Kuba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo brakowało mu kołysania pokładu pod stopami. Przyjemne wspomnienia przerwało przybicie do brzegu. Trzeba było zejść na ląd i rozpytać się o kilka rzeczy.
Charyzma i elokwencja przydawały się w kontaktach z ludźmi, ale dla kupca, w jakiego wcielił się Wróbel obecnie, najważniejsza była gadka. Wbrew powszechnej opinii piraci nie tylko napadali na innych - często parali się także handlem. Każdy szanujący się kapitan miał w ładowniach jakiś legalny towar z papierami na jego przewóz lub rachunkami za zakup. Tak jak teraz. Stolica generalnie była dobrym rynkiem zbytu na luksusowe towary i choć Kuba nie spodziewał się wysokiego zysku (wszak tylko dwa dni drogi stąd towar był kupowany) to szukanie najlepszej ceny dało mu okazję do dyskretnego wypytania o "Jastrzębia". I na zostawienie w umówionym miejscu wiadomości do Hrabiego - zleceniodawcy, który powinien poznać przynajmniej częściową odpowiedź na swoje pytania. I być może mieć też kilka odpowiedzi dla nich, bo intryga zaczynała sięgać bardzo wysoko.