Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2018, 18:46   #40
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
Anur pospieszył do Rad’ghanuza z magicznym leczeniem. Po rzuceniu zaklęcia schował się za kolumnę. Z pogrążonego w ciemnościach piętra dobiegł szorstki, podniesiony głos: - No dalej, zhentarimskie psy! - Musieliście go już kiedyś słyszeć, bo brzmiał znajomo...
Trzymaliście strzały i zaklęcia w pełnej napięcia gotowości. Hassan przyczaił się za schodami. Odpowiedziała ci tylko cisza. Osłoniwszy się tarczą postawiłeś stopę na schodku. Zaskrzypiał. Zrobiłeś jeszcze kilka kroków w górę, kiedy zza dużej skrzyni na piętrze wychyliła się czarna jak noc sylwetka. W wymalowanej sadzą złowrogiej twarzy i łysej głowie dało się poznać elfie rysy. - Ha! - Brzęknęła cięciwa. Grot odbił się od tarczy Zakharyjczyka. Zareagowałeś błyskawicznie rzucając toporkiem. Minąwszy ucho Złotego, ostrze utknęło w ścianie, lecz w tej samej chwili strzała Jandara świsnęła i rozcięła rękaw kostiumu elfa, wykonanego z czarnego jedwabiu. Jęknął. Kiedy sięgnąłeś do pasa po drugi toporek, zakapturzony półork za twoimi plecami zwolnił cięciwę i posłał strzałę prosto w twoją dłoń. Grot przeszedł na wylot. Ryknąłeś z bólu, lecz to nie był wcale koniec tortur. Z ciemności jęknęła jadowicie kolejna cięciwa. Z grotem w boku upadłeś ciężko na schody. Krew zalewała twój organizm w śmiertelnie groźnym tempie. Alia i Leshana ruszyły na odwet magią i strzałami. Zmrożony zaklęciem mięśniak ze słabości oparł się o ścianę, natomiast niecelny strzał elfki został skwitowany tylko wybuchem szyderczego śmiechu.
Zebrawszy siły Rad’ghanuz podniósł się z podłogi, zerwał do biegu i wskoczywszy na skrzynię, za którą stał potraktowany zaklęciem Alii rzezimieszek, pchnął półorka mieczem z całym impetem, lecz Tymora w ostatniej chwili ocaliła go przed wypatroszeniem. Przerażony i ledwo żywy zamierzał odwrócić się i począć uciekać. Jego kompani zareagowali natychmiast, śląc strzały zza ogromnych skrzyń i znikając za nimi chwilę później. Jeden z grotów ranił udo githyanki, a drugi nieomal sprowadził bratobójczą śmierć na związanego ręcznym bojem półorka.
- Włóż im te strzały w kołczan pod plecami! - Anur próbował dodać Rad’ghanuzowi zapału do walki. - Przed Wami Miecze Leilonu. Jeżeli to zasadzka na Czarną Sieć, to ślepi jesteście! - Rzucił do rzezimieszków z gildii Xanathara, kiedy dopadł do barierki schodów, za którą się ukrył i zaczął rzucać zaklęcie. Magiczne leczenie ran odsunęło widmo śmierci od Zakharyjczyka, jednak nie wiadomo na jak długo. Paskudny krwotok mógł jeszcze dać o sobie znać.
Alia wyszeptała zaklęcie. Jeden z półorków padł u stóp Rad’ghanuza, a drugi zwalił się na podłogę za skrzyniami, co wywnioskowaliście po głuchym uderzeniu o deski.
- Kłamstwo i gówno prawda! Zhentarimkę w karczmie to broniliście, a teraz strach przed śmiercią wam do rzyci zajrzał! - Odkrzyknął “Złoty” do Anura. - Bierzcie się za tą paskudę, orcze syny! - Rozkazał swoim poplecznikom, biorąc Rad’ghanuza na cel. Cięciwa zawibrowała. Z pleców wojownika wyrosła długa, czarna strzała. Straciwszy równowagę zakołysał się na skrzyni. Przyparł całym ciałem do ściany, czując przeszywający ból.
Rozkaz elfa został wykonany co do joty. Tym razem strzała wyrosła z piersi githyanki. Wojownik spojrzał na nią z osłupieniem, po czym sztywny niczym posąg, runął na skrzynię, a jego hełm potoczył się po zbroczonych krwią deskach.
Z piętra spadł strumień wody. Któryś z półorków zgasił lewitującą w powierzchni pochodnię Rad'ghanuza. Ponownie zapanowała ciemność.
Nie padły już żadne strzały. Słyszeliście tylko małpie szepty i nerwowe kroki za skrzyniami. Alia miała przeczucie, że rzezimieszki zbierają się do kupy po jej zaklęciu. Jeden nawet wybiegł zza osłony i pomógł swemu ciężko rannemu koledze. Ten okazał się być wyjątkowo mściwy. Zamiast tylko wstać i strachliwie rzucić się z pozostałymi w bezpieczne miejsce, wziął wykrwawiającego się Rad'ghanuza za fraki i zaciągnął go za skrzynie. - Mamy go, szefie!
W trakcie wymiany ciosów. Jandar krzyknął do Łysego: - Nie jesteśmy z Sieci. Przyśliśmy na ich melinę odzyskać porwanego. Mamy zlecenie. Oddacie go i fanty z magazynu na pół. Nie to otwieram drzwi i wzywam straż. Będziecie się tłumaczyć z zabitych Sieciarzy. Nas tu wysłała miejska szycha wyłgamy się. - Jandar miał nadzieję, że nawalą łotrzykom. Jak Hassan zaczął mu się wykrwawiać na podłodze, zmienił zdanie...
Hassan wykorzystał zamęt po słowach Jandara żeby poderwać się na nogi, przeskoczyć przez barierkę schodów i wycofać się do Alii. Chciał osłaniać czarodziejkę i siebie tarczą, ale nie potrafił się rozeznać w ciemnościach. Nawet nie zauważyłby śmiercionośnej strzały.
Leshana nie przejęła się szyderczym śmiechem i ponowiła próbę zestrzelenia półorka. Po raz drugi odpowiedział jej tylko orczy rechot.
Alia, Leshana i Hassan niespodziewanie usłyszeli ciężkie szuranie za plecami i odskoczyli jak oparzeni.
- Pst... - Z uchylonej w ścianie wnęki - sekretnych drzwi, których wcześniej nie dostrzegliście - wyjrzała ruda głowa ciężko pobitego mężczyzny. Wyglądał jakby ostatni raz jadł kilka dni temu. Jego ubranie nadawało się już tylko na łachmany. - To chyba mnie szukacie! Zabierzcie mnie stąd, a sprawię, że będziecie śmierdzieć smokami! - Zapewnił. - Tamtędy nie ma wyjścia - pokazał za siebie - ale chyba coś wykombinujemy?
- AAAAA To stąd znam twój głos! - krzyknął Anur. - Gildię broniłem nie orczycę baranie! Kto normalny prowadzi rozbój w zaludnionej karczmie?! To nie jest wieś! Może wyjdź na miasto i zacznij krzyczeć, że jesteś zbirem i chcesz do pierdla?! - zrugał go Gnom swoją prywatną logiką - Mam tatuaż gildii na prawie całą moją gnomią klatę jak chcesz dowodów! Uspokoiłbyś lepiej pantalony i pomógł mi szukać Neverembera! - zaproponował Anur, licząc, że skoro to zlecenie jest dawane byle komu, to i elf mógł coś o nim słyszeć... albo właśnie się tym zajmować.
- Magazyn może być i cały twój, ale nie ma tu waszej zguby, kundlu! - Złoty elf odpowiedział pół-drowowi aroganckim głosem. - Nie dość, że mieszaniec, to jeszcze ze straży! I na tyle ślepy, że twój gnomi kolega cały czas wodził cię za nos. On szukał właściwej osoby, a ty tego durnia, którego nasz Skargrath z nudów niedługo zakatuje na śmierć. Co za komedia, ma kurdupel talent... - Zaśmiał się. - Będziecie musieli sobie dużo wyjaśnić. Jeśli jeszcze kiedykolwiek się spotkacie.
- Rzućcie broń! - Zza skrzyń rozległ się rozdygotany głos półorka. Bał się. Na strach przed strażą najłatwiej było im odpowiedzieć przemocą. - Rzućcie, bo mu łeb rozwalę!
- Dokładnie! - Dodał rozbawiony “Złoty”. - Jeśli chcecie, by wasz koleżka przeżył, rzucicie broń i grzecznie poczekacie w magazynie, aż ja i gnom sobie stąd pójdziemy.
- A skoroś z Gildii gnomie - odparł jadowicie elf na wspomnienie jego sromotnej porażki w “Ziejącym Portalu” - wiedz, że karp zdążył ugryźć. - Anur nie bardzo wiedział, co powinien odpowiedzieć. Nie chciał zepsuć bajki o awanturnikach - agentach straży miejskiej i sobie samym jako o podwójnym agencie pośród nich, którą uroił sobie “Złoty”. A kolejne słowo mogło go zgubić. Albo Rad’ghanuza.
- Mam wam oddać broń skoro mogę zawołać wsparcie? - Jandar zaśmiał się w głos. - Broni nikt wam nie odda. Damy wam wolną drogę wyjścia w zamian za naszego kumpla. Najpierw on potem wyjście. Wasze życie za jego - zaproponował wymianę. - Gnom może robić co chce. Iść, zostać nic mu nie zrobimy bylebyśmy się dogadali i o tego którego więzicie gdzie indziej. To ścierwo Anur może robić za łącznika. Tego którego macie gdzie indziej i chcecie zakatować wykupimy. Wydobyliście sobie z niego co chcieliście. Kolejny targ który gwarantuje wam powodzenie rozejmu teraz. Powiedz ile chcecie. Tylko rozsądnie. Wszyscy wyjdziemy z tego z życiem i bogatsi.
- To wołaj to cholerne wsparcie! - Rozbawiony “Złoty” sprowokował Jandara. - Ilu ich tam macie? Nie chcesz powiedzieć, co? Może spytam się waszego kumpla? Niech no tylko moje orcze mordy go dobudzą... - Elf skinął głową półorkom. Jeden z nich podszedł do Rad’ghanuza i przekręcił okrutnie strzałę tkwiącą w jego piersi. - Doprawdy, chcecie za swoje marne strażnicze pensje wykupić zakładnika od Skargratha? - Zaśmiał się. Pół miliona smoków będzie uczciwą ceną, bo tyle jest właśnie wart Renaer!
- Gnom blefuje - mruknięciem Hassan uspokoił człowieka ze schowka. - Lepiej bierzcie nogi za pas póki budynek jeszcze jest cały. Albo weźmie was straż, albo ogień! - Hassan pomachał pochodnią i łapiąc człowieka za kark schował się z nim nieco głębiej bliżej wejścia do schowka.
- To was wynajął Volo? Czyli zdążył wcielić w życie nasz plan "C". - Szepnął Renaer do Hassana. - Zhentarimowie, Xanathar i ród Cassalanter są święcie przekonani, że wiem coś o sprawkach mojego ojca za czasów, gdy był Jawnym Lordem. Podobno ukrył gdzieś w Waterdeep pół miliona smoków, które można odnaleźć przez artefakt znany jako Kamień Golorra... i na tym się moja warta pół miliona wiedza kończy, bo nie rozmawiałem z nim od kilku lat, ale nie pozwolę, żeby którykolwiek z nich położył swe brudne łapska na tym złocie! - Syknął. - Kiedy tu siedziałem, podsłuchiwałem tych baranów. Jak stąd wyjdziemy, dorwiemy ich!
- Hola, hola, żadnych pożarów ani straży. - Zastrzegł “Złoty”. - Bierzcie sobie swojego koleżkę i rozchodzimy się każdy w swoją stronę. Tak jak chcieliście.
Alia pomachała Anurowi małą książeczką.
- Pst! - Ostrożnie i dyskretnie podała ją gnomowi.
- Mogę wymienić tego Neverembera na Floona i jeszcze na tym zarobić. Przetrzymajcie go, póki się z wami nie skontaktuję - Anur szeptem poinformował znajdującego się za nim Hassana, przerzucając dyskretnie stronice książki. Gdy skończył, wcisnął ją za pas na tyle spodni i przykrył koszulą, po czym wyszedł zza rogu z wyciągniętymi rękoma. - Ale złota rybka gryzie mocniej! - krzyknął w stronę zbirów, obserwując ich reakcje. Był gotów wrócić za schody, jeżeli pojawi się taka konieczność.
- Dobrze. - Odpowiedział elf. - Powiedz teraz swoim kolegom, żeby wzięli swojego kumpla i dali nam wyjść, a ty chodź ze mną.

 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 07-12-2018 o 22:01.
Lord Cluttermonkey jest offline