Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2018, 10:15   #308
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Kopalnia Phandelver
14 Marpenoth

Świecąca kłębka dymu schowała się za stalagnatem, chwile obserwując wchodzącego do tajemniczej pieczary jaskiniowego smoka. Gdy jaszczur zniknął, Stimy poruszył się w stronę, w którą na jego niziołczy zmysł powinien się udać - w rozgałęzienie w stronę kopalni.

~ Oj nie powinno mnie tu być, oj nie powinno!

Tunel był dość rozległy, a zwykłym dźwiękom, powoli skapującej wody towarzyszył szum i huk meandrującej podziemnej rzeki. Kiedy szedł, odgłosy te dobiegały go z lewej strony. Minął kilka ciekawych skał i wędrując przeważnie w prawo, dotarł do podwójnego wąskiego gardła. Stimy ostrożnie wszedł do szerszej części pomiędzy i wychylił głowę zza drugiego przesmyku. O ile świecący kapelusz był w stanie to uwidocznić, miał przed sobą istny las podejrzanych grzybów. Cienie rzucane przez dużych rozmiarów kapelusze fascynowały go, lecz poczuł też z jakiegoś powodu jak dreszcze przebiegają mu po karku. Takie piękne kapelusze...

Nagle niziołek poczuł jak coś przebiega po jego opartej o skałę dłoni i wzdrygnął się. Omal nie dostał palpitacji, kiedy zobaczył uroczego, ośmionożnego mieszkańca tej krainy. Było ich więcej!

~ Caaałe mrowie! Czy... czy... raczej całe... pajączowisko! I jakie duże! O bogowie, co za kraina!

Zawrócił czym prędzej skierował się w prawo. Tutaj korytarz znów się rozwidlał. Stimy tym razem ruszył na lewo i trafił na źródło wszelkich hałasów tego miejsca. Woda pluskała aż miło, ale niziołka nie zachęciło to do kąpieli. Wyczuł w owym plusku też coś obślizgłego i już nie było miło. Na domiar złego zaklęcie światła przestawało działać. Stimy pomny na potencjalnie groźną przygodę ze świecącym kapeluszem i smokiem, tym razem zaklął niewielki kamyk, który mógł zawsze schować do kieszeni kurty. Uniósł go wyżej.

Woda z początku zwyczajna pokryła się wijącymi stworzeniami, jak jakieś gnijące mięso musznymi larwami. Śliskie węgorze wynurzały się cyklicznie, odsłaniając swoje ogromne, blade cielska. Nie, niziołka nie zachęciło to do kąpieli.

Stimy zawrócił i zerknął w jedną z odnóg. Ta była krótka, w zasadzie była to ściana pokryta jakimś świecącym minerałem. Ciężko było Trzewikowi rozpoznać, czy emanuje magią, bowiem przez rzucane ostatnio zaklęcia sam świecił niczym majestat Turmaliny.

~ Turmalina, może wiedzieć co to takiego, ciekawe.

Trzewiczek rozejrzał się po komnacie w poszukiwaniu jakiś odłamków, lecz nie było tu niczego takiego. Pomyślał, że jak będzie wracał spróbuje narobić hałasu i odłamać choć trochę. Tymczasem wrócił do komnaty, z której przyszedł.

Chwilę wahał się. No dobrze... długo wahał się, ale wreszcie zanurzył się w odnogę w której zniknął jaszczurzy potwór.

~ Jaszczur to taki inteligentny szczur, co wie że jest szczurem. To! TO! jednak szczurem nie jest! Wykłady Pana Berginsa... szkoda, że mnie tam nie było!

Zachowując najwyższą ostrożność Stimy zwiedzał...

~ Pieczary śmierci

... pieczary smierci - jak nazwał je w myślach do dodania otuchy.

Pieczary owe były puste, kręcił się po nich jakieś pół małej świecy. Coś trzasnęło pod stopą. Niziołek spojrzał w dół.

~ Żebro. Nie moje...

Stimy czym prędzej schował się za ścianą i schował świecący kamyk pod kapelusz. Nasłuchiwał, lecz prócz wodogrzmotów, nie dało się słyszeć niczego żywego. Wychylił się i znów poświecił. Martwego było tu dużo. Kości walały się po całej pieczarze tworząc coś na kształt upiornego gniazda. Kości królicze. Znał je dobrze, choć tych dużo nie było, trochę większe... niziołcze? Nie... - Stimy przylgnął znów do ściany, a serce zabiło mu głośniej. Ciężko przełknął ślinę.

~ Nogi! Znaczy w nogi!

Już, już miał wypowiedzieć zaklęcie przemiany w gazową formę, gdy przypomniał sobie o minerałach. Nie może wyjść przecież z niczym, a miał przeczucie. Na szczęście prócz wspomnień i tworów wyobraźni już go nie niepokoiło i jeszcze jednego. Co jeśli zaklęcie się nie uda? Znaczy, owszem Stimy Yol jest specjalistą. Sam stworzył ten zwój, ale no... takie rzeczy się zdarzają nawet najlepszym.

~ Zostanę uwięziony tutaj na wieki, a do zjedzenia tylko olbrzymie węgorze i pająki podsmażane w podejrzanych grzybach! No i smok... No tak... na czarną godzinę. Lepiej żeby się udało!

Ręce się mu trzęsły. Normalnie nie stanowiłoby to dlań trudności, ale teraz był zbyt poddenerwowany. Miał wrażenie, że zaraz coś rzuci się mu na plecy, coś odgryzie nogę, albo spadnie na kapelusz. Śpieszył się, a pośpiech nigdy nie jest przyjacielem magii. Odczytywał zaklęcie ze zwoju i wtedy... Uf! Poczuł, jak bariera w postaci jego skóry zaczyna być bardziej elastyczna, jak ciało zaczyna rozpływać się w wilgotnym powietrzu. Był bezpieczny!

I stało się tak, że niziołek, zwany Trzewiczkiem pomknął z powrotem meandrując w skalnych szczelinach.


Po drugiej strony nikt na niego nie czekał. Potem pokazał minerał Turmalinie, ta choć coś kojarzyła nie była wstanie powiedzieć co to za jeden. Również pozostałe krasnoludy zlekceważyły jego przełomowe odkrycie, mimo że nie znały tego minerału! Krasnoludy! Nie znały co to za skała! Nie wiedziały w ogóle i się tym nie przejmowały! Stimy nie drążył tematu. Czuł, że to ważne i że nikt tutaj mu nie pomoże, chyba że Vinogli Bakernels, ale go wciąż nigdzie nie było...

~ Jakże wszystko byłoby prostsze, gdyby tu był, jak się umawialiśmy! Co z tobą się dzieje Gogli Vinogli? Musiałeś trafić na jakieś niezwykle ważne odkrycie, wtedy zapominasz o całym świecie. ~ Stimy nawet nie chciał myśleć, że coś mu się mogło stać.

Niziołek chwilowo nie miał pomysłu czym mógłby się zająć. Chciał przejrzeć pożyczoną od Omara księgę, ale te ludzie oddali ją Mardukowi, który nie wiadomo gdzie jest i co z nią robi. Poprosił, by wcale nie zamurowywać portalu i czas jakiś próbował go uruchomić. Miał pomysł, żeby dodać znaleziony fioletowo-czarny minerał do ognia w magicznej kuźni, ale miał go tak niewiele. Trochę czasu spędził na zapoznaniu się z zasadą działania owego ognia. Spróbował wzmocnić kilka przedmiotów, lecz nawet jeśli się to udawało to tylko na jakiś czas. Opowiadał o tym, jakie dziwa spotkał za skałą, lecz żaden z krasnoludów nie wykazywał zadowalającego zrozumienia, jak ważne to wszystko jest. Tylko Gundren przeląkł się smoka w pobliżu kopalni i teraz z pewnością nie pozwoli wykonać przejścia.

Ostatecznie postanowił odpocząć, zebrać myśli, poznać historię kopalni, zwłaszcza kuźni i poczekać na powrót Jorisa. Obecność jaszczura, licznych kości sugerowała, że jest do tej groty inne wejście, pewnie gdzieś w lesie. Gdyby je odszukał... w zasadzie nie widział co by to zmieniło, ale na pewno miałby więcej tajemniczego minerału.

 
Rewik jest offline