Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2018, 15:11   #25
waydack
 
waydack's Avatar
 
Reputacja: 1 waydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputację
Dona nie była zadowolona kiedy Marty zmienił zdanie a przyjaciele go poparli. Wpadła w histerię, zaczęła ściągać biżuterię i krzyczeć, że w takim razie wszyscy zostaną w domu a Flanningan niech zabiera się na imprezę sam. "Brainy" niepotrzebnie narobił jej nadziei, zawód na jej twarzy był wręcz przejmujący, wszyscy słyszeli płacz dochodzący z łazienki. Derek musiał przez parę minut ją uspokajać. Musiał mieć niezły dar przekonywania bo Dona w końcu wyszła z łazienki, umalowana i boska jak zawsze.
- Pieprzyć to. Jadę na imprezę a was odwieziemy do Thompsonów – powiedziała. Przyjaciele spakowali wszystko co potrzebne, żeby miło spędzić wieczór, w tym też oczywiście teleskop.

Derek swojego żółtego forda mustanga zaparkował na chodniku przed posesją Barkerów. Nastolatka wpakowała się na przednie siedzenie, pozostała czwórka musiała cisnąć się z tyłu. Nadwyżka pasażerów z pewnością nie spodobała się Heather, ale tego wieczora wszyscy policjanci patrolowali okolice parku a do domu Jimmiego też nie było strasznie daleko. Derek przekręcił kluczyki w stacyjce, silnik zamruczał melodią, która dla każdego faceta była miodem dla uszu. Ruszył z piskiem opon.
Kiedy dojeżdżali pod dom Thomposów, Flanningan zamiast zwolnić przyśpieszył. Minął posesję, przejechał kawałek a potem odbił w lewo na skrzyżowaniu.
- Co wy robicie? – zapytał jeden z dzieciaków.
Dona odwróciła się, szczerząc zęby.
- Porywamy was smarkacze – powiedziała Dona a Flannangan zaśmiał się głośno i włączył radio podkręcając głośniki do oporu.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=TaivSqwgAvk[/MEDIA]

Na nic się zdały prośby, groźby, błagania. Mustang Flaningana kierował się na północ, minął kino samochodowe, młyn i piekarnię nad którą górował wielki silos. Przejechał przez Most Samobójców a kilometr dalej zjechał na piaszczystą drogę, która prowadziła prosto do willi Wrexlerów.


Już z daleka zauważyli, że olbrzymi dom jest rozświetlony w każdym pokoju, w oknach odbijały się kolorowe światła kul dyskotekowych. Gdy podjechali bramę zobaczyli kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt samochodów. Wydawało się, że to u Luke’a a nie w parku Waszyngtona odbywa się festyn a na imprezę zjechało się całe liceum w Breadhouse. Młodzi ludzie stali na podjeździe, pili piwo, sączyli drinki. Muzykę w domu puszczono na cały regulator.
- Nie bójcie żaby, jak impreza się skończy, odwieziemy was do domu – pocieszył całą czwórkę Derek bo Dona w tym czasie była zajęta poprawianiem fryzury i zupełnie zapomniała o swoich podopiecznych.
Pod drzwiami przywitał ich sam Luke Wrexler, który wybiegł z domu dziwnie pobudzony. Pod nosem został mu biały proszek.
- Dona! Derek? Co tak późno!? Impreza już się prawie kończy, zaraz przenosimy się na basen, obowiązują tylko stroje topless – zarechotał a potem zauważył dzieciaki.
- Cześć – uśmiechnął się niczym Jack Nicholson grający rolę szalonego ojca ścigającego rodzinę z siekierą. Widząc Hisaku, złożył ręce i ukłonił nisko – Konnichiwa!
- Przepraszam Luke, nie miałam co z nimi zrobić. Obiecuje że nie będą przeszkadzać – pośpieszyła z wyjaśnieniami Dona lekko się czerwieniąc
- Nie no, bez jaj, wszyscy są mili widziani na imprezach Luke’a. Napijecie się po browarku?
- Nie, żadnego alkoholu – zaprotestowała nastolatka– Starzy by mnie zabili.
- No dobra. To co chcecie robić? – spytał przyjaciół wciąż uśmiechając się jak szaleniec.
 

Ostatnio edytowane przez waydack : 29-11-2018 o 16:11.
waydack jest offline