Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2018, 19:15   #45
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację

- Coo?! Jak to się rozstaliście?! Ves, no co ty mówisz?! Przecież dopiero co ćwierkaliście do siebie jak parka młodych zakochanych! - blondynkę w pierwszej chwili zamurowało i zrobiła wielkie oczy ze zdziwienia. Po chwili ogarnęła się na tyle, że wstała z łóżka, podbiegła do Vesny i objęła ją przytulając mocno do siebie. - Chodź Ves, powiedz mi co się stało. - pociągnęła ją ze sobą z powrotem na łóżko.

- Nie… nie chcę o tym gadać - burknęła, ale nie miała siły, więc zawleczenie jej do łóżka nie przysporzyło wielu kłopotów. Usiadła sztywno na krawędzi, zaciskając dłonie na kolanach - Bo jeśli zacznę, to będę ryczeć, a nie chce. - wyjaśniła zmęczonym tonem i westchnęła, patrząc pod nogi - Lubię Patricka, tego co był wtedy przed koncertem w garderobie z Mechlerem. Ale nie mogę nikogo lubić. Bo to znaczy od razu - pokręciła głową, wydychając powoli powietrze - Alex go nie lubi, zrobił jazdę… znowu… że rano byłam z nim na targu po sprawunki na te pieprzone bagna. Czyli już się wożę po mieście z obcym typem… kurwa wyjść gdzieś z kimkolwiek nie mogę, bo od razu awantura. I jeszcze się uśmiechać nie mogę do innego faceta. Bo awantura. Kurwa jego mać. Dość… mam dość. Ile można? Chodzić za kimś i mu usługiwać. Nie wiem czy mnie kocha, czy to kiedykolwiek… - westchnęła - Dobra, bo się sama wpędzę w to co nie trzeba. Jest mi przykro i tyle. Jak widać walczyć nie zamierza - uśmiechnęła się do blondynki dośc ironicznie - Nie ma o kogo i o co.

- Ojej. - blondyka usiadła obok Vesny z jedną nogą podwniniętą pod siebie i drugą spuszczoną na podłogę. Wysłuchała tego co powiedziała jej kumpela i pocieszająco przy tym trzymając ją za rękę albo głaszcząc po ramieniu.

- Może nie jest tak źle co? No jak są jakieś pary no to się przytykają co jakiś czas. Popsztykaliście się i tyle. - blondynka starała się chyba znaleźć jakiś jaśniejszy punkt w tej całej sytuacji. - Może po prostu jest zazdrosny o tego Patricka i tyle? No faceci tak mają. Robią jazdy jak się czują zagrożeni na swoim stołku. Albo nie wiem, tyle rzeczy tutaj załatwiłaś to mu się głupio zrobiło? - Kristin zastanawiała się na głos próbując znaleźć jakieś alternatywne wyjaśnienie zachowania Alexa. - Poszłaś na ten targ z tym Patrickiem może Alexowi ubzdurało się, że wolisz chodzić z nim niż no z nim. Znaczy z Alexem. Wiesz, że chcesz go rzucić czy co. - panna Black dalej próbowała na głos wyjaśnić co i dlaczego mogło się stać. - A właściwie to gdzie on teraz jest? Alex? - zapytała na koniec i trochę się przemieściła za plecy Vesny. Zaczęła dłońmi ugniatać jej barki próbując jakoś ją rozluźnić.

- Nie wiem, pojechał gdzieś - wzruszyła ramionami pozując na “nie obchodzi mnie to” - Może lać Patricka, może się napruć, albo coś rozwalić. Mam… to gdzieś. - wymamrotała, przysuwając stopą krzesło i z kieszeni żakietu wyjmując papierosy - To… nie takie proste, z tym zostawianiem. Dość… pojebana historia skrzywiła się, odpalając fajka i wzdychając jakby trochę luźniej - Jemu zawsze się coś bzdurało, nie tylko do Patricka. Nie musiał się czuć zagrożony. - prychnęła - Czas przeszły.

- No daj spokój, ochłonie, przemyśli to pewnie wróci. No ty też ochłoń. - Kristin poradziła wesoło i pocałowała Vesnę w kark. - To zawsze jest trochę pojebane. W takich sytuacjach. No sama zobacz, teraz tu siedzisz załamana i się wściekasz, i żal masz a on gdzieś tam pewnie ma tak samo. To nigdy nie jest tak, że to tylko jedna strona jest winna, ma żal, pretensje czy coś takiego. Zawsze w tym siedzą obie strony. No sama zobacz, ty się wściekłaś na niego a on na ciebie. O coś wam poszło. Szlag was trafił oboje czyli oboje jesteście zaangażowani w ten związek. Czyli obojgu wam zależy. Dlatego was cholera wzięła na te drugie. O coś poszło. - gwiazda estrady siedziała za plecami kumpeli masując jej barki i kark. Tłumaczyła cichym, łagodnym głosem ale jednak z pełnym przekonaniem.

- Wróci i co dalej? To samo? Ta sama zdarta płyta - pokręciła głową dość smutno - Mam nie lubić innych mężczyzn, nie rozmawiać z nimi, a najlepiej unikać. O tym że tę noc spędziłam w bryce innego kolesia, cyngla Amari, tylko z nim… - machnęła ręką - Od razu by było że lecę, na pewno się puszczam. Jakbym rozkładała nogi przed każdym. Chyba zacznę - prychnęła paląc nerwowo papierosa - Alexowi nie da się pewnych rzeczy powiedzieć, żeby się nie wkurwił, a gdy się wkurwi to ślepnie i reszta się nie liczy. - westchnęła ciężko i ramiona jej opadły, dopaliła papierosa patrząc martwo w podłogę.
- Wiedział… od początku, co zrobiłam… a i tak… te durne pretensje… brak zaufania… rzygać się chce.

- No to kochanie. - Kristin położyła brodę na ramieniu Vesny i odwinęła kosmyk jej włosów za ucho aby móc na nią swobodniej spojrzeć. - Musisz już sama sobie odpowiedzieć. Czy chcesz być z nim czy nie. - powiedziała współczująco i podobnie tak na nią patrząc. Trochę umościła się wygodniej i owinęła swoimi nogami Vesnę w pasie. - Brzmi trochę jakbyś go miała dość. Jak mu coś powiedziałaś w ten deseń to nie dziw się, że trzasnął drzwiami. Coś mi nie wyglądał na chłopczyka który da się rozstawiać po kątach. No ty też nie i chyba w tym jest spora część tego problemu. - westchnęła blondyna zafrapowana tym niekończącymi się rozterkami związanymi z głębszym zaangażowaniem w każdy związek i emocje.

- To niech sobie znajdzie kogoś lepszego, skoro mu źle i krzywda się dzieje - burknęła, kładąc dłonie na nodze blondynki. - Ciekawa jestem skąd wytrzaśnie drugą taką idiotkę - skrzywiła się - Próbowałam. Prosić, rozmawiać… nic nie dało. Kocham go, ale co z tego? Przez durne uczucie mam do końca życia wysłuchiwać pretensji? Nie ufał mi, jego sprawa. Teraz niech spierdala. Papa miał rację - wzdrygnęła się, odkasłując w bok - To bezcelowe, zajmowanie głowy związkami. Przez to tracimy kontrolę, robimy głupie błędy. Chyba najwyższy czas przestać się pieścić i wziąć za poważne interesy, bez patrzenia czy komuś kant dupy nie moknie.

- Oj chyba przez złość i żal mówisz i sama w to nie wierzysz. - blondynka popatrzyła z łagodną ironią na trzymaną w objęciach czekoladowłosą kumpelę. Przytuliła się policzkiem do policzka Vesny i milczała chwilę pozwalając aby ciepło kojącego dotyku przepływało z ciała do ciała. - Chcesz się zmienić w jakiegoś beznamiętnego pustaka? Weźź… - pokręciła głową z niedowierzaniem. - Wtedy już nie byłabyś taka fajna jak teraz. Przynajmniej dla mnie. Dla innych pewnie też. A teraz jesteś taka fajna bo właśnie jesteś taka szczera i ciepła i żywiołowa. No i mokra i gorąca naturalnie. - zaśmiała się cicho ocierając się policzkiem o jej policzek i w końcu całując ją w ten policzek.

- I miłość to coś pięknego. Coś rzadkiego. To nie tak, że sobie zbajerujesz jakąś zakiślowaną blondi na weekend czy na urlop. - powiedziała przekornie zezując na trzymaną w objęciach Vesnę. - Tylko coś jeszcze rzadszego i piękniejszego. A sama mówisz, że go kochasz. No to jak tak no to on kocha ciebie. Tak działa miłość. Sama pewnie wiesz ile się znacie i co razem przeszliście zanim tutaj się spotkaliście. No i weź… A jak było rano? Jak nas obudziłaś? Albo wieczorem jak go kładłyśmy spać? Albo w weekend jak wygraliście ten wyścig, on wygrał te walki, ty wygrałaś mnóstwo innych rzeczy. No każde z was pewnie trochę zrobiło to dla siebie. Dla własnej satysfakcji i przyjemności. I ty i on. Ale też i po części dla tego drugiego nie? - zapytała znowu patrząc na twarz Vesny. Z tak bliskiej odległości obraz był już trochę zamazany, zwłaszcza jak trzeba było zezować w bok. Blondynce chyba się to trochę znudziło bo opadła na plecy pociągając za sobą Vesnę. Teraz więc głowa brunetki leżała gdzieś między brzuchem a piersiami blondynki a ta obramowała jej ciało między swoimi udami.

- Wkurzasz się na niego a on wkurza się na ciebie. No ale daj spokój, całkiem niezły kozak. Może on nie znajdzie sobie drugiej takiej jak ty ale czy ty znajdziesz sobie drugiego takiego jak on? No jak tak to spróbuj czegoś nowego. Jak nie albo jednak nie chcesz to pomyśl jak to teraz jakoś odkręcić. Może nie dosłownie teraz - teraz bo fajnie mi się tu z tobą leży ale no ostatecznie poświęcę się jak chcesz teraz - teraz. No ale wolałabym potem. - blondynka spróbowała wejść w bardziej weselsze tony aby wyciągnąć kumpelę z dołka.

- Odkręcić… bo przecież to ja mam za nim latać - prychnęła, obejmując blondynkę i przytulając do niej. Mówiła z sensem, to na pewno. Tylko czy był jeszcze sens cokolwiek robić? Na pewno rozwiązać sprawę z Mechlerem i dalej najwidoczniej dzialać na własny rachunek. Solo. Pierwszy raz w życiu. Trochę trema.

- Nie Kristi. Nie będę za nim latać, ani przepraszać i robić z siebie pośmiewiska. Po raz kolejny poniżać. Już wystarczająco… po prostu nie. Chce to pomyśli i może kiedyś jeszcze pogadamy. Nie, to droga wolna, ale i tak wątpie żeby przeskoczył przez uprzedzenia. Dał mi do cholery wreszcie żyć. Nie wiem, postarać… - zmilczała, szkoda strzępić ozór - Muszę jechać do Mechlera. Zwrócić zaliczkę skoro już nie pracujemy razem i dla niego. Nie lubię zostawiać za sobą niedokończonych spraw.

- Ojej. - leżąca na łóżku gwiazda estrady westchnęła słysząc co i jak mówi trzyamana w objęciach kumpela. - Coś mi kręcisz. - powiedziała w końcu dalej uspokajająco głaszcząc ją po ramieniu. - Albo się kochacie i będziecie próbować jeszcze się tentegować albo finito i działacie dalej solo. Ale wtedy to niekoniecznie taka miłość was łączyła dotąd. - blondyna wzruszyła ramionami na znak, że ten punkt rozumowania czekoladowłosej jej niezbyt pasuje do jej logiki.

- Wstrzymaj się może jeszcze co? Ochłoń. Nie działaj z gorącą głową. Potem pójdzie plota, że jesteście gorące głowy i zmieniacie zdanie co pięć minut więc wszyscy nabiorą podejrzeń jak coś będziecie mówić czy deklarować. Bo rano tak, w południe tak a wieczorem jeszcze inaczej. A co jak do wieczora się pogodzicie? Będziecie znów biec do Teskańczyków aby coś jeszcze odkręcać? - Kristin uniosła nieco głowę do góry aby spojrzeć na leżącą na niej kumpelę. - I nie zawracaj sobie teraz tym głowy bo się zamęczysz jak będziesz o tym ciągle myśleć. Może się czymś zajmij? Na przykład mną? Albo jak chcesz to pójdziemy do Kay albo po Kay. Albo na miasto. Właściwie jak chcesz to ja mogę pojechać do Alexa i z nim pogadać. Co ty na to? - zaproponowała z wciąż uniesioną głową i przytrzymując w dłoniach twarz Vesny aby ta musiała spojrzeć na jej twarz.

- W takim razie pewnie tylko mi się wydawało, że to miłość - wzruszyła ramionami, siadając na łóżku - To moja wada, za dużo myślę i na za wiele… mam nadzieję, liczę. - Odwróciła głowę do okna - Daj spokój, prawdziwy macho nie przeprasza, ani się nie kaja. Nie próbuje zrozumieć. Nie powie ci “kocham”, nie zrobi nic niemęskiego. Zwłaszcza jak patrzą ludzie. Jak nie patrzą zresztą też - rozłożyła bezradnie ramiona, a potem splotła dłonie i wyłamała palce nerwowym ruchem - Nie będzie żadnego odkręcania końca współpracy. Mechler… wkurwił mnie. Święty co umywa ręce, ale robota ma być wykonana - prychnęła robiąc się zła - Ruszają jutro z samego rana, najlepszy czas aby się pożegnać. A w mieście są jeszcze inne alternatywy. W gruncie rzeczy powinnam jechać do doktora popytać o surowice, załatwić leki, bandaże, rozejrzeć się za nowojorczykami… i trutką. Materiałami wybuchowymi. Dzięki, kochana jesteś - odwróciłą się do blondi i z wdzięcznym uśmiechem pocałowała ja w czoło - Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.

- No nie mieszkałabyś w najdroższym burdelu w okolicy. - odpowiedziała po chwili zastanowienia blondynka przytrzymując na sobie kumpelę i nie dając jej odejść. Pokiwała do tego z przekonaniem głową na znak, że zdecydowanie i z pełnym przekonaniem zgadza się z tą swoją własną opinią.

- I z tym, że nie mówi ci “kocham” czy tak dalej no wiesz, nie chcę cię rozczarowywać ale to raczej standard. Romantycznych rycerzyków co się kłaniają w pas i w ogóle to chyba te atomówki wybiły. No ale ten Alex to chociaż nie zgrywa się na kogoś kim nie jest. Wiesz co bierzesz jak po niego sięgasz. A jak taki maśli oczami i w ogóle czapkuje to też zazwyczaj albo ściemnia albo pipa z niego i tyle. A ten twój Alex no nie da sobie w kaszę dmuchać. On to wie, ja to wiem, i ty też to wiesz. - blondynka jednak próbowała tłumaczyć dalej. Trzymała na sobie Vesnę za pomocą splecionych na jej krzyżu dłoni.

- Też nie pamiętam kiedy ostatni raz jakiś typ mi powiedział, że mnie kocha. Jak mowił to albo po to by zaciągnąć mnie do łóżka albo jakiś ważniak co to chciał mieć nową foczę na swojej grzędzie aby szpanować na dzielni. Ale nie tak, żeby naprawdę. Tak szczerze. Poza tym daj spokój. “Kocham cię” to tylko dwa słowa. Jak się z kimś kochasz, dzielisz z kimś życie, uczucia, myśli to i tak to czujesz. I te dwa słowa to tylko taki frazes. A tak gadasz o tym Alexie, nawet teraz, że na pewno nie jest ci obojętny. - Kristin popatrzyła z bliska na trzymaną brunetkę i na koniec lekko przekrzywiła główkę w grymasie przyjaznej ironii.

- I nie załatwiaj biznesów w takim stanie. Ochłoń znowu ci mówię. Sama sobie najbardziej zaszkodzisz jak pójdziesz coś załatwiać w tym stanie. Chodź coś porobimy we dwie albo z kimś jeszcze. Zostaw to. Poczekaj no powiedzmy do wieczora albo prześpij się z tym do rana. Chcesz coś porobić teraz? Pójść gdzieś? Pojechać? Spotkać się z kimś, zabawić? - panna Black uśmiechnęła się chytrze i zabujała brwiami aby przekierować tory kumpeli na inne niż to co ją przybijało w tej chwili.

- Nie wymagam etosów i pisania poezji, bo to tandeta - powiedziała powoli, patrząc gdzieś w bok - I to nie “tylko dwa słowa”. To… coś ważnego. Coś, dzięki czemu pamiętasz… jak to jest. Bez tego zaczynasz się zastanawiać czy to jeszcze miłość, czy już przyzwyczajenie. Wygoda, rutyna. Dołóż ciągłe pretensje i patrzenie wilkiem. Nieufność. Wychodzi… że wcale nie ma już nic wyjątkowego. Ty przestajesz się czuć jak ktoś wyjątkowy. Kolejna dupa “do ogarniania życia” póki jest wygodnie. A jak przestaje być, zaczynają się schody. - oparła się ciężko na blondynce i zamknęła oczy - Chce… spać. Bardzo. Miałam… ciężki dzień.

- To chodź spać. Zobaczysz, prześpisz się to jakoś to wszystko będzie lepiej wyglądało. - blondynka uśmiechnęła się i puściła Vesnę. Ale też zaraz pociągnęła ją ze sobą aż obydwie wylądowały we właściwej stronie łóżka. Tam Kristin objęła czule kumpelę i przytuliła ją do siebie. - No to słodkich snów Ves. - powiedziała cicho całując ją w usta. Potem nastąpił etap układania i nakrywania się aż wreszcie nienaturalnie milcząca technik z Detroit usnęła.
Tym razem w ubraniu.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline