Glaiscav mrugnął cwaniacko.
- Wielkie damy tak właśnie wyglądają - bard wyszczerzył zęby do kobiet - I nie jest to mój typ kobiety. Tak się jednak składa, że to moja pracodawczyni. Niech więc się panie nie dziwią, że latam po mieście jak kot z pęcherzem...
*****
- Pali się!! - Wrzasnęła jakaś młoda kobieta, wybiegająca z pobliskiego domostwa, ledwie o 10 metrów od awanturników.
Glais stanął jak wryty. Szybko jednak odzyskał zimną krew.
- Szlag! Gdzie twoje dzieci, kobieto?
Niewiasta chlipnęła i wskazała drżącym palcem płonący budynek.
Muzyk nie zastanawiał się długo. Rozpiął broszę spinającą pyszny pomarańczowy płaszcz i, już słysząc trzask żarłocznych płomieni i płacz dzieci, zanurkował w głąb pochłanianego przez ogień, budynku.
Momentalnie poczuł piekielny żar i palący w gardle dym (stracę głos, psiakrew!). Kierując się głosem dzieci domorosły bohater zmierzył się z żywiołem...