Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2018, 11:38   #19
WielkiTkacz
 
WielkiTkacz's Avatar
 
Reputacja: 1 WielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputację
- Przecież nas nie wpuszczą - rzucił odruchowo Jimmy. Nie muszą - pomyślał Marti. Skoro Derekowi tak bardzo zależało na tym, żeby Dona tam była, to jeśli staniemy się kulą u nogi... będą musieli nas wpuścić. W głowie Brainy'ego kotłował się powoli plan podboju automatów Wrexlera. Zwłaszcza Pac Mana.
- A Jak państwo Barker nikogo nie zastaną jeśli wrócą to będziemy mieli większe kłopoty - potwierdziła Hisako.
Heather nie wyglądała na przekonaną co do tego pomysłu, ale rozejrzała się po starszych.
- Nie pokażę się z tymi łepkami u Luke’a! Już wolę siedzieć z nimi w domu! - Dona też zaprotestowała.
- Dzieciaki znajdą sobie jakąś rozrywkę i nie będą przeszkadzać dorosłym. Prawda Mikey? – Derek poklepał „Breainiego” po przyjacielsku w plecy. – Impreza jest do 23.00, zdążycie wrócić przed starymi. Zawiozę was i przywiozę. - W to akurat Marti mniej wierzył. Skoro to impreza u dzianego Wrexlera, to na pewno będzie tam alkohol, który zrobi swoje. Kalkulacja ryzyka wydawała się tutaj niezbędna. Marti zaczął przeliczać w swojej głowie wszystkie opcje za i przeciw. Dona wydawała się coraz bardziej przekonana do pomysłu swojego chłopaka. Po raz pierwszy stała się naprawdę miła. Złożyła ręce jak do modlitwy.
- Zgódźcie się, proszę, proszę! - musiało jej zależeć, przerwał kalkulację i spojrzał w szoku na siostrę. Ten sposób proszenia jej mózg wymuszał tylko w skrajnych przypadkach do mamy. Desperatka.
- Wolę nie... - powiedziała niepewnym głosem Heather. - Może... Możemy się przenieść do mojego domu? Jest tam moja mama i dziadek. Siostra też... - zaproponowała uciekając spojrzeniem.
- A nie możecie jechać sami? - spytał Jimmy. - Przynajmniej nie będziemy wam przeszkadzać...
Dona popatrzyła krzywo na Jamesa.
- Żebyście znowu poleźli do Hausera!? W życiu nie zostawię mojego przygłupiego braciszka samego, wiem na co go stać. Widzę że coś kombinujecie i chcecie się mnie pozbyć z domu. Tym bardziej powinnam zostać.
Proszę, proszę - pomyślał Brainy. Jeszcze w jej pustym łbie tli się światełko nadziei na to, że kiedyś machina szarych komórek ruszy niczym rozpędzony Gwiezdny Niszczyciel. Zmrużył brwi przyglądając się siostrze z rozdziawioną gębą - co swoją drogą musiało wyglądać idiotycznie.
- Jesteśmy w tym wieku - odparł Jimmy - że nic jeszcze nie kombinujemy...
- Jak i tak macie samochód to możecie nas podrzucić do domu Heater albo Jimmiego. Wy będziecie mogli jechać a my nie zostaniemy sami - powiedziała Hisako nadal trzymając za rękę najmłodszą z nich.
- U mnie jest więcej miejsca. Zabierzemy tylko jedzenie i teleskop - dodał Jimmy.
- Zostawi się tylko Kartkę dla waszych rodziców jakby postanowili z powodu awari wrócić wcześniej. - dodała azjatka.
Marti zakończył w głowie kalkulacje i głębokie przemyślenia całej sytuacji. Widział wzrok Dereka, który w jego mniemaniu miał pewnie wywoływać presję, ale mógł wywołać jedynie salwę śmiechu - w stylu sztucznego śmiechu znanego z sitcomów. Marti zaśmiał się sam do siebie, wyobrażając sobie tą sytuację.
- W zasadzie... - przemówił w końcu niczym Temida. - Rodzice nie mówili, że mamy siedzieć w domu... Mama powiedziała, że Dona ma się nami zająć i nas pilnować. Będzie wypełniać swoje obowiązki w pełni i nikt nie złamie zasad. Prawda Derek? - młody Barker nie rozumiał, dlaczego nie chcieli iść z nimi. Były tam maszyny i też opcja wolności - i to takiej bez Hausera w okolicy. Czekał cierpliwie na głos 'starszyzny'.
 
__________________
Prowadzę: Liczmistrz; Kwestia Ceny
Gram: Zdarzenie
WielkiTkacz jest offline