- Hochsztapler z tego Bretończyka - uznał kapłan przeszukując gabinet. - Takich ta ja bym... - ale nie dokończył, gdy usłyszał odgłosy rozmowy na zewnątrz. To łże-doktor wrócił kontynuować praktykę lekarską. Tak przynajmniej wywnioskował Zingger słysząc głośne powitanie Lothara. Krytycznym okiem zerknął czy gabinet wygląda jak przed najściem z Wolfgangiem. Migiem poukładał bibeloty tak jak je zastali i już zamykał za sobą drzwi. Klapnął na ławeczce obok Techlera i zaczął wygwizdywać marsz imperialnych gwardzistów. Tak zastał Zinggera z Wolfgangiem Monsieur Russeaux.
- Powitać Pana Doktora! Panowie się poznają, Herr Techler, Monsieur Russaux! Jean jak już jesteś to obejrzyj z łaski Shallyi jedną moją ranę na przedramieniu. Stare draśnięcie, ale ostatnio strasznie mnie swędzi... Zaradzisz coś? |