Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2018, 01:07   #64
WielkiTkacz
 
WielkiTkacz's Avatar
 
Reputacja: 1 WielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputację
Rowan miała rację mówiąc, że pogoda w górach zmienną bywa. O tym mieli się przekonać już niebawem na własnej skórze. Gdy wszelkie przygotowania i skompletowanie niezbędnego ekwipunku dobiegły końca, wyruszyli w celu realizacji zleconego zadania. Zgodnie z mapami i wskazówkami jakie dał im sam Przeor, ruszyli w kierunku Kaczego Stawu. Już wcześniej okolica dała się im poznać jako teren bogaty w lokalne uprawy, które z pewnością bogato obradzają latem, hodowle zwierząt i lokalne rzemiosło. Można powiedzieć, że osoby które się tutaj osiedliły wypełniają misję ku uciesze mnichów z klasztoru.

Droga tylko do samego lasu była przyjemna i łagodna. Już za pierwszymi drzewami zamieniła się w leśny dukt, który mało uczęszczany, nie dawał wielkich szans na szybkie podróżowanie wozem. Rowan szybko uświadomiła wszystkich, że w takich dzikich terenach - również górskich dodała - żyją różne zwierzęta i inne stwory, w których łańcuchu pokarmowym występuje człowiek. Co za tym idzie podróż osobno nie wchodzi w grę, ponieważ osłabi to mocno całą wyprawę i zwiększy szansę na niepowodzenie zlecenia i niechybną śmierć w dzikich ostępach. Wywód ten ciągnął się aż do ściany wzgórza, z którego z hukiem wprost do małego jeziora wpadała Vaswasser jako wodospad. Ściana skalna przy wodospadzie ma z pewnością minimum trzydzieści metrów - oszacował Manfred, co potwierdziła Elvira stosując własny system miar. Ścieżka po południowej stronie siklawy była w stanie bez problemu zaprowadzić ich na szczyt, ale wóz niestety pokrzyżował plany na tyle, że musieli udać się mniej uczęszczaną drogą na południu. Z czasem jednak dotarli do właściwego duktu - głównie dzięki Rowan, która we współpracy z Elvirą, prowadziła grupę przez gęstwiny lasu.

Dukt ponad wodospadem ciągnął się wzdłuż Vaswasser wprost w kierunku przesmyku w górach. Tutaj rzeka okazywała liczne zdradzieckie, usiane kamieniami bystrzyny i jej nurt - co naturalne - wzbierał im bliżej wodospadu, którego szum słyszeli jeszcze długo na dukcie. Wniosek dla kogoś kto kiedykolwiek pływał łódką był jasny - przeprawa w tym miejscu rzeki jest samobójstwem.

Dalsza droga była mało wymagająca dla wprawnego przepatrywacza, ale trudna dla wozu. Zwłaszcza przeprawa przez gęstwiny leśne, które raz za razem ujawniały jakieś krzewy i inne dziadostwa wplątujące się w koła i skutecznie blokujące dalszą drogę. Dopiero przed samym przesmykiem dukt stał się bardziej kamienisty i przyjazny do jazdy wozem. Jednak w tym właśnie momencie Rowan uświadomiła wszystkich, że mus im będzie nocować w terenie i to zdaje się być dobry moment na postój żeby rozbić obóz. Spać w kanionach przesmyku nie jest rozważne, gdyż łatwo o pułapkę i mieszkańców dzikich ostępów, którzy w nocy wychodzą na żer. Faktycznie reszta zauważyła, że przeprawa nie była tak łatwa jak do La Maisontaal.

Po wielu intensywnych wymianach zdań i wymieniu wszystkich za i przeciw w końcu ruszyło przygotowanie obozu pod skałami. W oddali szumiała Vaswasser, z której można było nabrać wody i napoić konie. Malownicza zielona polana ciągnąca się do tego momentu aż od lasu, była zarówno dobrym miejscem na popas koni i rozbicie namiotów - o ile ktoś je posiadał. W trakcie rozdzielania obowiązków w oddali Simon wypatrzył ‘kurdupli’ jak ich określił.

[MEDIA][/MEDIA]

Dwóch krasnoludów równym tempem obok siebie maszerowało od strony przesmyku wprost na przyszły obóz grupy badawczej. Już z oddali - starszy z pewnością - zakrzyczał mocnym, gromkim i donośnym głosem.

- Hej tam kompanijo! Swój czy wróg?!
 
__________________
Prowadzę: Liczmistrz; Kwestia Ceny
Gram: Zdarzenie
WielkiTkacz jest offline