Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2018, 04:43   #102
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

- Misza ładuj się na przód i daj mi swój telefon. Wojtek rozłóż mu fotel. Prowadzisz. Ja i Szrama weźmiemy Zapalniczkę na tył. Wracamy do Poznania. - wyrzucała polecenia cichym głosem. W między czasie już planowała zadzwonić do Bartka by przewiózł rodzinę Fuza do Poznania.

Wielka szara i jednooka wilczyca zaczęła zmieniać się w człowieka. Stała swoim zwykłym zwyczajem nago i bez żadnego skrępowania.
- Dlaczego niby nie mogliśmy mu obiecać bezpieczeństwa? - Zaczęła Szrama bez ogródek patrząc na nieprzytomną zapalniczkę swoim jednym okiem.
- Przecież to płotka. Mogliśmy mieć trop. A teraz? Teraz poświęcimy dzień na przejazd przez całą Polskę.
Pokiwała przecząco głową.
- Chodź tu Misza z tą łapą.
Wilkołaczka dotknęła dłoni Miszy. Palce mężczyzny zaczęły się poruszać, a mięśnie zaczęły rosnąć jak na przyspieszonym filmie poklatkowym pokazującym wzrost roślin w National Geographic. I tak w zasadzie w niecałe trzydzieści sekund ramię przybrało już stosowny kształt. Potem sięgnęła dłonią do twarzy mężczyzny. Mięśnie twarzy napięły się, jednak nie było żadnej reakcji. Wilkołaczka pokręciła głową nie dowierzając w niepowodzenie. Dotknęła go jeszcze raz i tym razem proces już się nie zatrzymał. Odrosło nawet oko.
- Eh. Aleś ty brzydki - powiedziała, a Ronin, Misza i ona sama parsknęli śmiechem.
- Mogliśmy - Żeńka wzruszyła ramionami - Nawet całe królestwo i skarb jak dla mnie. Tyle, że nikt się nie kwapił do udziału w rozmowie a ja Nie wiem jaki plan miała Zapalniczka. Zdawała się być pewna ze żadnego dealu nie ubije. Coś wam mówi ten Samson?
- Kompletnie nic - pierwszy odpowiedział Misza dotykający swojej twarzy jakby sprawdzając czy Szrama niczego nie pozmieniała. Zerkał też w lusterko.
Ronin wyraźnie się rozglądał jakby nie będąc pewien czy może się odezwać. W końcu gdy nikt inny nie zabrał głosu powiedział.
- Jest taka miejska legenda, że Samuel Haight miał wśród swoich popleczników kolesia o ksywie Samson. Mówiło się, że wyglądali jak bracia, albo kuzyni. No i po śmierci Samuela słuch po nim zaginął. Jak po wszystkich Tancerzach Skór. Gdzieś słyszałem, że niby był Niemcem. Ale jak wspomniałem, to wszystko miejskie legendy.
Oparł się o nadkole Jeepa i podrapał po głowie.
- W zasadzie wszystko tu kręci się wokół miejskiej legendy. Słyszałem, że po śmierci Haighta Tancerze postanowili urosnąć w siłę i stworzyć pełnoprawne piętnaste plemię. Ale to byłoby zbyt przerażające, żeby mogło być prawdziwe. W każdym razie w tych pogłoskach Samson był wśród przywódców plemienia. Fuz mógł rzucić tym imieniem, żeby nas zmylić. Albo mamy przejebane…
Powiedział i popatrzył na pozostałą trójkę.

- Podoba mi się Twój optymizm - Żeńka wyszczerzyła się do Ronina - No to można go podleczyć, wybudzić i dopytać skoro Misza cały i w jednym kawałku. Ja zabiore Zapalniczkę i będzie można ‘pszysiąsc’ bez ceregieli, bo i tak muszę zadzwonić w kilka miejsc. Pytanie na ile jego informacje są wiarygodne. No ale to już się okaże później.

- Czyli z tym esemesem i faktem, że nie jest nam potrzebny, to była ściema? - zapytał Misza. Żenia zerknęła na niego z jakimś rozżaleniem. Do licha. Jeśli musiał pytać to chyba skiepściła.

Szrama tymczasem podeszła do spętanego więźnia. Dotknęła go dłonią. Żenia niemal widziała jak przepływa przez nią moc duchów wprost do spętanego ciała. Z jego twarzy zniknęły ślady kolejnych ciosów. Wszystkie. Zastanawiające było, czy odrosły mu też zęby. Miszy odrastało oko, więc w sumie nie powinno to dziwić. Spa, a Szrama zarzuciła go sobie na ramiona i wrzuciła do bagażnika samochodu. Wojtek zdążył jeszcze zakleić jego usta szarą taśmą zanim ten się obudził i zaczął protestować.

Misza podszedł do Żenii z kluczykami.
- Weź mój motor.
Szrama kiwnęła głową z akceptacją.
- Mijaliśmy po drodze takie miasteczko, tam przy stacji był motel. Spotkajmy się tam i pogadamy na spokojnie.

Bondar przez chwilę rozkminiała jak na motorze przewieźć nieprzytomną Zapalniczkę. Ułamek sekundy a myśli wypełnił obraz blondynki przerzuconej w kowbojskim stylu jak przez konia. Kurz drogi wpadający w jej twarz, długie włosy majtające się po runie leśnym…
Westchnęła.
- Ona długo będzie nietomna? - spytała niewinnie Szramy, przyjmując kluczyki Miszy. Spojrzała na Wojtka z jakimś pytaniem w oczyskach.

- Wygodniej będzie, jak ona pojedzie z nami. Nie wiem ile będzie spać. Skręciłam jej kark. I nie doleczyłam do końca. Potrzebuje trochę odpocząć - podsumowała Szrama.

- Ja z nią pojadę - powiedział Wojtek robiąc krok do przodu.

- Dobra. To spotykamy się w motelu. Misza dam znać ktore pokoje. Nie bądźcie zbyt długo ok?

***


Po chwili ruszyli. Najpierw mieli przed sobą kilka kilometrów nie utwardzonej drogi. Jeep trzymał się blisko motocykla Miszy. Później, gdy wjechali na asfalt już po kilku minutach Wrangler zniknął z oczu Wojtka i Zenii.

Dziewczyna była skonfliktowana.

Z jednej strony cieszyła się na chwilę odpoczynku. Z drugiej martwiła o Czarnego, Tucholaków. O Zaarze nie myślała. Nie mogła.

Przez cały czas była rozkojarzona.
Piętnaste plemię, piekło i jeszcze Toruń, a nie tak dawno spotkanie z bratem i rewelacje o Pieśni Udręki. Wojtek nie pytał o szczegóły ale była pewna, że trawiła go ciekawość i w końcu gdy ona nie ruszy tematu, spyta.

Zatrzymała motor pod motelem, odruchowo parkując w dalszej części parkingu.

- Dobra, powiedz mi o co biega z tym burdelem? - zaczął gdy tylko dźwięk silnika zamilkł.
- Zdawałaś się ciut bardziej dojrzała. Ta blondyna też. A tam skakałyście sobie do oczu jak dwie siksy. I nie tylko tam. Zaczęło się w Poznaniu. Czerwona Zorza powinna was obie za uszy poustawiać po kątach. - kontynuował patrząc na dziewczynę. Cóż, nie miał dla niej wsparcia jakiego oczekiwała.

Żenia spojrzała na niego zaskoczona.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale ja jestem siksą. - dziewczyna wzruszyła ramionami - Nie wiem od kiedy się zaczęło. Idziemy? - Żeńka wskazała na wejście do motelu. Czerwona Zorza. W pierwszej chwili nie zajarzyła, że chodzi o Szramę. Hm. Brzmiało poetycko. Całkiem nie jak jednooka wadera.

- No tak. Idziemy - powiedział i ruszył w stronę wejścia.

Wynajęli pokoje. Zajęła jedynkę na krańcu motelu. Obok w dwuosobowym zakwaterował się Wojtek. Miał dzielić go z Miszą. Później dojechała reszta ekipy. Żenia padła na kanapę i szukała właśnie odpoczynku, gdy do drzwi jej pokoju ktoś zaczął się dobijać.

- Ja prdle - Żenia zmmęła w ustach przekleństwo i zebrała się niemrawo z wyra. Człapała prawie zasypiając do drzwi - Tak? - uchyliła je nieco blokując odruchowo stopą.

- Hej - powiedziała Zapalniczka z lekko spuszczoną głową - mogę wejść?

“Nieeeeee!!!” Żenia jęknęła rozdzierająco w duchu.
- Właź - odsunęła się od drzwi i wróciła do pokoju by paść na łóżko tak jak stała.
Zapalniczka rozejrzała się po pomieszczeniu. Cóż, spodziewała się chyba czegoś większego. W końcu usiadła na krzesło, które było jedynym meblem poza łóżkiem. Westchnęłą głęboko szykując się do tego, żeby coś powiedzieć. Na moment znów zamilkła. Biła się z myślami.
- Żenia… Przepraszam. Skończmy już z tym wszystkim. Ja pierdole. Trzeba ściągnąć chłopaków.

Brunetka odwróciła jedynie głowę odsuwając włosy z twarzy.
- Wiem, że trzeba - burknęła. Oczy jej się kleiły - Nie martw się. Wróci Czarny to odejdę z Poznania. Będziesz miała watahę dla siebie w całości. Bo mam dość przepraszam a za chwilę znowu jakieś schizy. Serio nie mam na to czasu. Ty chyba też nie, Aniela.

- Ja - dziewczyna wbiła wzrok gdzieś między dywanem a łóżkiem na którym leżała Żenia - ja się po prostu nie nadaję na przywódcę. A Ty? Dokąd pójdziesz, po odejściu od nas?

Brunetka wzruszyła ramionami.
- Obojętne. Cel to zjednoczyć garou. Na pewno znajdzie się wataha chętna przyjąć kogoś takiego jak ja, co nie? A jak nie to założę własną. I już. - Żenia mruczała z połową twarzy wbitą w poduszkę i otwierając powieki z rzadka. - Poza tym… cholera wie co będzie za miesiąc.

- Ze Szramą ustaliłyśmy, że przysięgniemy Fuzowi i spróbujemy pociągnąć ten temat dalej. Co o tym myślisz? - dopytała podnosząc wzrok

- Myślę, że to dobry pomysł. Ja chcę pogadać ze Słonecznym Chło… totemem carnu. Może by pomógł z Czarnym.
- Myślę, że on ci nie pomoże. Broni Caernu. Jak nasza wataha. Ale myślę, że palcem nie kiwnie, żeby pomóc nam poza Caernem. Raczej musiałabyś pogadać z Kojotem. On jest nam bardzo pomocny.
Chwilę się zastanowiła i dodała:
- Znaczy.. Nam pomaga. Możesz zapytać. Albo ja mogę zapytać. Chyba lepiej jeśli ja to zrobię. A teraz chodź, przysięgniesz Fuzowi i możesz iść spać.
Słowa Zapalniczki docierały do Zenii z opóźnieniem. Bo myślami dziewczyna była daleko w przodzie.
Słoneczny Chłoptaś nie kiwnie palcem jeśli caern nie będzie zagrożony. Ok..
A co jeśli caern będzie zagrożony bez Czarnego i chłopaków?
Na przykład przez caern w Toruniu?
Taki Czarny i reszta z pewnością się by przydali.
Zastanawiała się na ile ten argument przekonałby Słoneczny Patrol.
- Spytaj Kojota. Ja spytam naszego Davida Hasselhoffa. - najpierw z łóżka zwisła jedna noga potem druga. Brunetka się w końcu zwlokła z łóżka i ruszyła do drzwi pokoju.

***


Rozmowa z Fuzem była krótka i konkretna. Poza zakrzepłą krwią we włosach krewniak nie miał żadnych śladów po wcześniejszych obrażeniach. Mówił spokojnie i wyraźnie. A wszystkie wilkołaki przysięgły, że nie skrzywdzą jego, jego żony, ani jego dzieci. Chyba, że ktokolwiek z nich znów narazi życie jakiegokolwiek wilkołaka. Żenia ledwie rejestrowała to co się dzieje. W końcu Szrama widząc stan dziewczyny i Zapalniczki, która też dopiero dochodziła do siebie po szturmie na Caern.
- Ja z nim pogadam. Nie musicie czekać. Idźcie odpocząć. W razie czego oni mi pomogą. Fuz już wie do czego są zdolni gdy przyjdzie co do czego.
- Ja zostaję - powiedziała Aniela.

Bondar chciała przewrócić oczami ale to ją przerosło. Zapalniczka znowu chciała być lepsza. Tak jak normalnie tak i teraz było to całkowicie i słodko obojętne Żenii.

Skinęła jedynie głową omiatając Fuza prawie nieprzytomnym spojrzeniem.

Droga powrotna do pokoju została zupełnie wymazana przez mózg ukrainki. Padła jak podcięta w niebyt.

Spała praktycznie do zachodu słońca. Nikt jej nie niepokoił. Na telefonie miała jedynie informację o kilku nieodebranych połączeniach od Bartka. I SMS.

“Rodzina Fuza zniknęła. Sąsiedzi mówią, że widzieli jego żonę z wielką walizką wsiadającą do taksówki.”

Teraz to było bez znaczenia. Żenia czuła się strasznie głodna. Czuła, że mogłaby zjeść konia z kopytami.

Opłukała twarz by się orzeźwić i ruszyła na poszukiwanie jadłodajni z koniami jako przystawkami. Burczało jej głośno w brzuchu gdy zamykała pokój.

Po drodze odpisała Bartkowi

“Dzięki za info. Pewnie mieli ustalony sygnał. Ty ok?” - dorzuciła ostanie pytanie po dłuższej chwili namysłu.

Po chwili telefon zadzwonił. Bartek otrzymał wiadomość i próbował się skontaktować.

- Cześć Bartek - Żenia powitała go radośnie. - Kopę lat, co nie?
- Część. U mnie wszystko ok. Teraz opowiedz cóż tam się stało.
- Ehh… zero romantyzmu. Od razu to interesów - zamarudziła Bondar rozglądając się za czymś co można by uznać za źródło żarcia. Z pokoju obok czuła zapach pizzy. - Przyjechaliśmy, Misza podprowadził nas pod miejscówkę. Miejscówka wybuchła, Fuz się trochę stawiał, ale ogarnięte. Jestem strasznie głodna, muszę coś zjeść. Rozmawiał ze Szramą i Anielą. Jest z lekka przekichane ale nie tragedia jeszcze. Jak ustalimy co dalej dam znać tobie i Markowi.
Uwaga o romantyzmie zdała się zaskoczyć Bartka. Żenia była niemal pewna, że zaróżowił się po drugiej stronie.
- To… tego… ten… kiedy wracasz do Poznania? Bo po mnie w Warszawce chyba już nic.
Ewidentnie był zmieszany.

- Wracaj do Poznania i odpocznij w końcu. Dość cię przegoniłam Polsce. Nie wiem kiedy. A co? Chcesz mnie zaprosić na kawę? - Żenia Jak na autopilocie weszła do pokoju chłopaków. Sięgnęła do kartonu i wzięła ostatni kawałek zimnej pizzy. Misza i Ronin mierzyli ją wzrokiem. W końcu Ronin wyciągnął rękę a Misza rzucił mu kluczyki.
- Czemu nie. Chętnie wyskoczę gdzieś na kawę. Zadzwoń gdy wrócicie do Poznania. -
Powiedział Bartek i już miał się rozłączyć. Jednak zwlekał. W końcu powiedział:
- Cieszę się, że nic ci nie jest. Uważaj na siebie. - Zakończył a z drugiej strony zaczął Wojtek:
- Chodź. Wiem gdzie jest ta pizzeria. Zjesz coś ciepłego. - powiedział i dzierżąc kluczyki od terenówki i łapiąc brunetkę za ramię.

Gest przypomniał Wronie Czarnego tak bardzo, że w ogóle nie zaprostestowała. Dała się wyprowadzić jak mała dziewczynka, posłusznie idąca za wielkim, złym wilkiem.


***


Pizzeria wyposażona w trzy stoliki i otyłą panią przyjmującą zamówienia była jakieś sześć minut drogi od hotelu. Wojtek sobie zamówił jedynie napój gazowany. Żenia zaś zatrzymała się przy pozycji :”Tylko u nas MEGA PIZZA 60cm”. Zastanawiała się, czy wziąć dwie takie, czy jedną i zaszaleć z przystawkami. W zasadzie nie rejestrowała słów Wojtka.

Ostatecznie zdecydowała się na jedną pizzę, kulki serowe, skrzydełka chilli, chleb czosnkowy, wodę i colę do picia. Ze trzy razy przypomniała pani, że może podawać jak tylko potrawy będą gotowe, bo jest strasznie głodna. Ślinka płynęła niemal ciągle a burczenie w żołądku nie ustało poćwieritrowym łyku wody.

- Co? - mruknęła próbując przebić się przez mgiełkę głodowego ogłupienia. Zmrużyła oczy bębniąc palcami o stolik.

- A w sprawie Czarnego przejadę się do Michaiła. Kiedyś mieli bardzo dobre układy, a Michaił jest świetnym szamanem. On nam pomoże. Jestem to winny Antkowi. Ale nie wiem czy będę chciał wrócić do Kojota i jego ludzi. Nie wygląda to zachęcająco - powiedział. A Żenia składała fakty. Zdaje się, że nie odnotowała nic z tego co wyciągnęli z Fuza.
Pierwsze na stół wjechało pieczywo czosnkowe. Żałosne cztery kawałki wydały się żartem.

- Powiedz jeszcze raz od początku - Żeńka sama nie zauważyła gdy pochłonęła trzeci ze śmiesznych chrupków - Wojtek. Co znowu z Kojotem?

- Jak co z Kojotem? Nic. Zobaczymy po powrocie Czarnego. Teraz nie widzę podłoża do porozumienia. A co mam powtarzać? Z Fuzem? Jak podejrzewałem to płotka. Nie widział nawet tego Dobrowolskiego. Urządzamy zasadzkę i załatwiamy Tancerzy. I tyle. - Słuchała go mając wrażenie, że umyka jej coś ważnego. Coś… co na moment odsunęło jej myśli od kulek serowych i panierowanych skrzydełek. W połowie pochłaniania skrzydełek zdała sobie sprawę, że kury będące ich dawcami swoje przeżyły, a i po śmierci też swoje odleżaly… z drugiej strony ta panierka.
Kelnerka przyniosła pizzę, co Wojtek skwitował jedynie kolejnym łykiem wody gazowanej.

- Wojtusz, szkarbie mój fuczasty - Żenia parzyła sobie usta topiącym się serem definitywnie odstawiając nieświeże skrzydełka - Załóż, że jestem ciemna - kolejne słowa były wyraźniejsze gdy dziewczyna przełknęła ładunek - masa i opowiedz wszystko. Co Zapalniczka ci napieprzyła, co powiedział Fuz i jaki Michaił?

Wojtek przewrócił oczami i powoli zaczął.
- Fuz dostał cynk od znajomego ze Szwecji, że Samson próbuje rekrutować Tancerzy Skór. Chce z nich uczynić pełnoprawne plemię. W ogóle po śmierci Haighta Samson zaszył się gdzieś w Europie. Zresztą sytuacja na Ukrainie dość pozytywnie wpłynęła na ich rozrośnięcie się. Wiesz, tu martwy wilkołak, tam martwy wilkołak. Pewnie stąd nazwa ich watahy. Kroczące Sępy. Większość skór jakie zebrali to skóry martwych Tancerzy Czarnej Spirali. Zwinęli też zwłoki po jakiejś bitwie z Haradem. Nie wiem o co chodzi, ale Zapalniczka mówiła, że to świeża sprawa. W każdym razie Fuz nikogo z nich nigdy nie spotkał. Z nim skontaktował się jakiś Dobrowolski. To może być nazwisko, a może być też ściema. Cóż, takie pokazanie, że mają „dobrą wolę”. Dobrowolski ustalił miejsce kontaktu. Opuszczona stacja benzynowa przy drodze na Warszawę. Tam mają skrzynkę kontaktową. Dla Fuza zebrali już trzy skóry. Aż tu pojawiliśmy się my. Radzą co zrobić.

Jeden krótki monolog, a spora część pizzy zdążyła zniknąć.

- Mhm - kolejny kawał znalazł swój koniec w ustach Żeńki. Żuła go krótko i szybko, jakby bała się, że pizza dostanie nibynóżek i zwieje jej z talerza. Wciąż była głodna - To że płotka to wiadomo. Trzeba przycisnąć Szwedów. Trzeba wyłapacz - mózg dziewczyny pracował równie szybko co żuchwa - Szempy. - Na samą myśl, że tacy debile mogliby się dostać w łapy Czarnych Spiral albo Pentexu poczuła rosnący wkurw i wstające drobne włoski na ciele. Pociemniałymi oczami spojrzała na Kła. A może już się dostali? - Mhm. Koniecznie. Nie mogą dostać się w łapy Spiral. Ani Pentexu. To dałoby obu stronom niesamowitą przewagę.

Ile może jeść? Gdzie jej się to mieści???

Wrona sięgnęła po kolejny kawałek i szklankę z colą jednocześnie.

- O tej walce z Haradem muszę ci coś powiedzieć. To ma związek z Twoim bratem. Ale najpierw opowiedz dalej. Co z Zapalniczką? I co z Michaiłem? Jadę do niego z tobą. - skwitowała analizując swój stan najedzenia. Nie czuła już głodu. Ale te cztery ostatnie kawałki wyglądały tak apetycznie. Najwyżej zostawi końcówki…

- Aniela uważa, że powinniśmy ręką Fuza zostawić wiadomość i zaczaić się na Dobrowolskiego, który ją odbierze. Ja myślę, że lepiej ręką Fuza napisać wiadomość z kolejnym celem. Na tyle słabym, żeby ich skusił. Na tyle silnym, żeby przybyli watahą. Cóż, Szrama myśli, że pomysł Zapalniczki jest głupi, bo złapiemy jednego Tancerza i reszta się wywinie. Misza obstaje twardo przy tym, że Harad poprosił ciebie o pomoc, a nie watahę poznańską, więc jurysdykcja tego szalonego filodoksa tu nie sięga. Chyba to jak dałaś jej w mordę przy wszystkich podkopało jej autorytet. No i znacząco osłabiło pozycję watahy w oczach wilkołaków z zewnątrz. Chętnie przyjmę towarzystwo w podróży do Michaiła, choć twój zapach nam nie pomoże. A teraz powiedz więcej o moim bracie. Proszę. - Wojtek pochylił się w jej stronę.

- Osłabiło? Jedna kłótnia i jedno mordobicie między dwoma laskami osłabiło pozycję watahy? Tej samej, która wywaliła dwa dni temu Pentex ze swojego terytorium? - Żenia w końcu oparła się o krzesło i rozważała ostatni kawałek. - Mhm. - podsumowała z przekąsem. - A te wilkołaki z zewnątrz to Szrama i Misza i Ty. W sumie… - Żenia uśmiechnęła się złowieszczo - … to dobrze się to wpisuje w plan zwrócenia uwagi Tancerzy. Prawda? - uśmiech jej złagodniał gdy spojrzała na Ronina.
Nie wiedziała, że umie uśmiechać się jak rekin…

- Dobra załatawimy kwestię pułapki a potem Michaił tak? Możesz ustawić z nim spotkanie? Jak Michaił szaman to chyba wiadomość od duchów Pazura powinna już dojść, co?
- Michaił nie jest wilkołakiem. I ma gdzieś nasze wilkołacze przepychanki. Dlatego nie interesuje go fakt, że jestem roninem. Ale jest dość przeczulony na smród Żmija - powiedział oceniając puste talerze.

Żeńka westchnęła z ukontentowaniem oblizując palce po ostatnim kawałku. Dopiła colę nim podjęła temat:

- Pieśń robił notoryczne podjazdy na terenie Harada. W zamian za pomoc z postawieniem caernu, Harad zażądał pomocy w zwalczeniu watahy Pieśni. Ja miałam służyć za przynętę… no bo śmierdzę. - Żenia skupiła uwagę na reakcji Wojtka. Wolała, żeby dowiedział się od niej niż od kogoś innego.
Wojtek kiwał głową w zadumie. Sam w końcu podniósł ten argument w dyskusji.
- Pomogłam. Tak poznałam Twojego brata. W efekcie dwójka z watahy Pieśni zginęła. Po stronie Harada zginęło siedmioro garou w tym kilkoro z ekipy Szramy. W tej chwili z jego watahy został on i szaman. Była jeszcze laska, ale ona została złapana gdy Pieśń nawiedził łódzki oddział Pentexu. Zginęła podczas ucieczki. A Twój brat ma na ogonie mojego brata. Wszystko pogmatwane. Stawiam, że pojawia się jedno istotne pytanie w tej układance.

Żenia przysunęła swoją twarz do twarzy starszego wilkołaka, przyglądając się mu uważnie.
- Chyba należy założyć, że relacje między Spiralami są równie zagmatwane jak między innymi watahami.
Wojtek zdawał się być spokojny, choć coś działo się pod tą maską. Wiadomość o bracie? Wiadomość o udziale Żenii w bezpośredniej walce z nim. A może fakt, że jej brat, ten który ich przechwycił kilka dni temu polował na Pieśń Udręki?
- Powiedz mi, czy ten nadnaturalny głód ma związek z powaleniem Zapalniczki pięścią? Widziałem takie rzeczy u Pomiotów Fenira. Niesamowita siła, a potem nic tylko by spali i jedli.

- Hmm - pytanie wprawiło Żenię w chwilowe zasępienie. Brzdęknęło coś o karmieniu pasożyta. Dziewczyna chwilę analizowała siebie i Nahajkę. - możliwe. Choć nie wiem czy zmory lubią pizzę. Nieświeżych skrzydełek nie lubią.

Wrona skoncentrowała się znów na Wojtkowym węźle gordyjskim.
- To co ci powiem, musi zostać między nami. - zaczęła - to, że mój brat siedzi na ogonie Pieśni to nie kwestia relacji. Pieśń wykradł z Pentexu dwójkę eksperymentów naukowych. A… - Żenia się zacięła. Głupio przyznać „w tym mojego kochanka którego nie pamiętam”. Poza tym dopiero teraz dotarło do niej, że Marek ma zapewne za zadanie odbić tę „smoczą” dwójkę. Nie tylko zemścić się na Pieśni. Ściągnęła brwi. Kolejna myśl o przejęciu Słowacji przez Pentex nie pasowała do układanki.

- A… ? - Wojtek uniósł lewą brew patrząc z uwagą. - Bo wiesz, mój brat nie wydawał się nigdy zainteresowany nauką.

Żeńka westchnęła.
- Zaczyna mnie to przerastać, Wojtek. - mruknęła łypiąc niechętnie wokoło jakby przyznawała się do największego błędu i słabości. - Musimy znaleźć Twojego brata. Muszę znaleźć rozwiązanie tancerzy. Muszę ogarnąć Toruń. Muszę wydostać Czarnego. Muszę zjednoczyć plemiona. Muszę ubić Pentex. - tłumaczyła cicho samej próbując ogarnąć zakres wszystkiego.
- Taaa…. Strasznie dużo rzeczy “musisz”. Jak wpieprzyłaś się w dźwiganie świata na swoich barkach? - zapytał Wojtek przechylając łeb. Coś się w nim wyraźnie zmieniło. Czyżby stał się nieufny przez to, że zjadła wielką pizzę na jego oczach?

Żenia spojrzała na Ronina z jakimś niemiłym zawodem.
- O coś ci konkretnie chodzi? Jak tak to powiedz a nie skradaj się opłotkami. - nabrała przekonania, że to jest cena za bycie szczerą i nabrała wody w usta.

- Żenia co musisz? Kto ci każe? Jesteś Kami? Gaia każe zjednoczyć ci plemiona? Dlaczego bierzesz wszystko na raz? Ogarnij się - Wojtek uderzył otwartą dłonią w stół.
- Mamy najlepszą pozycję od lat. Pentex jest w powijakach. Przynajmniej w Polsce. Jest szansa ich przyblokować na lata. Pomogę ci z tym. Musisz wydostać Czarnego? On jest szamanem. Ty nie. Prawda? Pojadę spotkać się z Michaiłem. Możesz jechać ze mną. Choć więcej zdziałam sam. Co z Toruniem? Dlaczego chcesz się tym zająć? Dlaczego “musisz”? - patrzył na dziewczynę przeszywająco.

Wrona wzruszyła ramionami:
- Bo to się wszystko zazębia ze sobą. Bo … się martwię o Ciebie samego. Bo nie jestem żadnym Kami ale zjednoczenie plemion i zmiennokształtnych to jedyny sposób po tej stronie na pokonanie Pentexu. I nie - dziewczyna pochyliła się bliżej szepcząc z mocą i uderzając palcem wskazującym w stół - Nie tylko na swoim poletku. Na świecie. Szaman sraman. Każdy potrzebuje pomocy. I Ty - wskazała na Ronina - sam o tym wiesz najlepiej ze wszystkich spotkanych przeze mnie dotąd osób. A Toruń to dług. I nie. Nie musisz ze mną go spłacać. Z bratem muszę pomóc bo prosi mnie o to ktoś kogo uważam za przyjaciela. Nie wiem… - dziewczyna rozłożyła ręce w cynicznym geście przeprosin - ale jak mnie przyjaciel o coś prosi to staram się pomóc. Bo wiem, że to ważne. Już? Zdałam test? Czy będziesz się dalej fochał?
- Nie jestem jakimś pieprzonym fanatykiem, który w czasie burzy będzie cię testował.
Wojtek wstał od stołu.
- Skoro Toruń jest taki ważny, zajmijmy się nim od razu. Szrama i ludzie Harada wyłapią tych Tancerzy Skór i wybiją. Czarny sam się wydostanie. W końcu. A jeśli nie zrobi tego przed naszym powrotem, to wtedy skoczymy do Michaiła. Pasuje? - ostatnie słowo nie miało już twardego tonu. Wręcz przeciwnie. Wojtek zakończył wypowiedź delikatnym uśmiechem.

- Pasuje ale widzisz, do Torunia potrzebny nam.... szaman. - Żenia też się podniosła. - Jest taki tylko sobie zrobił wakacje w ciepłych krajach. Tancerzy powinni wyłapać Szwedzi, nie? Skoro u siebie pod nosem wyhodowali ich sobie. Trzeba pogadać z Markiem i w zamian za pomoc im udzieloną poprosić o dołączenie do zjednoczenia. Widzisz jak się to wszystko zazębia? - Żeńka spojrzała do góry w twarz Burego Kła. - A jak ludzie Harada będą hasać za tancerzami to kto ochroni caern? - Dorzuciła cegiełkę wciskając się bezczelnie Roninowi w bok w naśladowaniu wilczego otarcia czy łaszenia.

- Jacy Szwedzi, Żenia? Koleś ze Szwecji skontaktował Fuza z Dobrowolskim. Może. Ale gadali tylko przez neta. Więc wiesz… ta Szwecja mogła być w kujawsko-pomorskim. Dopiero co ćwierć Europy najechało Warszawę i zepchnęło Pentex do podziemi. Tak chcesz ich jednoczyć? Wzywać pomocy to stąd, to stamtąd? A o to zjednoczenie to nie powinna występować czasem Zapalniczka? Pełni ważniejszą funkcję w wataże niż ty.

Wojtek pociagnął ją w stronę kasy.
- Ale nie licz na to, że zapłacę za ucztę dla batalionu wojska.

- Nie chce ich tak jednoczyć. - Żenia podała gotówkę miłej karmicielce - Chcę zwołać spotkanie. - uśmiechnęła się radośnie. - Wiesz, wykopane w kosmos spotkanie. Dla każdego. Nie tylko szefów. Żeby każdy mógł się wypowiedzieć. Pogadać. Poznać. Posłuchać. O zjednoczenie występować powinien Czarny. No ale teraz baluje na Bahamach, nie? Zapalniczka… może i powinna. Ktoś jej broni? I od kiedy stałeś się taki unormowany i ujęty w dyscyplinę? No czego Ty ode mnie chcesz albo oczekujesz, Wojtek, co? No powiedz mi. - Żenia popatrzyła znowu w twarz Ronina. - Nie mam odpowiedzi na wszystkie pytania. A Ty?

- Oczekuję, że się nie zajedziesz robiąc niepotrzebne rzeczy. No i fajnie, że układasz plany Czarnemu pod jego nieobecność. Nie wiem na ile się zmienił odkąd nie ma mnie w wataże, ale nie każdy przyklaskuje na pomysł, że nastolatka układa mu życie. Patrząc na to wszystko z boku wydaje mi się, że chcesz więcej niż możesz, ale żeby to uzasadnić mówisz, że musisz. Owszem. Dobrze byłoby gdyby Czarny wrócił z Piekła jako bohater. To mogłoby zjednoczyć innych. Ale jakie mamy szanse to zrealizować? Nie wiem. Cały czas mam wrażenie, że coś przede mną ukrywasz. Ale wystarczy. Nie muszę z ciebie wyciągać tajemnic. Będziesz chciała, to sama powiesz. Pomogę w czym mogę, bo cię polubiłem. Ale jak mi jeszcze raz będziesz wkręcać, że coś musisz - otworzył drzwi od Jeepa i poszedł na miejsce kierowcy. Przekręcił kluczyk odpalając silnik i dokończył:
- to dostaniesz w czambo.

Żenia przez kilka chwil rozważała czy warto coś odpowiadać czy lepiej przemilczeć.
Układanie życia wydawało jej dość… karmiczną ironią losu. Jak wytłumaczyć Kłu tę pulsującą potrzebę i poczucie presji czasu? Najchętniej pstryknęłaby palcami i rzeczy by się działy. Ale tak nie jest.
Jest uczennicą Czarnego.
Nie Zapalniczką. Nie nastolatką zalegającą na kanapie.
Jej totemem jest Szmaragdowy Smok.
A matką Ognista Wrona.
Jest zabójczynią własnego ojca.
Sekrety to jej drugie imię.
Już wiedziała, że podobnie jak z Zaarem, tak i z Wojtkiem nigdy nie przeskoczy pewnej bariery.
Mimo chęci i niczego nie muszenia.
Gdyby nie chęć czegoś więcej do dzisiaj nie byłoby caernu.
A Pentex wysyłał kolejną falę Pierwszej.

- Ten Michaił nie otworzy Księżycowego Mostu? - spytała po chwili ciszy. Wybrała to rozwiązanie by starszy wilkołak nabrał przekonania, że go posłucha.
- Na ukrainie nie ma już Caernów. Nie ma dokąd otworzyć Księżycowych Mostów. - Tym razem Wojtek zamyślił się nad tą kwestią. Aż w końcu powiedział:
- Choć może nasza szamanka przeprowadziłaby nas księżycowymi ścieżkami gdzieś bliżej niego.
- Szrama? - Żenia była nieco zdziwiona. Szrama nie wydawała się jej nigdy typem szamańskim. Raczej typem ahrouna. - No to jak Szrama, to może idźcie we dwójkę. Ja pomogę Markowi z Tancerzami. Wrócicie i skoczymy Toruń?
- To chyba dobry pomysł. Choć nie wiem czy Szrama będzie tolerować moją obecność. Powiedz mi, co u nich zaszło? W sensie Czerwona Zorza była szamanem. A teraz zdaje się nie jest. Wiem, że można zmienić patronat rytuałem, ale to tak jakby zaczynać życie od początku.
Z Wojtka wychodziła jego natura ciekawskiej pierdoły i plotkary
- Co ją do tego skłoniło?
- Nie wiem. - chociaż coś pikało, że może mieć to związek z bratem - Wiesz, jestem półtora miesięcznym garou z amnezją. - przypomniała staremu pleciugowi.
Pokiwał głową ze zrozumieniem. Po chwili dojechali do motelu. Nadszedł czas ustalić co dalej.
 
corax jest offline