- No dobra, dobra - rzekła Sigrun, pakując kolejną butelkę wody do plecaka. - Zapieprzamy dalej. Z benzyną dajmy sobie spokój.
Popiła wodą. I oczywiście, odpaliła kolejnego fajka. Kusza była zmontowana i gotowa do użytku i pewnie była to znacznie lepsza opcja od głośnego Glocka, który alarmował całą okolicę. Strzelanie ze zdezelowanej kuszy zrobionej z rupieci było czymś, czego Sigrun się nie spodziewała nigdy, ale z drugiej strony, nigdy nie spodziewała się obudzić z krionicznej trumny. Życie, nawet sztucznie przedłużone w ten sposób, zaskakiwało.
- Dajemy sobie spokój z przywracaniem tego gówna do życia - powiedziała, mając na myśli oczywiście generatory. - Przejdziemy do następnej stacji, rozkminimy. Może tam będzie coś więcej niż góra śmieci. Może nawet znajdziemy działające metro.
Postała chwilę, zastanawiając się nad kolejnym krokiem.
- Moglibyśmy sprawdzić powierzchnię - wzruszyła w końcu ramionami. - Jeśli na górze jest tyle samo śmiecia, co tutaj, moglibyśmy się w końcu natknąć na jakąś furę, która mniej więcej działa. Może nawet znalazłaby się stacja paliw, z której moglibyśmy podwędzić benzynę. I złożyć coś. I odjechać. Może na górze nie musielibyśmy palić światła, o.
- Poza ćpaniem i rzyganiem Ballantine’s, w moim życiu naprawiłam tyle pierdolonych silników, ile chyba chujków chciało mnie przelecieć, choć co do tego ostatniego nie jestem pewna. Oczywiście, zaraz po tym, kiedy pisałam jakieś zjebane skrypty w Fortranie. Czy wiesz, co to jest Fortran, Dave?
- Nieważny zresztą Fortran. Moim zdaniem, czy pójdziemy powierzchnią, czy metrem, na jedno wychodzi, i tak prawdopodobnie spotkamy jakieś gówno, na które totalnie nie jesteśmy przygotowani. Więc chodźmy na górę. Może znajdziemy coś, czym można tachać te butelki, mistrzu. A jakbyśmy jeszcze znaleźli działającą furę, to kurwa, to jest drugie przyjście Chrystusa na ziemię, kurwa, ha!
Oczywiście, nie mogli ze sobą zabrać wszystkich butelek, chyba, że nagle znajdą coś, w czym będą to mogli nieść bez większego problemu. Sigrun spodziewała się, że powierzchnia przedstawiała taki sam obraz nędzy i rozpaczy, jak metro, stąd na szybkie odnalezienie samochodu nie liczyła. Jednak wizja znaleziska w postaci Jeepa, który spoczywał gdzieś w opuszczonym salonie samochodowym i który tylko czekał na przekręcenie kluczyka była czymś, czego nie mogła sobie odpuścić.
Zgasiła niedopałek butem.
- Jak na górze jest burza, to idziemy dalej tunelami, proste. Idziemy?