Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2018, 23:44   #33
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację

Wojna nigdy się nie zmieniała. Koniec końców, zawsze sprowadzało się do jednego – ludzie zabijają ludzi, bo są żądni władzy, pieniędzy, zasobów, cipek i tak dalej.

Żar lał się z nieba. Powietrze niemal stało, wszędzie unosił się drobny piaszczysty pył. Krajobraz nie porażał różnorodnością form – płasko, piach i asfalt. Jak na patelni. Jinx nie tracił czasu podczas marszu. Chciał nadrobić zaległości w wiedzy – nigdy nie przepracowywał się w szkole, więc trzeba było zdobyć umiejętności przez praktykowanie, lub od kogoś. Zagadnął parę osób o strzelanie, orientowanie się na pustyni na podstawie obserwacji wędrówki słońca po niebie, zainteresowały go anegdoty o geografii najbliższego terenu. Niewiele przydatnych danych wyciągnął z rozmówców, ale zawsze coś. Sam dzielił się wiadomościami z zakresu medycyny, a właściwie tylko jedną złotą myślą – „pustynia nie wybacza ludziom, którzy mało piją. Więc dbać o nawodnienie!” Tłumaczył żołnierzom, że jeżeli przestaną czuć pragnienie to pierwsza oznaka, że coś jest nie tak i powinni się od razu napić. I lepiej często i po trochu, niż raz dziennie kilka litrów – wolał nie mieć pacjentów z kamieniami nerkowymi. Kolejna sprawa – kontrolować kolor moczu. Słomkowy – dobrze. Ciemniejszy – źle. Brązowego już nikt nie zobaczy.

Strzelanie do mrówek nie było niczym szczególnym – nie używały broni dystansowej, więc nie trzeba było się chować czy padać na ziemię, żeby być mniejszym celem. Vernon prowadził błyskawiczny ostrzał, zasypując przerośnięte owady gradem ołowiu. Kiedy było po wszystkim, poszedł sprawdzić, z czym miał do czynienia. Obejrzał chityny, żuwaczki, poszukał jakiegoś kawałka mięcha, czy innych rzeczy, które wydawały by się interesujące.

Kilka godzin po odparciu ataku mrówek pluton musiał zmierzyć się z kolejnym wrogiem. Szakalami. Nie wyglądali na groźnych, ale mieli już broń dystansową. Jinx schronił się za stojącym przy drodze wrakiem samochodu i z takiej pozycji prowadził ostrzał przeciwnika. Co jakiś czas chował się całkowicie, krzyczał „ładuję!” i zmieniał magazynek. Lepiej, żeby towarzysze wiedzieli, kiedy nie mogą liczyć na jego wsparcie ogniowe. Wymiana ognia z wrogiem uświadomiła Vernonowi kilka rzeczy. Po pierwsze, bardziej przydało mu się strzelanie intuicyjne i pamięć mięśniowa wyrabiana na strzelnicy wojskowej, przy ćwiczeniach ze strzelania do wielu tarcz, niż podejście myśliwego i czekanie niewiadomo ile na jeden strzał. To nie była zwierzyna łowna, lecz wróg, który dynamicznie stwarzał zagrożenie. Nie, żeby poważne, ale jednak. Szakale atakowali grupą, z zasadzki ale bez jakiejkolwiek taktyki. Biegli i walczyli agresywnie, jak zwierzęta. Vernon zastanowił się chwilę, co mu nie pasuje w ich wyglądzie i spostrzegł kilka deformacji, sugerujących ciasny garnitur genetyczny. Najwidoczniej kopulowali tylko we własnym gronie, co po kilku pokoleniach skończyło się znacznym uszczerbkiem na inteligencji. Głupota, niezdolność jak i brak możliwości do rozwoju w różnych kierunkach, brak zachowań świadczących o rozróżnianiu norm społecznych a życie według praw natury – to wszystko sprawiało, że Szakale tak bardzo przypominały zwierzęta.
Gdy odgłosy wystrzałów już ucichły, można było wziąć się na poważnie za leczenie rannych. Na szczęście nie było poważnych obrażeń. Po założeniu opatrunków Jinx pobrał nowy zapas pocisków do broni i zajął się napełnianiem magazynków.

Kiedy nocowali w niegdysiejszym kinie samochodowym koło Nippon, Jinx próbował przekraść się bliżej miasteczka. Nie, żeby czegoś potrzebował, chciał dla zgrywy wybrać się na mały rekonesans i sprawdzić czujność sierżanta. Nie zamierzał oddalać się zbytnio od obozowiska, w końcu robił to tylko dlatego, że nie było wolno.
Po powrocie poopowiadał trochę dowcipów i wykonał kawałkiem cegły kilka znacznej wielkości obscenicznych rysunków na asfalcie. Na zakończenie dnia obejrzał rannych i położył się spać.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 09-12-2018 o 12:58. Powód: Kolor moczu, nie poziom...
Azrael1022 jest offline