Tommy powoli miał dość. Niewiele widział, za to słyszał za dużo. Wokół panował dźwiękowy chaos. Najpierw potężny huk i odgłos jakby jakieś drewniane rzeczy zwaliły się na podłogę, niechybnie oznaka tego, że Franko zdołał załatwić drugiego zbira. Potem jednak z przeciwnego kierunku do ucha chłopaka dotarły dziwne odgłosy, których z niczym nie mógł połączyć, a po chwili jego przyjaciel biegł już w tamtą stronę. Czyżby wróg?
Nie było czasu by się nad tym zastanawiać. Kolejne dotknięcie dłonią betonu poskutkowało falą niewielkich odłamków pędzących ku miejscu, w którym przypuszczalnie znajdowali się napastnicy. Odłamki leciały na nich z dwóch stron, niby krzyżowy ogień. Nie po to jednak by ich zranić, a jedynie utrudnić obronę.
Jednocześnie, w miejscu jeszcze bardziej oddalonym, przypuszczalnie za plecami przeciwników, chciał dźwignąć dużą bryłę betonu i skruszyć ją o najbliższą ścianę, wywołując możliwie duży hałas.