Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2018, 05:11   #106
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Caern stał się ich bazą wypadową. W ciągu godziny po ataku Jerrika na zapalniczkę w okolicy polany pojawiły się dwie ciężarówki. Jedną była znana już Żenii chłodnia kierowana przez Kasię. Drugim przyjechało młode małżeństwo. Tomek i Agata Adamscy. Kolejni znajomi Zaara o których dowiadywała się w sytuacji kryzysowej. Przyjechali czymś, co w pierwszej chwili można było uznać za autobus.


Po chwili w powietrzu zapach benzyny stał się dominujący, a warkot generatorów prądowych przeszedł do normalności. Jerrik spętany został rzucony na tył pickupa. Jego wielkie wilkołacze cielsko nie chciało się zmienić, co niepokoiło Żenię. Dzikie Serce za to zamknęli z tyłu furgonetki.

Bartek przyjechał koło trzeciej w nocy. Był kompletnie rozklejony. Gdy przytulił się do Żenii, to nie mógł jej puścić przez dobre kilkanaście minut. Stali tak przytuleni w środku uśpionego obozu, aż w końcu blondyn poszedł obejrzeć bezgłowe ciało Marka. Wtedy do Żenii dotarło coś, co jej umknęło. Coś o co nigdy nie podejrzewałaby Srebrnych Kłów. Bartka z Markiem łączyło coś więcej niż męska przyjaźń. Coś, co sprawiało, że Ukrainka nie była przez Bartka rozpatrywana w charakterze partnerki.
Skwitowała ten fakt westchnieniem. No jak kulą w płot. Jak złoto przed wieprze…
Humorystyczne heheszki jednak nie pomogły w niczym.
Ciężar straty Marka nadal był i nie chciał zniknąć.

Tomek i Agata rozstawili anteny na swojej ciężarówce. W środku siedzieli między kilkoma ekranami komputerowymi. Z kosza wyrastała sterta opakowań po napojach energetycznych. Żenia postanowiła odpocząć. Kasia dostała wytyczne jak podawać wilkołakom uspokajacze. Zapalniczka klęła na wszystko w koło, ale najbardziej została zraniona jej duma. Mimo skomplikowanego opatrunku nie była w stanie stać o własnych siłach, a w wilczej formie ciągnęła za sobą tylne łapy. Zemsta Inwalidy jak ją podsumowała blondynka.

Oberwała też solidnym opierdzielem od Żenii, która nagle zdała sobie sprawę, że Zapalniczka to kolejny labrador w jej rosnącej kolekcji. Musi się nią zajmować no bo przecież mało co jej nie zarąbał sparaliżowany koleś. Efektem czego, Żenia chodziła koło Zapalniczki jak kura koło jajka, nie pozwalając jej się przemęczać, ruszać, za dużo kombinować i w ogóle miała leżeć i się kurować!!!

Żenia wstała koło południa. Agata przedstawiła wydruki planów budynku domu pogrzebowego. Do tego dołożyła zdjęcia satelitarne okolicy. Dwa wejścia. Jedno od wschodu, od parkingu. Drugie od frontu z południa, prosto z drogi. Zdjęcia z satelity pochodziły sprzed miesiąca. Jak wyjaśnił Tomek wojsko udostępnia je do różnych urzędów po upływie 30 dni, a tam już bez problemu można je wyciągnąć z różnych źle chronionych systemów komputerowych. Te pochodziły z Ministerstwa Środowiska.

Co ciekawe przed budynkiem stał czarny wan. Bliźniaczo podobny do tego jaki rozdzierała poprzedniej nocy Żenia.

Burgiel i synowie nie byli związani ze sprawą. W zasadzie już tylko synowie, bo Burgiel zmarł w styczniu poprzedniego roku. Dane z urzędu skarbowego wykazywały stały spadek dochodów. Archiwalne ogłoszenia wskazywały, że synowie chcieli sprzedać nieruchomość. W końcu ją wynajęli dwa miesiące wcześniej.

Włamanie do danych notarialnych było najtrudniejsze. Kopia umowy najmu wskazywała, że aktualnym najemcą jest Nikolas Karver legitymujący się niemieckim paszportem. Facet zdawał się nie istnieć, albo skutecznie zacierać po sobie ślady w internetowych bazach danych. Żadnego wykazanego dochodu. Żadnego zarejestrowanego pojazdu w UE. Przebicie się, przez ciężka zaporę internetową zaprowadziło Tomka do ślepego zaułka.

O godzinie 19:00 na polanę przyjechał czarny Hummer H3. Z jego wnętrza wysiadł elegancko obcięty blondyn w płaszczu. Spod płaszcza wystawał garnitur i biała koszula ze stalowoszarym krawatem. W pierwszej chwili Żenia nie rozpoznała Harada, którego gdzieś tam pamiętała jako osiłka z gołą klatką piersiową.

Z drugiej strony w podobnym płaszczu wysiadł Dalemir. Od ich ostatniego spotkania zapuścił brodę, która dodawała mu powagi i kilku lat. Był ubrany równie elegancko, jednak w jego wypadku nie było aż tak wielkiego kontrastu.

Oba Srebrne Kły pokłoniły się z godnością w stronę Żenii i w pierwszej kolejności ruszyły do swoich. Potem obydwaj ruszyli do ciężarówki chłodni.

Wrona za to schowała się.
Nakarmiła Zapalniczkę, uczesała ją ignorując protesty w długi holenderski warkocz, upewniła się, że wygląda dobrze jako PO dowodząca i ją wcięło. Znaczy było ją pełno wszędzie i nigdzie. Kręciła się na obrzeżach obozowiska, pozwalając wszystkim jakoś się poogarniać.

Spróbowała bez większej nadziei puknąć w słuchawkę od Zaara. Usłyszała ciszę.
Zbierała siły przed rozmową z Haradem i Dalemirem.

***


W końcu znalazł ją Dalemir. Nie pytał o nic. Zaprosił tylko dziewczynę do udziału w ceremonii pożegnania. Po chwili stali w kręgu z zaparkowanych samochodów. Wewnątrz kręgu sami też otaczali kręgiem stos z drewna na którym było ułożone ciało Marka. Nawet nie było widać, że głowa jest oddzielona od ciała. Harad jako Alfa podłożył ogień, podczas gdy Dalemir intonował pieśń do duchów. Na moment nawet Słońce zaemanował w caernie rozbłyskując jasnym światłem tuż przed pochłonięciem ciała przez płomienie.

Pożegnanie było krótkie. W powietrzu czuło się atmosferę panującej wojny i przygotowań.

Prosto spod stosu pogrzebowego Harad przeszedł do “ciężarówki dowodzenia” kiwając głową w nieokreślonym kierunku. Zapalniczka podeszła o kulach do Żenii i powiedziała ciche:
- Chodź.

W ciasnej ciężarówce muskulatura Harada wydawała się jeszcze większa.Zdjął marynarkę i rozwiązał krawat. Westchnął głęboko.
- Dzięki dziewczyny. Dobra robota - powiedział twardo i bez drwiny w głosie.
- Mam zamiar wybudzić ich kobietę. Na jej oczach ściąć tego crinosa, a potem znowu ją uśpimy. Żeniu, mam do ciebie prośbę. Widzisz, w mojej wataże ragabasze zawsze byli zwiadowcami. Czy znasz się na tym? Czy mogłabyś iść z Miszą w pierwszej linii rozpoznania?
I tyle. Harad szykował się do bitwy. Wszelkie animozje zostawił w tyle. Teraz potrzebował zmaksymalizować siłę uderzenia.

- Znam, dam, ale potrzebuje połączenia z duchami. A do tego muszę...no… medytacja nie działa. - Żenia była nieco skołowana - Harad. Dalemira trzeba chronić. Ich szaman oprócz posiadania kleiva od Kleszcza zakomenderował mojemu no… fetyszowi i ten go posłuchał. - dziewczyna wzruszyła ramionami - Poza tym ich szaman jest podobno na etapie wskrzeszania Samuela Haighta z pomocą Kleszcza. To wskrzeszenie ma być na cmentarzu. Stawiam, że będzie chciał korzystać z duchów skoro nimi komenderuje ot tak. Dlatego on - brunetka wskazała na szamana - jest kluczem.
Wrona w końcu umilkła wpatrując się spod wpół przymkniętych powiek na Srebrnego Kła. Jak się zachowa gdy ona udziela porad?

Zapalniczka spiorunowała Żenię wzrokiem. A mina Harada nie pokazywała nic. Patrzył z kamienną twarzą na Żenię. W zasadzie mógł się roześmiać i klepnąć ją w plecy… albo zmienić w crino i odgryźć głowę.

- Dalemir zapewni nam ochronę. On poprowadzi atak w Umbrze. Z nim pójdą Karol i Vavro. Ja poprowadzę główne uderzenie. Widzę przy sobie waszą dwójkę i Miszę. Wiem, że jesteście ranni. Znaczy ty jesteś - spojrzał na Zapalniczkę - ale jeżeli naprawdę jest ich mało, to przygnieciemy ich siłą. Starczy już zbierania jeńców. Wszystko już wiemy.

Wrona łypnęła na Zapalniczkę, Dalemira i znowu na Harada.
- Znaczy… plan ok tylko… - Żenia nie chciała podpaść blondynce - … no nie wiemy wszystkiego. - posłała jej przepraszające spojrzenie. - No bo zobaczmy… szaman komenderuje duchami. Szykują się do rytuału na cmentarzu. No nie wiem, dla mnie brzmi jak doskonałe miejsce na pułapkę. Nie znam się na duchach ale naszego caernu duchy pilnują. Tam też mogą. Zakładać można, że ta dwójka nie siedzi w domu pogrzebowym - Żenia tłumaczyła powoli i tonem jakby proszącym o wysłuchanie - i że podłożyli świnię. Po drugie nie wiemy czemu Minotaur nagle przekazuje pałeczkę Kleszczowi? - tu Żenia spojrzała na szamana z pytaniem w oczach. - Co się zmieniło?
- Nie wiemy czy przekazuje - powiedział Dalemir jednocześnie uciszając wypowiedź Harada, która zamarła mu w ustach.- Z tego co mówili chłopcy to ten Kleszcz obdarowywał tego Samsona fetyszami. Czyli to jemu zależało na przypodobaniu się. To normalne, że duchy o pewnej sile chcą zostać totemami. To stawia nas w dość niebezpiecznej sytuacji. Z jednej strony Kleszcz nie ma takiej siły jak minotaur. Z drugiej pożera go ambicja, więc jest gotów dużo więcej dać swojej wataże i dużo aktywniej brać udział w walce.

Co ciekawe Żenia zauważyła minę Harada i to z niej wyczytała wszystko to co było niewypowiedziane, a było kluczem do słów Dalemira. Wataha Harada służyła Sokołowi. Tak jak całe plemię Srebrnych Kłów. Byli więc samą wierchuszką wśród swoich. I mieli potężny totem. Który osiągnął już tak wiele, że nie potrzebuje wykazywać się nigdzie i aktywnie pomagać swoim podopiecznym. Dlatego Harad spochmurniał, a Dalemir nie poświęcił swej gnozy na uleczenie rannych.

- I gdzie w tym wszystkim Minotaur? Sokół by siedział spokojnie, gdyby jakiś inny duch chciał przejąć jego rolę? Duchy to sukin…. - Żenia ugryzła się w język i aż skrzywiła z bólu. - No i nie wiemy jeszcze ilu krewniaków czeka na nowe życie. Jeśli będą na miejscu jacyś, to co? Zabijamy ich? To będzie miało poważne reperkusje. Puścimy wolno? Kleszcz może ich odszukać. Myślałam czy by nie zrobić cichego wjazdu, zrobić rozpoznanie ale frontalny atak skoncentrować na cmentarzu. A może Dalemir pomówiłby z duchami - może dałoby się znaleźć tego Kleszcza i pogadać zanim zrobimy szturm?

Żenia odważyła się na coś niesłychanego.

Wyciągnęła swoją dłoń i położyła ją na potężnej dłoni Harada. Ścisnęła ją lekko i nieśmiało:
- Co sądzisz o tym, Alfo?

- Sądzę, że wejdziemy tam i zetniemy głowy każdemu kogo zastaniemy. Wilkołakom, krewniakom, duchom. Bez wyjątku. Reperkusje? Ścieli mi drugiego ahrouna watahy. Czas negocjacji przeminął. Teraz, przeminął już nawet czas przyjmowania kapitulacji. Jeśli krewniak dołączył do zdrajców, to jest zdrajcą.

Harad na moment zamilkł i spojrzał na Dalemira. W kwestii duchów nie miał nawet połowy takiego doświadczenia jak młody szaman.

- Dobrze. Może za mocno się unoszę. Wiemy jaki cmentarz?

- Nie. - Żenia odsunęła się od Harada - Nie zdążyłam się dowiedzieć. Chciałam zamarkować ich ucieczkę i dowiedzieć się więcej - Żenia stwierdziła bezczelnie - Ale wtedy Jerrik zaatakował i było po ptokach. Dalemir jakbyś chciał odbębnić czyjeś wskrzeszenie to wybrałbyś duży cmentarz, gdzie znikniesz w tłumie, czy mały zapuszczony, gdzie nikt Ci nie przeszkadzałby?

- Oczywiście, że coś cichego. Ale w okolicy Warszawy jest chyba więcej cmentarzy niż dwa, prawda?
- Siedemnaście - odezwała się Zapalniczka. - Może w takim razie wy, zdrowi ruszycie na “zwiad” do Burgielów. My, “inwalidzi” zregenerujemy się ciut dłużej i będziemy bardziej przydatni. Co wam po tym, że ruszę do szturmu, jak za progiem potknę się i nie wstanę - rzuciła niemal wyzywająco zapalniczka zarzucając warkocz przez ramiona.

- Myślałem, że zapewnisz osłonę snajperską - powiedział Harad - ale dobra. Do Burgielów chcę dotrzeć jeszcze tej nocy.

- Dalemir a można pomówić z duchami, żeby pomogły w odszukaniu tego właściwego cmentarza? Poprosimy Agatę i Tomka o ograniczenie ilości cmentarzy i z tego co zostanie można by spróbować zidentyfikować te najbardziej prawdopodobne.Aha i jeszcze jedno. Jeśli Ty będziesz siedzieć w Umbrze, a Kleszcz może być tak aktywny to jak pójdziemy we trójkę tylko, to może cię Kleszcz zaatakować prawda? - Żenia w sumie była zadowolona, że fakt ewentualnej próby zapewnienia ucieczki Jerrikowi i Dzikiemu Sercu każdy z zebranych olał.

- Dobrze więc. Dalemir zasięgnie języka duchów. Poszukamy cmentarza. Zetniemy tę dwójkę. I ruszamy do Warszawy. Reszta niech tutaj siedzi na tyłkach i zbiera siły jako wsparcie - podsumował Harad.
- Jeszcze przed świtem wrzucę dwie ścięte głowy przez okno zakładu pogrzebowego.
Przecisnął się obok Żenii i Zapalniczki, co druga skwitowała pojękiwaniem. Nadal miała problem z poruszaniem się, a blisko dwumetrowy góral nie okazał żadnej delikatności szukając wyjścia z ciężarówki. Gdy zamknęły się za nim drzwi odezwał się Dalemir.

- Gdzie Szrama?
- Szuka sposobu na wyciągnięcie Czarnego. A co? - rzuciła Zapalniczka.
- Ma większe doświadczenie z duchami niż ja. Miałem nadzieję z nią to przedyskutować - odpowiedział szaman. Zapalniczka jedynie skinęła głową.
- O co chodzi z medytacją? - Tym razem podjął temat od jakiego zaczęła Żenia - co się stało od naszego ostatniego spotkania? Czuję się przy tobie jakoś dziwnie. Jestem pewien, że we wilczej formie smród Żmija aż wgryzałby mi się w nos.

- Zapalniczka, siadaj do cholery. - Żenia- kwoka podniosła blondynkę by ulokować ją na fotelu - Nie powinnaś stać ani chodzić - prawie zagrzmiała ale momentalnie ściszyła ton do gderliwego szeptu. Tak jakby Dalemir nie mógł go i tak usłyszeć. Spięta westchnęła i odwróciła się do szamana.

- Mam - „bicz co ma dwa końce?” Podpowiedziało uczynnie to coś stanowiące jestestwo Żenii - broń. Którą trzeba ładować. Jak telefon. Medytacja nie działa. Potrzeba esencji duchów. Muszę ją naładować bo inaczej nie przestaje nadawać, jak zepsute radio. Pazur w Mroku stwierdził, że to zmora.

Wypowiedź z przytupem została zakończona miną dziewczynki, ciągnącej końcówki warkoczyków.

Dalemir się zamyślił i odezwał dopiero po chwili wpatrywania się w niewinną minę Żenii.
- Ktoś zrobił ci kawał? Zmora zaklęta w fetyszu to nic dobrego. Z drugiej strony nie powinna zakłócać medytacji. Duch zamknięty w broni nie powinien móc wejść w bezpośrednią interakcję z duchami obdarującymi cię gnozą. Musisz wysysać esencję z duchów? - chciał doprecyzować szaman.

- Eeeeh może Ci pokażę? Będzie szybciej. Tylko wyjdźmy stąd.
Dalemir skinął głową i ruszył za brunetką.
- To ja zbiorę Tomka i Agatę. Spróbujemy poszukać czegoś o cmentarzach - powiedziała im na odchodne Zapalniczka.
- Dobra tylko nie łaź!

***


Po chwili stali już w ich rozrastającym się obozie wokół ziemianki.
- Musimy wejść do umbry? - zapytał Dalemir.
- Najpierw tu. Potem tam. - Żenia ściągnęła rękaw bluzy i pokazała dziarę „nówkę sztukę nieśmiganą” - To wygląda tak. - czekała na reakcję Dalemira - Albo tak - Żenia nieco wprawionym ruchem „wyciągnęła” Nahajkę spod skóry. - To jest Btkhu’into. - dokonała prezentacji łamiąc sobie język. *

Oczy szamana rozszerzyły się. Sięgnął nawet dłonią, żeby dotknąć bicza. Ten jednak niczym wąż cofnął swoje wijące się cielsko.
- I wyjmujesz to ze skóry bez gnozy? Zachowuje się jakby duch wewnątrz miał wolną wolę. Jakby rytuał zaklęcia Fetysza nie zadziałał.
Spróbował dotknąć broni kolejny raz, a ta jakby w akcie obrony owinęła się szczelnie wokół przedramienia dziewczyny i wcisnęła pod skórę zmieniając na powrót w tatuaż.

- Tak. Bez gnozy. Potrafi parę rzeczy. Idziemy za Zasłonę? Musisz mi pomóc. - Wrona wyciągnęła lewą dłoń do Kła.
Podał jej rękę, a drugą dłonią wyjął z kieszeni małe lusterko. Po chwili samochody rozmyły się. Świat rozjaśniał gorącym słońcem, a wszędzie wokół unosiły się złote obłoczki. Które tym razem Żenii od razu przypominały wolno sunące pawie, łabędzie czy inne ptaki.

Wtedy też zobaczyła Dalemira wpatrującego się w nią z przekrzywioną głową. Bicz wyglądał na dużo bardziej żywy. W zasadzie wyglądał jak macka wijąca się w różne kierunki. Dalemir wyciągnął dłoń w jej stronę, a ona pacnęła go w nią, jakby chcąc dać do zrozumienia, że nie życzy sobie dotykania.

- Ok. Nie tego się spodziewałem. Masz na sobie żywą zmorę, wiesz? - powiedział w końcu.

- Mhmm - dziewczyna kiwnęła z kwaśną miną - teraz wiem. Ona lubi polować na duchy. Na przykład takie. - Żenia wskazała fruwające słoneczne pluszaki. - Barrrdzo. A Samson ją usadził. Dlatego mówię, że jest niebezpieczny.

- Czy to jest inteligentne? - zapytał patrząc na mackę niczym na egzotyczne zwierzę w zoo.

- Nie pozwala się dotykać obcym. - Żenia wyszczerzyła się w bezczelnym uśmiechu - Jak myślisz? Reaguje na polecenia i komunikuje się w podstawowym zakresie. Głównie mówi: „jeść”. Adaptuje się do formy. W formie wilka mam te… kolce.

- Czyli jakiś animalistyczny stwór. Dobrze. Gdyby był inteligentniejszy, to mogłabyś mieć z nim problem. Jeśli to zmora, to musisz uważać szczególnie na Tancerzy Czarnej Spirali. Oni z łatwością podporzadkowują sobie zmory. I to nie tylko ich szamani. Skąd to masz? Bo zakładam, że nie obudziłaś się rano z nowym tatuażem i kacem moralnym, co? - Dalemir chodził dookoła Żenii obserwując miejsca przyczepienia istoty do ciała.

- Mhm - mruknęła dziewczyna przed oczami jak nic mając spotkanie z bratem i ekipą spiral. Analizowała słowa Dalemira. Nie wyglądali na podporządkowujących. Wyglądali jakby byli pod wrażeniem. Postanowiła ominąć tę kwestię i omówić ją z Czarnym. - Dostałam. I nie mogę się jej pozbyć. Słoneczny Chłoptaś oferował pomoc. Chciał obciąć mi ramię. - mina dziewczyny mówiła sama za siebie. Gdyby nie Nahajka, nie rozmawialiby teraz. - Nim ruszymy muszę skoczyć na polowanie. Chyba, że masz inny pomysł jak ją naładować?

Chwilę się zamyślił.
- Tak, mam pomysł. Czekaj chwilę - odwrócił się i ruszył w głąb caernu. Przyklęknął na moment i coś wyszeptał. Po chwili pojawił się mężczyzna w olśniewających białych szatach. Wymienił kilka słów z szamanem w języku, którego Żenia nie rozumiała. Co ciekawe, bo odnosiła wrażenie w ostatnim czasie, że mówi wszystkimi językami świata. Na ręce starca pojawił się wielki ptak, który z gracją przeskoczył na rękę Dalemira.

Szaman szedł w stronę Żenii z Żarptakiem na ramieniu. Gdy stanął naprzeciw niej Żenię przeszyło dziwne uczucie. Coś pod skórą, co w bardzo niezdrowy sposób kojarzyło się z oblizywaniem się.
- Daćbog wykuwa je w swej kuźni. Poprosiłem go o jednego z nich. Nic się nie stanie, jeśli wykorzystasz jego esencję do pomocy w naszej sprawie. Prawda? - powiedział w końcu.
- Chyba nic się nie stanie. Nie wiem - Żeńka jak przez mgłę ekstazy wspominała ostatni posiłek Nahajki. - Może się odsuń.

„No to smacznego Nahajka. Pamiętaj kto ci załatwia takie smakołyki następnym razem” - dziewczyna z wolna zmieniła formę w wilka i „spuściła” zmorę ze smyczy.

Gdy tylko Żarptak wpadł w ręce Żenii macka wystrzeliła z zawrotną prędkością w jej stronę. Uczucie ekstazy przepełniło Żenię i reszta sceny przypominała narkotyczny sen. Wszystko kręciło się z zawrotną prędkością. Wokół wirowały płonące pióra. Płomień otaczał cień. Ekstaza rozlewała się wokół. Brunetka nie do końca odnajdywała się w przestrzeni. Nie potrafiła określić czy stoi, czy też leży… czy może unosi się w powietrzu. Jęk przerażającego bólu umierającego Żarptaka był niczym miód dla uszu dziewczyny.

“O tak, nareszcie coś silniejszego. Teraz i my będziemy silniejsze”

To pełne zdanie przewinęło się między falą pulsujących orgazmów z siłą huraganu i wzbudziło refleksję w kwestii inteligencji “animalistycznej zmory”.

Potem był deszcz ognia. I ciemność jaka otoczyła dziewczynę. Miła ciemność. Ciemność w której czuła się bezpiecznie. Ciemność, która niosła za sobą wiedzę.

“Panowie Cienia powinni być Panami Cienia. Otwórz swój umysł”


Btk'uthoklnto nie napotkała żadnych oporów. Żenia niemal poczuła jak oślizgły kształt pełza jej w czaszce. Jak ociera się o szalone wspomnienia z budowy caernu i chłonie wiedzę o walce w Pentexie. Adaptuje techniki walki Gucia tak silnie wpajane dziewczynie przy użyciu łokci i kolan. I śmieje się gdzieś na granicy świadomości obserwując hotelowe zmagania z Zaarem. Ale to nie było wszystko. Btk'uthoklnto zostawiała coś za sobą. Cień… Ogrom cienia. Zapomniana wiedza przodków kiełkowała w umyśle dziewczyny.

Kalejdoskopa kotłowanina.

Tak najlepiej chyba mogłaby oddać wrażenia z tego co uczyniła wizyta Nahajki w jej głowie. Uczucia, które próbowała dusić w sobie. Strach, przerażająca obawa gdy wchodziła w paszczę lwa. Chciał wyrywać wrzask z ust dziewczyny ale zaraz dławiony był przez gorący, palący gniew, furię gdy macka zmory musnęła wspomnienie ostatnich słów Czerwonej Garsonki. Tęsknota tak gorąca, że Zenia chciała wydrapać własne oczy by przestały wysyłać łzy - Grześ. Młodszy braciszek.

To wszystko były jej jedyne skarby teraz oglądane i katalogowane przez oślizgłą obecność, która wyciągała je na wierzch i zastępowała je czymś nowym. Mocą i wiedzą. Dziewczyna nie miała siły a może ochoty bronić się przed Nahajką. Ciemność otulała ją jak kokon, tuliła do siebie łagodnie. Gdzieś błysnęła myśl o Ognistej Wronie. Kolejne rozbłyski przynosiły twarze Czarnego. Zaara. Twarze bliskich przejechały dziewczynie przed oczami niczym pociąg ekspresowy. Mimo, że była tu sama nie czuła strachu. Przepoczwarzała się. Jak gąsienica. Czy Kami też tak się przepoczwarza?

Nagle nowe wspomnienie Ivana pociągnęło Żeńkę z otoczki.

“Żeńka, Żeńka przecie Ty już nie młódka. Nie możesz oglądać się za innymi wilczarzami. Przeto my szlachta. Dumni. Musisz być dumna. Pamiętać to co ludzkie. Pamiętać o swych przodkach.”

Pamiętać to co ludzkie.
Pamiętać o swych przodkach.

Przodkach…

W ciemności i mroku Żenia wyciągała ręce ku Kozakowi.

Kozak był atamanem, a ona co?

A ona zbiera swoją armię…

Brakowało w niej ludzi.

Musiała zdobyć poparcie ludzi.

Żenia skrzywiła się gdy Nahajka odkopała wspomnienie zakrwawionej kuchni i posiwiałego ojca.

Czy gdy pokaże swój mrok, to świat ją znienawidzi? Czy pokocha?

Pytanie pozostało bez odpowiedzi w ciemnościach.

***


Mrok powoli się rozwiewał. Czuła wilgoć trawy pod swoim ciałem.
- No… żyjesz - powiedział głos Dalemira - się porobiło w caernie. Nie mówiłaś, że to zabija duchy. Tak na amen.
Powieki rozwarły się i zobaczyła twarz szamana. Jego broda i włosy były nadpalone w dwóch miejscach. Prawe oko zalewała krew. Chyba miał rozcięty łuk brwiowy.
- Cóż, nie powinienem do tego dopuścić. Trudno. Obraziłem ducha caernu. Zdaje się, że będziemy musieli ściągnąć Czarnego, żeby móc otworzyć nasze własne miejsce mocy. Bo póki co Daćbog zamknął je przed nami.
Czuła na sobie jego dotyk. Wodził palcami po jej rękach i nogach, później w okolicach piersi. W pierwszej chwili poczuła erotyczne podniecenie będące echem fali orgazmów jakie przetaczały się przez jej ciało po wchłonięciu Żarptaka. Dopiero po chwili chłodna część umysłu podpowiedziała jej, że szukał złamań i urazów.
- Dobrze, że jesteś cała. Tatuaż się zmienił - podsumował szaman trzymajacy jej rękę.
Tribal otaczał niewielkie dzikie oko zerkające z pomiędzy zawijasów.

- Czy ktoś może mi wyjaśnić co się tu do cholery dzieje? - głos Harada był poirytowany.
- Dlaczego większość sprzętu siadła i nie mogę nawet auta odpalić?

Stał w eleganckich spodniach i w podkoszulce. Boso. Kojarzył się z Brucem Wilisem z pierwszej “Szklanej Pułapki.”. W jego dłoni połyskiwał szeroki srebrny miecz.

Dalemir puścił Żenię i wstał.
- Żenia jest związana ze zmorą. Nie wiem jeszcze na jakiej zasadzie, ale próbowałem poznać bliżej tę istotę. I pech chciał, że zabiła Żarptaka.
- Jak można zabić Żarptaka? - zdziwił się Harad. Był ogromny stojąc obok Dalemira i wtedy do Żenii dotarło, że zmienił swoją formę.
- Cóż, tego jeszcze nie wiem. Będę potrzebował kilku dni….
- Nie mamy kilku dni! - przerwał mu żądny zemsty wojownik i wzniósł lekko ostrze miecza - idę ich zabić i ruszamy. To wszystko trwa zbyt długo.

“Czas na prawdziwą zabawę, Wrono”

Głos w głowie się zmienił. Był bardziej ludzki. Kobiecy? I nie mówił “Jeść” Do Żenii dotarło to wraz ze świadomością, że kompletnie nic jej nie jest i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wstała z ugniecionej trawy.

- Co to było? - Żenia usiadła podpierając się na łokciach. Skóra była jakby nadwrażliwa, wyczulona. - Zamknął? Przecież dał ptaka. Zabija? - mina Żenii mówiła całą prawdę o kompletnym skołowaceniu dziewczyny - Harad, daj chwilę. Dorwiemy ich ale jak się tak miotasz to nie pomaga. - zamarudziła próbując się pozbierać. Mięśnie ciągle pełne były echa ekstazy - Dalemir a tobie nic nie jest? - zmrużone oczy dziewczyny spoczęły na wilkołaku. Miała wrażenie, że sama pachnie jak seksualne szczytowanie, jak rozleniowiona i zadowolona wadera. Choć jej muśnięcie nie miało nieść ze sobą tych pokładów to dotyk jej dłoni był niemal uwodzicielski, gdy muskała skroń szamana z zapiekłą strugą krwi.

Harad tylko pomachał głową przecząco. Żenia miała rację. Miotał się. Ruszył do jednego z aut znikając im z oczu.
Dalemir dotykany przez Żenię uśmiechnął się.
- Spokojnie, zagoi się. Widzisz, ducha jest niezmiernie trudno zabić. Zazwyczaj, gdy coś wyssie jego esencję, albo gdy jego cielesna forma zostaje zniszczona to odradza się w innym miejscu umbry. Bardzo trudno stworzyć ducha. Dlatego Daćbog jest jednym z potężniejszych duchów. Bo posiadł zdolność kreacji. Ale zabić jest jeszcze trudniej. A zmora z tobą związana posiadła tę zdolność. To mniej więcej powinno dać ci pogląd na to co miało miejsce. Bo wiesz, jeśli nie można ducha zepsuć ani zabić, no to poszedłem do Daćboga “pożyczyć” Żarptaka.
Dalemir podrapał się po brodzie.
- No i jak ten twój tatuaż z zimną krwią zamordował Żarptaka to i ja i Daćbog doszliśmy do wniosku, że nie tak się umawialiśmy. Znaczy… ja rozłożyłem ręce i powiedziałem “Przepraszam”. A on… on jak to Incarna… zmienił niebo w ogień i spuścił na nas płonący deszcz. A gdy wyszedłem z Tobą z umbry, to zamknął za nami drzwi na klucz.

Takie sytuacje nie zdarzały się często.
Wrona stała z lekko otwartymi ustami jak żona Lotta w milczeniu i niedowierzaniem trawiąc słowa Dalemira.
- Ale… - myśli pływały leniwie - … przecież… z Czarnym polowaliśmy na kotka. Jak to zabija?
Przez rozmemłaną świadomość zaczął rosnąć pierwszy płomyk złości.

“Nahajka!!!” - wrzasnęła w głowie na bicz - “Nożesz job twoju mać!!! Nie mogłaś uprzedzić?”
Po ostatnich słowach pojawiło się mocne postanowienie odcięcia ramienia.

- Jak caern zamknięty to jak Szrama z Wojtkiem wrócą? Ja pierdzielę… - Żeńka się podłamała.
- Nie wszystko na raz - Dalemir wyjął z kieszeni chusteczkę, którą starł krew z twarzy.
- Na rytualnym polowaniu szaman zawierał pakt z duchem, że ten da sobie zabrać esencję, a później odrodzi się w innym miejscu Umbry. A Szrama wróci pewnie na piechotę. Nie widzę póki co innej opcji.

“Hmm, taki śliczny, taki mądry. Może jego zjemy?”

Odbiło się echem w jej głowie.

- Z Ukrainy?! - głos Żenii podniósł się o kilka tonów. Kryła zaskoczenie nagłą bezpośrednią komunikacją z Nahajką, którą jednocześnie próbowała utrzymać w ryzach.

Dalemir patrzył na nią zaskoczony.
- Eee… tyle się tutaj dzieje, a ona pojechała na Ukrainę? Naprawdę nie miała kiedy?

Po chwili zza jednego z samochodów coś przyleciało w ich stronę. Wyglądało trochę jak piłka do koszykówki, jednak nie odbiło się, tylko siadło w trawie z plaśnięciem typowym dla części ciała. Twarz Jerrika wpatrywała się w niebo. Ciało musiało zostać u stóp Harada. No i nie miał już pyska wilkołaka, tylko swoją zwykła twarz dwudziestoparolatka.
- Ha! Wrzucę ją im przez okno do tego domu pogrzebowego - najpierw dobiegł głos, a po chwili pojawił się wilkołak z okrwawionym ostrzem.

-- Ja pier… Dalemir, dasz rady uspokoić jakoś Harada? Ja się ogarnę...chyba… - mruknęła Żenia wpatrując się w twarz Jerrika z zastanowieniem. - Jak on pójdzie w takim stanie? Naprawdę nie docenia tych tancerzy… martwi mnie to.

Odwracała się już prawie od szamana by wrócić i przytulić się jednym ramieniem - tym bez Nahajki - do niego.
- Dzięki za dzisiaj. - na chwilę oparła czoło o ramię szamana i przymknęła oczy. Tym razem bez mgiełki seksualności. Ale to nie był Michał, ani Gutek. Ukojenie jakiego szukała dziewczyna nie przyszło. - Nie wiedziałam, że to tak się skończy.
- Żenia, ja też nie. Gdybym wiedział, to bym nie zaproponował tego rozwiązania. - Objął ją i przycisnął do siebie - pogadam z Haradem, spróbuj ustalić z zapalniczka co nawaliło po tej stronie.
Brunetka pokiwała głową czerpiąc i dając wsparcie młodemu szamanowi. Odwróciła się w końcu mijając Harada.
Przystanęła obok wielkiego, zakrwawionego alter ego Willisa:
- Harad, pomyśl o tych z watahy, którzy żyją. - mruknęła cicho - Proszę, nie idź w ślepym gniewie.
- Tu leży ślepy gniew - wskazał na głowę ragabasha Tancerzy Skór. - Żenia, nie doceniasz ich. Oni każdego dnia rosną w siłę. Im dłużej będziemy czekać, tym będą silniejsi. Dziś jest ich dwóch. A jeśli mają jakiś zapas skór? Jeśli przeprowadzą rytuał na kimś jeszcze?
Żenia czuła mrowienie w tatuażu gdy była blisko srebrnego ostrza. Czyżby cienista zmora nie przepadała za tym kruszcem?

Harad otworzył drzwi furgonetki. Na podłodze leżała związana naga kobieta. Była tak unieruchomiona, że całokształt tej sceny kojarzył się bardziej z hardkorowym porno w stylu BDSM niż ze środkami zaradczymi wobec możliwej ucieczki.

- Ile powinniśmy czekać twoim zdaniem? Aź znajdziesz łączność z duchami? Póki co z moim szamanem zamknęliście Caern - zmierzył Żenię spojrzeniem które chyba miało być zarezerwowane dla Dzikiego Serca, ale ona bezczelnie leżała nieprzytomna.

Żenia otworzyła usta by odpowiedzieć. Ostro, surowo.
Ale na nowo je zamknęła.
Nienawiść widoczna w oczach Harada cięła ją jak nożem.
- Naprawdę tak mnie nienawidzisz, że nie chcesz dostrzec, że martwię się o Ciebie i Twoją watahę, Alfo? - spytała zadzierając głowę - Nie mówię by czekać tylko by kalkulować na zimno. Nie tylko Ty straciłeś Betę, Haradzie.

- Idę się przygotować i ruszę za Tobą.

Żenia nie doczekała się żadnego komentarza Alfy. Zamiast tego wielki glabro wyciągnął więźnia i ruszył z nim gdzieś na skraj lasu.Widząc, że ona nie odeszła, to on postanowił się usunąć z jej oczu. Cóż, należało się spodziewać kolejnej przylatującej głowy.

***


Zapalniczka siedziała w centrum dowodzenia. Miała odchyloną głowę. Żenia szybko otaksowała pomieszczenie. Komputery były uruchomione, ale na większości postępowały paski programów diagnostycznych lub ładowania sterowników.

Na małym stoliku wysuwanym ze ściany przy fotelu zapalniczki leżała strzykawka. Aniela przyjmowała kolejna dawkę przeciwbóli.
- Eh, Żenia… jak to jest… - jej oczy były zamglone świeżą dawką leku - że nic nie można z tobą zaplanować? Co jeszcze się spierdoli? Jesteśmy ślepi, wiesz?
- Nie do końca. Znaczy, pewnie do rana zajmie nam postawienie wszystkiego do stanu używalności. Z miejsca mocy uderzył impuls EM. Szlag trafił kilka systemów, wszystko musieliśmy zresetować. - podsumował Tomek, nie odrywając wzroku od tableta.
- Siadaj - Zapalniczka pociągnęła nosem - i tak się nie ruszymy do jutra. Trzeba się przespać.

- Wiesz, tym razem ja też nie planowałam, że coś się zrypie. Ani Dalemir - Żenia klapnęła smętnie obok PO Alfy. Po słowach Anieli czuła się jak chodząca bomba - Jak się czujesz? Jesteś głodna? Pić Ci się chce? - dziewczyna przytknęła dłoń do czoła blondynki i pogłaskała ją odruchowo po głowie. To przypomniało jej, że Dalemir nagle zmienił do niej stosunek. To było zaskakujące. Nie bardzo wiedziała skąd ta zmiana.

- Zaraz zasnę i będzie lepiej. Spokojnie. Haradowi nie naprawię tego auta, wiec o ile nie zmieni się w wilka i nie pobiegnie do Warszawy, to nici z najazdu na Tancerzy. Jutro Karol będzie już zdrowy. I Misza prawie. Może już ja będę chodzić. Pojedziecie na spokojnie. Nie mam zamiaru go puścić na złamanie karku. Powiedz Żenia… - Zapalniczka się zawahała i pochyliła jakby chcąc wywołać atmosferę konspiracji. Ale atmosferę trafił szlag, gdy jęknęła z bólu, a lewą ręką chwyciła krawędź malutkiego stolika z taką siłą, że pobielały jej palce.
- Uh… myślisz, że da się zrobić pranie mózgu tej lasce od Tancerzy Skór? Może mogłaby do nas dołączyć?

- Raczej nie. Harad właśnie zabrał ja do lasu, a po drugie to fanatycy. A mnie Harad nie posłucha.

Co tu się działo? Niedawno Zapalniczka chciała rozszarpać Fuza a teraz myśli o dołączaniu Tancerzy Skór? Czy Żenia obudziła się w świecie na opak? Brunetka popchnęła Sędzię z powrotem na fotel.

- Trzeba załatwić powrót Wojtkowi i Szramie. Księżycowego Mostu teraz nie odpalą.
Zapalniczka się roześmiała.

“Przywal jej. Niech się ogarnie”

- Na Ukrainie nie ma Caernów. Albo raczej są takie, z których mosty prowadzą prosto do Malfeasu. I tak nie mogliby wrócić mostem. Zresztą chyba żadne z nich nie potrafi. Na nich musimy czekać. I na Czarnego. Ja pierdole… ciągłe czekanie. Wkurwia mnie to już, wiesz? Antek powinien tu być, powinien fuknąć na Harada i posadzić go na dupie. A nie, że mi tu jakiś Słowak dyktuje warunki. Na mojej ziemi! Kurwa.
Zapalniczka na moment się skupiła, po czym wstała bez pomocy kul i ruszyła chwiejnym krokiem w stronę wyjscia z ciężarówki dowodzenia.
- Idę pogadać z Haradem. Nie będzie mi zabijał jeńców. Musi uszanować nasze terytorium.
Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi, a spojrzenie brunetki zatrzymało się na kulach opartych w rogu ciężarówki.

“Niech mnie tego nauczy! Ja tak chce!”

Głos w głowie dziewczyny zaczynał jej się kojarzyć z rozkapryszona nastolatką.

Żeńka czuła jak dosłownie wszystko jej opada. Począwszy od szczęki po ręce.
Miała dość. Czy bycie Alfą właśnie na tym się opiera? Na niańczeniu każdego? Terytorium-szmorium, pieprzone ego i cholerne uparciuchy.

- Tomek, Agata, coś wam potrzeba? Wiecie może gdzie Bartek?

Pytała chwytając za kule.

- Nie. I tak nie masz teraz wojskowej elektroniki, która nam pomoże. Potrzebujemy tylko trochę czasu, zanim wszystko uruchomimy. Działamy na jakichś 8% wydajności. Do rana spodziewam się 12%. Na razie działania w sieci musimy odpuścić - odpowiadała Agata wpatrująca się w jedyny z monitorów na którym nie przesuwał się żaden pasek postepu.
- Bartka gdzieś oddelegował Harad. Zapytaj Kaśki, bo to z nią ostatnio gadał - dodał Tomek.
- Dobra. Dzięki.

Żeńka wyskoczyła z wozu trzymając kule Zapalniczki jak proporzec. Rozejrzała się za nią. Dziewczyna dokuśtykała już do Harada i oboje stali nad nieprzytomnym więźniem.

Głębokie westchnienie wydarło się z ust Żeńki, która zebrawszy siły ruszyła do dwójki.
- Harad, Zapalniczka! Mam pomysł! - zamachała zwracając uwagę obojga na siebie.
Żadne się nie odezwało. Harad patrzył w jej stronę. Zapalniczka musiała się odwrócić. I zrobiła to zaskakująco zgrabnie jak na rozcięte uda obu nóg.

Dziewczyna podbiegła i spojrzała na więźnia sprawdzając czy wciąż ma głowę na karku:
- Mogę podszyć się pod nią i wejść do zakładu pogrzebowego. Spróbować dowiedzieć się więcej. - Żenia popatrzyła na Zapalniczkę i Harada.

Dziewczyna leżała. Część pęt była rozcięta, a jej ciało było wygięte w jakiejś nienaturalnej pozie. Ale miała głowę. I nie wyglądała na martwą.
- No widzisz! - podłapała Zapalniczka. Kamień działa tylko na żywych, a gdzie znajdziesz lepsze źródło informacji niż w środku? W twojej wataże Ragabasze zawsze byli zwiadowcami! - Powiedziała parodiując ton Harada. - Więc daj nam zrobić cholerny zwiad.

Wielki góral schował miecz do pochwy. Zacisnął szczękę. Pokiwał przecząco głową.
- Dobra. Weźmiemy ją i pojedziemy. Poczekamy aż postawicie te wasze anteny. W tym czasie chłopaki dojdą do siebie. Bartek załatwia nam nowy lokal i nowe auta. Uderzymy w niedzielę po zachodzie słońca. Żenia, wystarczy ci sobota na - Harad chwilę się zastanowił zanim dokończył pytanie - zwiad?

- Tak. Jeśli się uda to się dowiem ile się da. Jak się nie uda, to postaram się dać wam znać jak najszybciej. Nie wiem czy ją warto brać. Chodzi mi o to, że nas wywęszyli ostatnio. Mogą się kapnąć i teraz, że coś jest nie tak i będziemy mieć kolejnego strupa na głowie, żeby się martwić uderzeniem w plecy? - Żenia podsunęła się do Zapalniczki tak by ta się mogła o nią wesprzeć. No. Świat oszalał. Żenia - matką kurą.

- Tak Harad, weźmiemy ją do chłodni. Wyjedziemy jutro za wami. Nafaszeruję ją prochami. Musimy być blisko z centum dowodzenia w razie czego. Ale nie koniecznie z niebezpiecznym Tancerzem Skór. - Zapalniczka szybko wskoczyła w rolę.
Harad coś warknął i powiedział krótkie:
- Dobra. Za chwilę wyjeżdżamy. Czy ktoś rzuci okiem na mój samochód?
- Już o to poprosiłam Kasię. Niedługo możecie ruszyć - PO stanęła na wysokości zadania. Harad odwrócił się kolejny raz już tej nocy i odszedł.

Gdy tylko dotarł do Dalemira poza zasięg ich głosu Zapalniczka klapnęła na tyłek obok leżącej dziewczyny.

***


- Chodż tu. - Żenia zgarnęła Zapalniczkę jak pannę młodą. - Trzymaj się. - drugą dziewczynę zgarnęła pod pachę i ruszyła z powrotem. - Najpierw nabałagani a potem trzeba za nim sprzątać. - mruknęła pod nosem. Więźnia wrzuciła z powrotem do vana, i zatrzasnęła drzwi. - Ty masz o siebie dbać a nie łazić jak kot z pęcherzem. - ofuknęła blondynkę - Spać teraz. Ja ogarnę burdel. A potem ustalimy plan.

Ulokowawszy Zapalniczkę Żenia ruszyła do Dalemira. Zapalniczka była w najgorszej formie. A skoro atak i tak przesunęły to może Dalemir dałby radę ją nieco podkurować i naładować się medytując? Pytanie, czy to teraz zadziała skoro Słoneczny Chłoptaś strzelił focha. O ptaka. Jak każdy facet.

Żenia zachichotała głośno.

“Podoba mi się twoje poczucie humoru Zygzak”
„Spadaj. Nie jestem żaden Zygzak. Tylko Wrona. Ognista” - oburzenie aż zatelepotało dziewczyną.

Dalemir po krótkiej rozmowie odmówił. Ich ludzie byli w gorszym stanie niż Zapalniczka. Może nie wszyscy, ale Vavro z pewnością. Zdaniem Dalemira Zapalniczka w niedzielę będzie już biegać.

Harad w końcu zdecydował się zabrać pickupa. Koło czwartej nad ranem byli gotowi do wyruszenia. Zostało tylko użyć kamienia i ruszać.

Plan był prosty.
Zapalniczka próbuje skoptować Tancerkę. A Żenia cóż, spróbuje zrobić to co robi zawsze.

Tuż przed wyruszeniem Żenia użyła podarku od Czarnego.
 
corax jest offline