twoje? - Alex głośno przełknął to co miał właśnie w ustach i spoglądał na krótki, markerowy podpis skryty dotąd bielizną gwiazdy estrady. Wyraźnie go to zamurowało i zerknął pytająco na Vesnę.

- No pewnie! Widzisz? Jestem teraz cipką Ves! I to najsłodszą i najgorętszą! - zapiszczała radośnie blondynka znów obejmując gorąco swoją najlepszą przyjaciółkę. - Oh, Ves, całą noc na to czekałam i tak właśnie myślałam jakbyście mnie zwyobracali we dwójkę no ale ten spał a ty nie wracałaś no to też się w końcu pospałam. - Kristin zwierzyła się ze swoich nocnych trosk, planów i zamierzeń które niestety nie dała rady zrealizować. A Alex miał minę jakby wyraźnie nie nadążał.

- Mhmm - technik potwierdziła mruknięciem zarówno pytanie Runnera, jak i słowa blondynki… a potem przełknęła co miała w ustach - Mówiłam ci, że się wymieniłyśmy autografami… i dobrze że pospałaś - zwróciła się do Kristi, ścierając jej z policzka kropkę dżemu. - Będziesz miała siłę na testowanie - oblizała powoli palec, patrząc jej prosto w oczy - Skończmy jeść i spadamy. Nie ma co dłużej zwlekać. Znajdziemy furę, zrobimy wstępne testy siedzeń - odwróciła się do Foxa z chytrym, lisim uśmiechem - A potem wrócimy i już tutaj dokończymy testy. Mechler poczeka, są ważniejsze sprawy.

- O tak! No pewnie! Widzisz?! Mówiłam ci, że Ves jest taka mądra i ma świetne pomysły!
- blondyna była zachwycona pomysłem brunetki. Podniosła z tej ekscytacji głos i zwróciła się do Alexa jakby ten coś temu próbował zaprzeczać a w końcu nie zdążył się nawet odezwać. - I pewnie, że będę miała siłę! Nawet na was oboje! Na raz albo po kolei, z przodu, z tyłu, z góry, z dołu albo w środku… - Kristin znowu wydawała się mieć tego adrenalinowo - endorfinowego kopa jak za każdym razem gdy coś było o autografach albo innym intensywnym wykorzystywaniem jej ciała. Z tej radości i ekscytacji znowu wkleiła się w Vesnę tym razem także ustami w jej usta i to tak mocno i agresywnie, że aż ją przewróciła plecy.
- O! A jak będziemy wracać to może zgarniemy Kay?! - zapytała gdy musiała właśnie wpaść na ten pomysł i z miejsca się tym zajarała. Alex zaś wydawał się coraz bardziej zdezorientowany i zmieszany. Póki blondyna jeszcze była w pionie na dłuższą chwilę zawiesił wzrok na przodzie jej bokserek gdzie był autograf zostawiony poprzedniego wieczoru przez Vesnę a potem patrzył na dwie całujące się tuż obok kobiety.

- No to ja się ubiorę. Jak wychodzimy na miasto. - westchnął w końcu i zgarnął jedną z ostatnich grzanek i wstał z łóżka rozglądając się po pokoju. Wczoraj w końcu tak średnio był przytomny i dość biernie uczestniczył w rozbieraniu się z tych ubrań bo właściwie raczej można było uznać, że dwie pozostawione na łóżku kobiety go rozebrały.

- Ubieraj, ubieraj. - technik zgodziła się wesoło, kończąc dopijać kawę - Będzie cię potem z czego rozbierać… a właśnie. Kochana masz te talony co ci wczoraj dałam przed wyjazdem? - popatrzyła na Kristi, odgarniając jej z twarzy kosmyk jasnych włosów i całując krótko w usta.

- No tak, tam leżą. - blondynka beztrosko i bez wahania, nawet dość niedbale machnęła ręką w stronę biurka. Na nim leżała jakaś damska torba którą chyba rzeczywiście wczoraj miała w samochodzie. Też wstała z łóżka całując pośpiesznie Vesnę w usta. A potem podeszła do szafy trzydrzwiowej rozsunęła ją i wydawała się trawić odwieczny, kobiecy problem pt. “To w co ja mam się ubrać?!”. Ale szafa była ogromna i w pełni wypełniona garderobą więc było z czego wybierać. Alex jak to facet i do tego nie u siebie siłą rzeczy miał mniej oporów w co się ubrać no i mniejszy wybór. Stopniowo odnajdywał rozwalone po pokoju swoje ubrania i nakładał je na siebie. Na razie udało mu się założyć swoje spodnie i teraz chyba rozglądał się za górą ubrania.

Parę kroków i rulon papierów trafił z powrotem do stanika, a panna Holden bez skrępowania ściągnęła swoją kieckę i w samej bieliźnie podeszła do szafy, opierając się o blondynkę z zafrapowaną miną.

- Może coś żółtego? - spytała, biorąc jedną z sukienek i przykładając do ciała Kristi - Jak słońce… pasuje ci - dopowiedziała z dziwnie czułym uśmiechem - Kiedy się pojawiasz od razu jest jaśniej.

- Kurwa gdzie mój nóż?
- gdzieś z bok dobiegło marudne zrzędzenie gangera. Znalazł już podkoszulek, miał spodnie i skarpety, teraz schylał się pod łóżko a raczej z niego wstawał gdy widać nie znalazł to czego szukał. Akuratnie noża. No tak. Nóż był ważny. I dla Alexa i dla każdego Runnera. Fikuśny, solidny, bajerancjki, wielofunkcyjny, uniwersalny znak rozpoznawczy. Jak kiedyś ID czy inny NIP po którym chyba dało się rozpoznać każdego Runnera. Wczoraj go miał chociaż musiał zdjąć do walk na arenie. Panna Holden kojarzyła, że chyba miał go wczoraj jak go rozbierały z gospodynią więc pewnie gdzieś tutaj był. Alex pewnie też tak przypuszczał skoro nadal szukał a nie się już awanturował.

- Żółte? - gwiazda estrady w ogóle zdawała się nie zwracać uwagi na zbierającego swoje manele faceta. Zbystrzała gdy usłyszała pomysł brunetki a ta poczuła jak dziewczyna w majtkach i koszulce chętnie przylgnęła do niej swoim tyłem do jej przodu. - I to było takie miłe co powiedziałaś. - odkręciła nieco głowę by objąć głowę swojej kumpeli i pocałować ją z wdzięcznością, czułością i wyrazami sympatii. A potem się nagle odkleiła od niej i podbiegła do drzwi które otworzyła bez wahania.

- Silvio! Dawaj Alberta! Muszę mieć coś żółtego bo wychodzę na miasto! Tylko krótkie! - szefowa radośnie wykrzyczała swojemu ochorniarzowi polecenie i równie nagle zamknęła drzwi. No i popatrzyła z zadowoleniem na Vesnę bo wyglądało na to, że sprzedała problem komuś dalej i czekała tylko na wynik.

Jeden problem się rozwiązał, ale na jego miejscu wyrósł kolejny. Brunetka z lekkim niepokojem przyglądała się kątem oka jak jej chłopak buszuje po pokoju.
- Pomóc ci kochanie? - spytała orientacyjnie i żeby potem nie gadał że mu nie pomaga. Przy okazji podeszła do rzuconej w kąt kupki swojego szpeju, wygrzebując zestaw od Federatki. Pogładziła lisie futro, wzdychając nostalgicznie.
- Kristi, pożyczysz mi coś?

- No pewnie! Bierz co chcesz. Przecież ci mówiłam, wchodź jak do swojego.
- blondynka roześmiała się wskazując gestem na olbrzymią szafę pełną ubrań. Ale gdy Vesna odeszła od prezentu od lady Amari to z kolei gwiazda estrady podeszła do niego aby mu się przyjrzeć. Dotąd chyba go nie zauważyła nawet. - Ooo… ale ładny… nie w moim stylu, ja raczej tak bym nie chodziła, chyba, że na scenie by mi był potrzebny do czegoś ale fajny. Podoba mi się. Na tobie na pewno będzie świetnie leżał. Gdzie to dorwałaś? - Kristin szybko oszacowała kostium oglądając go przymierzając i macając. Wydawało się, że jej przypadł do gustu no ale sama zwykle budowała się na wizerunek cowgirl który różnił się od tego kostiumu dość znacznie. Alex w tym czasie coś odburczał w odpowiedzi. W na tyle uniwersalny sposób by nie było, że Vesnę spławił, zignorował ale też by nie było, że potrzebował jej pomocy. Na razie więc szukał dalej udając, że nie zauważa i nie słyszy dwóch trajkoczących w najlepsze kobiet.

- Ta Federatka mi dała - technik nadal głaskała lisie futro, uśmiechając się - Jako prezent - parsknęła podejmując decyzję. Wzięła komplet w ciemnej tonacji, ubierając po kolei spódnicę, bluzkę, a na końcu zarzuciła na ramiona etolę. Popatrzyła krytycznie w lustro i westchnęła - Ujdzie. Tylko się podmaluję, zrobię coś z kłakami i będę gotowa. Nie potrwa długo - ruszyła do toaletki. Skoro zamierzała się zrobić na “jak w domu”, trzeba było zadbać o wszystkie detale.

- Ooo… Ona? Dała ci? Jako prezent? - pannę Black wyraźnie zaskoczyła ta informacja. Chwilę ją trawiła ale szybko przeszła z nią do porządku dziennego. - Ale no, ona też mi się podoba. Taka babka z klasą. I taka władcza. Trochę jak Kay. Chciałabym, żeby mnie zwyobracała jak Kay. - zwierzyła się kumpeli co sądzi o Federatce. Ale gdy ta skończyła się ubierać w prezent od milady znów przykuła uwagę blondi. - Ej no co ty gadasz?! Jest super! Też wyglądasz w tym jak babka z klasą! Tylko poczekaj! - gwiazda estrady była pod wrażeniem i zaszczebiotała szybko. Po czym chyba szybko wpadła na jakiś pomysł i równie szybko podbiegła do otwartej szafy. Grzebała tam też szybko i gorączkowo po czym wykrzyknęła triumfalnie. I odwróciła się trzymając w triumfalnym geście ciemny kapelusz z szerokim rondem. - Mam! Wiedziałam, że gdzieś mam! - zawołała i podbiegła do kumpeli wręczając jej to nakrycie głowy. Gdy ta je nałożyła rzeczywiście wyglądało jakby ostatni element układanki trafił na swoje miejsce.
- Woow! Ale suupeer! Jak prawdziwa dama! I tak władczo w tym wyglądasz i oficjalnie. Aż z miejsca mam ci ochotę służyć. - blondynka promieniała szczęściem chłonąc i sycąc się odmienionym wizerunkiem kumpeli.

Alex też. Widocznie znalazł gdzieś ten nóż bo właśnie go przypinał razem z pasem do bioder. W międzyczasie musiał zpalić fajka bo trzymał go teraz w zębach.
- O cholera… - mruknął gdy zmieniony wizerunek Vesny też go ruszył i zaskoczył.

Popatrzyli na siebie przez długość pokoju, dwójka uciekinierów z Miasta Szaleńców.
- Jak w domu, co? - panna Holden uniosła jedną brew i wyprostowała plecy. Dawno nie nosiła normalnych ubrań, to była jedna z tych rzeczy, których jej tak potwornie brakowało w nowym życiu. - Brakuje tylko czarnego merola i Adama z Davidem za plecami - brew wróciła na właściwe miejsce, za to dziewczyna przemieściła się, stukając obcasami, pod pozycję Runnera - Nie zgubiłeś się chłopczyku? - spytała, wydymając usta i marszcząc czoło - To porządny, poważny lokal w dobrej dzielnicy. Dzielnice ci się pomyliły, a może szczęścia szukasz? Albo z interesem przyjechałeś. - obcięła go wzrokiem od góry do dołu i z powrotem - Można cię kupić?

- Nie stać cię laluniu. -
ganger zlustrował ją bliźniaczym testosteronowym spojrzeniem. Kristin zerkała ciekawie na ich oboje ciekawa jak się ta scena potoczy dalej. - I uważaj laluniu. Boś taka sama, jedna i niepilnowana. Jeszcze ktoś cię porwie zanim się obejrzysz. - wycedził z wolna i napięcie w pokoju wydawało się skoczyć o poziom. Blondynka zawiesiła wzrok na brunetce czekając jak ta to skontruje. Ale przerwało im pukanie do drzwi. Gwiazda westchnęła umęczonym i zirytowanym westchnieniem i pośpieszyła do drzwi.

- Teraz?! Nie miałeś kiedy przyjść?! Po co tu w ogóle przylazłeś?! A… Dobra to daj to! I już, wszystko! Zawołam cię jak coś jeszcze będę chciała! - blondynka była dla tego kogoś dość opryskliwa ale po chwili zamknęła drzwi i trzymała w dłoni jakieś wieszaki z żółtymi ubraniami. Dwoma. Przyjrzała się jednemu w jednej ręce, drugiemu w drugiej i w końcu wybrała prostą, krótką, żółtą spódniczkę. Rzuciła ją na łóżko i podbiegła do szafy bez ceregieli zdejmując z siebie koszulkę i bokserki. Przez co całusy od Vesny pozostawione na pośladkach i krzyżu znów były wyraźnie widoczne. A po chwili odwróciła się znowu twarzą do pozostałej pary gdy szybko zakładała majtki i biustonosz aby wrócić do przerwanego widowiska. Runner zmrużył oczy na jej piersiach albo raczej na kolejnych literkach widocznych nad jej piersią jakby próbował rozczytać co tam jest napisane.
- To też mam od Vesny. - pochwaliła się blondyka widząc jego spojrzenie i w zamian posyłając brunetce ciepłe, promienne spojrzenie i takiż uśmiech.

- Pamiętaj o markerze to dostaniesz kolejny - odzwajemniła uśmiech, odwracając się do niej na chwilę - I będę potrzebowała żebyś mi usłużyła w bryce przed testami. Szkoda takich ciuchów, ktoś będzie mi musiał je po zakupach pomóc zdjąć - posłała jej przez pokój całusa, wracając po tym do Foxa. Od razu zmieniła minę na znudzono-ironiczną.

- Ktoś tu ma o sobie za wysokie mniemanie. Bez przesady… widziałeś się w lustrze? - spytała i sama odpowiedziała - Spójrz na siebie. Tandetne, uszkodzone opakowanie - złapała między palec wskazujący i kciuk lewej dłoni dolną krawędź jego koszulki, tam gdzie wypalona fajkiem dziura. Prychnęła unosząc wzrok na jego twarz - Do tego model bity i to świeżo, widać po masce. Przebieg… lepiej chyba nie wiedzieć ile razy licznik przekręcany. Ogumienie pewnie łysce. Takich jak ty mogę sobie kupić na pęczki - pokręciła głową z naganą i niesmakiem, który momentalnie przerodził się w drapieżny uśmiech - Ale… niech będzie. Wybaczę ci to karygodne, impertynenckie zachowanie - przesunęła dłonią po jego brzuchu do góry, poprzez klatkę piersiową i szyję aż przyłożyła ją do obitego policzka - Dla takiej buźki mogę, w ramach wyjątku, pójść na pewne ustępstwa. Chociaż na twoim miejscu, groźny chłopczyku, uważałabym. Tutaj ściany mają uszy, a chodzą ploty że rano w wyrze napadła cię banda goryli - nachyliła się do przodu prawie dotykając ustami jego ust - A tak się składa że znam na nich magiczne słowo przywołujące. Plus pstryknięcie palcami. Najlepsza ochrona to ta która nie rzuca się w oczy - wyszeptała i dodała niskim głosem - Każdy lamus umie kogoś porwać, grunt co potem zamierza z takim porwanym zrobić… masz już pomysł, czy wyobraźni nie starcza?

Panna Black na słowa Vesny rozpromieniła się jeszcze bardziej energicznie potwierdzając głową chęć służenia, pomocy i gotowość do markerowania. Szybko przeszła za plecami Vesny do łóżka sięgając po wybraną, żółtą kieckę i wkładając ją na siebie. W międzyczasie para z Detroit była zajęta sobą. Alex wpatrywał się takim typowo, runnerowym, zblazowanym wzrokiem jakby dobitnie chciał oznajmić światu, a zwłaszcza komuś z dzielnicy Schultzów, jak bardzo mu nie zależy i jak bardzo zlewa to co mówi, robi i że w ogóle jest ta osoba.

Ale gdy dziewczyna ze Schultzowa trochę zmiękła, skróciła dystans, dotknęła go to dał się jej wygadać i podotykać. Spojrzał w dół jak jej dłoń sunęła po jego torsie i spojrzał na jej twarz dopiero jak zbliżyła ją do jego twarzy.
- Pomysł? - zapytał nachylając się do niej jakby chciał ją pocałować, zastraszyć albo strzelić z dyńki.
- No pewnie. - wychrypiał i bez ceregieli złapał ją nagle za gardło. Gdy odruchowo otworzyła usta by zaczerpnąć powietrza od tego nagłego nacisku na krtań on wpił się mocno, zdecydowanie i równie bezkompromisowo w jej usta. Napierał na nią zmuszając ją do cofnięcia się o krok, i kolejny. Aż straciła równowagę gdy jej łydki natrafiły na krawędź łoża i upadła na nie. Uderzyła plecami o miękką powierzchnię przy okazji jednak wyzwalając się z uścisku rąk i ust gangera. Ale na chwilę. Dopadł ją zanim jeszcze odzyskała dech i nim bujanie łóżka się uspokoiła. Nachylił się nad nią przyciskając jej nadgarstki do łóżka.
- Resztę pomysłów pokażę ci w nowym samochodzie. - warknął do niej i zbliżył swoją twarz do jej jakby znów chciał się w nią wpić ale tylko odbił się i wyprostował. Przy okazji bez trudu pociągnął za sobą dziewczynę zmuszając ją również do powrotu do pionu.
- Gotowe? No to wychodzimy. - rzucił zerkając krótko na nie obie.

- O woow. Twardziel z ciebie. A mnie też tak weźmiesz? - blondynka wydawała się być pod wrażeniem. Tym razem możliwości Alexa. Patrzyła na niego gdy ją mijał aby zgarnąć swoją ulubioną, czarną, wyćwiekowaną skorupę z całą masą naszywek i znaczków. Ale on zignorował ją ubierając kurtkę i ruszył do drzwi na korytarz więc Kristin wahała się patrząc jeszcze chwilę to na jego plecy to na swoją kumpelę z rozognionym wzrokiem.

- Weźmie… - Vesna wysapała przez urywany oddech, szczerząc się jak wariatka. O tak, to właśnie był ten durny, uparty ganger za którym szalała. Podniosła się z łóżka, poprawiła ubranie i wyciągnęła rękę do blondi, wskazując ruchem głowy drzwi - W bryce… więc chodźmy ją kupić - sapnęła, wracając do panowania nad ciałem i emocjami, chociaż było ciężko. I nogi ciągle miała miękkie.

- Tak?! Naprawdę?! Jeej! Tak bym chciała, żebyście oboje mnie wzięli… I może jeszcze z Kay… Ale to jak wrócimy… - najpopularniejsza gwiazda w okolicy szła raźno i z wyraźną ekscytacją obok swojej kumpeli zwierzając się jej ze swoich pragnień i fantazji. Też ten krótki pokaz w pokoju musiał na nią podziałać bliźniaczo jak na Vesnę. Niejako przy okazji zgarnęli Silvio i resztę obstawy. Czy to raczej on i oni bez pytania ruszyli za swoją szefową. Więc dopóki nie zeszli na parter wyglądało, że cała pstrokata gromadka podąża za runnerowym liderem zespołu. Dopiero na dole sytuacja się nieco unormowała.

Alex w końcu nie wiedział gdzie jest odzyskany w nocno - porannej akcji minibus a w końcu był z Detroit więc opcji pieszej wędrówki przez miasto nawet nie rozważał. Tam Vesna miała okazję przejąć inicjatywę i pochwalić się zarówno pojazdem jak i nagrodą przechowywaną w kamperze. Alex najpierw oszacował wóz. Zmarszczył brwi i zmrużył oczy gdy zobaczył świeżo rozbitą przednią szybę. Ale nic nie powiedział. Obejrzał auto, wsiadł do szoferki, uruchomił silnik, Pogazował tak, że pod detroidzkim butem nawet dość przeciętny wóz wydawał się być z miejsca gotów do ścigania się. W końcu zgasił silnik i dał się zaprowadzić do kampera.

- O żesz kurwa... - mruknął gdy dojrzał kanciaste kształty metalowych skrzynek na amunicję, tekturowych pudełek z nabojami, plastikowych pojemników z luźnym ołowiowym złotem i woreczki z brzęczącym metalem. Oglądał, szacował, ważył mierzył i tutaj wydawał się w swoim żywiole. Ale wyraźnie był pod wrażeniem tych zebranych skarbów.
- No, sporo tego. - powiedział w końcu patrząc na stojącą schlutzównę. Usiadł na krawędzi łóżka, tego samego na którym pierwszy raz Vesna poznała się bliżej z Kristin. Nieco przygarbił się gdy podparł się na łokciu i potarł po wygolonej niedawno szczęce. Kalkulował i rozkminiał coś. Widziała to w jego mało przytomnym spojrzeniu utkwionym w tych pudłach i skrzynkach.

- Zobaczymy po ile tu bryki chodzą. Jak się da to 5.56 sobie zatrzymam. A resztę zobaczymy. Może się opchnie, może się coś dokupi co tego używa. - przedstawił wstępnie wynik swoich szacunków wracając do rzeczywistości. - Powiem ci, że ta sucz nieźle się obłowiła. Jakby jej się udało. - wskazał brodą na owe ołowiowe skarby. - No ale w takim razie naprawdę świetnie ją wyrolowałaś. Jakbyś była na najlepszym haju. - roześmiał się w końcu z zadowolenia i wyciągnął ku niej rękę aby mogła usiąść przy nim.

- Miałam nienajgorszego pomocnika - powiedziała łaskawie pomijając stosunek włożonych w pościg i walkę środków, które w jej wypadku ograniczały się do obżerania Nemesisa przez prawie całą drogę, picia jego kawy i pokazania palcem odpowiedniego śladu. Złapała wyciągniętą dłoń, przysiadła obok na łóżku, ale zanim to zrobiła, sięgnęła do szafki obok wezgłowia i wyjęła z niej woreczek, a z niego zwitek talonów. Położyła je między swoim udem, a udem Runnera. Po chwili dorzuciła te wyciągnięte ze stanika. Zamarła na moment, popatrzyła gdzieś w bok dorzuciła do puli ściągnięty z palca złoty pierścień.
- Zatrzymaj 5.56, przydadzą się… ale bryka ma być czarna - uśmiechnęła się półgębkiem, ściskając mocniej jego dłoń. Cieszył się, jej też od razu zrobiło się cieplej - Wiem gdzie kupić szpej na drogę. Zobaczymy ile zostanie i uzupełnimy zapasy… damy radę, nie?

- O. I jeszcze to?
- zapytał zaskoczony gdy sięgnął po zwitek papierów. Były trochę podobne i do dawnych pieniędzy i do talonów używanych w ich rodzimym mieście wiec łatwo i płynnie szło im posługiwanie się nimi. Alex rozwinął bony i zaczął je szybko przeliczać. W którymś momencie pokiwał głową i uniósł brwi ze zdziwienia ile tego jest ale liczył dalej. W końcu gdy tak policzył i to co zostało po Anne i zaliczkę od Mechlera i resztę chwilę opuścił je i popatrzył jeszcze raz na skrzynki z amunicją. W końcu roześmiał się szczerze i radośnie. Objął Vesnę, przyciągnął do siebie i pocałował ją w usta. Mocno i z uczuciem. Tym bardziej poczuła jaki jest zadowolony i szczęśliwy.

- Dziewczyno! Myślę, ze za taki hajs to kupimy co chcemy, i będzie w takim kolorze jak chcemy i jeszcze zostanie. - zawołał wesoło nie puszczając Vesny.

- Widzisz? Jednak nie taka siara się ze mną bujać - dziewczyna przykleiła się do gangera, uśmiechnięta jak najszczęśliwsza shultzówna na rewirze. Wreszcie się odsunęła na długość wyciągniętych ramion i popatrzyła mu głęboko w oczy - Może i nie jestem znaną gwiazdą, ale czasem na coś się przydaję.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline