Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2018, 22:43   #52
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 14 - 2037.II.20; pt; południe

Czas: 2037.II.19; cz; zmierzch; g. 22:30
Miejsce: Old St.Louis, Sektor VII - The Hill; baza X-COM
Warunki: garaż, chłodno, jasno, wilgotno



Furgonetka



Jarlowi granie głupa poszło tak średnio. A może po prostu trafił na średnich ochroniarzy. Takich co to są już zbyt zmarznięci i zmoknięci aby wykazywać gorliwość i zaangażowanie a jeszcze na tyle profesjonalnych aby wykonać swoje obowiązki służbowe.

- No jakby moja siostra się z kimś takim umawiała to też bym nie był taki spokojny o nią. - rzekł z namysłem jeden z ochroniarzy wodząc światłem po sylwetce technowikinga. Widać masywna sylwetka obcego faceta znalezione go w podejrzanym miejscu i czasie nie wzbudzała jego zaufania.

- Daj spokój, chyba tylko ślepy by się chciał umówić z twoją siostrą. - ten drugi pozwolił sobie na mały żarcik. Obydwaj trochę się uspokoili widząc, że podejrzany zachowuje się spokojnie. Stanęli jednak o trzy kroki od niego, poza zasięgiem możliwość nagłego ataku z jego strony. I z bliska dojrzeli komunikator wetknięty w ucho. A furgonetka coś nie dojeżdża na miejsce. Potem poszło dość standardowo.

Klęknij. Łapy na kark. Przeszukanie. Jeden przeszukiwał a drugi ubezpieczal celując z broni i latarki. Po chwili Jarl zorientował się, że to paralizator. Co było w pewnym sensie nawet gorsze niż standardowy pistolet bo każde trafienie mogło powalić i obezwładnić nawet tak rosłego chłopa jak on.

Ochroniarze znaleźli broń i toporek. Sprawdzili torbę. I zawartość torby chyba nawet bardziej ich zdziwiła niż broń. - No popatrz Harry, tym razem nie dealer. - rzekł jeden do drugiego. Na pistolet prawie nie zwrócili uwagi. Trochę dłużej i z większym zainteresowaniem oglądali nietypowy toporek. A Jarl klęczał na ziemi z łapami na karku gdy kradzione auto wciąż się nie pokazywało.

- Rekwirujemy to. - usłyszał w końcu xcomowiec gdy dwóch facetów w przeciwdeszczowych płaszczach po krótkiej i niespiesznej rozmowie urodziło co robić dalej. Nie miał pozwolenia ani na pistolet ani na toporek. Zeskanowali go jak jakiś czas temu gliniarze zeskanowali obydwu Hodowskich. Tyle, że nie było to tak groźne bo skaner i komputer łyknęły legendę przygotowana przez oddział Lawa. Gorzej, że pobrano mu próbkę krwi małym naparstkowym ustrojstwem bo tego legenda już nie obejmowała. No ale dopóki nie było tych danych w systemie to nie było z tym strachu. Widocznie nie było bo żaden alarmowy brzęczyk nie zadzwonił.

- Zabieraj się stąd i umawiaj się ze swoją panną gdzie indziej. - Jarl w końcu usłyszał co ma robić. W końcu widocznie ochroniarzom wystarczyło ochronienie obiektu, spisanie podejrzanego i zarekwirowanie nielegalnej broni. Nie wezwali policji ani nie zatrzymali podejrzanego na dalsze wyjaśnienia. W końcu więc wyszedł z pechowej dziupli cało i o własnych siłach a, że w torbie z narzędziami niczego złego się nie dopatrzono no to miał co najważniejsze do wykonania głównego zadania czyli oczyszczenie kradzionej bryki. Po spotkaniu została mu pamiątkowa wizytówka gdzie miał się zgłosić gdyby marzyło mu się odzyskanie zarekwirowanych sprzętów. Wyglądało jak na jakieś główne biuro siedziby “Skorpiona” czyli owej firmy ochroniarskiej do jakiej należała para strażników.


---



Spotkali się wkrótce we trójkę. Cała heca z nieplanowaną przygodą Hateemelsona spowodowała dodatkową porcję nerwów oraz stratę czasu. A czas był ważny.

Od szefa skanerów dostali tylko rejon w którym nie było kamer podpiętych pod sieć. Można było założyć, że policja dysponuje podobnymi możliwościami. Sytuacja była podobna do tej z Dutchtown. Więc teren dla skanera był trudny bardzo trudny lub po prostu był czarną dziurą. Bez względu na to dla której strony ten skaner pracował.

W końcu jednak znaleźli we wskazanym przez Lawa rejonie rudere gdzie dało się wjechać furgonetką. W ostatniej prawie chwili. Komputer pokładowy odebrał sygnał alarmowy od prawowitego kierowcy który widać już zauważył brak swojej maszyny. Ale pokładowy skaner i mechanik już nad tym pracowali likwidując i software i hardware poszczególnych systemów alarmowych i namierzaczy. Musieli się streszczać by policja nie zdążyła dojechać na te zakuprze. Chyba się udało bo pokładowy kierowca ruszył gdy tylko dali znać, że gotowe.

Z pierwszym radiowozem minęli się ledwo przejechali kilka przecznic. Jechał wolno po drugiej stronie przecznicy. Widać czegoś szukał. Na przykład skradzionej furgonetki. Albo i nie. W każdym razie pojechał dalej mniej więcej w kierunku skąd właśnie wyjechali xcomowcy.

“Amadeo” zdecydował się na wielki objazd. Furgonetka jechała za jego osobówką. Szef zbrojnych wydawał się kierować w samo centrum czarnych dziur w systemie monitoringu miejskiego jakie podawał mu zdalnie Law. Aż właściwie wyjechał z dawnej metropolii od zachodu i wjechał ponownie od południa. Tamtymi zrujnowanymi i zapuszczonymi sektora mi poszło już łatwiej. Tylko nad Dutchtown nadal widać było światła dronów, posterunków i patroli sił rządowych. Ale gdy minęli te kłopotliwe sąsiedztwo byli już właściwie w domu. Zaraz potem zamknęła się za nimi brama garażu starego browaru.




Czas: 2037.II.20; pt; południe; g. 13:30
Miejsce: Old St.Louis, Sektor VIII - Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho



Ruben



- No hej. Będziemy jutro wieczorem w “Hood”. Chcesz to wpadnij. - holo Rubena odezwało się niespodziewanie głosem Rando. Krótka informacja, zbyt krótka aby dało się coś wyciągnąć. Ot miejsce i czas.

Okazało się, że ten “Hood” to klub. Jeden z tych co działały jeszcze w tej okolicy. Dlatego siłą rzeczy był popularny w tej okolicy. “Hood” był też tym lokalem w jakim według wywiadu lubił pokazywać się Alvarez. Może nawet był to jego klub czy po prostu płacił mu haracz za ochronę. Zresztą podobnie jak warsztat i pewnie wiele innych punktów w tej albo i nie tylko tej dzielnicy. Przypadek? Samochodem do klubu nie było daleko więc wydawało się, że to dość naturalne, że brygada warsztatowa lubi wpadać właśnie tam. Z drugiej strony oba miejsca wydawały się mieć powiązania z lokalnym “biznesmenem”.

- Chcą się spotkać na swoim terenie. Tylko nie wiadomo po co. - zauważył agent Carter gdy Ruben podzielił się z resztą tą informacją. No to było pewnie. Ruben albo przypadł im do gustu jako bratnia rogata dusza no albo czymś podpadł. - Skoro Alvareza tak długo nikt nie złapał to znaczy, że umie się ukrywać i jest ostrożny. - zwrócił uwagę szef wywiadu gdy czołówka szefów wydziałów zastanawiała się co może na Rubena czekać w tym klubie. Carter nie był taki pewny czy ot, tak przedstawią mu od razu Alvareza. No ale może? Na swoim terenie? Kto wie…

W każdym razie dziś była połowa piątku a Ruben jeśli miał się stawić w klubie no to jutro wieczorem. Mieli więc jeszcze trochę czasu aby coś przygotować na tą okazję. Brać spluwę czy nie? Ktoś ma iść z Rubenem czy nie? Ma brać jakiś komunikator czy nie? Jak weźmie mogą go wziąć za kapusia jak nie no to właściwie będzie zdany na siebie. To samo z jakimiś nadajnikami. Jak weźmie mogą go wziąć za szpicla jak nie no to nie będą wiedzieć gdzie się znajduje. Nie było wiadomo czego się spodziewać w tym klubie i po tej warsztatowej załodze. Może popiją piwo, pograją w bilard, pożartują i rozejdą się w swoje strony? No a może mieli niecne zamiary i gdy Ruben tam pójdzie to wpakuje się prosto w pułapkę?
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline