Wątek: Agenci Spectrum
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2018, 22:43   #133
Loucipher
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
John obudził się w wyśmienitym humorze... choć nie mógł powiedzieć, aby faktycznie przespał większość minionej nocy.
Jak się okazało, wspólna kąpiel zaproponowana przez Gabrielle była tylko przerywnikiem przed kolejnymi gorącymi atrakcjami, jakie namiętna Francuzka miała w planach wobec Johna, więc kiedy dwójka agentów faktycznie zasnęła, do świtu pozostało już niezbyt wiele czasu. Tym niemniej kombinacja wysiłków uczynionych przez personel norweskiego szpitala oraz czułego kobiecego dotyku zdziałała cuda - John dawno nie czuł się tak dobrze, jak tego ranka. Na śniadaniu w hotelu tryskał humorem, racząc Gabrielle zabawnymi historyjkami z czasów swojej młodości, które dziewczyna kwitowała perlistym śmiechem.

Humor Brytyjczyka poprawiła również druga okoliczność. W recepcji hotelu czekała na agentów wiadomość, że monsieur Lapointe z przyjemnością spotka się tego popołudnia z piękną Francuzką w restauracji hotelu Admini, aby omówić "wspólne sprawy". Zanosiło się zatem na kolejne, oby tym razem lepsze, otwarcie w stosunkach pomiędzy panem Lapointe i dwójką agentów.

W całej tej sprawie Johnowi nie dawała spokoju tylko jedna kwestia: gdzie są Niemcy i co zamierzają. Cóż, para agentów Spectry omówiła temat dość szczegółowo między sobą i przynajmniej mieli zarys planu. Gabrielle miała spotkać się z Lapointe'em i namówić go na współpracę przy ewakuacji zapasu ciężkiej wody z Norwegii oraz podzielenie się dostawą, John natomiast - tak jak sam się zaoferował - miał ubezpieczać teren i podnieść alarm w razie jakichkolwiek podejrzanych wydarzeń, szczególnie pojawienia się w pobliżu kreatur znanych mu już z brutalnych wydarzeń wczorajszego wieczoru.

Taksówka podwiozła Gabrielle i Johna do centrum Rjukan, skąd do hotelu Admini było kilka minut marszu wzdłuż malowniczej, obsadzonej drzewami drogi. Spacerując między drzewami, rzucającymi długie, rozczapierzone cienie na chodnik, agenci wyglądali jak młode małżeństwo, które wybrało się na popołudniowy spacer. Idealny kamuflaż psuły tylko widoczne na ich twarzach siniaki i plastry, pamiątki po wczorajszej ciężkiej przeprawie. Nóż myśliwski, który tak dobrze przysłużył się Johnowi poprzedniego dnia i bez którego John nie wyobrażał sobie stawienia czoła Niemcom jeszcze raz, spoczywał w wewnętrznej kieszeni marynarki przerzuconej przez ramię brytyjskiego agenta. O ile ktoś nie przyjrzałby się bardzo uważnie, w jaki sposób marynarka układa się na zagiętym ramieniu Johna, z pewnością nie byłby w stanie odgadnąć, że w jej wewnętrznej kieszeni spoczywa jakiś przedmiot... a szczególnie że jest to nóż.

Agenci doszli do hotelu i zatrzymali się tuż przed schodami.
- Gotowa? - spytał John, patrząc na Gabrielle. Francuzka odwzajemniła spojrzenie, patrząc Brytyjczykowi prosto w oczy.
- Życz mi szczęścia.
- Zawsze i wszędzie - zapewnił ją John, muskając ustami jej policzek. - Uważaj na siebie. Będę w pobliżu.
Gabrielle odwzajemniła buziaka, po czym wbiegła na schody, tuż przed wejściem posyłając Johnowi ostatnie, powłóczyste spojrzenie. John patrzył, dopóki Francuzka nie zniknęła w drzwiach hotelu. Następnie odczekał chwilę, wszedł na chwilę do hotelowego przedsionka, wziął gazetę ze stolika dla gości, po czym zajął miejsce na ławce przed hotelem i, udając pogrążonego w lekturze, począł pilnie obserwować okolicę.
 
Loucipher jest offline