Oleg na dźwięk Galebowej chrypy wypowiadającej jego imię odruchowo spochmurniał, ale słysząc uprzejmą prośbę o pomoc wyprostował się. - Tak jest! - Odkrzyknął ze szczerym przejęciem w oczach i zdecydowaniem w głosie. - Możesz mi zaufać przyjacielu! - dodał w kierunku pleców Thorvaldssona i cała szczerość zniknęła w ironii, jak dziurawa łódka w zatęchłym stawie przy oborniku.
Niemniej jednak rzucił łopatę, załadował w koszulę wszystkie znaleziska i ruszył do chaty w ślad za krasnoludem.
- Ojej nażarli się trucizny? Bidulki. No ale jak mogli podejrzewać, że podejrzana baba w podejrzanej chacie, może być podejrzana. Przecież mnie codziennie zapraszają na poczęstunek kiedy wracam z bitki uwalony krwią nieumarłych. I zawsze te babcie są takie miłe. Hmm. Masz ci los, że raz się taka jędza trafiła. - Gadał dziecinnym głosem ni to do siebie ni to do śpiących kompanów, ale jednocześnie wykładał zebrane specyfiki.
Podszedł do stołu i zaczął jak zwierze obwąchiwać posiłki i napoje. Próbował językiem umaczany koniuszek palca, odgryzał malutkie kawałki i wypluwał. Krzątał się wokół stołu potykając się o krzesła. - Kurwa! - Wrzasnął w końcu i chwycił się za głowę. Spojrzał obrażony na Detlefa i wszedł do pomieszczenia sąsiadującego z jadalnią. Nie było go krótką chwilę, po czym wyszedł lekko chwiejnym krokiem, ponowił znaczący kontakt wzrokowy i wszedł do kolejnego pomieszczenia. Tym razem po krótkiej chwili dało się słyszeć wysoki krzyk Olega i chluśnięcie jakby ktoś wylał wiadro wody. Ta zresztą pojawiła się szybko na podłodze w progu pomieszczenia, które widocznie służyło za łaźnię. Zaraz potem w tym samym progu stanął dokumentnie przemoczony Frietz. Otrząsnął się i zebrał nadmiar wody z twarzy. - Tak się nie da myśleć -
Nieco ocucony wrócił do pracy. Spojrzał z daleka na stół, zastanowił się. - Zostawcie naszych śpiochów. Przeszukajcie chatkę. jeśli dodała coś do jedzenia, to musi tu być. Tam gdzie gotowała. I pewnie jest schowane. - Sam wrócił do sprawdzania potraw. Sięgnął po talerz gospodyni. Starał się znaleźć różnicę w posiłkach jej i reszty gości. Smaku trucizn lub mocnych przypraw, którymi je maskowała.
Po degustacji również chciał przeszukać budynek i chociaż wciąż ironizował tę sytuację, to widać było, że mimo ciągłego szumu w głowie starał się skupić. Przecierał twarz i mrużył oczy. |