Wolfgang był żywo zainteresowany liścikiem od szlachcianki. Specyfik, który przekazała musiał gdzieś tu być, no chyba, że został już zużyty.
- W tym liście jest o jakimś specyfiku od von Wittgensteinów. Warto by było się nim zainteresować.- Zastanowił się mag i spojrzał przez okno na szopę za domem.
- Chyba, że tam to trzyma, ale gosposia powiedziała, że tam ktoś jest.- Dodał i usłyszał dochodzące z zewnątrz słowa przywitania Lothara.
- Dobra. Zwijamy się. Gospodarz wraca. Siadamy w poczekalni.- Rzucił dość cicho Techler i zwinął kartkę do kieszeni samemu chowając papiery na miejsce w tempie ekspresowym.
Mag zamierzał usiąść w poczekalni i udawać, że czekał z kompanem. Jest zdrowy, ale Przyjaciel go tu sprowadził mówiąc, że Pan jest najlepiej poinformowana osobą we wsi. Nie chciał już chodzić z gosposią bo był zmęczony.