Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2018, 09:59   #90
Ehran
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Joe zagryzł zęby. Gadka Nicka go wkurwiała. Aż wszystko się w nim gotowało. Może i stalker miał rację co do strefy. Lecz to tylko tym bardziej wkurzało Joe. chciał coś zrobić. Zniszczyć wszystko dookoła, z tą przerośniętą rośliną w pierwszej kolejności.
Nie miał benzyny. Nie miał środków wybuchowych. Z tego co widział dookoła niczego takiego tutaj nie znajdzie. Słowa Nicka również nie wróżyły niczego dobrego.
Powoli adrenalina opuszczała Joe, pozostawiając po sobie poczucie rozpaczy i bezsilności.
Wpatrując się uporczywie w otwór z którego przyszli, Joe poważnie rozważał by tam wrócić i samymi jedynie nożami rozprawić się z rośliną. Wiedział, że to szaleństwo. Ale jak dobrze było by znów coś zrobić. Poczuć adrenalinę i ... zginąć. Myśl o śmierci dziwnie go rozluźniła. Nie bał się, wręcz przeciwnie, coś go ciągnęło, mamiło, do takiego końca. Miał dość i czuł się zagubiony, bezsilny. Przywitał by odejście w niebyt z otwartymi ramionami. Ale nie tak. Nie bez jakiegoś sensu... Musiał odnaleźć jakiś sens, jakiś powód by ciągnąć to dalej. Wiedział, że bez tego prędzej czy później podda się rozrastającemu się w nim mrokowi, czuł, że pochłonie go dziura w jego duszy. Może nie teraz, nie za godzinę... ale pochłonie już niebawem.

Joe ściągnął ochronny strój. Z pewnym namaszczeniem złożył go w kostkę. Na nim znajdowało się prawie wszystko co pozostało z Keiry... Rozejrzał się dookoła. Znalazł kawałek jeszcze stojącego muru. Dookoła było pełno gruzu. Na ścianie była jeszcze trochę widoczna stara reklama, chyba jakiegoś biura podróży. Widział wyblakłe morze i kilka palm... i grupkę wypoczywających uśmiechniętych ludzi... Pomyślał, że to by się jej spodobało... nie znał jej zbyt dobrze, nawet nie wiedział jaki jest jej ulubiony kolor, albo jakiej muzyki słucha... Czy lubiła morze i palmy? Joe otrząsnął się nieco. Przykucnął pod dużym fragmentem zawalonego muru i zapierając się uniósł go nieco. Potem wcisnął złożony struj ochronny pod spód i opuścił powoli, bardzo ostrożnie kawałek ściany, który miał posłużyć jako kamień nagrobka.
Joe cofnął się kilka kroków. Przez chwilę postał w milczeniu i zadumie. Spróbował sklecić jakąś modlitwę. Nie wyszło mu za bardzo. Ojciec nigdy go tego nie nauczył.

Wracając do reszty Joe poczuł kłucie w boku. Dopiero teraz zauważył, że któraś z macek musiała go zranić.
Podszedł do Michaela, przypominając sobie, iż chyba był lekarzem.
- Zerknął byś proszę na to? Chyba ta roślina mnie dziabnęła.

***

Joe rozejrzał się dookoła. Coś zimnego, coś gorącego i coś świecącego? Czuł się trochę jak podczas gry w podchody. Ten jeden raz, gdy jego stan zdrowia na to pozwalał i mógł wyjść na zewnątrz z innymi dzieciakami. Nie skończyło to się wtedy dobrze. Zgubił się w parku, przemókł i gdy go odnaleźli był ledwo żywy, wychłodzony i kolejne miesiące spędził w izolatce na izbie intensywnej opieki.
- Mamy chemiczne światło - oznajmił. To było by jedno z głowy. - można by przywiązać do czegoś i ciągnąć. Dało by ruch...- zasugerował.
Potem zabrał się za przeszukiwanie okolicy.
Coś łatwo palnego powinno dać się znaleźć w gruzach. Jakaś stara szafa, może coś plastikowego...
Gorzej z czymś zimnym. Tu Joe nie miał pomysłu. Raczej nie znajdą działającej zamrażalki by pozyskać trochę lodu... Można by wejść do zimnej wody i wychłodzić ciało, lecz to wydawało się groźniejsze od tych niby cieni co na nich czyhały... zły pomysł...

______________
rzuty: 5, 9
 
Ehran jest offline