| To był tak dobry poranek. Gabrielle obudziła się leżąc głową na piersi swojego podopiecznego. Ciepłej, delikatnie poruszającej się przy każdym oddechu. Podniosła się i spojrzała na niego z góry, odgarniając kosmyk włosów, który opadł na jej twarz. I pomyśleć, że już był ranek. Niebawem… niebawem będzie musiała się ogarnąć i przygotować na spotkanie z Lapointe, ale nie chciała się jeszcze wyrywać z tej sielanki. Powoli położyła się na mężczyźnie pozwalając by jej piersi oparły się o męski tors i delikatnie zaczęła całować brytyjczyka, skubiąc raz po raz jego wargi. Jeszcze jeden raz.. Powinni się spokojnie wyrobić. Jeśli tylko go obudzi. ***
Gdy znaleźli się przed hotelem Francuzka czuła, że jest w idealnym stanie i formie, nawet pomimo widoku, który powitał ją, po krótkiej porannej zabawie, w lustrze. Odpowiednia ilość makijażu i dobrze dobrana fryzura zamaskowały większość obrażeń, które przyjęło jej biedne ciało poprzedniego dnia. Pożegnała się krótko z Johnem. Zbyt, krótko w porównaniu z tym, na co miało ochotę. W lobby jeszcze raz poprawiła włosy i delikatnie rozkołysanym, przyciągającym wzrok krokiem, wkroczyła do restauracji hotelowej.
- Też nad tym ubolewam monsieur. To był do tamtego niefortunnego zdarzenia, bardzo przyjemny wieczór. - Gabrielle dała sobie ucałowac dłoń i zajęła miejsce przy stoliku. Wysłuchała relacji mężczyzny samej dzieląc się z nim swoimi spostrzeżeniami i podkreślając jak nieprzyjemne było to dla niej przeżycie i jak potwornie irytowało ją podejście norweskiej policji.
- Cieszę się, że nie stało się Panu nic poważnego. Bardzo zaniepokoiło mnie Pańskie zniknięcie, a policja nie chciała zdradzić w jakim stanie został pan odesłany z komisariatu. - Wzrok Gabrielle przesunął się po widocznym ponad stolikiem ciele Francuza gdy oceniała jego stan. Na koniec pozwoliła sobie na zalotny uśmiech. - Byłam pod wrażeniem, że stanął pan w szranki z tymi paskudnymi ludźmi. - Westchnęła ciężko. - To tak okropne, że ludzie w dzisiejszych czasach mogą ot tak wejść wszędzie z bronią.
Odetchnęła upijając przy tym nieco wody.
- To przez takie sytuacje przeszłam kurs samoobrony. Niech Pan uwierzy, bycie kobietą w tych czasach jest bardzo niebezpieczne. - Pokręciła głową jakby sama nie wierzyła w swoje słowa. - Musiałam się nauczyć sobie radzić Monsieur. - Uśmiechnęła się ciepło do Francuza pozwalając przez chwilę przyswajać jego słowa po czym zaśmiała się cicho, zasłaniając usta dłonią. - Okazało się, że jestem w tym całkiem dobra. Jak to powiedział mój trener: “Mam odpowiedni hart ducha”. Ale to prawda… chciałam się spotkać bo jak się okazuje od samego początku towarzyszą nam całkiem niepotrzebne niedomówienia i wynikające z nich nieporozumienia.
Beaumont nachyliła się nad stołem pozwalając by Francuz mógł przyjrzeć się temu jak jej ukryte pod koszulą piersi wypełniają szczelnie żakiet. Zbliżyła się przy tym do Lapointa i odezwała szeptem.
- Jak już wspomniałam, szkolenie z samoobrony szło mi nad wyraz dobrze. Do tego stopnia, że moja osoba, wyglądająca mimo wszystko dosyć niepozornie, wydała się być idealną asystą dla pana Lloyda. - Uśmiechnęła się ciepło do Francuza. - Nie współpracujemy z niemcami. Obawiamy się nawet tego, że towar, który Pan zakupił mogą wpaść w ich ręce. Nasza firma bardzo ich potrzebuje, opracowywujemy technologię, która może przeważyć szalę zwycięstwa w tym konflikcie… bo bądźmy szczerzy każdy widzi, że takowy już ma miejsce, na naszą stronę. - teraz posmutniała odsuwając się nieco. - Chcieliśmy uzyskać minimalną próbkę i przewieźć ją na bardziej przychylny teren, ale Pan nas ubiegł. Potrzebujemy tej wody do badań, niestety jak by to nie wyglądało, naprawde jesteśmy przedstawicielami Babcock & Wilcox Ltd. Ważne jest tylko to, że wierzymy iż pracujemy dla dobrej sprawy. A przynajmniej… jest to ważne dla nas. - Uśmiechnęła się ponownie do mężczyzny, choć był to już raczej smutny uśmiech. - Nawet jeśli nie będzie to miało dla Pana znaczenia, chcielibyśmy pomóc… ja chciałabym pomóc. Bo możemy nie rozpocząć badań, możliwe, że nie uda nam się osiągnąć przewagi w tym konflikcie, ale… to co mogłoby się wydarzyć gdyby oni zdobyli pański towar… To może zbyt wiele kosztować nie tylko naszą firmę. Chcemy pomóc Panu opuścić ten kraj z wodą. My… choć przyznam, że będzie to potwornie kłopotliwe, możemy spróbować kupić ją jeszcze raz… choć nie wiem czy już wtedy nie będzie za późno. |